Connect with us

Czego szukasz?

IndyCar

Ericsson wytrzymał i wygrał niezwykłe Indy 500 | Analiza

106 edycja Indianapolis 500 dostarczyła wielu emocji pod względem walki oraz dramaturgii. Przez większość wyścigu najlepszą formę prezentowali Scott Dixon oraz Pato O’Ward. Jednak to Marcus Ericsson wygrał tegoroczną edycję Indy500 jako drugi Szwed w historii tego wyścigu. Podium uzupełnili wspomniany Patricio O’Ward oraz słynny Tony Kanaan.

Ericsson zwycięzca
Fot. Penske Entertainment

Najlepszy kierowca: Marcus Ericsson

Przed sezonem ten kierowca mówił, iż ma nadzieję, że jego rodacy zrozumieją jak wielkim świętem jest Indy 500. I teraz dzięki niemu Szwedzi mogą poczuć dumę. Marcus Ericsson, który był wymieniany jako czarny koń 106. edycji tego legendarnego wyścigu podołał wyzwaniu i jako 2. zawodnik ze swojego kraju, wygrał te zmagania. Były kierowca F1 do zawodów przystępował z 5. pozycji. Szwed na początku tylko patrzył jak Scott Dixon, Rinus VeeKay i Alex Palou zmieniają się na prowadzeniu. Jednak po tym jak ta trójka z różnych powodów odpadła z walki o wygraną, do gry wkroczył właśnie Ericsson. 

 

Skandynaw dzięki znakomitej strategii a także umiejętnemu odnalezieniu się w tłoku wyszedł na prowadzenie z gigantyczną przewagą. Jednak na 6. okrążeń przed metą doszło do sytuacji, która mogła kosztować go wygraną. Jimmie Johnson bowiem wpakował się w bandę i wywołał czerwoną flagę. Po nerwowym restarcie, Ericsson utrzymał nerwy na wodzy i znakomicie odparł ataki Patricio O’Warda. Dzięki temu pognał do mety po swój 3., ale jakże wyjątkowy triumf w serii IndyCar. Warto dodać, iż ostatnim kierowcą, który do tej pory zwyciężył ten wyścig w barwach ekipy Chipa Ganassiego był nie kto inny jak Dario Franchitti. Słynny Szkot dokonał tego w 2012 roku po niesamowitym boju z Takumą Sato. 

Arrow McLaren SP ma powody do świętowania

Zak Brown specjalnie wybrał Indy 500 nad GP Monako F1, aby zobaczyć jak radzą sobie jego podopieczni. Jak się okazało szef McLarena, ma wielkie powody do zadowolenia. Patricio O’Ward zajął bowiem 2. miejsce. Felix Rosenqvist z kolei uplasował się tuż za podium. Na wielkie brawa zasługuje także Juan Pablo Montoya. Słynny Kolumbijczyk po słabych kwalifikacjach zdołał przebić się 11. miejsce. Niepokorny 46-latek zapewne pluje sobie w brodę, iż w poprzednim wyścigu IndyCar jadąc po niemal pewne 6. miejsce, w samej końcówce zawodów wypadł przez swój własny błąd i zakończył udział w zmaganiach.

ZOBACZ TAKŻE
Juan Pablo Montoya - szybki Kolumbijczyk | Zmarnowane talenty F1

Wracając na moment do Meksykanina. O’Ward tym występem udowodnił, iż McLaren podjął dobrą decyzję, aby zostawić go w rodzinie. Przypomnijmy, iż kierowca z Monterrey do 2025 roku będzie w IndyCar, o ile nie zostanie awansowany do zespołu F1, reprezentował barwy ekipy Arrow McLaren SP w IndyCar. Nieoficjalnie mówi się, iż Zak Brown koniecznie chce sprawdzić jak jego złote dziecko spisuje się w weekendowych warunkach w F1. Czas pokaże czy 'Pato” trafi do królowej sportów motorowych. 

Juan Pablo Montoya 2022

Fot. Penske Entertainment / Juan Pablo Montoya

Największe zaskoczenie: Tony Kanaan

47-latek w sezonie 2022 wedle wcześniej określonego planu, ma wziąć udział tylko w zmaganiach Indy 500. Wydaje się jednak, iż ekipa Chip Ganassi Racing „wypożyczy” go na kilka owalnych rund. Słynny Brazylijczyk bowiem po starcie z 2. rzędu utrzymywał się w czołowej 7. Po tym jak Dixon i spółka na własne życzenie wyeliminowała się z walki o wygraną, popularny TK włączył się do walki o podium. Kierowca, który startował jeszcze w erze CART pod sam koniec wyścigu wylądował na 3. pozycji. I na przedostatnim okrążeniu zdobyte w poprzednich latach doświadczenie zaprocentowało. Zawodnik z Kraju Kawy w niesamowity wręcz sposób obronił się przed atakami Felixa Rosenqvista i obronił swoją pozycję. Dla Kanaana jest to pierwsze podium w IndyCar od 2019 roku. Wówczas TK zajął także 3. miejsce na torze Gateway.

Na małe wyróżnienie zasługuje także Santino Ferrucci. Były junior Haasa przez całe zawody prezentował stabilne tempo i dzięki temu uplasował się na znakomitej 10. pozycji. Amerykanin potwierdził tym samym, iż na owalach czuje się jak ryba w wodzie.

Najlepszy debiutant: David Malukas

Amerykanin litewskiego pochodzenia może być zadowolony z przebiegu Indy 500. Aktualny wicemistrz serii Indy Lights okazał się bowiem najlepszym z debiutantów. Malukas, którego wielkim idolem jest Michael Schumacher miał wielkie szanse na finisz w czołowej 10. Jednak podczas jednej z neutralizacji bohater akapitu przez słaby pit-stop stracił kilka pozycji. I tu po raz kolejny ujawniła się jego wielka niezłomność. Kierowca ekipy Dale Coyne Racing jak tylko mógł wyprzedzał. Przełożyło się to na 16. miejsce. Po wyścigu 20-latek usłyszał sporo pochwał od swojego zespołu, a dodatkowo jego mama natychmiast przytuliła go z radości. 

David Malukas Indy

Fot. Penske Entertainment

Największe rozczarowania: Colton Herta i Scott McLaughlin

Syn słynnego Bryana po piątkowej kraksie musiał startować w zapasowym bolidzie. Młodziutki Amerykanin kompletnie sobie z tego powodu nie radził. Najmłodszy zwycięzca w historii wyścigu IndyCar raz po raz bowiem spadał w klasyfikacji. Ostatecznie po tym jak 22-latek spadł na sam koniec stawki, jego zespół postanowił, aby go wycofać. Jak się okazało w przypadku ewentualnej kraksy, start Herty w GP Detroit stałby pod wielkim znakiem zapytania. Stąd zdecydowano się na taki krok.

Scott McLaughlin gaśnie z rundy na rundy. Nowozelandczyk, który słabo wystartował stopniowo piął się w górę stawki. Jednak jego marz ku pierwszej 10. został przerwany na 152. okrążeniu. Wówczas legenda serii Supercars popełniła błąd i wpakowała się w bandy. W wyniku zdarzenia dosłownie nic nie zostało z jego prawej części bolidu. Mimo to McLaughlin stosunkowo szybko zdołał wygramolić się z wraku swojej maszyny. Jednak wyraźnie było widać, iż 28-latek był bardzo wściekły na siebie. 

Dramat Rinusa VeeKaya

Holender był jednym z głównych kandydatów do odniesienia wygranej w tegorocznej edycji Indy 500. Reprezentant ekipy Eda Carpentera musiał jednak pożegnać się z tym marzeniem na 39. okrążeniu. 21-latek jadąc na 2. pozycji wpadł w poślizg w 2. zakręcie i z impetem uderzył w bandę. Choć wypadek wyglądał bardzo groźnie, gdyż w pewnym momencie bolid VeeKaya na moment zapłonął, to bohater akapitu zdołał wyjść z wraku o własnych siłach. 

Ilott i Grosjean wyeliminowali sami siebie z walki o miano najlepszego debiutanta Indy 500

Zarówno Francuz jak i Brytyjczyk w sezonie 2022 zadebiutowali w jednym z trzech najważniejszych wyścigów świata. I obydwoje nie zaliczą go do udanych. Zacznijmy od wicemistrza F2 z 2020 roku. Były podopieczny Ferrari do zawodów przystępował z 19. pozycji. Ilott po pierwszej neutralizacji spadł o kilka miejsc, lecz po drodze stoczył kilka znakomitych pojedynków m.in z Coltonem Hertą. Reprezentant ekipy Juncos Hollinger Racing na 78. okrążeniu stracił panowanie nad bolidem i wpadł w bandy. Pech chciał, iż jego bolid odbił się i Brytyjczyk przeleciał na drugą część toru i uderzył w wewnętrzne bariery. Jak sam zainteresowany przyznał poza urazem prawej ręki czuje się dobrze i nie ma konieczności hospitalizowania go.

ZOBACZ TAKŻE
Callum Ilott: Liczę, że starty w IndyCar pomogą mi trafić do F1 | WYWIAD

30 okrążeń później w podobny sposób z toru wypadł Romain Grosjean. Francuz podobnie jak jego młodszy rywal wpadł w poślizg na wyjściu z 2. zakrętu, a resztę historii już znamy. Były kierowca F1 ma prawo być na siebie wściekły, gdyż w momencie zdarzenia jechał najwyżej z debiutantów. Podobnie jak Ilott, kierowca ekipy Andretti Autosport zdołał o własnych siłach wyjść cało ze zdarzenia.

 

Jak przegrać w zasadzie wygrany wyścig? Prezentuje Scott Dixon

To miała być wymarzona edycja Indy 500 dla 6-krotnego mistrza serii IndyCar. Nowozelandczyk najpierw w kwalifikacjach pokonał 4 okrążenia z najwyższą średnią prędkością w historii, a następnie pobił rekord liczby okrążeń przejechanych na prowadzeniu w tym legendarnym wyścigu. Wydawało się także, iż „Dixie” wygra całe zawody, lecz sam popełnił poważny błąd. Podczas ostatniego pit-stopu zbyt szybko bowiem zjechał do alei serwisowej ze zbyt dużą prędkością. Przez to sędziowie ukarali go karą przejazdu przez boxy, przez co ostatecznie „Kiwi” wpadł na metę na dalszej lokacie.

ZOBACZ TAKŻE
Callum Ilott: Liczę, że starty w IndyCar pomogą mi trafić do F1 | WYWIAD

Klasyfikacja kierowców po Indy 500

Marcus Ericsson nie dość, że wygrał dziś Indianapolis 500 to jeszcze objął on prowadzenie w klasyfikacji kierowców IndyCar w sezonie 2022. Szwed prowadzi teraz w punktacji przed Pato O’Wardem i Alexem Palou. Natomiast dwie kolejne pozycje okupuje duet Team Penske – Joseph Newgarden i Will Power. Sporo, bo ponad osiem miejsc zyskał dziś Felix Rosenqvist. Natomiast spadek o podobną ilość miejsc zaliczył dziś Romain Grosjean, który obecnie jest piętnasty w klasyfikacji. Pełne zestawienie poniżej.

ZOBACZ TAKŻE
Scott Dixon - sześciokrotny mistrz IndyCar | Legendy motorsportu

Następny przystanek: Detroit

Już za tydzień IndyCar wraca do akcji. W niedzielę 5 czerwca kierowcy i zespoły zmierzą się w GP Detroit, które po raz ostatni odbędzie się na Belle Isle. Tam w zeszłym roku w jednym z wyścigów triumfował Marcus Ericsson. Czy Szwed powtórzy to osiągnięcie za tydzień na wyboistym obiekcie w Detroit? To się okaże.

ZOBACZ TAKŻE
Kalendarz IndyCar 2022. Gdzie i kiedy odbędą się wyścigi?

Wyniki Indy 500 2022 znajdziecie tutaj.

Reklama