Connect with us

Czego szukasz?

Samochody

Nowe pick-upy w Polsce – co oferuje rynek? Dziewięć dostępnych modeli

Samochody z nadwoziem typu pick-up to zdecydowanie domena Amerykanów. Oni są zakochani w modelach z „paką” i jest to nie tylko kwestia użytkowa, ale przede wszystkim – po prostu – moda. W Europie rekordy popularności biją crossovery, ale i pick-upy mają swoich fanów. Co można kupić w Polsce? Poznajmy bliżej propozycje z naszego rynku.

Popularność modeli z nadwoziem pick-up rośnie i wielu klientów decyduje się na zakup takiego samochodu. Mimo to nowe pick-upy to niecodzienny widok w Polsce. Obecnie w sprzedaży jest zaledwie 9 modeli. Poza tym dość często się to zmienia i konkretne warianty pojawiają się i znikają. W Stanach Zjednoczonych wybór jest ogromny i Europejczycy o oficjalnej sprzedaży mogą tylko pomarzyć. Pozostaje tylko indywidualne sprowadzenie pojazdu zza „wielkiej wody”, a to nie każdemu się opłaca. A szkoda, bo chętnie zobaczyłbym na ulicach np. GMC Sierra 1500, Forda F-250, Toyotę Tundrę czy topową odmianę RAM-a. Trudno, musimy zadowolić się tym, co mamy.

Nowe pick-upy w Polsce. Ford Ranger

Zestawienie otwieramy Fordem Rangerem, który co prawda w podstawowej odmianie XL (w cenie od 125 865 złotych z VAT) nie prezentuje się zbyt interesująco, ale po wybraniu wersji Wildtrack (od 179 739 złotych z VAT) robi się już naprawdę ciekawie. Auto w tej odmianie może być już wyposażone w 213-konną jednostkę 2.0 EcoBlue Bi-Turbo. Ponadto dostanie automatyczną 10-biegową przekładnię i standardowy napęd 4X4. Taki model cenowo zbliży się już do 200 000 złotych z VAT, ale samochód będzie wyglądał naprawdę nieźle.

Ford Ranger

Zdjęcie 1 z 3

Nieźle, ale nie tak, jak topowa odmiana Raptor. Ta wersja po prostu rozbudza wyobraźnię i sieje postrach na ulicy. Ten pick-up już z wyglądu obiecuje wiele i te obietnice spełnia zaraz po zjechaniu w teren. Za niecałe 250 000 złotych z VAT otrzymujemy topową odmianę z terenowymi oponami, znacznie podniesionym zawieszeniem, które wyposażono m.in. w amortyzatory wyczynowe marki Fox. Samochód prezentuje się bardzo bojowo i naprawdę wzbudza szacunek na ulicy. Jasne, jest olbrzymi i niezwrotny – mierzy aż 5363 mm długości – ale prześwit 281 mm pozwala dosłownie połykać większość terenowych przeszkód.

Osiągi? Spalanie? Ford Ranger w żadnej z tych kategorii nie jest ani mistrzem, ani fajtłapą. Oczywiście wiele zależy od wybranej wersji, ale nie liczmy na to, że w trasie będziemy zwinni i dynamiczni. To nie jest zadanie Rangera. Topowy Raptor z 213-konnym silnikiem, dzięki momentowi na poziomie 500 Nm, na pewno nie będzie wolny, ale ta siła przekłada się na dzielność w terenie. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmie 10 sekund, a prędkość maksymalna to 170 km/h. Średnie spalanie zdaniem producenta (WLTP) to niecałe 11 l/100km. Ten wynik wydaje się osiągalny. 

ZOBACZ TAKŻE
TEST | Hyundai i30 N-Line 1.4 T-GDI 140 KM – budzi pierwotne instynkty, ale…

Isuzu D-Max

Kolejna propozycja to Isuzu D-Max. Wiem, marka raczej mało popularna w Polsce, ale oferta tego modelu jest naprawdę imponująca. Podstawą jest wariant z pojedynczą kabiną i dość spartańskim wyposażeniem L w cenie od 134 000 złotych z VAT. Pod maską będzie pracował silnik 1.9 Diesel o mocy 163 KM z manualną 6-biegową skrzynią manualną. Napęd? Oczywiście na cztery koła. Samochód w takiej odmianie wygląda mocno „pracowniczo” i w tym zadaniu spisuje się idealnie. Ale jeśli komuś marzy się nieco bardziej „lifestylowa” wersja, Isuzu ma coś w zanadrzu.

Isuzu D-Max

Zdjęcie 1 z 3

Będzie to wydłużona wersja z podwójną kabiną i wyposażeniem LSE. Po stalowych felgach nie ma śladu, podobnie jak po czarnych zderzakach i elementach nadwozia. Tutaj mamy pełną terenową elegancję, czyli lakierowane zderzaki, praktyczne progi pełniące rolę podnóżków, kilka terenowych nakładek i ładne felgi. Do tego możemy wybrać inny kolor nadwozia i kilka interesujących opcji, np. skrzynię automatyczną za 6000 złotych czy specjalną nadbudowę na skrzynię ładunkową z bocznymi klapami sterowanymi z pilota, wewnętrznym oświetleniem LED i wykładziną za 13 000 złotych. Jest także opcjonalne orurowanie, nakładki poszerzające i wiele innych. I tak z bazowej ceny ponad 178 000 złotych z VAT może zrobić się sporo ponad 200 000. 

Producent nie chwali się szeroko osiągami D-Mas’a, ale czy to źle? To nie auto sportowe, aby szaleć na drodze. Wystarczy, że prędkość maksymalna to akceptowalne 180 km/h. Przyjemnie zaskakuje spalanie, bowiem średnio zdaniem producenta to 7,2 l/100km (NEDC), co w połączeniu z bakiem o pojemności 69 litrów, daje naprawdę przyzwoity zasięg. W trasie spalanie na pewno spadnie, o ile kierowca będzie w stanie wykorzystać 5-biegowy automat. Wydaje się, że mimo gorszego komfortu, lepszym rozwiązaniem może być 6-biegowa skrzynia manualna. 

Nowe pick-upy w Polsce. Jeep Gladiator

To chyba najbardziej niedorzeczny pick-up w tym zestawieniu i… to bardzo dobrze! Jeep Gladiator jest wielki, ciężki i surowy. Właśnie dzięki temu prezentuje się niezwykle amerykańsko i groźnie. Jedni uznają, że jest tak brzydki, że aż piękny i coś w tym jest. Już podstawowa odmiana Sport wygląda świetnie, choć trzeba się liczyć z wydatkiem 289 000 złotych. W wyposażeniu znajdziemy czarne nadkola, 17-calowe aluminiowe obręcze kół i dach płócienny, do tego pełen pakiet świateł LED, przednie i tylne czujniki parkowania, 3,5-calowy wyświetlacz w zestawie wskaźników i system multimedialny Uconnect z 7-calowym ekranem. Swoją drogą warto zwrócić uwagę na gabaryty. Gladiator mierzy 5591 mm długości, ma rozstaw osi 3488 mm, kąt rampowy 18,40 i prześwit 253 mm.

Jeep Gladiator

Zdjęcie 1 z 3

Topowa odmiana to Launch Edition za 357 900 złotych, która zawiera ekskluzywne emblematy, 18-calowe aluminiowe obręcze kół  z sztywny dach Hard Top i nadkola lakierowane w kolorze nadwozia. Skrzynia ładunkowa jest chroniona natryskową warstwą ochronną oraz plandeką. We wnętrzu znajdują się podgrzewane fotele z czarną skórą, jest także bezprzewodowy głośnik Alpine, kamera tylna, czy też adaptacyjny tempomat. Pod maską wszystkich wersji pracuje 3-litrowy silnik wysokoprężny o mocy 264 KM. Napęd kierowany jest oczywiście na wszystkie koła za pośrednictwem 8-biegowej skrzyni automatycznej. Jeśli pozaznaczamy większość dodatków z opcjonalnego wyposażenia, cena końcowa może zbliżyć się do 400 000 złotych.

Ten mocno zmodyfikowany Jeep Wrangler, który przypomina swój pierwowzór tylko do słupka C, waży nieco ponad 2,4 tony. Mimo to Gladiator jest imponująco wręcz żwawy, bowiem od 0 do 100 km/h przyspiesza w 8,6 sekundy, a prędkość maksymalna to 177 km/h. Przy zbiorniku o pojemności 71 litrów szacowany zasięg to ponad 800 kilometrów. Średnie spalanie zdaniem producenta to 9,5 l/100km (WLTP), ale ten wynik wydaje się dość trudny do osiągnięcia. No ale nie spodziewajmy się, aby ktoś kupował Gladiatora, aby jeździć oszczędnie i spokojnie. 

Mitsubishi L200

Wracamy do modeli nieco bardziej przyziemnych i tradycyjnych. Mitsubishi L200 w podstawowej odmianie Invite z silnikiem 2.2 Diesel o mocy 150 KM, manualną skrzynią 6-biegową i napędem na wszystkie koła to koszt 135 990 złotych. Nie ma tu zbyt wielu ciekawych dodatków, ale wersja ta nie straszy nielakierowanymi zderzakami czy stalowymi felgami. To po prostu porządny, estetyczny pick-up. Najciekawiej jest oczywiście w wyższych odmianach.

Mitsubishi L200

Zdjęcie 1 z 3

Przykładowo topowa wersja Instyle Plus AT z automatyczną skrzynią biegów, która kosztuje 162 190 złotych, posiada między innymi system audio z sześcioma głośnikami, stację multimedialną z 7-calowym ekranem i gniazdem HDMI, kolanową poduszkę powietrzną, tempomat, 18-calowe felgi aluminiowe, przednie reflektory w technologii Bi-LED, dwustrefową klimatyzację automatyczną czy też łopatki do zmiany biegów przy kierownicy.

O ile Jeep Gladiator zapewniał naprawdę świetne osiągi, głównie pod względem sprintu od 0 do 100 km/h, w Mitsubishi L200 na pierwszą „setkę” trzeba poczekać dłużej. Znacznie dłużej. Dokładniej 13,5 sekundy, co jest wynikiem dość skromnym. Prędkość maksymalna to standardowe 171 km/h. Standardowe jest także spalanie, które zdaniem producenta wyniesie średnio 9,7 l/100km (WLTP). Być może te słabe wyniki dotyczące przyspieszenia i spalania to wina 6-biegowej skrzynia automatycznej. Z przekładnią manualną jest o wiele lepiej. Sprint od 0 do 100 km/h zajmuje 12,4 sekundy, a spalanie jest niższe o ponad 1 l/100km. Komfort podróży kosztuje.

ZOBACZ TAKŻE
TEST | Mercedes CLA 220 4MATIC 2.0 (190 KM) – zabawa na 190 fajerek

Nowe pick-upy w Polsce. Nissan Navara

Nissan Navara jest znany każdemu, kto choć trochę interesuje się autami z nadwoziem pick-up. Model ten jest dostępny od 1986 roku, a obecnie oferowana jest już czwarta generacja. Nie jest ona nowa, bowiem jej premiera miała miejsce w 2014 roku. Mimo to samochód nadal prezentuje się świeżo i jak na pick-upa, dość nowocześnie. Oczywiście pod warunkiem, że nie wybierzemy podstawowej wersji z pojedynczą kabiną i z wyposażeniem Visia (podwozie) za 133 700 złotych. Jest to typowy wół roboczy ze stalowymi felgami i mnóstwem niepolakierowanych elementów. Z drugiej strony jednak, ten wół roboczy nie zawiedzie w terenie, bowiem napęd na cztery koła, manualna skrzynia 6-biegowa i 163-konny silnik wysokoprężny 2.3 dCi z pewnością poradzą sobie w każdych warunkach.

Nissan Navara

Zdjęcie 1 z 3

Dla wymagających jest oczywiście topowa odmiana z podwójną kabiną i z wyposażeniem N-Guard. Ponadto pod maską pracuje silnik 2.3 dCi o mocy 190 KM z momentem obrotowym rzędu 450 Nm. Napęd trafia na wszystkie koła za pośrednictwem 7-biegowej skrzyni automatycznej. Koszt – katalogowo 196 700 złotych (185 700 z obecnym rabatem). Tutaj już niczego nie da się dokupić. No może oprócz opcjonalnego lakieru za 3900 lub 4300 złotych. 

Topowa odmiana N-Guard z mocniejszym silnikiem i skrzynią automatyczną ma całkiem przyzwoite osiągi. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 11,2 sekundy, a prędkość maksymalna to 180 km/h. Ten ważący 2135 kilogramów pick-up spala średnio 9,3 l/100km (WLTP). Osiągi ze skrzynia manualna są praktycznie takie same, ale spalanie spada do 8,7 l/100km. Czy to jest warte pozbywania się komfortu podróży? Moim zdaniem – zdecydowanie nie. 

RAM 1500

Za sprawą importera tej amerykańskiej marki, możemy w Polsce kupić model RAM 1500. Bez zbędnych utrudnień i formalności związanych ze sprowadzeniem tego auta z USA. Pod maską będzie w każdej odmianie pracował silnik 5.7 HEMI V8 o mocy 401 KM z możliwością… dorzucenia fabrycznej instalacji LPG. Najtańszy model będzie kosztował 336 774 złote i będzie to wersja Quad Cab z wyposażeniem Big Horn Chrome. Za wersję Crew Cab Longbed z przedłużoną paką, silnikiem z instalacją LPG i z wyposażeniem Longhorn Sport trzeba już natomiast  zapłacić 456 699 złotych.

RAM 1500

Zdjęcie 1 z 3

Dużo? No fakt, dużo. Jeśli dodatkowo porównamy to z ofertą w USA i tamtejszymi cenami, możemy poczuć się mocno oskubani. Otóż najdroższa odmiana modelu RAM 1500, czyli TRX z silnikiem 6.2 HEMI V8 o mocy 712 KM z 8-biegowym automatem 8HP95, napędem na cztery koła i powalającym wyglądem, kosztuje niespełna 72 000 dolarów. W przeliczeniu jest to niecałe 273 000 złotych. Za różnicę moglibyśmy sobie kupić drugiego RAM-a 1500 w wersji Big Horn, który notabene w Polsce kosztuje co najmniej 336 774 złote. No cóż, spora marża… 

A jak wygląda spalanie w tym samochodzie? No cóż, ponad 400 KM nie wylewa za kołnierz i nawet, jeśli są pojone LPG, ilości liczymy w dziesiątkach litrów. W mieście spalanie może przekroczyć 20-22 l/100km benzyny bezołowiowej, więc LPG można liczyć nawet w 30 l/100km. W trasie będzie to mniej więcej połowa tych wartości. Przyspieszeniem producent się nie chwali, ale prędkość maksymalna to 173 km/h. Zresztą każde przyspieszenie sprawia przyjemność nie swoją dynamiką, a pięknym dźwiękiem widlastej „ósemki”. Po to się kupuje takie auta. 

Nowe pick-upy w Polsce. SsangYong Musso

No dobrze, schodzimy na ziemię, gdzie czeka na nas SsangYong Musso za co najmniej 128 300 złotych za odmianę podstawową Crystal. Tutaj pod maską nie znajdziemy jednostki V8, a jedynie silnik wysokoprężny 2.2 o mocy 181 KM z manualną 6-biegową skrzynią. Coś więcej? Z drugiej strony cennika znajdziemy topową odmianę Sapphire z napędem 4×4 i automatyczną skrzynią 6-biegową za 188 200 złotych. Warto wspomnieć, że są dwie odmiany do wyboru tj. standardowa i Grand, która jest sporo dłuższa od konwencjonalnej – odpowiednio 5405 i 5095 mm.

SsangYong Musso

Zdjęcie 1 z 3

SsangYong w ostatnich latach nie ma najlepszej passy na naszym rynku. Zawirowania z importerem, zniknięcie z rynku na kilka miesięcy, następnie nowy importer i sporo zmian. Obecnie nawet oficjalna strona internetowa jest nieczynna, choć widnieje tam informacja o wspomnianej zmianie importera. To szkoda, bowiem jest to marka z wielkim potencjałem. Moim zdaniem, jest ona na podobnym etapie, co Hyundai i Kia jakiś czas temu. Dziś ci producenci to światowa czołówka, z którą muszą się liczyć rynkowi wyjadacze. Czy tak będzie z SsangYongiem? Mam nadzieję.

O ile model Musso celuje w dość wąską grupę klientów, tak Rextorn czy Korando to naprawdę ciekawe auta. Wracając do Musso, w topowej odmianie i z automatyczną skrzynią biegów, auto zadowoli się około 8,6 l/100km (NEDC) w cyklu mieszanym. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h nie jest podane przez producenta, ale prędkość maksymalna 185 km/h może zwiastować również niezłą dynamikę. 

ZOBACZ TAKŻE
Prezentacja | Nowe Audi A3 Sportback & Limousine - ten z wyższych sfer

Nowe pick-upy w Polsce. Toyota Hilux

Przedostatnią pozycją w zestawieniu jest Toyota Hilux, która również jest na rynku europejskim dość długo i zdążyła w tym czasie zyskać wielu fanów. Tutaj także mamy wiele wersji do wyboru. Te podstawowe, bardziej sprawdzą się na budowie, w firmie lub na wsi, bowiem ich wygląd będzie bardzo skromny, a wyposażenie spartańskie. Ale tu liczy się solidność i Toyota to zapewnia. W końcu to japoński pick-up! Odmiana z pojedynczą kabiną w wersji DL, silnikiem wysokoprężnym 2.4 D-4D o mocy 150 KM i napędem na tylną oś, oczywiście z manualem, kosztuje 115 620 złotych. Za model z podwójną kabiną i z wyposażeniem DLX, które zapewnia już cywilizowane warunki, trzeba zapłacić 147 231 złotych. Tutaj dostajemy również napęd na cztery koła i zabawa się zaczyna.

Toyota Hilux

Zdjęcie 1 z 3

Na drugim końcu skali jest model Invincible z silnikiem wysokoprężnym 2.8 D-4D o mocy 204 KM, automatyczną skrzynią 6-biegową i napędem 4×4 za 224 106 złotych. Auto w tym wariancie wygląda już bardzo dobrze, posiada 18-calowe aluminiowe felgi w czarnym kolorze, pełną elektrykę, system bezkluczykowy, tylny mechanizm różnicowy, adaptacyjny tempomat, kamerę cofania, światła do jazdy dziennej LED, automatyczną klimatyzację i wiele więcej. W opcji dostaniemy jedynie lakier metaliczny za blisko 4000 złotych.

Topowa odmiana, dostępna tylko ze skrzynią automatyczną, oferuje przyzwoite osiągi. Przyśpieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje równe 10 sekund, a prędkość maksymalna to 175 km/h. Nieźle, jak na dość wysoko zawieszone auto o masie 2200 kilogramów. Niezłe jest również spalanie, bowiem jest to średnio 9,2 l/100km (WLTP). Pamiętajmy, że mamy do czynienia z silnikiem o pojemności 2,8 l. 

Nowe pick-upy w Polsce. Volkswagen Amarok

Na koniec jedyny europejski przedstawiciel samochodów typu pick-up – Volkswagen Amarok. Pierwsza pochwała należy się za to, że pod maską pracuje coś ciekawego. Zgoda, nie jest to bulgoczące V8, ale 3-litrowe V6 o mocy 204 lub 258 KM to z pewnością lepsze rozwiązanie, niż 2-litrowe R4. Szkoda, że np. Ford Ranger na polskim rynku nie może pochwalić się lepszą jednostką o większej mocy. Cóż – witamy w Europie. Tak czy inaczej najtańszego Amaroka kupimy za co najmniej 156 948 złotych i będzie to odmiana Comfortline ze słabszą odmianą jednostki 3.0 V6 TDI, z automatyczną 8-biegową skrzynią i napędem 4MOTION.

Volkswagen Amarok

Zdjęcie 1 z 3

Z drugiej strony skali mamy Volkswagena Amaroka w wersji Aventura za 247 279 złotych. Tutaj mamy do czynienia z autem, któremu bliżej do komfortowego SUV-a niż typowego, roboczego pick-upa. Oprócz mocniejszej jednostki 3.0 V6 TDI dostajemy napęd stały na cztery koła 4MOTION, tempomat czy też kierownicę i drążek zmiany biegów obszyte skórą. Mało? W standardzie są też 20-calowe obręcze aluminiowe oraz fotele kierowcy i pasażera „ergoComfort” z regulacją w 14 kierunkach. Dostajemy też nawigację z ekranem 6,33 cala czy też automatyczną klimatyzację. Auto w sam raz dla prezesa firmy budowlanej, tylko szkoda tych 20-calowych felg… Trzeba się jednak zgodzić, że to ładny, europejski pick-up.

Amarok to chyba najbardziej ucywilizowany i zbliżony do konwencjonalnego auta model w naszym zestawieniu. Już sama prędkość maksymalna bije wszystkich na głowę – 207 km/h w najmocniejszej odmianie! Podróże tym autem będą nie tylko szybkie, ale i dalekie, bowiem na pełnym baku – 80 litrów – można przejechać ponad 900 kilometrów. Średnie spalanie to zdaniem producenta 10,2 l/100km (WLTP), ale w trasie można zejść o 1-1,5 l/100km. 

4.8/5 (liczba głosów: 22)
Reklama