Producenci powoli myślą o godzinie 0
Według najczęstszych spekulacji europejski zakaz sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi (w tym hybryd) ma wejść w życie już w 2035 roku. Wielu producentów powoli przygotowuje się więc do tej decyzji, choć trudno powiedzieć, by byli oni nią zachwyceni. Wręcz przeciwnie, w mediach pojawia się coraz więcej głosów sprzeciwu ze strony „grubych ryb”.
Jedną z nich stał się Luca de Meo, szef Renault. W przeszłości nie słyszeliśmy takich wypowiedzi z jego strony, ale najwyraźniej uznał, że presja ma sens. Głosy ostrzegawcze przeciwko pochopnemu przejściu na czystą elektromobilność tak ważnych osób mogą przecież coś dać. Według niego takie decyzje mogą nie tylko mieć negatywny wpływ na środowisko, ale także społeczeństwo.
Bez wielkich słów, ale wszyscy zrozumieli
Szef Renault swoją opinię przedstawił podczas niedawnego kongresu „Future of the Car” organizowanego przez „Financial Times”. Wyjawił tam, że zbyt szybkie przejście na czysto elektryczną mobilność nie jest wcale odpowiedzią na ratowania planety. Według niego zainwestowanie wszystkich pieniędzy w rozwój technologii samochodów elektrycznych oznaczałoby koniec inwestycji w silniki spalinowe, które w ten sposób stały by się „brudne”.
„Przede wszystkim chcę powiedzieć, że Renault jest oczywiście bardzo zaangażowane w elektromobilność” – zaczął spokojnie de Meo. „Zaczęliśmy bardzo wcześnie i nadal wierzymy, że samochody elektryczne i być może wodorowe mogą być dobrymi rozwiązaniami dla niektórych zastosowań. Jednak kiedy spojrzymy na dane jasne jest, że sprzedaż silników spalinowych – w tym hybryd – nie osiągnęła jeszcze nawet szczytu. Według nas należy wziąć pod uwagę stojąca przed nami wyzwania z perspektywy społecznej, finansowej i środowiskowej” – dodał.
Głos przeciwników jest coraz głośniejszy
Możecie powiedzieć, że nie jest to poziom Carlosa Tavaresa czy Olivera Zipse, ale faktem jest, że to pierwsza wypowiedź tego typu w wykonaniu szefa Renault. Nie mamy więc wątpliwości, że za nią nastąpią kolejne. Zwłaszcza, że w branży zaczyna rodzić się znaczący ruch oporu. Może o tym świadczyć chociażby podobny pogląd Herberta Diessa – szefa Grupy Volkswagena – przedstawiony na tej samej konferencji. Powiedział on, że ani infrastruktura, ani przemysł, nie są gotowe na taką transformację.
Szef francuskiej marki zwrócił uwagę także na stosunkowo nową sprawę, która jest związana z galopującą inflacją. Przyznał, że należy zwrócić uwagę na „różnice ekonomiczne” pomiędzy samochodami elektrycznymi, a tymi z silnikami spalinowymi. Zauważył, że rosnąca inflacja i ceny surowców mogą zmienić warunki gry. Ponownie nieco okrętnymi słowami, ale w gruncie rzeczy przyznał, że transformacja na samochody elektryczne może okazać się całkowitą klapą. Będą one bowiem bardzo drogie, a klienci nie będą mieli na nie pieniędzy.