Greg Hancock: Kim jest nasz rozmówca?
Amerykanin to jeden z najlepszych żużlowców w historii. Greg Hancock ma w swoim dorobu aż 4 medale indywidualnych mistrzostw świata. Zresztą w 2016 roku został on najstarszym czempionem globu w historii czarnego sportu. Dokonał tego mając 46 lat. Dodatkowo na swoim koncie można zobaczy 3 drużynowe mistrzostwa świata. Zawodnik z USA, który jest wpierany przez Monstera dał się poznać jako niezwykle sympatyczna osoba. 52-latek podczas GP Wrocławia zgodził się z nami na rozmowę. Jednym z tematów była kwestia popularności IndyCar. Zapraszamy na pierwszą taką rozmowę z 4-krotnym mistrzem świata.
Wspomnienia ze Szwecji i wschodzący talent
Greg zacznijmy od banalnego pytania. Jaki jest twój ulubiony moment z okresu rywalizacji w Speedway Grand Prix?
Mam wiele takich momentów. Już sama rywalizacja w Grand Prix jest czymś niezwykłym. Jednak zostanie 4-krotnym mistrzem świata jest czymś niepowtarzalnym i jeżeli miałbym coś wybrać z tego, to właśnie to.
Byłeś bardzo spokojnym zawodnikiem, ale potrafiły ci puścić nerwy, gdy Nicki Pedersen przeszarżował. Mam tu na myśli sytuację z ligi szwedzkiej z 2015 roku. Co możesz powiedzieć o tym zdarzeniu?
No wiesz, czasami ludzie muszą wyjaśnić sobie pewne sprawy. Wszyscy wiemy, co się wtedy stało. Niemniej taki jest sport i takie rzeczy się zdarzają. To naturalna kolej rzeczy, w szczególności w żużlu.
USA ma wschodzącą gwiazdę jeżeli chodzi o czarny sport. Luke Becker niedawno w meczu z Krosnem zdobył płatny komplet punktów. Jak oceniasz go?
To prawda. Luke jest świetny. Wiele razy się o nim wypowiadałem w superlatywach. On bardzo ciężko pracuje, a to jest ważne dla takiego młodego zawodnika jak on. Robi wszystko, aby pewnego dnia świętował swój tytuł mistrza świata. Widać, że w jego przypadku ciężka praca opłaca się, wystarczy spojrzeć na progres, jaki regularnie robi.
Czy Greg Hancock myślał o powrocie na tor? Kwestia współpracy z „Magicem”
Twoim zdaniem lepsze jest Speedway of Nations czy Drużynowy Puchar Świata?
Lubię obie te imprezy. Wiadomo, że wziąłem udział w Drużynowym Pucharze Świata, a w SoN już nie. Oczywiście im więcej zawodników i nacji bierze udział tym lepiej. To świetna zabawa, lecz tak naprawdę ciężko porównać te dwa czempionaty, bo różnią się one na wielu płaszczyznach.
Jak wiemy po tym jak zakończyłeś karierę, były propozycje abyś wrócił. Czy myślałem o czymś w stylu „Hmm, a gdyby tak wrócić”?
Nie. Nawet z obecnej perspektywy nie miałem żadnego powodu, aby wracać. Miałem swoje wspaniałe momenty, ale popatrzmy na dzisiejszych uczestników GP. Oni są tacy młodzi, szybszy, ambitni i po prostu prawda jest taka, że to jest ich czas.
Jesteś jednym z nazwijmy to trenerów Macieja Janowskiego. Jak oceniasz swoją współpracę z „Magiciem”?
Jestem jego doradcą i robimy wszystko co w naszej mocy, aby zawsze pokazywał 100% swojej waleczności. Jak tylko to możliwe. On jest piekielnie mocny, szybki i z pewnością jest tu jednym z najlepszych zawodników. Po prostu pomagam i doradzam mu, kiedy tego potrzebuje, czasami są to specjalne porady. Oby został w przyszłości mistrzem świata.
Amerykański motorsport
Motorsport w ostatnich latach rozwija się w USA pod względem popularności. Mowa tu o F1, IndyCar czy NASCAR. Twoim zdaniem ten sam los może spotkać żużel?
Absolutnie tak! Jak wiemy spółka Discovery zajęła się promocją Speedway Grand Prix, próbują rozreklamować ten sport, gdzie się tylko da. Oczywiście zajmie to trochę czasu, bo wiadomo, że nie stanie się to z dnia na dzień. Robią świetną robotę. Mamy SGP3, dzięki któremu młodziutcy zawodnicy mogą pokazać się na dużym torze. To w dodatku dla nich jest kolejną motywacją, aby zostać mistrzem świata już we właściwej kategorii. Na pewno dzięki tej decyzji w dodatku widzimy więcej rund GP, a to kolejny impuls, który może spopularyzować żużel.
Jak wiemy Amerykanie kochają owale. Wystarczy popatrzeć, co dzieje się w IndyCar i NASCAR na takich torach. Twoim zdaniem jest szansa zorganizować rundę Speedway Grand Prix w USA, skoro kibice z Ameryki uwielbiają taki typ wyścigów?
To prawda, tego typu zawody to święto. Runda w USA była od zawsze moim wielkim marzeniem, niestety nie spełniło się ono. Nigdy nie zdołałem wystartować u siebie w mistrzostwach świata, ale uważam że jest to bardzo możliwe. Luke Becker przebija się ku szczytowi i kto wie, może on będzie ogniwem zapalnym.
Greg Hancock o IndyCar i Indy 500
Przejdźmy teraz do pytań odnośnie IndyCar. Czy zawodnicy startujący w tych mistrzostwach są rozpoznawalni na ulicach USA?
Zdecydowanie, w szczególności gdy rozmawiamy o tych kierowcach z czołówki. Co prawda nie śledzę regularnie tych mistrzostw, jednakże z całą pewnością są to bardzo popularni sportowcy u nas w kraju.
Czyli ogółem IndyCar w USA, pomimo bycia w cieniu NASCAR trzyma poziom.
Tak jest. Popularność IndyCar w Ameryce mimo wszystko jest wręcz przeogromna. Wiadomo, że NASCAR jest tą u nas dominującą serią wyścigową, przez to IndyCar nie jest tak popularne, jak było dawniej w latach 90. Tam po prostu za dużo się wydarzyło, wiemy że był ten rozłam, który zniszczył praktycznie wszystko. Niemniej nadal znajdziemy tam wiele ikonicznych rund takich jak Indy 500. Zresztą z tego co wiem jak nie można być na torze, a ogląda się wyścig to organizuje się wielkiego grilla z rodziną i przyjaciółmi.
Fot. Penske Entertainment / Indy 500 to narodowe święto w USA, a Greg Hancock tylko to potwierdził
Poruszyłeś temat Indy 500. Co dla ciebie jako Amerykanina oznaczają te zawody?
To wielka historia naszego państwa, wręcz święto narodowe. Indy 500 to znakomita okazja, aby pooglądać prawdziwy spektakl. Nie ma drugiego tak ważnego wyścigu u nas jak ten. Zresztą wiele ludzi bierze wolne, tylko po to aby móc obejrzeć te zmagania w telewizji wraz z przygotowaniami. Dla jednego wyścigu! To o czymś świadczy.
Co trzeba zrobić, aby czarny sport może pójść drogą serii wyścigowych w Ameryca?
W twojej opinii, co musi zrobić żużel, aby być tak popularnym w USA jak NASCAR, IndyCar czy F1?
Potrzebujemy więcej telewizji, reklam. Marketing to absolutna podstawa, bez której ciężko jest działać. Kolejną rzeczą jest inwestycja. Gdyby udało się zbudować więcej torów, to młodzież miałaby lepsze warunki do uprawiania tej dyscypliny. Kiedyś była Kalifornia, Nowy Jork. A nam przydałoby się coś takiego jak Indianapolis dla IndyCar.
Na koniec. Co chciałbyś powiedzieć fanom amerykańskiego motorsportu z Polski?
Cóż, polscy kibice uwielbiają sporty motorowe i to powszechnie wiadomo. Oni kochają sport, wręcz się nim pasjonują. Zresztą wystarczy popatrzeć na przykłady z żużla. Niemal cały kraj zna czołowe postaci czarnego sportu, który w zasadzie opanował to państwo. Zresztą wystarczy obejrzeć jakiekolwiek zawody żużlowe, aby to zrozumieć. Można to śmiało porównać do Indy 500 u nas. Życzę im wszystkiego dobrego i oby oglądali jak najwięcej zmagań motorsportowych z USA!