Connect with us

Czego szukasz?

WEC i 24h Le Mans

Czego nauczyło nas 24h Le Mans 2023? Felieton

Miniona edycja 24h Le Mans przeszła do historii nie tylko z racji triumfu Ferrari w Hypercarach czy Inter Europol Competition w LMP2. Jest jeszcze kilka innych smaczków, które warto poddać ocenie z perspektywy czasu.

iec fia wec triumf 24 le mans 2023 agnieszka szatkowska wywiad
Fot. Inter Europol Competition / Agnieszka Szatkowska, trzecia od lewej

Klasa Hypercar działa świetnie

Wprawdzie potrzeba było kilka wyścigów, ale w końcu się udało. Dopiero za czwartym razem udało się tak dopasować potencjał osiągów poszczególnych samochodów, aby każdy z nich mógł o coś powalczyć w 24h Le Mans. Przy czym faktycznie o wygraną walczyła Toyota z Ferrari i Porsche. Jednak nie można odmówić walecznośći, jaką pokazali Cadillac oraz Peugeot. Do tego „pancernością” wykazał się Glickenhaus. ACO potrzebowało czasu na zbalansowanie osiągów i na ten najważniejszy wyścig roku udało im się dobrze dopasować potencjał prawie każdej z konstrukcji. Miejmy nadzieję, że od tej pory będzie już tak przy każdej rundzie.

ZOBACZ TAKŻE
Historia BMW Z4 GT3. GT w ciele roadstera

Zmiana w neutralizacjach była potrzebna

Od wielu lat zwracano uwagę na problem, jaki powstaje przy wznowieniu ścigania w Le Mans. Polega on na tym, że przy trzech samochodach bezpieczeństwa czesto stawka danej klasy rozbija się na trzy części odległe od siebie o minutę, które potem trudno złączyć z powrotem. Przez lata poza Full Course Yellow i Slow Zones nie wypracowano niczego, co zaradziłoby problemowi na stałe. Dlatego też uważam, że uporządkowanie stawki poprzedzone złączeniem trzech samochodów bezpieczeństwa w jeden to świetny pomysł. Dzięki temu każdy z restartów przyniósł nam walkę we wszystkich klasach tuż po wznowieniu. Toyota przed Le Mans narzekała, że cały pomysł miał na celu ukrócenie ich przewagi, ale konie końców nic takiego nie miało miejsca.

Jedno ale… potrzebne będą dodatkowe zmiany

Choć sam pomysł jest świetny to niestety nie jest on idealny. Chociażby samo uporządkowanie stawki wymaga czasu, a dokładniej dwudziestu minut. Dodatkowo frustrujące było też oglądanie drugiej neutralizacji trwającej blisko dwie godziny. Potrzeba zmian, które zagwarantują bezpieczeństwo osób pracujących wówczas na torze przy jednoczesnym skróceniu procesu.

ZOBACZ TAKŻE
Deltawing i jego historia. IndyCar w 24h Le Mans

Klasa LMP2 musi tu zostać

Wprawdzie ta kategoria stanowi od lat puchar Oreki 07, co jest średnio atrakcyjne dla widza chcącego oglądać pojedynki różnych konstrukcji. Koniec końców jednak poziom rywalizacji jest tam bardzo mocny. Tamtejsze zespoły pod względem operacyjnego know how nie odstają od F1, czego przykład mamy co roku.

Niestety LMP2 zniknie z WEC po tym sezonie, a pustkę po niej wypełnią dodatkowe samochody Hypercar i LMGT3. Wielka szkoda, że na rozwoju topowej klasy ucierpi kategoria, która ratowała widowisko w WEC, gdy LMP1 zaczęło upadać. Na szczęście nadal będziemy mogli podziwiać ją w Le Mans. Jednak to jest marne pocieszenie dla ekip, które teraz będą skazane na rywalizację w AsLMS, ELMS i IMSA. Problem polega na tym, że ich regionalny status obniża wartość powierzchni reklamowych względem potencjalnych sponsorów. Najprawdopodobniej ACO „przypomni sobie” o LMP2 za kilka lat, gdy to Hypercar spotka recesja.

Samochód NASCAR był absolutnie potrzebny!

Nawet jeśli ktoś nie śledził 24h Le Mans z pewnością słyszał o tym projekcie. Chevrolet Camaro ZL1 w specyfikacji NASCAR Cup Series siódmej generacji zrobił absolutną furrorę! Oblegano go w padoku podczas grid walku, a także celebrowano jego obecność we francuskim klasyku w mediach społecznościowych. Nie obyło się bez memów porównujących go do BMW M8 GTE. Końcowy efekt był głośny niczym V8 siedzące pod jego maską, które było słychać tak dobrze, że każdy mógł je odróżnić. Zaś w centrum prasowym mówiło się, że przejazd tego auta przez prostą startu i mety co cztery minuty był skuteczniejszym pobudzaczem od kawy.

Koniec końców wygrali wszyscy. Kibice dostali niecodzienną konstrukcję. WEC zyskał na pewno nową rzeszę kibiców, co delikatnie pomoże im w walce o widzów  USA. Zaś NASCAR dostało mocny rozgłos w Europie. Ten seria dodatkowo podsyciła zaraz po wyścigu sugerując, że istnieje szansa na powrót do rozgrywania wyścigów NASCAR Cup poza Ameryką Północną. Mówi się między innymi o Europie czy powrocie do Japonii. Na ile to się okaże prawdą? To się okaże.

ZOBACZ TAKŻE
Historia memicznego BMW M8 GTE. Wyścigowa meblościanka

Kolles pozostanie Kollesem

Cytując postać Panoramixa z fimu „Asterix i Obelix: Misja Klepoatra”: Są rzeczy niezmienne. Austriacki zespół zawsze był bardziej uznawany za parodię, niż profesjonalną ekipę. Wystarczy przywołać wyniki czy też finisze z poprzednich lat startów w WEC, a w zasadzie ich brak. Zobaczymy tam masę startów kończonych na poboczu. Wydawało się, że w erze klasy Hypercar będzie inaczej. W końcu sama konstrukcja z punktu widzenia aerodynamiki jest dobra, bo spełniła ona wymogi „okienka osiągów”, co jest niezbędne do zdobycia homologacji.

Niestety życie znów powiedziało: „Pamiętaj kim jesteś, Colin”. Ten na pewno nie jest człowiekiem sukcesu, skoro tyle czasu poświęconego na rozwój maszyny ponownie zostało spuszczone w klozecie. Malkontenci mowili, że samochód NASCAR zabierał miejsce w stawce, które można było przekazać np DragonSpeed Racing. Jak już wskazałem wcześniej, tegoroczne Garage 56 wniosło do Le Mans znacznie więcej niż ByKolles przez ostatnie dziesięć lat. Co więcej, według nieoficjalnych informacji, skład inżynierski zespołu miałby się znacząco zmienić w najbliższym czasie.

Valentino Rossi przyda się w 24h Le Mans 2024

Dziesięciokrotny mistrz świata MotoGP wzbudza sensację wszędzie, gdzie się pojawi. Tak było z jego programem startów w Monza Rally i podobnie jest teraz w GT World Challenge. Dlatego nikogo raczej nie zdziwił szum wywołany jego startem w Road to Le Mans, w którym zresztą wygrał w GT3. Różnie mogą się potoczyć jego ostateczne losy. Jednak trzeba sobie to powiedzieć otwarcie: Valentino Rossi wystartuje w 24h Le Mans 2024. Tylko będzie to znów start w GT3. Wprawdzie mówiło się o trzecim BMW M Hybrid V8 za rok, ale sama marka odrzuciła taki pomysł. Za rok w Le Mans zobaczymy dwie załogi. Dlatego należy się spodziewać „Vale” w LMGT3. Włoch zna już specyfikę ścigania autami GT, a dodatkowo jadąc tam jako Silver, nie będzie on stanowił obciążenia dla załogi tak, jak miałoby to miejsce w Hypercar.

Reklama