Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Czy F1 może być dumna z rywalizacji Verstappena i Hamiltona? | Felieton

Ten sezon zdecydowanie przejdzie do historii z wielu powodów. Część z nich jest pozytywna, ale niestety są również negatywy. W tym felietonie zwracamy uwagę na kilka aspektów i zastanowimy się czy da się je jakoś rozwiązać. Oczywiście z góry należy zaznaczyć, że w tak skomplikowanym sporcie trudno rozwiązać jakikolwiek problem w krótkim czasie.

Max Verstappen kontra Lewis Hamilton - Felieton o sezonie 2021
Fot. Red Bull Content Pool / Hamilton przegrał bezpośrednia rywalizację z Maxem Verstappenem

Odpowiedź wydaje się oczywista

Po raz pierwszy od sezonu 2012 o tytuł walczyło dwóch kierowców z różnych ekip. Natomiast sama walka sprowadzała się do ostatniego wyścigu. Biorąc pod uwagę to jak wyglądała forma Mercedesa w ostatnich latach oraz starania Ferrari w sezonach 2017 i 2018 trudno było sobie wyobrazić walkę, jaką otrzymaliśmy w tym roku. Jeżeli do tego dodamy fakt, że tegoroczne konstrukcje są „przeniesione” z sezonu 2020 (a niektóre nawet z 2019 roku) to tym bardziej szokująco wygląda tytuł Maxa Verstappena. Niezależnie od tego, czy tegoroczne regulacje były przygotowane wyłącznie z myślą o bezpieczeństwie oraz cięciu kosztów czy może jednak też o odebraniu Mercedesowi przewagi to należy tu pochwalić Liberty Media. Amerykanie, umyślnie lub też nie, stworzyli niewiarygodne widowisko, które zapamiętamy na lata. Ten sezon zdecydowanie przechodzi do historii jako jeden z najbardziej intensywnych i najbardziej kontrowersyjnych w historii tego sportu.

ZOBACZ TAKŻE
Najlepsze zakończenia sezonów w historii Formuły 1

Doskonała trampolina

Od 2019 roku Formuła 1 stale próbuje podbić „hype” na rewolucję techniczną oraz komercyjną, które mają zmienić oblicze tego sportu. Od wielu lat w tym sporcie zasłużenie dominuje jeden zespół z jednym kierowcą. To w dłuższej perspektywie nie jest atrakcyjne dla sportu. Z kolei fakt, że w tym roku „dominatorzy” mieli godnego rywala, który ich pokonał stanowi świetną okazję do promocji zmian, które teraz wchodzą w życie.

A jak F1 może rozwijać swoją popularność? Oczywiście, że poprzez media, w których w ostatnich latach nadrabia zaległości powstałe za rządów CVC oraz Berniego Ecclestone’a. Przede wszystkim warto spojrzeć na statystyki ich kanału na YouTube czy kont na Twitterze i Instagramie. Te od kilku lat notują największe przyrosty obserwatorów oraz wyświetleń wśród kanałów sportów motorowych. Co więcej, jeśli porównamy social media F1 i zestawimy je z takimi organizacjami jak NBA, NFL, FIFA czy WWE to można zauważyć, że Formuła 1 zdecydowanie dogania wymienionych „rywali”.

Oczywiście warto też spojrzeć na tradycyjny środek masowego przekazu jakim jest telewizja. Tu nawet nie ma sensu mówić o rynku brytyjskim czy holenderskim, ponieważ ich wzrost oglądalności w stosunku do lat ubiegłych jest oczywisty. Zamiast tego warto wspomnieć o USA, w którym w tym roku zdecydowanie chętniej śledzono mistrzostwa świata. Tam zanotowano wzrost średniej oglądalności wyścigów o około 42% względem sezonu 2019. Z kolei GP Mexico City zaliczyło najwyższą średnią widownię od czasu powrotu wyścigu do kalendarza w 2015 roku.

ZOBACZ TAKŻE
Michael Masi, sędziowie i ich kontrowersje z sezonu 2021

Prawda Netflixa

W końcu warto jeszcze na sekundę wrócić do Internetu. Wiele można słusznie zarzucić serialowi F1: Drive To Survive pod kątem zgodności zdarzeń w serialu z tymi w rzeczywistości. Jednak to właśnie ta produkcja sprawiła, że dziś F1 ma tylu nowych fanów w młodym wieku. Oczywiście trudno zbadać to ile osób obejrzało tę produkcję, która „opiera się na faktach w niekonwencjonalny sposób” i później zainteresowało się samym sportem. Niemniej zaangażowanie tak potężnego gracza jak Netflix daje wrażenie, że medialnie jest to dobry ruch. Najlepsze jest to, że prawdopodobnie to jeszcze nie jest koniec ekspansji tej serii w internecie. Pamiętajmy o tym, że Liberty Media od lat współpracuje także z Amazonem, z którym w najbliższych latach mogą wprowadzić coś rewolucyjnego w zakresie transmisji. Co to może być? Czas pokaże.

Są też minusy, wokół których nie można przechodzić obojętnie

Ten sezon niestety uwydatnił kilka rzeczy, z których ten sport raczej nie może być dumny. Oczywiście głośną sprawą są decyzje sędziów oraz Michaela Masiego, który obecnie jest dyrektorem zawodów. Jest wiele sytuacji, w których trudno zgodzić się z ich werdyktami oraz innymi rozwiązaniami. Na krótszą metę sport na tym powinien zyskać, ponieważ „kontrowersje dobrze się sprzedają”. Jednakże w dłuższej perspektywie ich przerost może sprawić, że kibice stracą zainteresowanie. Dlaczego? Ponieważ w pewnym momencie okaże się, że co wyścig walka o zwycięstwo będzie się toczyć w pokoju sędziowskim. NASCAR Cup Series borykało się z podobnym problemem w poprzedniej dekadzie i popularność tej serii mocno na tym ucierpiała.

ZOBACZ TAKŻE
Kierowcy F1 z tytułem szlacheckim. Przedstawiamy rycerzy motorsportu

Jest też o wiele poważniejszy problem

Tu trzeba wspomnieć słowo o kibicach i polaryzacji jaka ma teraz miejsce. Oczywiście to zrozumiałe, że wspiera się jednego lub drugiego zawodnika. W każdym sporcie, w momencie gdy toczy się walka o najwyższy cel to naturalna kolej rzeczy. Jednakże obawiam się, że pewne granice zostały tu przekroczone. W ostatnich kilku miesiącach wojenki fanów Hamiltona oraz Verstappena w social mediach stały się na porządku dziennym. Co gorsza takie sytuacje już nawet nie dotyczą profili kierowców i ekip Mercedesa oraz Red Bulla. Tu doskonałym przykładem są instagramowe profile Sergio Pereza oraz Nicolasa Latifiego – nie trudno znaleźć tam groźby śmierci pod ich adresem. Do tego jeszcze dochodzą wyzwiska na tle rasowym pod adresem Lewisa Hamiltona.

Dodatkowo jednocześnie jego fani próbują uzasadnić jego porażkę prześladowaniem kierowcy Mercedesa przez sędziów i promotorów F1. W tym wszystkim nie pomagają media, które przed weekendem dodatkowo podgrzały atmosferę. Tu oczywiście mam na myśli nie tylko list otwarty do Maxa Verstappena czy świąteczne migawki Sky Sports, ale i artykuły The Sun wyciągające na wierzch przeszłość jego ojca.

Mistrzostwa świata bardzo mocno promują swoją kampanię na rzecz walki z rasizmem, ale czy to wystarczy? Obawiam się, że tu potrzeba dodatkowych działań także na rzecz walki z mową nienawiści. Czy Liberty Media jest świadome tego jak wygląda sytuacja? Prawdopodobnie tak. Dlaczego do tej pory nie poznaliśmy żadnego rozwiązania, które mogłoby temu zaradzić? Miejmy nadzieję, że tylko dlatego, że promotorzy chcą od razu opracować coś skutecznego zamiast półśrodka. Wierzę, że w przyszłym sezonie zobaczymy silną reakcję sportu na takie zachowania i F1 pozbędzie się problemu, który potencjalnie może odstraszyć sponsorów oraz nowych kibiców.

ZOBACZ TAKŻE
Kontrowersje F1. Arabia Saudyjska i Abu Zabi przerosły sędziów

„… nie ma tak, że dobrze, albo niedobrze…”

Tak zacięta walka Hamiltona i Verstappena o mistrzostwo świata to najlepsze, co mogło się przytrafić F1 po tylu latach dominacji Mercedesa. W końcu tym emocjonowali się ludzie na całym świecie i do samego końca nikt nie mógł być pewny zwycięstwa. To jest sezon, który może dać F1 ogromnego kopa pod względem popularności. Teraz piłka jest po stronie promotorów, którzy mają w rękach złoty róg. To właśnie od nich zależy jak seria poradzi sobie z kilkoma problemami, które mogą zagrozić mistrzostwom świata w dłuższej perspektywie.

5/5 (liczba głosów: 4)
Reklama