Toyota jechała, jak gdyby nigdy nic
Jedyne problemy, na jakie natrafiły dziś samochody #7 i #8, to kolejno start oraz wypadek w kwalifikacjach. Siódemka straciła dziś kilka pozycji po tym, jak Kamui Kobayashi zmagał się z zimnymi oponami. Wtedy też Japończyk stracił sporo pozycji i spadł nawet za Ferrari czy Porsche. Jednak to wynikało głównie z różnic w ustawieniach. Toyoty były lepiej zestawione pod suchą nawierzchnię niż Ferrari. Gdy już #7 doszła do ładu ze swoim ogumieniem to była niemożliwa do pokonania.
Za nimi bliźniaczy samochód #8 odrabiał cały czas straty. Kilkanaście okrążeń wystarczyło na to, aby przebić się przed LMP2. Następnie przyszła kolej na walkę w klasie Hypercar. Tutaj ten samochód potrzebował więcej czasu. Zdarzyło się mu chociażby utknąć za Vanwallem czy Glickenhausem. Jednak po chwili udało im się uporać z tymi samochodami. Pomijając drobne problemy czy szerokie wyjazdy, Toyota była dziś nie do zatrzymania. Mike Conway, Kamui Kobayashi i Jose Maria Lopez wygrali 6h Spa. Toyota doskonale odnalazła się w tych warunkach i odskoczyła dziś od swoich rywali w klasyfikacji generalnej.
Cadillac i Porsche bez jednej ręki
Obydwaj ci producenci mają powody do zadowolenia oraz niezadowolenia. Dobrze radziły sobie ich samochody w pierwszej godzinie. Chociażby Cadillac #3 walczył o prowadzenie w pierwszej godzinie. Natomiast Porsche #6 trzymało się za Toyotą w pierwszej i drugiej godzinie, gdy ta już doszła do ładu z oponami. Niestety w pewnym momencie pojawiły się kłopoty. Renger van der Zande rozbił wspomniany samochód #3 w drugiej godzinie niwelując szanse na podium. Natomiast w okolicach półmetku wyścigu, z awarią elektryki wycofało się Porsche #6. To uszczupliło szanse tych dwóch producentów na wygraną.
Tym samym Penske oraz Chip Ganassi musieli walczyć o pozycje przy użyciu jednego auta. Po drodze było sporo pojedynków z Ferrari oraz Glickenhausem. Finalnie Porsche Penske #5 zdołało wywalczyć podium pokonując Ferrari i Cadillaca. Z dobrej strony pokazała się #38 Jota. Brytyjska ekipa w debiucie z Porsche 963 zaliczyła spory progres na przestrzeni weekendu. Treningi przyniosły im kłopoty oraz tempo na poziomie LMP2. Jednak dzięki pracy da Costy w symulatorze w czwartek, ekipa zrobiła spory progres w piątek. To przełożyło się także na wyścig. Wprawdzie samochód był na szóstym miejscu, kilka okrążeń za czołówką. Jednak co ważniejsze, dojechał on bez problemu do mety. Dodatkowo w pierwszych minutach znajdował się on nawet przed fabrycznymi Porsche.
Katastrofa Ferrari niczym z F1
Prototyp 499P wydaje się być najmocniejszym rywalem Toyoty GR010. Teoretycznie tak jest. Jednak jeśli dodamy do tego strategię czy aspekt przejeżdżania czystego wyścigu to tutaj sprawy się komplikują. Start był doskonały, ponieważ Ferrari objęło wówczas dwie pierwsze pozycje. Jednak po pierwszej neutralizacji sprawy się skomplikowały. Obydwie załogi były dobrze ustawione na mokre warunki. Jednak im dalej w las, tym gorzej. Zaczęło się od utraty tempa na przesychającym torze.
Dalej nastąpiły błędy i problemy w alei serwisowej. Chociażby pojawił się problem z podniesieniem auta przy pit stopie. To wszystko zaowocowało stratą okrążenia do liderów na półmetku wyścigu. Wszystko to dopełnił wypadek Antonio Fuoco. Włoch rozbił się na zimnych oponach tuż po wyjeździe z alei serwisowej. To dopełniło fatalne popołudnie dla Ferrari. Jedynym pocieszeniem dla zespołu było dzisiejsze podium, które załoga #51 wyrwała z rąk Porsche w ostatnich pięciu minutach.
Kiepsko sprawy ułożyły się jeszcze w kilku innych ekipach. Chociażby Peugeot, który ostatecznie dowiózł dwa auta do mety. Jednak obydwie te załogi natrafiły dziś na problemy techniczne, które zepchnęły je między załogi LMP2. Natomiast tempa ponownie nie pokazał dziś Glickenhaus, poza pierwszą godziną, kiedy to byli szybcy. Wyścigu nie ukończył dziś Vanwall po tym, jak Francesco Castelacci zahaczył Jacquesa Villenevue’a w czwartej godzinie.
Polskie święto w LMP2
Klasycznie znów nikt nie był w stanie przewidzieć tego, co wydarzy się w tej klasie. Bardzo dobrze na początku radziły sobie WRT oraz United Autosports. Wydawałoby się, że te dwa auta odjadą całej stawce. Jednak ilość neutralizacji, jaka miała dziś miejsce, sprawiła, że trudno było uciec reszcie stawki. Dobrą robotę wykonało na polu strategicznym #41. Belgijska ekipa, która wygrała tu rok temu, doskonale zarządzała sytuacją. Natomiast dzięki innemu cyklowi zjazdów w dobrej pozycji znalazł się Inter Europol Competition. Polski zespół dobrze się wstrzelił zjeżdżając tuż przed zamknięciem alei serwisowej przy Full Course Yellow.
Dziś wszystko ułożyło się doskonale dla polskich kibiców. W WRT #41 po stintach Andrade, do auta wsiadł Louis Delétraz, który wywindował samochód w wysokie rejony. To w połączeniu z pracą, jaką wykonał Robert Kubica sprawiło, że WRT do samego końca walczyło o wygraną z United Autosports. Ostatnia seria pit stopów w ostatnich dwudziestu minutach mogła zaprzepaścić wszystko. Jednak dziś wszystko zagrało na ich korzyść, co pozwoliło im utrzymać prowadzenie. Ostatecznie to Robert Kubica, Louis Deletraz i Rui Andrade wygrali 6h Spa w LMP2. Drugie miejsce wywalczył United #23, a więc Josh Pierson, Tom Blomqvist i Oliver Jarvis.
Wreszcie trzecią lokatę i fizyczne podium zdobył w WEC polski Inter Europol Competition. Jak wcześniej wspomnieliśmy, zespół dobrze wstrzelił się z momentami pit stopów, szczególnie przy FCY. Tempo Fabio Scherera było dziś równie dobre, co podczas 4h Spa w ELMS rok temu. Do tego wszystkiego świetne stinty zaliczył Albert Costa, który w końcówce odrabiał straty do czołówki. To w połączeniu z błędami Premy na torze i w pit stopach przyniosło podium polskiej ekipy. Inter Europol Competition zdobywał już punkty za trzecie miejsce w 24h Le Mans 2021 i tegorocznym 1000 Mil Sebring. Jednak dziś po raz pierwszy zobaczyliśmy polską ekipę na podium w FIA WEC.
Richard Mille AF Corse od dzwona do wygranej
Wprawdzie nie chodzi o Iron Dames, ale i tak był to duży dzień dla kobiet w motorsporcie. Świetnym tempem na początku popisywał się Ben Keating w Corvette, który na mokrym torze zniwelował stratę w postaci dodatkowych kilogramów w swoim aucie. Jednak, gdy tor zaczął schnąć, to wtedy pojawiły się kłopoty. Cięższy samochód przyniósł załodze #33 spore ograniczenia pod kątem tempa. Jednak dziś nie chodziło o samą prędkość, ale i o unikanie błędów. Tych nie ustrzegły się Proton Competition oraz Iron Lynx, które obracały się na torze jeszcze przed startem. Dalej w wyścigu samo Iron Lynx także zameldowało się w żwirze wywołując neutralizację.
Na czele sporo zmieszania wprowadziły Astony TF Sport oraz Heart of Racing, które meldowały się poza torem, lub w drzwiach rywali. Nie obyło się u nich bez kar, podobnie, jak w D’Station Racing. Finalnie najszybsze okazało się AF Corse pod brandem Richard Mille. Ten zespół przeszedł piekło w czwartek i piątek rozbijając wszystkie trzy samochody. Nie było nawet pewności czy każdy z nich wystartuje, ponieważ #83 musiała ominąć kwalifikacje przez odbudowę. Wszystko jednak dobrze się skończyło w wyścigu. W 6h Spa w GTE Am triumfowała właśnie #83, które prowadzili Alessio Rovera, Luis Perez Companc i Lilou Wadoux. Francuzka została dziś pierwszą zwyciężczynią wyścigu WEC w jego nowożytnej historii.
Przed nami 24h Le Mans 2023!
Teraz FIA WEC uda się na ponad miesiąc przerwy. Dokładnie w dniach 10 – 11 czerwca wystartuje słynne 24h Le Mans. W tym roku obchodzić będziemy stulecie pierwszej edycji tego wyścigu. Obecnie wygląda na to, że Toyota powinna absolutnie zdominować te zawody w klasie Hypercar. Jednak pamiętajmy, że ten wyścig jest aż cztery razy dłuższy od pozostałych i tutaj zdarzyć się może absolutnie wszystko!
Wyniki wyścigu 6h Spa FIA WEC 2023