Connect with us

Czego szukasz?

MotoGP

Kto wygrał, a kto przegrał początek sezonu 2022 w MotoGP? | Analiza

Po czterech pierwszych rundach sezonu 2022 w MotoGP można pokusić się o wyciągnięcie pierwszych wniosków. Mamy kilka niespodzianek, zarówno in plus, jak i in minus.

gdzie oglądać motogp 2023
Fot. MotoGP.com

Bastianini zdecydowanie błyszczy

Mistrz świata Moto2 dość przebojowo rozpoczął swój drugi sezon startów od dwóch zwycięstw w czterech pierwszych wyścigach. Dwa takie rezultaty potwierdziły, że Enea Bastianini dokonał postępu, a jego nowy zespół jest w lepszym położeniu, niż poprzedni. Włoch zdaje się doskonale zarządzać ogumieniem. To pozwala mu w końcówce utrzymywać konkurencyjne tempo i „Bestia” robi obecnie z tego dobry użytek. Pytanie jednak czy zawodnik na rocznej maszynie Ducati zdoła utrzymać ten impet na resztę pierwszej połowy sezonu? Tu dla kontrastu należy wspomnieć o problemach w deszczowym wyścigu na torze Mandalika oraz błędach w Argentynie. Przy ewentualnej walce o mistrzostwo liczyć się będzie każdy punkt i wszystkich pewnie zastanawia to, gdzie Włoch zajdzie w tym sezonie. To się okaże w listopadzie.

ZOBACZ TAKŻE
Gdzie oglądać MotoGP w 2024 roku w Polsce? [transmisja, stream, live]

Aleix Espargaro i Aprilia – jeszcze nie pora na emeryturę!

32-letni Hiszpan jest od lat w najlepszej możliwej formie fizycznej. Zaś jeśli dodamy do tego fakt, że motocykl Aprilii sprawuje się najlepiej w historii klasy MotoGP to można dodatkowo stwierdzić, że starszy z braci Espargaro jest też pewnie doskonale dysponowany pod kątem psychicznym. Były zawodnik Suzuki spędził wiele lat na maszynie RS-GP, której postęp przez ostatnie pięć lat jest także jego zasługą i bardzo dobrze ogląda się to, gdzie był ten duet w Katarze czy w Argentynie. Z drugiej strony trzeba też dodać, że po drodze trafiły się dwa trudniejsze wyścigi. Czy Espargaro i Aprilia będą w stanie utrzymać ten ogół formy w dalszej części sezonu i wmieszają się do walki o mistrzostwo? Tu podobnie, jak w przypadku Bastianiniego są wyraźne za, ale są też i pewne przeciw. O wszystkim zadecydują najbliższe wyścigi.

Rins i Suzuki zdecydowanie odżyli

Na ten moment można powiedzieć, że warto było „przemęczyć się” przez sezon 2021. Ten Suzuki upłynął pod znakiem ograniczonego rozwoju motocykla, sześciu podiów Joana Mira i niezliczonej ilości uślizgów przedniego koła u Alexa Rinsa. Te ostatnie kosztowały jego zespół wiele punktów rok temu. W tym czasie jednak japoński producent nie próżnował w fabryce i dokonał postępu zarówno po stronie silnika, jak i zawieszenia czy ram. Dzięki temu już teraz Motocykl GSXRR wywalczył o około trzydzieści punktów więcej do klasyfikacji zespołowej, niż w ciągu pierwszych czterech rund w roku ubiegłym.

Na ten moment obaj zawodnicy bardzo dobrze czują się na swoich motocyklach. Mir pokusił się nawet o porównanie sytuacji Suzuki do tej z sezonu 2020. Wówczas po dość skromnym starcie kampanii ekipa z Hamamatsu najlepiej zrozumiała nową tylną oponę Michelin. Dzięki temu zarówno Mir jak i Rins mogli zoptymalizować jej zużycie, co dawało im ogromną przewagę w końcówkach wyścigów. Pierwsze wyścigi sezonu 2022 wykazały, że tu występuje podobny schemat. Obaj zawodnicy kwalifikują się dopiero w trzecim rzędzie, ale później w niedzielę wraz z biegiem rywalizacji ich opony nadal trzymają się świetnie, przez co mogą oni atakować wyższe pozycje na finiszach. Zobaczymy, czy w kolejnych wyścigach ten trend się utrzyma.

ZOBACZ TAKŻE
Rins i Mir zadowoleni z początku sezonu 2022. Suzuki się odradza

Ciekawe, jak na to odpowie Mir?

Sprawdzimy też czy Rins utrzyma swoją formę z pierwszych wyścigów tego sezonu. Hiszpan w ostatnich dwóch latach zasłynął z częstych wywrotek w wyścigach, co nie wpłynęło pozytywnie na jego reputację. Nie pomogło także to, że w dwóch ostatnich sezonach zauważalnie uległ on Joanowi Mirowi. Jednakże wygląda na to, że Rins zasięgnął pomocy specjalistów, którzy pomogli ograniczyć mu  powtarzalność pewnych błędów i obecnie to procentuje. Na ten moment wygląda na to, że tylko ich powrót mógłby utrudnić Hiszpanowi walkę o mistrzostwo.

Wygląda też na to, że Joan Mir może mieć trudniejszą przeprawę pod kątem rywalizacji zespołowej. Dwukrotny mistrz świata ma obecnie o dwa punkty mniej, niż po pierwszych czterech rundach poprzedniego sezonu. Jednakże w kontekście tego, co prezentował jego zespołowy partner w ostatnich latach to ten sezon obecnie stawia go w mniej korzystnym świetle. Jednakże tu nie należy zapominać dwóch rzeczy. Po pierwsze to sezon jest długi. Po drugie to właśnie w takim równym i „cichym” stylu on a nie Rins wywalczył mistrzostwo klasy królewskiej w sezonie 2020.

Darryn Binder na razie nie taki straszny, jak go malują

Gdy ogłoszono transfer młodszego z braci do klasy królewskiej z pominięciem Moto2, nikt w padoku nie przeszedł obojętnie wobec tej informacji. Do tej pory wybryki 24-latka z Moto3 budzą kontrowersje. Zaś fakt jego bezpośredniego awansu do MotoGP przy jego skromnym CV tylko dolewa oliwy do ognia. Spodziewano się, że zawodnik z RPA w połączeniu z trudniejszym rocznym motocyklem Yamahy będzie stanowił antyreklamę sportu. Jednakże na ten moment Binder nie ma powodów do wstydu. W Katarze przegrał o włos walkę z Gardnerem o jeden punkt.

Natomiast dwa tygodnie później na torze Mandalika pokonał swoje pierwsze kilometry na mokrej nawierzchni. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie to, że miało to miejsce od razu pod czas wyścigu. Dodatkowo zawodnik z RPA był wtedy uwikłany w walkę o ósmą pozycję. Finalnie Binder dojechał dziesiąty, ale i tak na ten moment ma on więcej punktów niż partnerujący mu Dovizioso. Tu trzeba też dodać, że dość odważnie poczynał sobie w walce ze swoim bratem, Bradem. Warto będzie się przyjrzeć nie tylko jego dalszym wynikom, ale i sposobowi, w jaki 24-latek walczy z innymi o pozycje.

ZOBACZ TAKŻE
Zawodnicy MotoGP 2022. Oto sylwetki motocyklistów królewskiej serii

Kilku niezdecydowanych

Dwaj najwięksi wrogowie, czyli KTM oraz Honda to producenci, których trudno jednoznacznie skategoryzować jako plus czy minus. Obaj wprowadzili zmiany w swoich maszynach i obaj mają powody zarówno do optymizmu, jak i do niezadowolenia. KTM ma wprawdzie zwycięstwo z Oliveirą i podium z Binderem. Jednakże mimo szóstej pozycji tego drugiego wśród zawodników nie można powiedzieć, że ich wyniki wyglądają na równe. Kolejne rundy powinny nam powiedzieć, gdzie w tym roku powinniśmy oglądać motocykle RC16 i czy dwa wspomniane wyniki z początku sezonu to był wypadek przy pracy.

Z kolei Honda poczyniła ogromne zmiany na motocyklu, które spodobały się Polowi Espargaro. Jednakże na niewiele to się zdaje w sytuacji, w której Marc Marquez ponownie zmaga się z kontuzjami. RC213V zdaje się być znacznie łatwiejsza w prowadzeniu niż w przeszłości. Jednak wygląda na to, że żaden zawodnik jeszcze nie do końca się z nią oswoił. Mówiąc o zawodnikach Hondy mam tu również na myśli duet LCR, który nie sprawia wrażenia, aby radził sobie z nową maszyną.

Yamaha potwierdza pewną regułę

Za kadencji selekcjonera Franciszka Smudy w piłkarskiej reprezentacji Polski mówiło się: Jak leci? Dobrze, bez zmian. Ta anegdota niestety odzwierciedla obecną sytuację Yamahy. Silnik praktycznie ten sam, z którym japoński producent przeszedł przez sezony 2020 i 2021. Natomiast nowe części w o pozostałych obszarach nie dają tego, co potrzebują zawodnicy. W efekcie Yamaha wraca do problemów z przyczepnością tyłu. To są podobne wyzwania do tych, z którymi zmagała się chociażby w sezonie 2018, co oznacza, że ich dawny wieloletni atut stał się ich wrogiem.

Niestety tu wychodzi chociażby podejście Yamahy do feedbacku zawodników. Ten ma tu grać drugoplanową rolę względem „suchych'” danych telemetrycznych. Oczywiście problemów jest więcej, ale na ten wspomniany zwracali uwagę także Rossi i Vinales. Zadania nie ułatwia dyspozycja Franco Morbidellego czy zespołu RNF. Dodatkowo Fabio Quartarao już od jesieni daje do zrozumienia, że motocykl M1 ma problemy i potrzebuje on zmian. Jeśli ten się nie poprawi to Francuz mimo, że zawdzięcza Yamasze tak wiele nie wyklucza odejścia do innej fabryki. MotoGP przyjeżdża teraz do Europy, w której producenci są w stanie znacznie częściej wprowadzać poprawki do motocykli. Teraz piłka jest po stronie Yamahy.

ZOBACZ TAKŻE
Skarb kibica MotoGP 2022. Wszystko, co musisz wiedzieć przed sezonem

Ducati to skomplikowany temat

Nie ulega wątpliwości, że fabryczne motocykle mają kłopoty i punktacja całkiem trafnie to odzwierciedla. Tegoroczna maszyna miała być kolejnym krokiem naprzód względem GP21, które można uznać za udaną konstrukcję. Niestety okazało się, że Ducati prawdopodobnie poszło o krok za daleko z rozwojem silnika i dobre stało się wrogiem lepszego. Tegoroczna jednostka okazała się być zbyt agresywna, jak na wymogi zawodników oraz opon i obecna maszyna jest prawdopodobnie trudniejsza w prowadzeniu niż niejedna Honda z ostatnich lat. Agresywniejszy silnik sprawił, że zawodnicy nie mają takich odczuć na hamowaniu i przyspieszeniu, jakich by potrzebowali i w rezultacie Ducati straciło dwa swoje atuty.

Obecnie maszyną GP22 nie można hamować i przyspieszać tak jak robi to Bastianini na GP21. Na szczęście widać, że zawodnicy robią pewne postępy. Początek sezonu dla Bagnai, Millera, Martina oraz Zarco nie był łatwy, ale pojedyncze podia i kwalifikacje dają cień nadziei na lepsze wyniki. Przewagą tej czwórki jest to, że Ducati może im stworzyć pakiet zmian, który poprawi ich sytuację. Jednakże z drugiej strony to oznacza, że trzeba poświęcić więcej czasu na testowanie części niż na dostrajanie ustawień. Tu Włosi muszą zadecydować o tym, jak to rozegrać i kto powinien bardziej poświęcić swój czas w treningach na rzecz testowania dla pozostałych kompanów w niedoli. Zobaczymy, jak w tej części sezonu będą pracować zawodnicy na GP22. Ciekawe będzie też to, jak będzie wyglądało ich podejście do ścigania w sytuacji, gdy dwóch z nich przyjdzie zawalczyć o zwycięstwo w wyścigu.

5/5 (liczba głosów: 2)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama