Najciekawsze prezentacje bolidów F1 mogą być w tym roku?
Serię widowisk (stan na dzień 23.01) zainaugurują 5 lutego Stake F1 Team oraz Williams. Po nich przyjdzie czas na Alpine (7 lutego), Astona Martina (12 lutego) i Ferrari (13 lutego). Walentynki niektórym fanom umilą McLaren i Mercedes, dzień później samochód pokaże z kolei Red Bull. Haas swój bolid pokaże od razu podczas jazd na torze, AlphaTauri (używam starego nazewnictwa) jeszcze daty nie wyznaczyła. Na pewno będzie się działo, ale czy to przebije dotychczas najciekawsze prezentacje bolidów F1, które wydarzyły się w ostatnich latach, zobaczymy.
Jak będą owe pokazy wyglądały? Wieloletnie przemiany wewnątrz sportu, czyniące priorytetem sprawy biznesowe i PR-owe, wraz z uderzeniem pandemii COVID-19, spowodowały, że schemat pełnej splendoru gali został albo odsunięty na bok (vide prezentacje online), albo drastycznie przemodelowany.
Najbarwniejszy (ironizuję) przykład tegoż dał w zeszłym roku Red Bull. Szumnie zapowiadana prezentacja okazała się w istocie burzą w szklance wody, wypełnioną dennymi frazesami Christiana Hornera, wywiadami ze sportowcami nijak nie powiązanymi z F1 oraz karygodnym zastąpieniem prawdziwego RB19 jego prototypem przywodzącym na myśl konstrukcje z pierwszych dni fabrycznych testów, a nie gotową maszynę.
I nawet ogłoszenie o podjęciu współpracy z Fordem zostało przyćmione przez absolutny brak pomysłu, jak prezentację poprowadzić. Niechlubne widowisko, zorganizowane bodaj tylko z obowiązku, trafnie podsumował Gary Anderson, pisząc: cóż za strata czasu, wysiłku i pieniędzy. Dlatego dziś, aby uderzyć w optymistyczne tony, przypomnimy te najciekawsze i najbardziej pomysłowe spektakle, jakimi okraszano premiery najszybszych wyścigowych samochodów na świecie.
Benetton B196 – rok 1996
W sezonie 1995 Benetton osiągnął wszystko, czego mógł zapragnąć. Ekipa wygrała 11 z 16 wyścigów, bez większych problemów ustawiła w fabryce puchary za mistrzostwo wśród kierowców oraz konstruktorów. Bez oskarżeń o łamanie przepisów, bez dyskwalifikacji z niektórych wyścigów, bez kontrowersyjnych manewrów Schumachera. A jednak ich pozycja przed kolejnym sezonem wcale mocna nie była i każdy specjalista od F1 był tego świadom.
Benetton stracił Schumachera i pożegnał się z Johnnym Herbertem. Na ich miejsce nadeszli Gerhard Berger i Jean Alesi – kierowcy o wysokiej renomie, ale dalecy od mistrzowskiego poziomu. Co więcej, ogłoszone przez FIA zmiany techniczne uderzyły w ekipę z podwójną siłą, likwidując resztki przewagi pozostałe po przełomowych innowacjach sezonu 1994.
Jak w takich warunkach podtrzymać morale? Flavio Briatore postawił na przepych, i to w słonecznej ojczyźnie stajni. Na lokalizację prezentacji wybrano małe sycylijskie miasteczko Taormina; jakież było zdziwienie mieszkańców, gdy na ulicach jego starówki pojawił się nagle nowy Benetton prowadzony przez jadącego bez kasku Alesiego. Temperatura, mimo zimowej aury, sięgnęła zenitu.
Ale Benetton dopiero się rozkręcał. Kierowców posadzono w karoce i zawieziono do leżącego nieopodal starożytnego amfiteatru. Kibice, nieprzerwanie ich śledzący, dotarli na wielką arenę w liczbie 15 tysięcy i jako pierwsi zobaczyli wystawiony na specjalnych metalowych słupkach bolid. Koszt przedsięwzięcia wyniósł niemal milion dolarów.
– Nie jesteśmy jak inne ekipy. Nie przejęliśmy garażu na jeden dzień, przejęliśmy całe miasto. Ten pokaz miał zabrać nas z powrotem do Włoch, do ludzi, o których się czasem w Formule 1 zapomina – uśmiechał się zawadiacko Briatore. Po ostatnim wyścigu roku, kiedy ekipa straciła drugie miejsce na rzecz Ferrari, mina mogła mu nieco zrzednąć, lecz efektu marketingowego pokazu przecenić się nie dało.
Najciekawsze prezentacje bolidów F1: McLaren MP4/12 – rok 1997
Jeśli Ron Dennis uznaje, że coś wygląda dość wyjątkowo, można być pewnym, że istotnie tak jest. McLaren postawił przed sezonem 1997 na totalną wizerunkową rewolucję. O ile pełen luksusu Alexandra Palace w Londynie odpowiadał standardom stajni, o tyle zaproszenie na imprezę wokalisty Jamiroquaia, który energicznie wymachiwał flagą w szachownicę, wywołało niemały szok. Podobnie jak obecność Spice Girls.
Z perspektywy czasu Dennis mógł tego ruchu nieco żałować. Kwintet piosenkarek, płynących na fali spektakularnego sukcesu, zawładnął całą sceną. Szef stajni nie docenił siły ich oddziaływania. Spice Girls pierwszy singiel Wannabe wydały ledwie rok wcześniej, ale i tak trafiły na szczyt listy przebojów w 37 krajach. Łącząc sceniczną energię z ikonicznym mottem girl power, w mniej niż rok stały się popkulturowymi ikonami dekady.
Car launches looked a lot different in the 90s 👀@McLarenF1 kicked off their 1997 season with performances from The Spice Girls and @JamiroquaiHQ! What’s your favourite #F1 launch? 🤔 pic.twitter.com/OHHwFtPyES
— Formula 1 (@F1) January 28, 2019
I zgodnie z tym statusem się zachowywały. Zakończywszy spektakl, z radością wyręczały dziennikarzy w rozpytywaniu Davida Coultharda i Miki Häkkinena. Fin, całkowicie onieśmielony, próbował wybrnąć błyskotliwą ripostą z matni żartobliwych pogróżek sugerujących, że kobiety odwiedzą go w jego monakijskim domu. Tyle dobrego, że udało mu się wybronić przed byciem rozebranym z kombinezonu na oczach kilku tysięcy osób.
Popisy grupy rzucił cień na właściwego bohatera wieczoru. Gdyby ktoś bowiem zapytał w ankiecie, z czym się bolid MP4/12 najbardziej kojarzy, odpowiedzi raczej nie dotyczyłyby tego, że McLaren po raz pierwszy od sezonu 1974 odszedł od czerwono-białego malowania Marlboro na rzecz stalowoszarych barw powiązanych z inną marką papierosową, firmą West. Zdecydowanie częściej pojawiałyby się komentarze, iż to ten bolid dysponował dodatkowym, pomocniczym pedałem hamulca. Oraz to, że jego premierę razem z koleżankami uświetniła Geri Haliwell.
Jordan EJ12 oraz Jordan EJ15 – lata 2002 i 2005
Brukselskie lotnisko to niecodzienne miejsce na organizowanie konferencji niezwiązanych z awiacją, nawet jeśli głównym sponsorem twojej działalności zostaje firma DHL. Eddie Jordan wiedział jednak, co robi. Prezentacja maszyny na rok 2002 przebiegała spokojnie i sztampowo, gdy nagle zgromadzeni goście usłyszeli niewiarygodną informację. Oto z wieży kontroli lotów donoszono, iż przyszła specjalna dostawa dla pana Jordana.
Na wyświetlonym filmie potężny samolot transportowy przeleciał nisko nad hangarem, w którym odbywała się impreza, po czym zakołował i wylądował na płycie lotniska. Zaraz po tym 52-metrową bestię wciągnięto do hali, a z jej bocznych drzwi wyłoniła się platforma. Na niej, owinięty szczelnie matą, stał model EJ12. Wszelkie głosy sceptycyzmu natychmiast ucichły, i całe szczęście, bo Jordan na wpadkę nie mógł sobie pozwolić. Zaraz po pokazie maszynę błyskawicznie z powrotem załadowano i odesłano do Australii – tydzień później zaczynał się sezon.
Pośpiech nie był za to wymagany trzy lata później. Wówczas ekipa działała już podług innych reguł. Czas ekstrawaganckiego Eddiego Jordana przeminął, stajnię za 60 milionów dolarów wykupił biznesmen Alex Schnaider, właściciel grupy Midland. A że rodzinne koneksje miał kanadyjsko-rosyjskie, wydawało się logiczne, że sceną pokazu będzie Moskwa. Większym zaskoczeniem był fakt, że maszynę zaprezentowano na… Placu Czerwonym.
W otoczeniu przysypanych śniegiem wież Kremla fluorescencyjnie żółty Jordan prezentował się wspaniale w swej groteskowości. Kierowcy: Tiago Monteiro oraz Narain Karthikeyan, ubrani w tradycyjne wysokie czapki, prawie zapomnieli o mrozie na poziomie -10 stopni Celsjusza. Hindus wyrażał nadzieję, że w swym debiutanckim sezonie powalczy w Jordanie o kilka punktów.
Z kolei Colin Kolles, nowy prominent stajni, cieszył się sprawionym wrażeniem. – Pragniemy, aby nasz zespół miał rosyjski smaczek, dlatego ważne było, byśmy odpowiednio zaprezentowali się rosyjskim mediom i przedsiębiorcom – opowiadał. Efekt „wow” prędko minął. Jordan swój ostatni sezon zakończył z 12 punktami, z czego 11 zdobył w niesławnym GP USA na Indianapolis.
Najciekawsze prezentacje bolidów F1: McLaren MP4/22 – rok 2007
Sukcesy i dwa tytuły mistrzowskie Fernando Alonso doprowadziły do fenomenu unikatowego nawet jak na skalę Hiszpanii. W Formule 1 naraz zakochał się cały kraj, a McLaren wiedział, jak to wykorzystać. Mając urzędującego czempiona globu pod swymi skrzydłami, nową maszynę, która rzuci wyzwanie Ferrari, postanowił zaprezentować w Walencji.
Mieszkańcy miasta dowiedzieli się o tym fakcie z wyprzedzeniem; na teren futurystycznego parku kulturalnego Ciudad de las Artes y de las Ciencias napłynęło ich w dniu wydarzenia 150 tys. Alonso pozdrawiał wszystkich, po czym wszystkich ukontentował, wsiadając wespół z Lewisem Hamiltonem do maszyn i odbywając przejazdy demonstracyjne.
Hiszpan aż tryskał energią, w specjalnie nagranym filmie mówił: czuję się jak mały chłopiec z nową zabawką. Teraz tylko muszę pobawić się tą zabawką. Spektakl ten można by zresztą oglądać tylko dla smaczków historycznych. Do dziś w sieci krążą ikoniczne zdjęcia obu kierowców pozujących do wspólnego selfie.
A to nie koniec. Lewis Hamilton w tym samym materiale twierdził, że na myśl o rywalizacji zespołowej z Alonso nie czuje niepokoju (jest wręcz zrelaksowany), i że sądzi, iż z mistrzem świata będzie się dobrze dogadywać. Lecz bank rozbił dopiero Ron Dennis. Szef McLarena charakterystycznym matowym głosem, ale podszytym nutką entuzjazmu, obwieszczał: jestem pewien, że sezon 2007 będzie tym, który zapamiętamy. Racji nie sposób mu odmówić…
McLaren MP4/26 – rok 2011
Cztery lata po tychże słowach McLaren celował już w inną retorykę i inną wizję budowy własnej marki. Berlin, gdy stawili się tam kierowcy wraz z mechanikami, w niczym nie wspominał wszak Walencji, ale to nie anturaż miał decydujące znaczenie, a podejście do prezentacji. Na Potzsdamer Platz nie było wielkich tłumów, potężnej sceny i gry świateł. Przez pewien czas był tylko samochód. A właściwie… jego połowa.
Brytyjczycy podeszli do sprawy na opak. Zamiast podkręcać emocje przez finałowe odliczanie i tym podobne zagrywki, zdecydowali się już na początku napięcie rozładować. Model MP4/26 był budowany na bieżąco, a kibice donosili mechanikom kolejne elementy nadwozia, które nie były odgórnie zespolone z bazą bolidu, np. pokrywę silnika czy kawałki sekcji bocznych.
Końcowe szlify – i dopiero wtedy zaczął się show w pełnym znaczeniu tego słowa – dołożyli kierowcy. Jenson Button wszedł na plac z kierownicą, Lewis Hamilton z zagłówkiem. Co ciekawe, dopiero wówczas zobaczyli swój bolid w pełnej krasie. Po uzupełnieniu konstrukcji zaczęli z kolei rozdawać autografy i rzucać w tłum czapeczkami z logo ekipy.
Całość spektaklu wywołała uśmiechy na twarzach wszystkich zgromadzonych. Jenson Button z radością opowiadał, że tym razem samochód został zbudowany właściwie wokół niego (pod kątem postury). Wyniki osiągane w trakcie sezonu potwierdziły tę tezę. Brytyjczyk czuł się w maszynie na tyle komfortowo, że jako pierwszy partner zespołowy zdołał pokonać Lewisa Hamiltona punktami na koniec roku. Od tego czasu ta sztuka udała się tylko Nico Rosbergowi (rok 2016) oraz George’owi Russellowi (rok 2022).
Najciekawsze prezentacje bolidów F1: Alfa Romeo C41 – rok 2021
Widowiska tego nie opisujemy powodowani zakulisowym wsparciem firmy Orlen, lecz tym, iż prezentacja ta jako jedna z nielicznych w okresie covidowym udowodniła, że posiada własny charakter. Władze naszego państwowego koncernu paliwowego, wspierającego Alfę Romeo już od sezonu 2020, postanowiły wyjść poza strefę czystego sponsoringu. Na prezentację wynajęły scenę Teatru Narodowego w Warszawie, najstarszego do dziś istniejącego teatru w Polsce (zakładał go król Stanisław August Poniatowski).
Orlen uzasadniał to względami promocyjnymi. Nie dość, że bolid królowej motorsportu po raz pierwszy w historii miał premierę w Polsce, to jeszcze koncern chwalił się, iż ich nazwa została w roku 2020 wymieniona w ponad 100 tys. artykułów prasowych. Więcej – ekwiwalent reklamowy wygenerowany przez markę dzięki transmisjom telewizyjnym z wyścigów wyniósł 400 milionów dolarów.
Czego by nie mówić o ich ówczesnej polityce finansowej, wydarzenie odbiło się szerokim echem. Galę płynną i dość wyszukaną angielszczyzną, zadając trafne pytania, prowadzili polscy dziennikarze Aldona Marciniak oraz Andrzej Borowczyk. Przygotowano też stosowne (biało-czerwone) oświetlenie, a splendoru dopełniła taneczna choreografia zaprezentowana w rytm arcydzieł muzyki klasycznej Fryderyka Chopina oraz Giacomo Pucciniego.
Gdy po tym ekskluzywnym preludium na scenę weszli Frederic Vasseur oraz dyrektor techniczny stajni, Jan Monchaux, a następnie trio kierowców Räikkönen, Giovinazzi, Kubica, entuzjazm naturalnie opadł. Spektakl jednak poziom i tak utrzymał, częściowo dzięki fantastycznemu malowaniu modelu C41. Szkoda jedynie, że tym razem na koniec historii Andrzej Borowczyk nie mógł już zakrzyknąć, iż Travolta wymachuje Buttona.
Ferrari SF-23 – rok 2023
Podsumowując serię zeszłorocznych spektakli ukazujących bolidy, angielski serwis The Race napisał: Ferrari uratowało sezon prezentacji. Nie ma w tym krztyny przesady. Podczas gdy inne stajnie pokazywały maszyny w fabrykach (np. Aston Martin) czy małych galach (jak AlphaTauri), Włosi z Maranello nie ograniczali własnej inwencji.
Przedstawiciele mediów zrozumieli, co się kroi już po tym, jak przeznaczony dla nich bus nie pojechał spod hotelu prosto do fabryki, ale na tor testowy Fiorano. Tam Scuderia przygotowała specjalną trybunę, na którą zaprosiła setki lojalnych tifosi. Wszystko było dopięte niemal na ostatni guzik. Zatrudniono konferansjerów, nagrano materiały sprzed garażu, rozmawiano z kierowcami… jedynie słowa od dyrektora technicznego zabrakło.
Czymże jednak byłaby najwspanialsza nawet przemowa wobec widoku działającego samochodu na torze? Charles Leclerc wziął bolid SF-23 w swoje ręce i przejechał się nim po krętej nitce Fiorano, zgodnie z regulacjami tzw. przejazdów demonstracyjnych nie przekraczając dystansu 15 kilometrów. Odwaga zespołu opłaciła się: samochód pracował niczym w zegarku, publika mogła usłyszeć rozentuzjazmowanego Leclerca chwalącego maszynę przez radio.
Jego zespołowy partner Carlos Sainz był równie zachwycony. – Myślę, że to było wspaniałe. Pozwolę sobie pogratulować ekipie za to, co udało im się zorganizować. Formuła 1 potrzebuje takich wydarzeń. Wydarzeń, na które zbierze się dziennikarzy, kibiców, partnerów biznesowych, inżynierów, mechaników, wszystkich razem, i przygotuje się im poważną prezentację z przejazdem samochodu […]. To było pierwsze okrążenie tego samochodu na torze. Zawsze coś może pójść wówczas nie tak, ale podjęliśmy ryzyko – stwierdzał. Oby więcej takich prób. Bo czyż Formuła 1 nie jest przede wszystkim pięknym show?