Martin Truex Jr wrócił do regularności
Po roku przerwy znów mogliśmy zobaczyć inicjały „MTJ” na czele. 43-latek, mimo w miarę regularnej formy w zeszłym roku, nie zdołał odnieść ani jednej wygranej w 2022 roku. Tym razem zaczęło się od triumfu w niepunktowanym Busch Clash w Los Angeles. Początek sezonu przyniósł mu finisze głównie w drugiej dziesiątce. Jednak na to złożyły się też kolizje w niektórych wyścigach, które powstrzymywały go przed dowożeniem auta #19 w czołowej piątce. Przełom nastąpił w Dover. Tam Martin Truex Jr prowadził niemal od startu do mety. Po tej wygranej pojawiły się też regularniejsze finisze w czołowej trójce. Jednak co ważniejsze, Sonoma i New Hampshire też padły jego łupem.
Truex nie dominuje w tym roku jak William Byron w klasyfikacji Play Off. Jednak to nie ma znaczenia w kontekście „sezonu zasadniczego”, w którym liczą się pojedyncze punkty. Jeśli „MTJ” utrzyma formę z ostatnich trzynastu z dwudziestu sześciu dotychczas rozegranych wyścigów to powinniśmy zobaczyć go w czołowej ósemce. Jednak musi się on mieć na baczności. W kontekście zawodnika ze stanu New Jersey to nie wiemy jeszcze czy zobaczymy go w stawce za rok. Zespół Joe Gibbs Racing szykuje się na spore zmiany personalne po odejściu Kyle’a Buscha i Truex może być jedną z ofiar nadchodzących zmian.
Hamlin jak zwykle w centrum zamieszania
Skoro mowa o Joe Gibbs Racing to warto wspomnieć o Dennym Hamlinie. 42 latek z Florydy po zmiennym szczęściu na początku tego roku także pokazał, że jest w gazie. Podobnie, jak u Truexa, wyniki zdecydowanie poprawiły się od rundy w Martinsville. Natomiast w tym roku wygrał on w Kansas podtrzymując dominację Toyoty na tym torze w erze aut siódmej generacji. Jednak zawodnik sponsorowany głównie przez FedEx zasłynął też z innych powodów. Nie od dziś wiadomo, że nie jest on najpopularniejszym kierowcą w stawce za sprawą różnych spięć. W tym roku znów jego „sparing partnerem” był Ross Chastain. Hamlin zaliczył kolizję z Chastainem w końcówce wyścigu w Phoenix, co potem kierowca JGR skomentował w swoim podcaście przyznając, że „to nie była przypadkowa kolizja”. NASCAR za takie wyznanie ukarało go odebraniem 25 punktów za celowe spowodowanie kolizji. Mimo to dość komfortowo wywalczył on wicemistrzostwo w sezonie zasadniczym.
Wreszcie warto wspomnieć, że nie wiemy jeszcze, jaka przyszłość czeka zarówno jego, jak i zespół 23XI Racing, który wraz z nim prowadzi Michael Jordan. Hamlin chce zostać w stawce, ale nie wiemy czy dalej jego głównym sponsorem będzie FedEx, z którym związany jest od lat. Od tej relacji zależeć może też jego przyszłość w JGR. Natomiast 23XI Racing nie ma jeszcze pewności odnośnie tego czy dalej będą wystawiać Toyotę Camry czy jednak będą oni musieli przejść na Chevroleta, lub Forda. Oczywiście sporo tu będzie zależało od pieniędzy.
Bell nadal blisko, Ty Gibbs niewidzialny
Co ciekawe, niedaleko Hamlinem w punktacji znalazł się Christopher Bell. Zawodnik, którego śmiało można nazwać sensacją końcówki zeszłorocznego sezonu oraz przyszłością JGR, radzi sobie nie najgorzej. Czwarty w punktach oraz jedno zwycięstwo przeplecione regularnymi miejscami w czołowej szóśtce nie brzmią źle. Oczywiście można było się spodziewać lepszej postawy bazując na tym, co pokazał rok temu w fazie Play Off, ale obecne wyniki nie są złe. Gorzej to wygląda u Tylera Gibbsa. Wnuk Joe Gibbsa i jednocześnie zeszłoroczny kontrowersyjny mistrz NASCAR Xfinity przechodzi ten sezon praktycznie niezauważony. Zaledwie siedem razy dojechał on w czołowej dziesiątce. Oczywiście trudno oczekiwać zwycięstw od debiutanta i to tak młodego. Jednak pamiętajmy, że Ty Gibbs dysponuje bardzo konkurencyjnym samochodem, nad którym czuwa mistrzowska ekipa.
Przemieszanie układu sił w Hendrick Motorsports
Wiemy dobrze, jakich kierowców zatrudnia Rick Hendrick. Kyle Larson czy Chase Elliott to czempioni z ostatnich lat. Oni teoretycznie powinni nawet walczyć między sobą o dominację w ekipie Ricka Hendricka. Tak się jednak nie stało. Elliott złamał nogę na nartach po drugim wyścigu sezonu na Auto Club i musiał pauzować aż do Martinsville. Wprawdzie mistrz z 2020 roku po powrocie zdołał pięć razy zameldować się na mecie w czołowej piątce. Jednak w sytuacji, w której zawodnik opuści kilka wyścigów, krytycznie istotne było wygranie jakiejkolwiek punktowanej rundy. Tylko tak Elliott mógł zapewnić sobie miejsce w fazie Play Off. Niestety to się nie udało.
Tym samym zawodnik samochodu z numerem #9 może ścigać się w pozostałych dziesięciu wyścigach z myślą o przyszłym roku. Taka sytuacja pomoże mu walczyć z mniejszą presją i pozwoli mu się odbudować pod kątem 2024 roku. W takim układzie Chase Elliott u progu następnego sezonu może być groźny. Niewiele więcej szczęścia w tym roku ma Alex Bowman, a więc drugi kierowca Hendricka, który musiał pauzować z przyczyn zdrowotnych. Jemu w takiej sytuacji też nie było dane wejść do fazy mistrzowskiej.
William Byron największym odkryciem sezonu zasadniczego
Wobec tego na polu walki zostało nam dwóch kierowców ekipy Ricka Hendricka. Kyle Larson oczywiście dowiózł wyniki, do których już nas przyzwyczaił. Najważniejsze są tu zwycięstwa w Ricmond i Martinsville, ale za nimi widzimy też regularne finisze w czołowej czwórce. Jednak to nie jedyne, co Larson zostawił po sobie w dotychczasowych dwudziestu sześćiu wyścigach. Tu warto wspomnieć o bataliach z Rossem Chastainem. „Arbuzowy chłopak” z Florydy zaszedł w tym roku za skórę nie tylko Hamlinowi. Najwięcej między panami działo się w Darlington oraz Dover, gdzie obaj kierowcy zaliczali kolizje. Zapowiada się ciekawa walka w fazie Play Off.
Na koniec fragmentu poświęconego ekipie Hendrick Motorsports trzeba w końcu wspomnieć o Willu Byronie. Kierowca wywodzący się z simracingu zwykle był najsłabszym ogniwem tego zespołu. Zazwyczaj obserwowaliśmy u niego po jednej wygranej w sezonie zasadniczym. Zaś on sam nie odgrywał znaczącej roli w dalszej części mistrzostw. W tym roku to się jednak zmieniło. Zwycięstwa w Vegas, Phoenix, Darlington, Atlancie czy Watkins Glen to mocne wpisy w CV w kontekście walki o mistrzostwo. Sezon regularny przyniósł mu trzecie miejsce, ale ważniejsza w NASCAR jest faza Play Off.
Mamy odważny typ na końcówkę sezonu
William Byron w chwili obecnej jest czołowym pretendentem do walki o tegoroczne mistrzostwo wraz z Larsonem czy Truexem Juniorem. Oczywiście, aby zawalczyć o mistrzostwo to najpierw trzeba znaleźć się w finałowej czwórce, która powalczy o tytuł w Phoenix. A pamiętajmy, że po drodze odpaść może każdy. Jednak po stronie Byrona są też tegoroczne statystyki. Wspomnieliśmy o zwycięstwach w Darlington, Las Vegas i Phoenix. Tak się składa, że pierwszy ze wspomnianych torów otworzy nam Play Offy jako Southern 500 w „rundzie szesnastu”. Potem w „rundzie ośmiu”, Cup Series zawita do Vegas, aż w końcu finał nastąpi w Phoenix. Oczywiście w motorsporcie nie da się rozegrać dwóch wyścigów, które miałyby identyczne zakończenie. Jednak Byron i tak ma tutaj przewagę psychologiczną. Zobaczymy, co z nią zrobi.
Mamy też innych faworytów, tuż za czołówką
Do fazy mistrzowskiej załapał się także wspomniany Ross Chastain. Jednak spodziewaliśmy się, że wywalczy on nieco więcej zwycięstw, niż jeden triumf w Nashville. Cóż, pamiętajmy też, że zawodnik Trackhouse wikłał się w tym sezonie w różne kolizje, które pozbawiły go szans na poszerzenie kolekcji wygranych. Nie mniej jednak, powinniśmy zobaczyć go w czołowej ósemce. A czy dojdzie on do finału? Trudno powiedzieć. W tym momencie wiadomo tylko, że nikt w stawce tanio skóry nie sprzeda. Dodatkowo Chastain jest skonfliktowany z wieloma zawodnikami. Nie można wykluczać sytuacji, w której ktoś osobiście, lub przy pomocy partnera zespołowego, celowo zrujnuje mu wyścig w odwecie za sytuację z poprzednich rund. Na pewno trzeba przyglądać mu się bacznie!
Interesującym zawodnikiem w nadchodzącej fazie sezonu może być też Chris Buescher. Zawodnik RFK już rok temu dobrze się prezentował chociażby jesienią w Briston Motor Speedway. Natomiast w tym roku postawił on kolejny krok wygrywając dwa wyścigi z rzędu. W punktacji pokonał go jego partner zespołowy, Brad Keselowski, ale to Buescher jest obecnie gwiazdą RFK. On może być czarnym koniem tej fazy mistrzowskiej, jeśli RFK utrzyma dyspozycję, a doświadczony Keselowski może być jego dobrym sprzymierzeńcem jako partner zespołowy.
Ich nie wolno skreślać
Trudno natomiast powiedzieć, jak swoje dotychczasowe tegoroczne zmagania podsumowaliby Kyle Busch, Ryan Blaney, Tyler Reddick, Joey Logano czy Kevin Harvick. Pierwszy ze wspomnianych na pewno może odetchnąć z ulgą po przejściu ro Richard Childress Racing. Odejście z JGR nie pogorszyło jego wyników, bo Kalifornijczyk chociażby zanotował w tym roku już trzy wygrane. W poprzednich latach w Joe Gibbs Racing trudno było mu zdobyć nawet jeden triumf w trakcie sezonu. Oczywiście powinniśmy zobaczyć go w walce o miejsce w „rundzie ośmiu”. Jednak niepokojące są wypadki i finisze na końcu stawki, z jakimi przeplata on te zwycięstwo. Kyle musi się pilnować, aby nie odpaść już po Bristolu, jak przed rokiem.
Zastanawiające jest też to, jak w dalszej fazie sezonu odnajdą się Ryan Blaney i Tyler Reddick. Ten pierwszy rok temu nie wygrał żadnej punktowanej rundy i rzutem na taśmę wypadł z Play Offów przed ich rozpoczęciem wraz z Martinem Truexem Juniorem. W tym roku jest o tyle lepiej, że kierowca Team Penske utrzymał swoją regularność, jednocześnie wygrywając Coca Cola 600 w Charlotte. Kierowca z Ohio w tym roku wygląda na lepiej dysponowanego, ale trzeba pamiętać, że w wyścigach NASCAR wyniki często nie zależą wyłącznie od dyspozycji danego zawodnika.
Tyler Reddick lekko zawodzi
Jeśli chodzi o Reddicka to można czuć lekkie rozczarowanie. w RCR szło mu dobrze i wydawało się, że przejście do 23XI Racing pozwoli mu kontynuować walkę w czołówce. Wygrana w CoTA to niestety jego jedyne zwycięstwo w tym roku i podobnie jak u Buscha, znajdzie się też sporo finiszy na końcu stawki, lub nieukończonych wyścigów. Nadrzędny cel w postaci pokonywanie Bubby Wallace’a udało mu się wypełnić, ale trudno mu wróżyć wejście do czołowej ósemki w fazie mistrzowskiej.
Gorzej od niego radzi sobie też Joey Logano, ale pamiętajmy jednak, że Logano to zeszłoroczny mistrz Cup Series. Można mieć wątpliwości co do jego postawy w tym roku. Jednak dwukrotny czempion tej serii może rozkręcić się na jesieni w decydujących momentach. Oczywiście łatwiej to powiedzieć, niż zrobić, bo pokonanie ofensywy Joe Gibbs Racing czy Hendrick Motorsports to ciężki kawałek chleba. Jednak w zaistniałej sytuacji Logano i Blaney nie mają innego wyjścia. Natomiast kończący po tym sezonie karierę Kevin Harvick raczej zdecydowanie w tym roku będzie w fazie Play Offi pełnił rolę statysty. „The Closer” niestety w tym roku raczej nie ma na co liczyć.
Co czeka nas w dalszej części sezonu NASCAR Cup Series 2023?
W najbliższy weekend wystartuje faza Play Off, która wyłoni nam mistrza sezonu 2023. Do niej awansowało szesnastu zawodników, którzy w najbliższych trzech wyścigach powalczą o dwanaście miejsc i te trzy wyścigi zbiorczo tworzą „rundę szesnastu”. Po wyścigu w Bristolu odpadnie najsłabsza czwórka, a czołowych dwunastu kierowców z Play Offów przejdzie dalej do „rundy dwunastu” zwanej też „ćwierćfinałem”. Potem kolejna czwórka odpadnie po trzech kolejnych wyścigach, a więc po zawodach na Rovalu w Charlotte zostanie nam półfinałowa ósemka. Z kolei z tej ósemki po Martinsville odpadnie kolejnych czterech najsłabszych zawodników. Wówczas finałowa czwórka zmierzy się w walce o mistrzowskie trofeum w Phoenix. Wówczas o losach tytułu w sezonie 2023 zadecyduje to, kto spośród tych czterech kierowców ukończy wyścig na wyższej pozycji.
Dla przypomnienia dodajmy, że aby bezwzględnie awansować do następnego etapu walki o mistrzostwo, należy wygrać wyścig. Zwycięstwo w jednym z trzech wyścigów danej „rundy”, automatycznie daje miejsce w kolejnym etapie zmagań. W drugiej kolejności liczone są punkty wywalczone za dalsze miejsce. Najważniejsze jest to, aby nie znaleźć się w najsłabszej czwórce tabeli Play Offów na koniec wyścigów w Bristolu, Charlotte i Martinsville. Kierowcy, którzy nie zakwalifikowali się do nadchodzącej fazy mistrzostw, lub też z niej odpadli, nadal biorą udział w wyścigach walcząc o zwycięstwa.