Najlepszy kierowca: Mitch Evans
Cóż to za zawody, gdzie w połowie wyścigu czołową szesnastkę dzielą 2,5 sekundy!? Pełne niespodzianek, ale to mało powiedziane. Mitch Evans rozegrał je najlepiej. W opozycji do Sama Birda i Robina Frijnsa – którzy prędko znaleźli się w czołowej dziesiątce (a nawet na pozycji lidera, patrz Frijns) i prędko z niej wypadli – Nowozelandczyk non-stop trzymał się w obrębie ok. 1-2 sekund od liderów.
Jego ataki po wewnętrznej zakrętu nr 3 były precyzyjne, ale zdecydowane, Evans ani przez moment nie stracił koncentracji. Na ostatnim okrążeniu wykonał fenomenalny manewr po zewnętrznej łuku nr 1, wymijając Wehrleina i następnie fenomenalnie obronił się przed zakusami Niemca, pilnując wszelkich linii potencjalnego ataku.
Niemiec, skądinąd, też walczył niczym chart. Strategia Porsche to jedno (o czym zresztą piszemy poniżej), agresywność i dokładność, z jaką Wehrlein prowadził swój wyścig, to drugie. Jego defensywa (momentami nawet zbyt ostra) przed Nickiem Cassidym na ostatnich kółkach przejdzie prawdopodobnie do historii serii. Aż do końca nie odpuszczał, mimo że wskaźniki energii w telewizyjnej transmisji wskazywały już niemalże zero. Doskonałe zawody.
Najlepszy zespół: TAG Heuer Porsche/Jaguar TCS Racing
Od początku było widać, że Niemcy mają na ten wyścig konkretny plan. Kluczem do jego realizacji były dobre kwalifikacje da Costy – o których wspominał Florian Modlinger, szef stajni. Portugalczyk tym razem zajął miejsce w czołowej szóstce, a to umożliwiało Porsche rozgrywanie zawodów dwoma samochodami. Tak też robili – da Costa już na dystansie pierwszych pięciu kółek wbił się do czołowej trójki. Reszta zależała od strategii inżynierów.
BATTLES EVERYWHERE YOU LOOK 👀
Dennis and Cassidy tussle it out for P3 while Wehrlein challenges Evans for the race lead!#ShanghaiEPrix pic.twitter.com/4GWCvN4fe4
— Formula E (@FIAFormulaE) May 25, 2024
Ci obmyśleli ją znakomicie. Tandem Porsche zajął pierwsze dwa miejsca i tak dysponował tempem, aby żaden, przy powzięciu trybu ataku, nie spadł za żadnego innego rywala poza własnym kolegą. Oczywiście plan ten nie był perfekcyjny – choćby z uwagi na dużą ilość okazji do wyprzedzania na „płynącym” torze, z dużą ilością szerokich zakrętów.
Na 18. kółku obaj zawodnicy znów przewodzili jednak stawce, ale prędko zaczął im zagrażać Jaguar. Nick Cassidy gospodarował energią niezwykle efektywnie i przeszedł na 4. miejsce, przed da Costę. W zażartej bitwie z Wehrleinem i Evansem lider klasyfikacji generalnej pardonu nie dawał, i tym razem to Brytyjczycy wyglądali na faworytów. Heroiczne wysiłki Wehrleina pozbawiły ich dubletu. Oba zespoły należy za ten wyścig docenić.
Największe zaskoczenia: Nyck de Vries
Holender przeżył trudny powrót do FE. Przez cały sezon, wyjąwszy Berlin, gdzie nie startował, nie zdobył ani punktu; więcej – nieszczególnie mógł równać się z Edoardo Mortarą. W Chinach też nie wyglądało to od razu fantastycznie, wszak ruszał dopiero z 13. pola. W połowie zawodów de Vries mądrą i efektywną jazdą wbił się jednak do czołowej szóstki i tam się trzymał, niezależnie od szaleńczych bojów kierowców dookoła. Finalnie zabrakło mu energii i spadł na 8. miejsce. Przed zawodami i tak brałby ten wynik w ciemno.
A new race leader in Season 10 🤩
For the first time since the Season 8 #BerlinEPrix, @nyckdevries takes the lead of a Formula E race!#ShanghaiEPrix pic.twitter.com/WcaiReqPzg
— Formula E (@FIAFormulaE) May 25, 2024
Świetnie zaprezentował się również Nico Müller. ABT Cupra, na tle pierwszych wyścigów tego roku, przypominała inną maszynę, wreszcie bowiem umożliwiała kierowcom toczenie walk o pierwszą dziesiątkę na dystansie całego wyścigu. Müller, ze swoją spokojną jazdą i oglądaniem się w lusterka przy każdej okazji, długo powstrzymywał rywali i czekał na szansę, oglądając punktowane lokaty z 11. miejsca. Dopiero na sam koniec, w kontaktowej rywalizacji, popełnił błąd, w wyniku którego spadł na 17. pozycję. Nie powinno to jednak zaciemnić obrazu całego wyścigu.
Największe rozczarowanie: Norman Nato
Jak określić występ Francuza? Startował z 7. pola, a spadł na sam koniec stawki, i nie potrafił się stamtąd wydobyć. Jego zawody wyglądały nieźle do ok. 12 okrążenia – wówczas wydawało się, że na konto Nato wpadną punkty. Potem jednak tempo podkręcił Dennis, a Nato, pobierając tryby ataku, opadał niby kamień w wodę. Miejsce szesnaste z pewnością nie zadowala ani jego, ani ekipy Andretti.
Trudno o większy kontrast między występem kierowców Envision niż ten, który widzieliśmy dzisiaj. Gdy Frijns bił się jak równy z równym z Nickiem Cassidym, Buemi okupował 19. miejsce, walcząc z Jehanem Daruvalą. Szwajcar miał co prawda ok. 2-3% energii więcej niż niektórzy rywale, ale nie mógł się przed nich przebić. Na ostatnich 10 kółkach zaczął jednakże ostro atakować – a Robin Frijns stracił kontrolę nad bolidem, obrócił się i spadł na 19. miejsce. Efekt? Buemi zdobył punkcik za 10. miejsce (a to duży plus), Frijns finiszował 14 (duży minus).
Wehrlein minimalnie odrabia straty
Nick Cassidy idzie po mistrzostwo – jego trzecie miejsce w dzisiejszych zawodach, uwzględniając kontekst pozycji startowej, tylko to ugruntowuje. Nowozelandczyk ma 155 punktów, o 13 więcej niż Pascal Wehrlein (który zmniejszył stratę o 3 oczka). Trzeci lokuje się nieodmiennie skuteczny Oliver Rowland (130 punktów), do którego 8 oczek traci Mitch Evans.
Wśród zespołów sytuacja jest bardziej klarowna. Jaguar ma 277 punktów, o 66 więcej niż Porsche, które (mimo progresu da Costy) nie jest zdolne odrobić choć części straty. Za Brytyjczykami i Niemcami walkę o trzecią pozycję toczą Nissan (156 oczek), DS Penske (136) i Andretti (135).
Drugi akord przed nami
Podróż do Chin, w przeciwieństwie do wyprawy do Japonii, nie zakończy się na jednym wyścigu – zbyt wiele pracy włożono w sam fakt, aby seria w Państwie Środka się znalazła. Już jutro, także o godz. 9:00 polskiego czasu, kierowcy zmierzą się w drugich zawodach na lekko zmodyfikowanym Shanghai International Circuit. Wyścig poprzedzą rzecz jasna kwalifikacje, zaplanowane na 4:20 rano. Pełen kalendarz serii znajdziecie pod poniższym linkiem:
Wyniki 1. E-Prix Formuły E w Szanghaju