Scott Dixon znów niczym Filip z konopii
Nowozelandczyk po starcie z jedenastej lokaty miał dziś jedno zadanie: przeżyć! I to wyszło mu całkiem nieźle. Już na starcie mieliśmy pierwszą neutralizację. Ta wyrzuciła nam z wyścigu Grahama Rahala, Toma Blomqvista czy debiutującego tu Juri Vipsa. Omal nie dołączył do nich Dixon, który na szczęście mógł jechać dalej. Jednak to nie była jedyna przerwa w wyścigu. Takich było łącznie osiem i zajęły one trzydzieści pięć z dziewięćdziesięciu pięciu „kółek”. W takiej sytuacji kluczem do sukcesu było unikanie kłopotów oraz ostrożna walka z każdym rywalem. Niedzielny zwycięzca opanował to niemal do perfekcji okraszając to świetnym tempem. Niemal, ponieważ jemu przytrafiła się kara, ale jak widać, Nowozelandczyk nic sobie nie robił z tej straty czasowej. W takim wyścigu właśnie istotną rolę pełniła też czysta prędkość.
Oczywiście prędkość to nie wszystko. Istotne były też momenty poszczególnych zjazdów na zmianę opon i tankowanie. Przekonał się o tym Alex Palou, który w takich okolicznościach stracił szanse na zwycięstwo. Taki obrót spraw pozwolił Dixonowi dowieźć trzecie zwycięstwo w czterech wyścigach. Za nim na metę wpadł jego rodak, Scott McLaughlin, który też ucierpiał na starcie. Dodatkowo „Scotty Mac” miał pecha pod względem zjazdów do boksu, przez co raz stracił sporo czasu. Jednak kierowca Team Penske był w niedzielę równie dobry, co kierowca Chip Ganassi Racing. Aby podkreślić to, jak dobre było jego tempo to trzeba wspomnieć, że aż dwa razy przebijał się ze środka stawki do czołówki. I w obydwu sytuacjach rywale omal nie zabrali go z toru na dobre.
Alex Palou mógł zdominować te zawody
Hiszpan nie spuścił z tonu po zdobyciu drugiego tytułu w IndyCar w GP Portland. Piąta lokata na starcie to dobry wynik, ale więcej satysfakcji przyniosło przetrwanie karambolu na starcie. To pozwoliło mu awansować na drugą lokatę za Pato O’Wardem. Potem obydwaj Latynosi stoczyli świetną walkę o prowadzenie, którą ostatecznie wygrał Palou. Po pięćdziesięciu okrążeniach i czterech neutralizacja wydawało się, że Palou jest nie do zatrzymania. Niestety kilka „kółek” później Devlin DeFrancesco zderzył się Davidem Malukasem. Moment ogłoszenia neutralizacji był dla Palou skrajnie niekorzystny. Rywale akurat zdążyli zjechać, a Hiszpan musiał poczekać na otwarcie alei serwisowej, co zrzuciło go na koniec stawki.
Dla tegorocznego mistrza to nie był jeszcze koniec wyścigu. Zaraz po zjeździe samochodu bezpieczeństwa Alex zabrał się do roboty, ale chwilę potem znów musiano przerwać ściganie. Ostatecznie po ośmiu neutralizacjach i dziewięćdziesięciu pięciu okrążeniach, Alex Palou dowiózł trzecie miejsce. Za jego plecami na metę wpadł Will Power, który po siedemnastu latach zakończył swoją serię sezonów w IndyCar z przynajmniej jedną wygraną.
Agustin Canapino mógł być na podium!
Przejdźmy teraz do tego, co jest kwintesencją takich wyścigów jak ten czyli zawodników z końca stawki nagle lądujących w czołówce. Takimi kierowcami byli Callum Ilott i Agustin Canapino. Duet Juncos Hollinger Racing zazwyczaj nie ma tempa, przez co walczą oni na pograniczu drugiej i trzeciej dziesiątki. Jednak w sytuacji, w której połowa stawki notowała straty czasowe w wyniki kolizji i wypadków, przyszło im walczyć w czołówce. I jednym z najjaśniejszych punktów tego wyścigu był sam Canapino. W środkowej fazie wyścigu, Argentyńczyk dzielnie walczył o podium. Obowiązkowo trzeba wspomnieć, że wyprzedził nawet Romaina Grosjeana w walce o… podium! Niestety potem kolizja wszystko zniszczyła i ostatecznie tegoroczny debiutant był czternasty. Jednak jego pozycję w czołówce przejął jego partner zespołowy, Callum Ilott. Brytyjczyk był piąty po tym, jak rzutem na taśmę wyprzedził Rossiego i Lundgaarda na ostatnich metrach wyścigu.
Szkoda kilku kierowców
Przede wszystkim trzeba wspomnieć, że w GP Monterey o zwycięstwo walczył Pato O’Ward. Niestety tym razem zawiodła go strategia. Kierowca McLarena musiał w końcówce założyć miękkie opony, co wymagało dodatkowego postoju, który pozbawił go pozycji na torze. Poza tą sytuacją, O’Ward był bezbłędny w tym wyścigu. Szkoda nam też Romaina Grosjeana. Francuz żegnający się z Andretti Autosport idelanie omijał dziś kolizje i wypadki. Co więcej, nie popełniał on poważniejszych błędów. Nawet liczył się on w walce o zwycięstwo. Niestety w GP Monterey znów były „ale”. Sporo nie pomogła tu strategia, ale przeszkodą był też błąd przy ataku na Pato O’Warda. Błąd przy tym manewrze zepchnął go z czołowej trójki za plecy Malukasa i Canapino, którzy wykorzystali jego moment słabości.
Co oni wyprawiali?
Ogół tego, jak wyglądało ściganie w GP Monterey to zasługa kilku zawodników. Przede wszystkim chcemy negatywnie wyróżnić to, co tam robił Helio Castroneves. Brazylijczyk pożegnał się z pełnoetatową karierą z mocnym uderzeniem. Dokładniej z kilkoma uderzeniami oraz wycieczkami na pobocze. Jedna z takich przygód omal nie wyrzuciła z wyścigu liderującego Alexa Palou. Absolutnie nie popisał się też Devlin DeFrancesco, który w głupi sposób doprowadził do kolizji z Malukasem. Nie najmądrzej zachował się też Christian Lundgaard czy Benjamin Pedersen. Ten drugi intensywnie testował wytrzymałość całego swojego samochodu przyczyniając się do dwóch neutralizacji. Ten wyścig to była kiepska reklama IndyCar. Niektórym mogą podobać się wypadki i kolizje. Jednak sytuacja, w której nowa neutralizacja pojawia się zanim skończy się poprzednia nie świadczy dobrze o poziomie stawki.
Klasyfikacja generalna IndyCar: Znamy już wszystkie rozstrzygnięcia
Alex Palou i Scott Dixon już w GP Portland przypieczętowali tytuły mistrzowskie. Natomiast dzięki drugiej pozycji na mecie, trzecią lokatę zdobył Scott McLaughlin. Na koniec sezonu pokonał on w punktacji Pato O’Warda i Josefa Newgardena. Amerykanin po serii fatalnych wyścigów spadł ostatecznie na piątą lokatę. Debiutantem roku został Marcus Armstrong na dwudziestym miejscu w „generalce”. Nowozelandczyk pokonał w tej klasyfikacji Canapino mimo tego, że Armstrong nie startował na ovalach. Pełna klasyfikacja kierowców IndyCar znajduje się poniżej.
Koniec mistrzostw, do widzenia!
To była ostatnia runda sezonu 2023 w IndyCar. Dziękujemy serdecznie za śledzenie wyścigów wraz z nami. Najbliższy wyścig odbędzie się dopiero na przełomie lutego i marca. Nie znamy jeszcze kalendarza na sezon 2024, ale najprawdopodobniej otworzy go GP Ste Pete.
Wyniki wyścigu o GP Monterey 2023 IndyCar