Bolidy F1 to bez wątpienia jedne z najszybszych samochodów na świecie. Ogromne prędkości, jakie osiągają te lekkie maszyny, z pewnością budzą podziw fanów na całym świecie. Ten jakże efektowany sport ma niestety swoją mroczną stronę, są nią wypadki. Obecna F1 jest o wiele bardziej bezpieczniejsza niż przykładowo 50 lat temu. Władze sportu przez ostatnie ćwierćwiecze poczyniły duże zmiany jeśli chodzi o poprawę bezpieczeństwa. Zadbano o bezpieczeństwo na torach poprzez wprowadzenie barier tech-pro. Wprowadzono min. system Hans czy Halo, który chroni głowę kierowcy. Bolidy zostały także znacząco ulepszone, stając się bardziej odporne na uderzenia. Istotnym krokiem było również przeniesienie zbiornika paliwa w bezpieczniejsze miejsce. Niemniej jednak, choć dokonano wielu postępów, niemożliwym jest całkowite wyeliminowanie ryzyka wypadków. Niestety, najbardziej tragiczne są te incydenty, w których pojazd zapłonął. W niniejszym artykule przyjrzymy się najgroźniejszym wypadkom, w których ogień odegrał kluczową rolę, powodując pożary bolidów. Pora przedstawić wam najgroźniejsze pożary w F1.
Najgroźniejsze pożary w F1. 5. Romain Grosjean – GP Bahrajnu 2020
Wypadek Romaina Grosjeana podczas GP Bahrajnu w listopadzie 2020 roku był jednym z najbardziej dramatycznych wydarzeń ostatnich lat w F1. Już na pierwszym okrążeniu doszło do przerażającego zderzenia, w wyniku którego bolid kierowcy zespołu Haas uderzył w barierę. Rozerwał się na dwie części i stanął w płomieniach. Grosjean był uwięziony w płonącym wraku przez przerażające 28 sekund, zanim zdołał się uwolnić z pomocą ratowników. Francuza w dużym stopniu uratował fakt, że w wyniku uderzenia nie stracił przytomności, a służby medyczne błyskawicznie pojawiły się na miejscu wypadku. Umożliwiły mu ucieczkę przez otoczoną płomieniami plątaninę fragmentów bariery i bolidu. Kluczową rolę odegrał tu także system Halo, który ochronił głowę kierowcy przed uderzeniem oraz ognioodporny kombinezon i bielizna. Wypadek ten zakończył karierę Romaina Grosjeana w F1. Francuz miał opuścić królową motorsportu wraz z końcem sezonu 2020. Podczas Grand Prix Bahrajnu 2020, F1 zdała jeden z największych testów bezpieczeństwa w swojej historii.
4. Jos Verstappen – GP Niemiec 1994
W roku 1994 do Formuły 1 powróciło tankowanie podczas wyścigów. Jednakże szybko okazało się, że ta czynność może być niezwykle niebezpieczna. Przekonał się o tym Jos Verstappen podczas GP Niemiec, gdy jego samochód nagle stanął w płomieniach. Aby zyskać przewagę nad rywalami, zespół Benettona postanowił usunąć filtr z systemu tankowania. Niestety ta decyzja miała katastrofalne skutki. Podczas tankowania bolidu Verstappena paliwo rozlało się po pojeździe. Wystarczyła zaledwie sekunda, aby rozlane paliwo zapaliło się od gorących elementów karoserii. Nagły pożar ogarnął zarówno samochód Benettona, jak i garaż ekipy, zagrażając także życiu i zdrowiu mechaników, których kombinezony stanęły w płomieniach. Incydent ten uświadomił wszystkim, jak ważne jest bezpieczeństwo podczas operacji związanych z paliwem w strefie boksów. Dzięki szybkiej reakcji zespołu oraz służb ratowniczych, Verstappen uniknął poważnych obrażeń. Ogień na samochodzie Holendra palił się przez ok. trzy sekundy. Na wydarzenia z Hockenheim zareagowała FIA, która wymusiła na ekipach stosowanie innych, bezpieczniejszych węży paliwowych.
Najgroźniejsze pożary w F1. 3. Ronnie Peterson – GP Włoch 1978
W tragicznym wypadku podczas GP Włoch 1978 na torze Monza bolid Ronniego Petersona stanął w płomieniach po zderzeniu się z samochodem Jamesa Hunta. Pojazd Petersona uderzył w bandę i natychmiast zapalił się. James Hunt, Patrick Depailler i Clay Regazzoni, nie wahali się ruszyć z pomocą. Wraz z porządkowymi wyciągnęli Petersona z płonącego wraku i przenieśli w bezpieczne miejsce. Opóźniona interwencja służb medycznych, które przybyły na miejsce ponad dwadzieścia minut po wypadku, mogła być przyczyną śmierci jednego z czołowych kierowców F1 lat 70. Peterson miał dosłownie zmasakrowane kości nóg, ale był świadomy. Po operacji, która miała na celu ustabilizowanie odłamków kości, rokowania wydawały się obiecujące. Niestety, kilka godzin później szpik kostny z tych odłamków przedostał się do krwiobiegu, co doprowadziło do powstania zatorów w płucach, wątrobie i mózgu, stanowiąc bezpośrednią przyczynę śmierci Petersona. To zakończyło życie jednego z najwybitniejszych kierowców lat 70.
2. Niki Lauda – GP Niemiec, 1976
Wypadek Nikiego Laudy podczas GP Niemiec w 1976 roku to jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń w historii Formuły 1. Na torze Nürburgring panujący mistrz Formuły 1 uległ niemal śmiertelnemu wypadkowi. Lauda stracił kontrolę nad swoim Ferrari w lewym szybkim łuku przed zakrętem Bergwerk. Austriak uderzył w barierę z dużą prędkością, co spowodowało natychmiastowy pożar jego samochodu. Wrak bolidu został potem przesunięty na środek toru, gdzie doszło do kolizji z Haraldem Ertlem i Brettem Lungerem, którzy nie mogli uniknąć zdarzenia. Lauda miał trudności z wydostaniem się z płonącego pojazdu, głównie z powodu pasów bezpieczeństwa, które były innego typu niż w innych bolidach. Po kilkudziesięciu sekundach udało się go uwolnić z kokpitu, jednak Lauda był pozbawiony kasku, który zsunął się z jego głowy podczas zderzenia. Ucierpiał na skutek poparzeń, utracił znaczną część prawej strony twarzy, a także włosy, brwi i powieki. Mimo to Lauda po miesięcznym pobycie w szpitalu wrócił do ścigania.
Najgroźniejsze pożary w F1. 1. Lorenzo Bandini – GP Monaco 1967
7 maja 1967 roku Bandini doznał poważnych oparzeń w tragicznym wypadku podczas Grand Prix Monako. Śmiertelnemu wypadkowi uległ Włoch, Lorenzo Bandini. Na wjeździe do szykany stracił kontrolę nad swoim samochodem. Jego lewe tylne koło uderzyło w barierę, powodując poślizg. Uderzając w słup oświetleniowy, samochód przewrócił się i zderzył się z ochronnymi belami słomy, które otaczały tor. Iskry z silnika wraz z paliwem spowodowały pożar. Bandini był uwięziony w płonącym bolidzie przez długi czas, co spowodowało oparzenia i poważne obrażenia. Ostatecznie zmarł trzy dni później w szpitalu w Monte Carlo. To tragiczne wydarzenie stało się jednym z najsmutniejszych momentów w historii Formuły 1, skłaniając do rewizji procedur bezpieczeństwa na torze. Po tym wyścigu wprowadzono zakaz używania bel słomy jako elementów ochrony, co miało zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.