Kas Haverkort: Kim jest nasz rozmówca?
Holender to jeden z najbardziej utalentowanych kierowców ostatnich lat. Kas Haverkort w seriach juniorskich zadebiutował w 2020 roku w Hiszpańskiej F4. Reprezentując ekipę MP Motorsport, nasz rozmówca dosłownie zdominował te mistrzostwa, gdyż 17-krotnie stanął na podium i został mistrzem. Napędzony tym sukcesem, nastolatek na rok 2021 pozostał w holenderskiej stajni, lecz wskoczył do serii FRECA. Debiutancki sezon na tym poziomie nie był zbytnio udany, gdyż Haverkort nie zdołał ani razu stanąć na podium.
O wiele lepiej idzie mu za to w obecnej kampanii. Holender 2-krotnie stawał już na podium, a dodatkowo liczy się w walce o zajęcie miejsca w czołowej 3.
Mistrzostwo na dzień dobry
Czy spodziewałeś się zostać mistrzem Hiszpańskiej F4 w swoim pierwszym sezonie startów w single-seaterach?
Będąc szczerym, naprawdę nie spodziewaliśmy się tak ogromnego sukcesu. Kiedy przechodzisz z kartingu do bolidu, nie wiesz, co się wydarzy. Szybko jednak zaaklimatyzowałem się w maszynie F4, a naszym celem było zajęcie miejsca w pierwszej trójce na koniec roku. I tak podczas swojego pierwszego weekendu w F4 byłem w TOP 3 w każdej sesji i wygrałem każdy wyścig w Navarrze. Byliśmy w szoku, ale tak zaczęła się moja droga do mistrzostwa.
Zdominowałeś te mistrzostwa, ponieważ wygrałeś 13 wyścigów. To lepszy wynik od Dilano van’t Hoffa, który w zeszłym roku wygrał 9 wyścigów.
Tak, wygraliśmy 13 wyścigów i to był niesamowity sezon. Nieczęsto zdarza się, że nawet w serii F4 ktoś wygrywa 13 wyścigów. Dodatkowo dołożyłem do tego 4 podia. Jestem zaszczycony, że obok mnie mistrzami Hiszpańskiej F4 są kierowcy tacy jak Christian Lundgaard, Richard Verschoor czy po właśnie Dilano van’t Hoff.
Kas Haverkort o przejściu z F4 do FRECA
Jakie problemy miałeś w swoim pierwszym sezonie we FRECA? Niestety nie wszystko poszło wówczas po twojej myśli.
To był bardzo ciężki sezon. Miałem duże problemy, szczególnie na początku sezonu. Mam na myśli głównie adaptację. Co więcej, wtedy nie wiedziałem, jak odpowiednio ustawić bolid FRECA i na tym traciłem. Jednak po kilku wyścigach dowiedziałem się, czego potrzebuję i rzeczywiście wyniki znacznie się poprawiły. Bardzo się ucieszyłem, że mój pierwszy rok w FRECA nie został zmarnowany, ponieważ moje problemy wiele mnie nauczyły, w tym wbrew pozorom, jak radzić sobie w sytuacjach kryzysowych.
Udało ci się ukończyć wyścig na torze Monza w 2020 roku na 4. miejscu. Na ostatnim okrążeniu Vidales i Beganovic zderzyli się i awansowałeś o 2 miejsca.
Jechałem tuż za nimi i miałem bardzo dobre spojrzenie na to zderzenie. To był duży wypadek i wtedy praktycznie każdy kierowca miał problem z ominięciem wraków. Na szczęście każdemu to się udało.
Nowe rozdanie
Inauguracja tegorocznego sezonu FRECA była deszczowa. Czy też miałeś problemy z widocznością?
Widoczność była tam praktycznie zerowa. Było dużo wody, stojąca woda utrudniała wszystko i trzeba było bardzo uważać. Na szczęście mieliśmy świetną prędkość, co było pozytywem. Ze względu na to, że mamy tyle samochodów, struga wody wytwarzana przez samochody jest bardzo duża. To sprawia, że trudno cokolwiek zobaczyć.
Roman Biliński pokazał mi on-board. Powyżej 120 km/h nie było nic widać.
I tak było. Nic nie widziałeś, nawet linii. Wszystko przez deszcz i wodę, która leciała wprost na ciebie jak rywale jechali przed tobą. Wiemy jednak, czym jest motorsport i znamy zagrożenia z nim związane.
Jak wspominasz twardą walkę z Michaelem Belovem na Imoli?
Bardzo się ucieszyłem, że udało mi się go wyprzedzić. W drugim wyścigu miałem bardzo dobre tempo i chciałem się przedzierać do przodu. Michael bardzo mocno się bronił, ale ostatecznie zostawił dla mnie lukę. Wszedłem w nią i awansowałem na P3. Jednak ze względu na małą niespójność zostałem zdyskwalifikowany, ponieważ coś było nie tak z autem. Nie widzieliśmy tego, a cytując klasyka „zrobiło się g***o”. Jednak takie rzeczy się zdarzają i musimy upewnić się, że to się już nie wydarzy. W każdym razie wtedy zdobyłem 2 miejsca na podium w Monako i we Francji. To takie małe odkupienie.
Gdyby nie ta dyskwalifikacja, miałbyś miejsce w TOP 3 w tabeli.
To prawda. To były bardzo ważne punkty, straciliśmy je, ale sezon jest długi i wiele się jeszcze może wydarzyć. Najważniejsze jest, aby być regularnym, a reszta się ułoży.
Kas Haverkort o wyścigach w Monako i Francji
W Monako udało ci się stanąć na podium. Jak ci się jeździło po ulicach Monte Carlo i czy miałeś okazję spotkać Maxa Verstappena w Monako?
Jazda po torze w Monako jest niesamowita. Impreza ma niesamowitą atmosferę, ulice są wymagające i łatwo o błędy. Samo bycie tam sprawia, że masz doświadczenie na całe życie. W każdym razie stałem tam na podium, co było moim wielkim marzeniem. Bardzo lubię sekcję od nawrotu, przez Mirabeau aż do wyjścia z tunelu, lecz cały tor jest niesamowity. Co do drugiej części pytań. Widziałem go i wielu innych kierowców F1. Jednak moim wielkim idolem jest Sebastian Vettel i prawdopodobnie możecie być z tego powodu bardzo zaskoczony.
Zdobyłeś również podium we Francji, ale do pierwszego wyścigu musiałeś wystartować z 10. miejsca po małym błędzie w kwalifikacjach.
Tak, we Francji do pierwszej gonitwy ruszałem z 10. pola startowego. W kwalifikacjach złamałem limity toru, a na nie bardzo uważałem. To bardzo skomplikowało nasze plany, bo w tych autach bardzo trudno jest wyprzedzać. W każdym razie w wyścigu wylądowałem na P9, a to wciąż punktowana pozycja.
Wszyscy myśleli, że się rozbiłeś, bo Axel Gnos zderzył się z Joshuą Dufekiem.
Tak, moi rodzice też. W przeciwieństwie do Joshuy byłem we właściwym miejscu we właściwym czasie.
W drugim wyścigu Mini i Beganovic prawie się zderzyli, a ty natychmiast włączyłeś się do walki o wygraną. Jak zareagowałeś, gdy nagle znalazłeś się dosłownie tuż za tylnym dyfuzorem Gabriele?
Oni popełnili błąd i byłem tuż za nimi. A potem nastąpiła ciekawa walka. Na chwilę minąłem Dino, ale musiałem trochę zwolnić na zakręcie, gdy znalazłem się w brudnym powietrzu za Mini. Jeden błąd mógł wyrzucić nas wszystkich trzech z wyścigu. Zawody we Francji potwierdziły, że jesteśmy regularni. Potem Beganovic został zdyskwalifikowany i awansowałem na 2. miejsce.
Cele na wyścigi w Holandii i o holenderskich zespołach słów kilka
Już wkrótce kierowcy FRECA będą rywalizować w Zandvoort. Jakie cele stawiasz sobie na tę rywalizację?
Chcę tam wygrać! Wiem, że kibiców powinno być wielu i będą szczęśliwi, jeżeli tam zwyciężę. Każdy kierowca chce wygrać każdy wyścig, ale kiedy ścigasz się przed lokalną publicznością, masz dodatkową motywację do wygrania.
Ostatni zakręt nazwany na cześć legendarnego Arie Luyenduyka, to unikatowy zakręt w europejskiej skali.
To prawda. To bardzo dziwny, ale i ciekawy łuk w stylu IndyCar. Tam nie powinno się zbytnio przesadzać. Degradacja opon jest tam na wysokim poziomie co utrudnia zadanie. Samo Zandvoort jest bardzo technicznym torem i wymaga dużo cierpliwości.
W seriach juniorskich mamy dwa świetne holenderskie ekipy – Van Amersfoort Racing i MP Motorsport. Co to oznacza dla holenderskiego motorsportu?
Bardzo dobrze, że Holandia dba również o juniorów. Obie ekipy są bardzo profesjonalne, można w nich walczyć o mistrzostwo. Cieszę się, że VAR po kilku latach powrócił do F3 i zadebiutował w F2. Rozwój jest bardzo ważny. Oba zespoły są konkurencyjne i nie dziwię się, że zarówno VAR, jak i MP są bardzo popularnymi zespołami wśród młodych kierowców.
Gdybyś mógł, łączyłbyś starty we FRECA z FRAC, jak robił to zimą Beganovic?
Łączenie startów w tych seriach na pewno pomaga, bo jest to pomoc rozwojowa. Ponadto jest to dobra okazja do ścigania się zimą. Do tej pory tego nie robiłem, ale kto wie, czy zdecydujemy się to zrobić w przyszłym roku.
Na koniec, co chciałbyś powiedzieć fanom FRECA z Polski?
Cieszcie się wyścigami! Poziom w FRECA jest tak wysoki, że jest to jedna z najbardziej konkurencyjnych serii juniorskich na całym świecie. A to już jest tylko krok przed FIA F3. Wyścigi są niesamowite, jest wiele emocji i mam nadzieję, że będziecie je śledzili.