BMW M6 GT3. Następca Z4 GT3 czy jednak protoplasta M8 GTE?
Obydwa określenia będą tu zasadne. Z jednej strony ten pierwszy występował w specyfikacji GT3 oraz GTE tak jak bohater tego materiału. Z drugiej strony to właśnie w BMW M6 GT3 przetestowano kilka rozwiązań, które później wprowadzono we docelowym M8. Samochód, który tu omówimy raczej nie wyróżnia się wyglądem, mimo że jest limuzyną. Jednakże nie wolno mu odmówić tego, że przyniósł BMW dość wiele ważnych osiągnięć.
Co inżynierowie upchnęli w środku BMW M6 GT3?
W tych niecałych dwóch metrach i 2.05 metra szerokości możemy znaleźć silnik V8 o pojemności 4.4 litra. Do tego serca należy dodać dwie turbiny w układzie bliźniaczym, a całość jest przymocowana z przodu wzdłużnie. Taki zespół napędowy w zależności od BoP generował około 580 koni mechanicznych. To w połączeniu ze stalowym podwoziem dawało niecałe 1300 kg bez kierowcy. Tu warto zauważyć, że zwykle samochody GT3 podstawowo ważą o pięćdziesiąt kilogramów mniej. Z jednej strony to nie powinno mieć szczególnego wpływu na osiągi, ponieważ w wyścigach GT obowiązuje BoP. Jednak w praktyce jeśli ten samochód dostałby wyższą masę minimalną na dany wyścig to wtedy ta różnica względem innych samochodów jest już wyraźnie większa.
Przejdźmy do historii sportowej tego modelu
Tym razem zastosujemy nieco inne podejście. W przypadku Z4 GT3 omawialiśmy wszystkie sezony z podziałem na serie. Tym razem każdej serii poświęcimy osobny rozdział. Dlaczego? Ponieważ w ostatnich latach tyle serii przeszło na samochody GT3, że łatwiej będzie omówić jego historię w każdej serii z osobna. Omawiając historię tego samochodu przyjrzymy się GTWCh Europe, klasie GTD w IMSA SportsCar, ADAC GT Masters czy DTM. Oprócz tego zerkniemy też na Nurburgring 24h oraz FIA GT World Cup.
W GTWCh Europe bywało różnie
Debiutancki sezon tego samochodu był dość skromny zarówno pod kątem wyników jak i ilości aut w stawce. Jedynym zespołem, który tak na poważnie podszedł do wystawiania tego samochodu było ROWE Racing, które jest znane z tego, że nie ogranicza się do jednego producenta. Główna załoga, czyli Philipp Eng oraz Alex Sims miała bardzo wiele wzlotów i upadków. Z jednej strony obydwa sprinty na Misano na otwarcie sezonu dały tej załodze podium, a wyścig endurance na Silverstone dał im czwarte miejsce. Z drugiej strony na Hungaroringu czy Catalunyi ROWE zdecydowanie miało problem ze znalezieniem się w punktach.
Jednakże najważniejszym wyścigiem tego sezonu było dla nich 24h Spa, które BMW wygrało. Wtedy ta załoga była w czołówce na przestrzeni całego wyścigu zgarniając także punkty za prowadzenie na mecie szóstej godziny rywalizacji. Do tego należy dodać też symbolikę tego triumfu. To było drugie zwycięstwo z rzędu dla BMW, które powtórzyło triumf z Z4 GT3 sprzed roku. Warto też wspomnieć, że w tej załodze jechał Maxime Martin, a więc syn Jeana-Michaela Martina, który wygrał ten wyścig w latach 1979-1980.
Rok później to wyglądało jeszcze skromniej
Rowe Racing nadal startowało w pełnym cyklu, ale bez szczęścia do wyścigów długodystansowych. Zarówno na Spa, Paul Ricard czy Silverstone walczyli przynajmniej o podium. Niestety za każdym razem awarie, lub kolizje sprawiały, że nie udało się zdobyć czołowych pozycji. W sprintach było trochę lepiej, ponieważ duet Palttala – Krohn wywalczył chociażby podium w wyścigu kwalifikacyjnym na Brands Hatch. Natomiast wśród zespołów to właśnie w serii sprinterskiej zespół wykluczył piąte miejsce na koniec sezonu co przy dość licznej stawce jest sporym osiągnięciem.
W sezonie 2018 zaangażowanie tego producenta w nieoficjalne mistrzostwa Europy GT wyraźnie zmalało. Samochody mogliśmy zobaczyć tylko w rundach Endurance, w których potencjał samochodu wyglądał rzeczywiście dobrze. Rowe był w stanie walczyć o zwycięstwa i załoga van der Linde – Wittmann Pittard walczyła o zwycięstwa na Paul Ricard czy Spa. Niestety po raz kolejny zabrakło im szczęścia w decydujących godzinach. BMW musiało się zadowolić triumfem Walkenhorsta w 24h Spa w klasie Pro-Am. W efekcie mimo, że ten zespół pojechał tylko na Spa to dzięki temu, że mógł on zdobywać punkty to na koniec sezonu zajął on szóste miejsce w klasyfikacji zespołów w serii Endurance.
2019 rok w prawdzie upłynął pod znakiem skromnego programu w tej serii, ponieważ Rowe przeszło na samochody Porsche. To sprawiło, że jedynym zespołem regularnie wystawiającym ten samochód było Boutsen-Ginion w klasie Am. Jasnym punktem BMW w tamtym sezonie było ponownie 24h Spa, w którym pojawiło się pięć sztuk M6 GT3. Najlepiej wśród nich spisał się Walkenhorst #34, który jeszcze w dwudziestej pierwszej godzinie walczył o zwycięstwo. Niestety problemy w końcówce wyrzuciły Mikkela Jensena, Christiana Krognesa i Nickiego Catsburga z walki o triumf.
Niezauważony w GTWCh Europe
Ostatnie dwa lata, czyli sezony 2020 i 2021, to de facto ciche odejście samochodu z mistrzostw. M6 GT3 mogliśmy oglądać jedynie w rundach Endurance, z których warto przytoczyć sezon 2021 i ówczesne edycje 24h Spa oraz 1000 km Paul Ricard. W tym pierwszym Timo Glock, Martin Tomczyk oraz Thomas Neubauer w samochodzie ekipy Walkenhorst faktycznie liczyli się w walce o podium. Natomiast bliźniacza załoga jechała zaledwie kilka pozycji niżej. Niestety plany pokrzyżowały awarie oraz incydenty na torze, które po sześciu godzinach rywalizacji zniszczyły wszystko co zespół zdołał wypracować.
Kilka miesięcy wcześniej we Francji obydwie załogi faktycznie walczyły o podium. Niestety w ostatniej godzinie przydarzyły się defekty, przez które ekipa musiała zadowolić się pozycjami w poza pierwszą piątką. Jednym zdaniem: M6 w GT World Challenge pokazało prędkość na przestrzeni tych sześciu lat. Niestety problemem było to, że często na jego drodze stawały kary, awarie czy incydenty. Nie pomagało także to, że zwykle tych aut w stawce było za mało. Audi czy Ferrari potrafiły wystawić więcej samochodów w wyścigu na Barcelona-Catalunya niż BMW na Spa.
IMSA GTD
W tej klasie BMW nie zaangażowało się fabrycznie w starty – między innymi dlatego, że takowe nie jest dozwolone w GTD. Jednak to nie przeszkodziło ekipie Turner Motorsport w osiągnięciu kilku sporych sukcesów. Zaczęło się w 2016 roku od wystawienia dwóch załóg na pełen etat. Michael Marshal oraz Markus Palttala byli najwolniejszą załogą wśród ekip zgłoszonych do pełnego sezonu zajmując dziesiąte miejsce. Natomiast Bret Curtis oraz Jens Klingmann spisali się już lepiej. Szóste miejsce w punktacji, a po drodze zwycięstwa w Mosport czy Austin. Do zdobycia czwartej pozycji zabrakło jedenastu „oczek” co nie jest szczególnie dużą stratą jeśli zauważymy, że za zwycięstwo IMSA przyznaje ich 35. Prawdopodobnie, gdyby nie kara za złamanie przepisów dotyczących czasu jazdy podczas 24h Daytona, to ta załoga zdobyłaby więcej punktów.
Rok później zespół zmniejszył zaangażowanie do jednego auta, ale to prawdopodobnie wyszło zespołowi na dobre. Jens Klingmann miał kilku różnych zmienników w trakcie sezonu, ale indywidualnie wywalczył on czwarte miejsce w punktacji. Dwa podia oraz zwycięstwo w wyścigu na Road America to dobry wynik. Jedynie zabrakło kilku punktów do wywalczenia trzeciego miejsca – te załoga straciła przez trzy wyścigi, których nie ukończyła.
Krok w tył i dwa kroki w przód
Z kolei sezon 2018 był bardzo specyficzny. Żaden kierowca nie pojawił się w tej załodze na pełen etat, więc nie ma możliwości poruszenia tematu klasyfikacji kierowców. To prawdopodobnie przyczyniło się do ósmej pozycji samochodu #96 na dziesięć aut zgłoszonych na pełen sezon. Niestety tym razem sezon raczej się ułożył najlepiej. Samochód wygrał jedynie rundę Endurance na Watkins Glen, ale oprócz tego aż czterokrotnie nie osiągał mety.
Rok później zespół spisał się lepiej
W sezonie 2019 przede wszystkim było dwóch stałych kierowców w postaci Billa Auberlena i Robby’ego Foley’a. Zespół dość średnio zaczął sezon od dalekich finiszy na Daytonie i Sebring oraz nie ukończonych wyścigów w Mid-Ohio oraz Detroit. Jednakże od następnego wyścigu było już tylko lepiej – załoga wywalczyła trzy podia, plus zwycięstwa w Mosport oraz Petit Le Mans. To dało rzutem na taśmie drugie miejsce Auberlenowi i Foleyowi przed samochodem Pfaff Porsche. Dodatkowo dzięki podium na Watkins Glen I wygranej w Petit Le Mans zespół wywalczył drugie miejsce także w cyklu Michelin Endurance Cup.
Ostatnie dwa sezony tego samochodu w klasie GTD były trudniejsze. Wprawdzie Robby Foley wygrał sprinty w Wirginii oraz Charlotte, a w sprintach na Sebring i Laguna Seca wywalczył on podium. Jednakże dwa nieukończone wyścigi przyczyniły się do tego, że wywalczył on piąte miejsce wśród kierowców. W klasyfikacji zespołowej poszło trochę lepiej, ponieważ ekipa wywalczyła czwarte miejsce i straciła około dziesięciu punktów do trzeciej ekipy. Natomiast w ostatnim sezonie startów ten samochód utrzymał się w środku stawki. Auberlen oraz Foley wygrali dwa wyścigi oraz sprint kwalifikacyjny na Daytonie. Jednakże do tego trzeba też dodać dwa wyścigi, których załoga nie ukończyła. Sezon zakończyli mając na koncie 2880 punktów po tym jak IMSA wprowadziła nowy system punktowy. Od sezonu 2021 za każdy wyścig można zdobyć łącznie 380 punktów. Do najbliższej załogi przed nimi stracili ponad sześćdziesiąt punktów, co mimo wszystko nie jest ogromną stratą.
ADAC GT Masters
Początek przygody tego auta z niemieckimi mistrzostwami był trudny. Schuberth Motorsport wystawiło jeden samochód na pełen etat, w którym Jesse Krohn wyraźnie miał problemy. On oraz jego zmiennicy mieli problemy, aby zdobyć punkty już nie wspominając o podiach. Jednakże to poszło w niepamięć, gdy Team Schnitzer przejął miejsce w mistrzostwach. Philipp Eng indywidualnie wywalczył czwarte miejsce, na które złożyła się wygrana jego załogi w drugim wyścigu na Oserschleben, i podia w pierwszym wyścigu na Red Bull Ringu i Sachsenringu oraz w pierwszym wyścigu na Nurburgring. Wtedy do trzeciej oraz drugiej załogi zabrakło kolejno czterech oraz siedmiu punktów co nie jest dużą stratą – w GT Masters punktuje pierwsza dziesiątka jak w F1.
Podobnie wyglądał sezon 2018, gdy dwa auta wystawił Schnitzer, do którego dołączyła jedna maszyna ekipy MRS. Jednakże ten drugi zespół raczej nie miał szczęścia. Natomiast Mikkel Jensen oraz Timo Scheider w głównej załodze Schnitzera mieli go więcej. Oni trzykrotnie stawali na podium i tylko raz nie dojechali do mety. Po drodze było też sporo finiszy bez punktów. Jednak to wystarczyło na szóstą lokatę – cztery punkty za jednym z Mercedesów HTP.
BMW M6 GT3. Nagły spadek
Skoro tak doświadczony zespół prezentował takie wyniki to raczej nikogo nie zdziwi to jak wyglądała dyspozycja BMW M6 GT3, gdy w 2019 roku na polu bitwy zostało tylko MRS? Czternaste miejsce w klasyfikacji załóg, na które złożyły się finisze zarówno w pierwszej szóstce jak i pod koniec topowej piętnastki. Na ich szczęście od tego sezonu punkty zaczęto przyznawać załogom do piętnastego miejsca włącznie. Jeszcze więcej szczęścia miał zespół wygrywając sobotnie zmagania na Red Bull Ringu. Ten wynik zdecydowanie pomógł im w utrzymaniu się w pierwszej czternastce na koniec sezonu.
Dodatkowo rok później, gdy Schuberth Motorsport wrócił do mistrzostw to sytuacja się nie poprawiła. Oni ledwie zmieścili się z obydwoma załogami w drugiej dziesiątce, a MRS nawet nie miało jednego stałego kierowcy. Jedynym pocieszeniem dla Stuttgartu było to, że rok później M6 w rękach Krohna oraz Nicka Yelloly wróciło do dziesiątki. Po drodze były zarówno podia jak i dyskwalifikacja czy nieukończone wyścigi, więc działo się wiele. Jednakże wydarzyło się trochę za mało, aby powalczyć o coś więcej.
DTM tylko na chwilę
Mówiąc o karierze tego samochodu na niemieckiej ziemi nie sposób nie wspomnieć o jego rocznym epizodzie w DTM. Seria po odejściu Audi z Class One przeszła na samochody GT3, które zdecydowanie tchnęły nowe życie w te mistrzostwa. Jednak z racji tego, że w sezonie 2021 model M6 był już dość stary to niestety nie zrobił on furory. Niestety BMW Motorsport nie mogło przyspieszyć prac rozwojowych nad M4 GT3, więc Rowe i Walkenhorst wiedziały, na co się piszą. Dlatego też trzeba oddać Marco Wittmannowi czwarte miejsce na koniec sezonu.
Dwukrotny mistrz tej serii zaczął ten sezon od walki poza pierwszą czwórką. Jednakże od zwycięstwa w drugim wyścigu na Zolder zdecydowanie jego kampania nabrała tempa. W kolejnych rundach praktycznie co drugi wyścig ukończył na podium. To pozwoliło mu walczyć o tytuł do czasu sobotniego wyścigu podczas finałowej rundy na Norisringu. Sheldon van der Linde oraz Timo Glock w swoich samochodach mieli zdecydowanie mniejsze powiedzenie i punktowali zdecydowanie rzadziej. Jednakże tu trzeba zauważyć, że cała trójka miała dość ograniczone doświadczenie z samochodami GT3, a mimo to Wittmann zdołał walczyć o czołowe pozycje.
BMW M6 GT3 i Nurburgring 24h – niemal rzutem na taśmę
Jeśli chodzi o to wydarzenie to nie trzeba mówić, że stanowi ono oczko w głowie niemieckich producentów. Dlatego też nikogo nie powinno dziwić to jak wiele fabrycznych załóg pojawia się co roku na tej imprezie i jak dobrze są one przygotowane. Nie inaczej jest w BMW, któremu model M6 GT3 przyniósł kilka bardzo mocnych wyników, choć tylko raz udało się wygrać z tym samochodem z ekipa Rowe Racing. Miało to miejsce w 2020 roku, gdy pandemia dość mocno odbiła się na tym ile aut pojawiło się na starcie. Nie pomogła także pogoda, która sprawiła, że wyścig przerwano na kilka godzin i wznowiono w niedzielę rano.
Innymi dobrymi wynikami, którymi może się pochwalić bawarski producent to podia w edycjach 2017 i 2021, które również wywalczyło dla nich Rowe. Warto jeszcze wspomnieć o edycji 2016, czyli pierwszej w wykonaniu tego samochodu. Wtedy absolutnie dominującą formą popisał się Mercedes, który na mecie miał pięć załóg w czołowej szóstce. Przed całkowitym zawładnięciem Top 5 przez srebrną gwiazdę powstrzymało ich BMW, które dowiozło jedną załogę na piątym miejscu.
Niemiarodajne FIA GT Cup
Ostatni rodzaj imprezy, przez pryzmat której można ocenić osiągnięcia M6 GT3 jest FIA GT World Cup. Jak sama nazwa wskazuje to jest nieoficjalny puchar świata kierowców GT. Niestety w praktyce status zwycięzcy tego wydarzenia stoi zdecydowanie niżej względem mistrzostwa świata kierowców GT w FIA WEC. Prawdopodobnie triumf w GT World Cup zyska na znaczeniu w 2023 roku, ponieważ wówczas z WEC zniknie klasa GTE Pro, a wraz z nią mistrzostwo świata kierowców GT.
Jednakże póki co wspomnijmy słowem o imprezie, która od samego początku jej istnienia towarzyszy słynnemu GP Makau. Sam wyścig należy do jednego z najbardziej chaotycznych, nawet jak na standardy wyścigów GT3. Dobrym przykładem tego może być chociażby edycja z 2016 roku, którą Laurens Vanthoor wygrał jadąc… do góry kołami. Natomiast BMW dostarczyło nam innych fajerwerków. Augusto Farfus praktycznie zdominował edycję z 2018 roku. Brazylijczyk zakwalifikował się drugi w kwalifikacjach, ale następnie wygrał zarówno wyścig kwalifikacyjny jak i główne zmagania. Czy można na podstawie tych kilku lat wysunąć jakiekolwiek wnioski dotyczące historii M6 GT3 w tej imprezie? Zdecydowanie nie.
BMW M6 GT3. Jak to podsumować?
Trzeba sobie powiedzieć wprost, że podstawowym problemem tego samochodu było to, że poza zespołami fabrycznymi mało kto chciał go wystawiać. Z czego mogło to wynikać? Trudno powiedzieć. BMW M6 przecież wygrywało wyścigi i w Europie i za oceanem. Dodatkowo nie borykało się jakoś szczególnie z niezawodnością. Jednak z jakiegoś powodu tych pojazdów było znacznie mniej niż Ferrar, Lamborghini czy Audi. Miejmy nadzieję, że BMW wyciągnęło wnioski z tego modelu i M4 GT3 będzie już znacznie bardziej przystępne dla klientów.