Wielki powrót!
Droga Haasa w F1 to jak droga przez mękę. Na początek przygody F1 wspaniałe P6 w Australii. Później było, niestety, tylko gorzej. Zespół borykał się z problemami z kierowcami, samochodem i… wizerunkiem. Podczas testów w Barcelonie wszystko wróciło jednak na właściwe tory. Do teamu wrócił Kevin Magnussen i to właśnie on zdobył dla nich wszystkie dotychczasowe punkty. Guenther Steiner obdarzył go ogromnym zaufaniem, a on spłacił kredyt z nadpłatą.
– Magnussen mocno dojrzał, gdy nie był z nami. On wkłada w to wiele wysiłku, ale jest na etapie, kiedy cieszy się z tego powrotu. Sam uważam, że dzieje się tak także dlatego, że być może to pierwszy raz, kiedy to ktoś do niego zadzwonił, a nie on szukał dla siebie bolidu. To w mojej opinii także daje pewność siebie. Ma dobry okres w życiu, ma rodzinę i wszystkie te drobne sprawy układają się. Jest bardzo zrelaksowany i skupiony – powiedział Steiner.
Schumacher = piąte koło u wozu?
Mick Schumacher jedzie daleko z tyłu i tylko przygląda się popisom Duńczyka. To oglądanie nie wychodzi mu na dobre. Już trzy razy w tym sezonie poważnie rozbił swój bolid. Taki stan rzeczy nie wpływa korzystnie na stan konta zespołu. W obliczu limitu wydatków, kwestia ta wydaje się jeszcze poważniejsza. Każda część jest na wagę złota.
– Obecnie naszym problemem jest wyprodukowanie części, gdyż jesteśmy mocno z tyłu za naszym planem. Nie przewidzieliśmy, że będziemy ich tylu potrzebowali. Staramy się nadgonić, aby przetrwać ten okres. Do Baku w sobotę dostarczyliśmy przednie skrzydło, aby mieć jakieś na zmianę w niedzielę. Mieliśmy jedno, ale nie dwa. To stanowi dla nas wyzwanie – stwierdził Steiner. Wobec tego Haas został zmuszony do opóźnienia pakietu poprawek z GP Wielkiej Brytanii na GP Francji. Nic dziwnego zatem, że w padoku już słychać plotki o ewentualnym przejściu młodego „Schumiego” do Aston Martina.
– W zeszłym roku stwierdziliśmy, że nie mamy co do niego żadnych oczekiwań, że to okres przejściowy i nie wywieramy na nim presji. Przyszedł jednak drugi rok i wydawać by się mogło, że on pomyślał sobie: dobrze spisałem się w pierwszym roku, a tu nagle pojawił się Kevin, który powrócił po rozłące i od razu w pierwszym wyścigu zdobył punkty. Na pewno w przypadku Micka, który jest młodym zawodnikiem, na pewnym etapie pojawia się zwątpienie w siebie – zasugerował szef Haasa.
Czas na przełamanie
Po ostatnich słabszych wyścigach Haas potrzebuje się odbić. A najlepiej przecież odbija się od dna. W ostatnich czterech wyścigach zarówno Kevin Magnussen, jak i Mick Schumacher nie zdobyli żadnych punktów. Duńczyk nie ukończył wyścigów w Miami, Monako i Azerbejdżanie. Schumacher poważnie uszkodził bolid w Arabii Saudyjskiej i w Monako, trochę mniej w Miami. Jeśli zespół z USA chce walczyć o dobre lokaty, musi dojeżdżać regularnie do mety. Szansa na to jest już teraz w ten weekend. Podczas kwalifikacji w Kanadzie, Duńczyk i Niemiec uplasowali się na znakomitych 5. i 6. miejscach. To bardzo dobry prognostyk, który zobaczymy czy przekuje się w duże punkty.
Wracając do poprawek. Dadzą one mniejsze bądź większe zyski ułamków sekundy. Te jednak nie pomogą, jeśli Haas nie poprawi problemów z niezawodnością i… Mickiem Schumacherem. Niemiec, aby utrzymać się w F1, będzie musiał wspiąć się na wyżyny swoich możliwości. Zadanie niezwykle trudne do wykonania. Co więcej, omawiane przez Steinera poprawki, będą jedynymi w tym sezonie. Amerykańska ekipa musi więc liczyć, że zadziałają i dadzą im sporo osiągów.