Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Eddie Irvine był najbardziej leniwym kierowcą F1?

Eddie Jordan musiał radzić sobie z wieloma kierowcami jako szef zespołu. Jednym z nich był Eddie Irvine, którego bardzo lubił, ale jednocześnie uważał za trudną osobę do współpracy.

Eddie Irvine i Michael Schumacher Scuderia Ferrari 1998 Monako
Fot. Ferrari History

W podcaście „Off The Ball” były szef Jordan GP przyznał, że jeden z jego podopiecznych miał talent, którego nie wykorzystał. W swojej wypowiedzi zarzucił zawodnikowi bycie leniwym. Gdyby Eddie Irvine zmienił swoje nastawienie w trakcie kariery mógłby z łatwością zostać mistrzem świata. Chociaż trzeba przyznać, że kierowca z Irlandii Północnej był bliski wywalczenia korony w 1999 roku.

Znany z luźnego stylu życia Brytyjczyk, nie oddawał się za bardzo treningom. Wielu mogłoby się dziwić, ponieważ w latach 1993-1995 nie miał zbyt wielu sukcesów w Jordanie, ale od 1996 r. został partnerem Michaela Schumachera. Być może świadomość bycia numerem dwa spowodowała, że nie wierzył w wywalczenie czegoś dużego. Do jakiegokolwiek wysiłku musiał zmuszać go jego trener, który czasem nawet „biegał za nim po mieście”.

To było po to, żeby zmusić Eddiego Irvine’a do zrobienia czegoś. Siedział cały dzień w swoim mieszkaniu. Jest najbardziej leniwym kierowcą wszech czasów. Szkoda, bo mógł z łatwością zostać mistrzem świata. To był jego styl. Był facetem z nocnych klubów i zwykle nie budził się do południa, a czasem nawet spał dłużej. Zatrudniłem nawet trenera od siłowni, żeby zawstydził go i z rana biegał po ulicach Oxfordu – wspominał Eddie Jordan.

Nikt nie był w stanie w pełni okiełznać „buntownika”. Często było to frustrujące, ponieważ Irlandczyk widział w nim duży potencjał. W pracy wyróżniał się inteligencją i ostrością, która była spotykana niezwykle rzadko. Wydaje się, że był do zawodnik, który podejmował właściwe decyzje w trakcie swojej kariery, dzięki czemu o finanse nie musi się dziś martwić. Po zakończeniu współpracy ze Scuderią Ferrari, Eddie Irvine współpracował jeszcze trzy lata z Jaguarem, za którym stały pieniądze Forda.

Często zastanawiałem się wtedy, czy dopiero co wstał, czy też może wrócił z nocnego klubu. Z nim było zabawnie, ale jednocześnie bywao niezwykle frustrująco – ocenił 72-latek.

Mogło być inaczej…

Ostatnimi czasy opinie wyrażane przez byłego właściciela zespołu F1 są bardzo ciekawe. Jakby nie patrzeć miał on okazję współpracować z wieloma świetnymi kierowcami, którzy osiągali sukcesy. Na pewno jest mu szkoda, że nie każdemu było dane pokazać w pełni swój talent. Taki już jednak jest motorsport. Chociaż w przypadku Irvine’a możliwe, że rezygnacja z imprezowego trybu życia stworzyłaby przed nim wielką szansę. W niektórych wyścigach jego tempo było wręcz zaskakująco dobre, ale brakowało mu regularności. Sprawy nabrały dopiero inny obrót po wypadku „Schumiego” na torze Silverstone w 1999 roku, w wyniku którego Niemiec złamał nogę. Ferrari miało dobry samochód i postanowiło dać szansę zawodnikowi z Irlandii Północnej. Niestety do szczęścia zabrało… dwóch „oczek”.

Oceń nasz artykuł!
Reklama