Connect with us

Czego szukasz?

powered by Advanced iFrame. Get the Pro version on CodeCanyon.

Formuła 1

Oceny kierowców i zespołów F1 za sezon 2020. Na co zasłużyli?

Sezon 2020 w F1 obfitował w ogrom wrażeń na torze i poza nim. Przyszedł czas na ostateczne wyciągnięcie wniosków. Postaramy się uzasadnić nasze średnie ocen na podstawie wszystkich ocen redaktorów z działu Motorsport. Czas na efekt finalny!

oceny kierowców i zespołów F1 2020
Fot. F1 / Twitter

Mercedes AMG Petronas Motorsport – średnia ocen: 9,6

Wysoka średnia ocena, której można było się spodziewać. Już siódmy rok z rzędu do mistrzowskiej ekipy Mercedesa po prostu nie da się przyczepić. W tym sezonie zdominowali na każdym polu. Odpadnięcie Ferrari ze stałej walki o podium jeszcze bardziej umocniła ich na szczycie. Jedynym poważnym rywalem pozostał Red Bull, który niestety boryka się aktualnie z własnymi problemami i przynajmniej na razie nie był w stanie zagrozić Hamiltonowi i Bottasowi. Jednakże na oceny kierowców przyjdzie pora.

W porównaniu do poprzednich lat, w 2020 r. już na testach było pewne, że to jest rok Mercedesa i tak się właśnie stało. Bolid W11 stał się archetypem bolidu Formuły 1. Lepiej chyba po prostu się go nie dało zaprojektować i zbudować. Najbardziej niesamowite jest jednak to, że znając dotychczasowe poczynania zespołu w erze hybrydowej, w kolejnym sezonie potrafią być jeszcze bardziej dominujący.

Nowy kontrakt na kolejne 3 lata dla Toto Wolffa jest ostrzeżeniem dla rywali. Zespół z Brackley nie zamierza w żaden sposób spocząć na laurach. Trzeba jednak pamiętać, że w tym sporcie nigdy nie wiadomo co wydarzy się w następnych latach. Jesteśmy jednak tu i teraz, gdzie mistrzów można ocenić tylko i wyłącznie najwyższymi notami. Nawet wpadka z GP Sakhiru nic im nie ujmuje. Zwłąszcza jak mowa o zespole, który jako pierwszy w historii wywalczył 7 podwójnych tytułów MŚ z rzędu.

ZOBACZ TAKŻE
Mercedes zmienił podział udziałów i potwierdził Wolffa. Co z Hamiltonem?

Oceny kierowców F1: Mistrzowski duet? Czy aby na pewno?

Lewis Hamilton – średnia ocen: 9,5

Mistrz od początku do końca mógł być tylko jeden. Choć Bottas i Verstappen mogą się pochwalić konkurencyjnymi występami na niektórych obiektach, to w ostatecznym rozrachunku ten rok był drogą do sukcesu dla 7-krotnego już mistrza świata. Lewis Hamilton rozdał w tym roku karty i głównie walczył o tytuł sam ze sobą. Liczby same wskazują, jak dobry był to rok w jego wykonaniu. 11 wygranych wyścigów, wszystkie ukończone w punktach. Jeśli już o ostatnich trzech sezonach mówiono jako o kształtowaniu się wyraźnej przewagi Hamiltona nad innymi, to co dopiero można powiedzieć o 2020 r.

Lewis Hamilton pole position GP Hiszpanii 2020 Mercedes

Fot. Mercedes AMG Petronas Motorsport

W tym sezonie nie był go w stanie pokonać nawet koronawirus, którego mistrz złapał po wyścigu o GP Bahrajnu. Właściwie już w Turcji rewelacyjny Brytyjczyk przypieczętował tegoroczną wiktorię w klasyfikacji generalnej, więc absencja nic mu nie zrobiła. Deklasacja i dominacja praktycznie od początku w Austrii. Mimo że to nie Hamilton a Bottas wygrał pierwszy wyścig, nie trzeba było długo czekać, aby mistrz pokazał miejsce w szeregu fińskiemu partnerowi z zespołu. Jego sezon to już jednak osobny temat.

Jedyne słabsze występy to GP Austrii i dopiero 4. miejsce, porażka z Bottasem w Rosji, błąd w GP Włoch i 3. lokata w GP Abu Zabi. Do tego można dodać jeszcze kwalifikacje do GP Turcji i odległe 6. pole startowe. To złożyło się na brak średniej 10,0.

ZOBACZ TAKŻE
Końcowa klasyfikacja kierowców F1 2020 - sprawdź, jak wygląda

Valtteri Bottas – średnia ocen: 5,9

Jak to jest być najsłabszym ogniwem najlepszego zespołu? Z tym statusem musi się niestety pogodzić Valtteri Bottas, który czwarty rok z rzędu uznaje wyższość Lewisa Hamiltona. Fin, jest lubiany przez fanów za swój sympatyczny charakter. Ciężko jednak doceniać go za poczynania na torze, ponieważ te nie zachwycają. Jego sezon jest bardzo schematyczny, zwłaszcza w trzech ostatnich latach, kiedy to zadomowił się już mocniej w ekipie Mercedesa. Trudno było bowiem wymagać od niego zbyt wiele w 2017 roku, kiedy trochę z zaskoczenia zastępował Nico Rosberga.

Valtteri Bottas 13 PP w karierze GP 70-lecia

Fot. Mercedes AMG Petronas Motorsport 

W każdym razie analizując jego występy na przestrzeni tych czterech lat, widać pewną zależność. Fin zawsze dobrze wchodzi w sezon, co już dawno zwróciło uwagę mediów i fanów. Tak było w 2018 roku, kiedy to przegrał w Bahrajnie ze świetnym wtedy Sebastianem Vettelem na długość bolidu, oraz rok temu, kiedy nie miał sobie równych na torze Albert Park w Melbourne. Dokładnie to samo można powiedzieć o 2020. W końcu to Bottas wygrał zawody o GP Austrii, które otworzyły spóźniony sezon. Za każdym razem jednak nadzieja na mistrzostwo Bottasa szybko wygasa i musi się on zadowolić walką o wicemistrzostwo.

Sezon 2020 w wykonaniu Bottasa był szczególnie drętwy. Na plus trzeba ocenić jego tempo na pojedynczym okrążenia. W tej płaszczyźnie prezentował się on zaskakująco dobrze. Tempo wyścigowe jednak pozostawia niezwykle dużo do życzenia. Pozostaje liczyć, że Bottas ponownie zapowie, iż ma plan na nowy sezon, a jego wersja 4.0 faktycznie pozwoli zdobyć mistrzostwo w 2021 roku.

George Russell –  średnia ocen za GP Sakhiru: 9,5

Młodego Brytyjczyka nie da się ocenić jedną notą za cały sezon. Szesnaście wyścigów spędził bowiem za kółkiem najsłabszego bolidu Williamsa, żeby pod koniec sezonu raz pojechać w mistrzowskim Mercedesie. Jeśli chodzi o jego króciutki pobyt w zespole z Brackley, to wiązał się on z wymogiem zastąpienia chorego Lewisa Hamiltona na drugi wyścig w Bahrajnie. Młody Brytyjczyk otarł się w ten weekend o pierwsze pole position, podium i zwycięstwo.

George Russell w Red Bullu spekulacje Mercedes foto

Fot. Mercedes-AMG F1 / Twitter

Bottas, startujący z pierwszego pola zdawał być się faworytem do rozdania kart w wyścigu. Jednakże, to 22-letni Russell wystrzelił na starcie i szybko znalazł się poza zasięgiem Fina. Wyglądało na to, że Brytyjczyk zbierze wszystkie laury bez trudu. Niespodziewanie na drodze do sukcesu stanął sam Mercedes, który namieszał przy pit stopie obu kierowców i sprawił, że musieli się oni przebijać w walce o prowadzenie. Brytyjczyk zaprezentował się wtedy po mistrzowsku. Z zimną krwią wyprzedził Bottasa, Strolla, Ocona i pędził za prowadzącym Sergio Perezem.

Rozczarowanie i rozpacz związana z przebiciem opony kilka okrążeń przed końcem wyścigu, oznaczała, że piękny debiut poszedł do kosza. Russell zdołał zdobyć zaledwie trzy punkty, w tym jeden za najszybsze okrążenie. Skończył jednak niechlubną passę 36 wyścigów bez punktów. 22-latek musiał wrócić do Williamsa, ze spuszczoną głową. Nie mniej jednak zaprezentował niesamowity wachlarz umiejętności i za swój pobyt w Mercedesie zasłużył na wysokie noty.

 

Aston Martin Red Bull Racing – średnia ocen: 7,8

Opis tego sezonu w kontekście ekipy z Milton Keynes można rozpocząć na dwa sposoby. „Niby dobrze, ale…” lub „Niby nie dobrze, ale…”. W tym roku oczekiwania wobec zespołu były spore. Od początku wiedziano, że Ferrari ma przed sobą ciężkie dwanaście miesięcy. Oznaczało to więc, że walka o tytuł konstruktorów rozegra się pomiędzy Mercedesem a Red Bullem. Szybko okazało się niestety, że jest to gra do jednej bramki. Verstappen oraz Albon musieli pogodzić się z tym, że ich szczytem jest drugie miejsce, które nie zawsze dało się osiągnąć.

Tylko dwa zwycięstwa w GP 70-lecia na Silverstone oraz w kończącym sezon wyścigu na torze Yas Marina sprawiają, że RB16 obniżył standardy narzucone przez poprzednie modele. Pięć zwycięstw w 2018 i trzy w 2019 stawiały zespół w trochę lepszym świetle. Zważywszy, że wtedy musieli się trudzić jeszcze ze stajnią Ferrari. Oczekiwania były zupełnie inne, lecz w tym roku chyba po prostu nie dało się ich osiągnąć. Coś poszło nie tak w samym przygotowaniu bolidu. Przez cały rok Verstappen i Albon na zmianę informowali, że bolid jest zbyt podsterowny lub nadsterowny.

Surowa polityka zespołu i gloryfikowanie tylko jednego kierowcy pogarsza ocenę tego roku w wykonaniu Red Bulla, który niestety musi zostać skreślony na straty. Można jednak sądzić, że zespół wyciągnie lekcję i już w 2021 będzie to ekipa bliższa tej z okresu swojej dominacji. Dużo zależy od tego, jak będzie wypadał Red Bull RB17.

Oceny kierowców F1: Słodko-gorzki duet Czerwonych Byków

Max Verstappen – średnia ocen: 9,0

Wystawienie noty Holendrowi za ten sezon na pierwszy rzut oka może się wydawać niezwykle proste. Dwa zwycięstwa, miejsce na podium praktycznie we wszystkich wyścigach, które ukończył. Do tego najszybsze okrążenia mimo braku najszybszego bolidu. Spora przewaga nad parterem z zespołu, i tak dalej, i tak dalej. 23-latek był jedynym kierowcą, zagrażającym Mercedesowi, posiadając przy tym słabszą maszynerię od nich. To wszystko zachęca do ocenienia go najwyższą możliwą wartością.

Znowu wielokrotnie pokazał, że jest wyjątkowym zawodnikiem, a będzie tylko i wyłącznie coraz lepszy. Jednakże nie zabrakło też objawienia problemu Verstappena, którym jest jego gorąca głowa. Takim wyścigiem było GP Turcji, kiedy to przypomniał się stary „Mad Max”, o którym jego fani chcieliby zapomnieć. Na Istanbul Park ponownie ujawniła się jego najgorsza cecha. Zbyt agresywna jazda, która rzadko się mu trafia, a wtedy odbiera mu sukcesy.

Prawie wszystkie z pozostałych wyścigów wyszły mu jednak prawie jak z nut. Gdyby ukończył wszystkie z nich, to spokojnie wydarłby Bottasowi wicemistrzostwo świata. Jednostka Hondy nie była w tym roku idealna i dała się we znaki w Austrii i na Mugello. Przebita opona na Imoli i incydent z Leclerkiem w Sakhirze również nie pomogły. Jeśli 23-latek będzie w stanie utrzymać stabilną formę i jechać równo każdy wyścig, to w połączeniu z dobrym bolidem, jest w stanie osiągnąć niemal wszystko.

ZOBACZ TAKŻE
Eddie Jordan ostrzegł Maxa Vestappena. "Czas ucieka"

Alexander Albon – średnia ocen: 3,6

Alexander Albon Red Bull 2020

Fot. Red Bull Racing 

Jeśli w sezonie Maxa Verstappena dało się znaleźć wady to co dopiero w przypadku jego partnera z zespołu, Alexandra Albona. Niestety, ale u Taja ciężko szukać pozytywów co już samo w sobie wyznacza kierunek oceny. Po zastąpieniu Pierre’a Gasly’ego na ostatnie dziewięć wyścigów zeszłego sezonu, wydawało się, że Red Bull w końcu godnie zastąpił Daniela Ricciardo. Dlatego więc liczono, że w tym sezonie Alex Albon może zamieszać nie tylko w wewnątrz zespołowej walce z Maxem.

Początek sezonu mógł być w jego wykonaniu wręcz niesamowity. Albon jechał po zwycięstwo w GP Austrii. Niestety Hamilton drugi raz odebrał mu taką szansę, wyrzucając go z toru. Ewidentnie już wtedy 24-latek stracił pewność siebie, której niezwykle mocno potrzebuje. Z każdym kolejnym wyścigiem było co raz gorzej, a ostatecznie skończyło się wprost tragicznie. Media spędziły ten sezon, zastanawiając się, nie jak zawodnik z Tajlandii poradzi sobie w 2021 roku, ale kto go na ten 2021 r. zastąpi.

Nie jest to dziwne, ponieważ mimo tego, że RB16 nie był idealną maszyną, kierowca powinien dojeżdżać przynajmniej w pierwszej piątce. Zwłaszcza, że jego partner z zespołu kończył prawie każdy wyścig na podium. A w przypadku Albona, mowa tu o częstym problemie z zameldowaniem się w punktach. Nie dziwne jest to, że Taj został zastąpiony na przyszły sezon przez Sergio Pereza, a sam będzie pełnić rolę kierowcy rezerwowego. Nie dał bowiem żadnych atutów, aby mogło być inaczej. Dwa podia na Mugello i Outer nie przyćmiewały passy niepowodzeń. Siódme miejsce w klasyfikacji kierowców w drugim najszybszym bolidzie były porażką.

McLaren-Renault – średni ocen: 8,2

Spadek formy wraz z biegiem sezonu. Po pierwszych wyścigach zespół trzymał się kurczowo wicemistrzostwa, a później trzeciego miejsca. Z czasem wszystko się jednak posypało. Na tyle jednak, że ostatecznie na koniec udało im się powrócić na najniższe miejsce podium wśród konstruktorów. Sainz i Norris zdobyli łącznie aż 202 punkty, co jest najlepszym wynikiem zespołu od 2012 roku.

Nie można więc powiedzieć, że spoczęli na laurach po pierwszych dobrych wyścigach, bowiem cały czas zależało im na jak najlepszych rezultatach. Udało się zająć drugie miejsce w wyścigu na Monzy i trzecie w Austrii. Końcówka sezonu wyprowadziła zespół na prostą, lecz nie obyło się bez przygód. Zawiodła któryś rok z kolei niezawodność bolidu. Tak było na przykład w Bahrajnie, kiedy to usterka pokrzyżowała plany Sainza w kwalifikacjach. Potem podobnie było przed startem GP Belgii.

McLaren ze składem Norris-Sainz, jest jednym z tych zespołów, który przyciąga do siebie neutralnych fanów. Zauważalnie także jest drugim ulubionym zespołem tych, którzy już kogoś wcześniej wspierali. Oni wszyscy, na pewno liczą, że zmiana jednostki napędowej na Mercedesa sprawi, że problemy znikną, a McLaren dorówna ścisłej czołówce.

ZOBACZ TAKŻE
Wielkie sukcesy McLarena już w 2021 roku. Hamilton kibicuje byłej ekipie

Oceny kierowców F1: Równy duet z Woking

Lando Norris – średnia ocen: 7,0

W przypadku 21-letniego Brytyjczyka, trzeba powiedzieć o zmarnowanym potencjale. W większości nie z jego winy, ale jednak wydawać się może, że mógł docisnąć nieco mocniej i wyciągnąć z 2020 roku więcej niż ostatecznie był w stanie.

Jakkolwiek to nie zabrzmi, to sezon rozpoczął od… walki o tytuł. Po dwóch wyścigach na Red Bull Ringu, jeden z których zakończył na podium a drugi w punktach, znajdował się w trójce najlepszych kierowców. Nadzieja, której i tak niestety nie było, szybko prysła i Norris zaliczył serię niemrawych wyścigów. Do tego wszystkiego doszła rozpacz, kiedy to usterka zmusiła się do wycofania z GP Eifelu przed jego końcem. Wyścigu, który był w jego wykonaniu naprawdę solidny i wyglądał na szansę odbudowy 21-latka.

Jak zwykle w przypadku Lando Norrisa, w tym sezonie było dużo śmiechu i żartów. To on najbardziej dbał o swoich fanów w pierwszych czterech miesiącach pandemii. Gdyby oceniać jego osobowość, to Brytyjczyk zebrałby same dziesiątki. Za wyczyny na torze należy mu się solidna nota, lecz na pewno nie najwyższa.

 

Carlos Sainz – średnia ocen: 7,0

Cichy rok w wykonaniu Hiszpana. W jego przypadku to nie dziwne, ponieważ jego bolid jest notorycznie ignorowany przez kamery, pomimo tego, że często kończy wysoko w punktach. Jednakże w tym roku zabrakło jakieś iskry, która zawsze pokazywała, o jak genialnym kierowcy mówimy.

Oczywiście był wyścig na Monzy, w którym 26-latek bił się o zwycięstwo. Niestety wyszedł z tego pojedynku przegrany. Pomimo wielkiego sukcesu, jakim było jego najwyższe miejsce w karierze, to wszystkie kamery były zwrócone na Pierre’a Gasly’ego, który tego dnia pokonał Hiszpana. I to jeszcze, co gorsza, w nieco gorszym bolidzie, co sprawia, że Sainz wypadł na tym wszystkim dużo gorzej, niż mógł.

Prawda jest taka, że najwięcej szumu w tym roku zrobił, ogłaszając przejście do Ferrari na sezon 2021. Początkowo wydawało się, że jest to dla niego szansa, aby w końcu zabłysnąć i pokazać się wszystkim kamerom transmisyjnym. Aktualnie jednak wszystko wskazuje, że może to być krok w tył, który go pogrzebie. Nie jest to jednak wina jego, a nowego pracodawcy, który w 2020 roku ma niezwykle dużo za uszami. Lecz to rozliczymy później. Na pewno drugi rok z rzędu skończony w Top 6 „generalki” jest na plus.

ZOBACZ TAKŻE
McLaren nagrał wzruszające video po włosku. Poszło o Sainza w Ferrari

BWT Racing Point – średnia ocen: 7,5

Cwane lisy… choć w tym przypadku Różowe Pantery. Trzeba im przyznać, że skrzętnie wykorzystali swoją współpracę z Mercedesem przyjeżdżając na testy w Hiszpanii niemal idealną kopią ich zeszłorocznego modelu W10. Żeby w papierach wszystko się zgadzało, nazwali go RP20. Od razu widać było, że będzie to niezwykle konkurencyjny rywal. Perez i Stroll jeździli jak natchnieni, co było sporą odmianą od 2019 roku, kiedy to Racing Point zanotowało dość średni sezon.

Przedłużone oczekiwanie na pierwszy wyścig sezonu zadziało na niekorzyść zespołu. Dodatkowo szybko zostali oskarżeni przez rywali za plagiat. Ostatecznie skończyło się utratą 15 punktów w klasyfikacji konstruktorów i grzywną 400 tys. USD za nielegalne, tylne kanały hamulcowe. Mimo to, cały sezon jednak trzeba określić na naprawdę pozytywny. Pole Position w Turcji, zwycięstwo w Sakhirze, zaskakująco sporo wizyt na podium i czwarta pozycja w klasyfikacji konstruktorów to grubo ponad przeciętny rezultat. Czekamy na ich występ pod szyldem Astona Martina, który zwiastuje jeszcze większe sukcesy.

Oceny kierowców F1: W RP startowali mistrz i uczniowie

Sergio Perez – średnia ocen: 8,9

Sergio Perez Racing Point GP Sakhiru 2020 zwycięstwo F1

Fot. Pirelli Motorsport / Największy zwycięzca tego sezonu. Checo wygrał pierwszy wyścig w karierze a oprócz tego dostał kontrakt od Red Bulla, z którym może powalczyć nawet o mistrzostwo.

Jak można pozbyć się takiego kierowcy? Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie Racing Point. Popularny Checo odchodzi od nich po sezonie, a jego miejsce zajmuje Sebastian Vettel, który w porównaniu do Meksykanina zaliczył fatalny rok.

Perez był w sezonie 2020 wręcz fenomenalny, w końcu był 4. najlepszym w sezonie. To on wygrał GP Sakhiru, znajdując się na ostatnim miejscu pod koniec pierwszego okrążenia. Zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. Przegrał tylko z Hamiltonem, Bottasem i Verstappenem, którzy byli po prostu poza zasięgiem wszystkich. Checo dokonał tego wszystkiego, mimo że nie mógł wystartować w żadnym z wyścigów na Silverstone. Był jednym z dwóch nieszczęśliwców wśród kierowców, którzy zarazili się koronawirusem. Przeciwności lozu nie były go w stanie powstrzymać przed najlepszym sezonem w karierze.

Wyścigi na Węgrzech, w Turcji, Niemczech i Bahrajnie dobitnie pokazały, jak świetnym jest zawodnikiem. W pozostałych rundach zaprezentowały się natomiast jego doświadczenie i stabilność. W topowym bolidzie ten kierowca byłby regularnie dowozić podium i zdobywać kilkanaście punktów. Zobaczymy więc, czy zrobi dokładnie to w Red Bullu RB17, bowiem to właśnie na Meksykanina postawili włodarze austriackiej ekipy w sezonie 2021.

ZOBACZ TAKŻE
Oficjalnie: Sergio Perez nowym partnerem Maxa Verstappena w Red Bullu

Lance Stroll – średnia ocen: 5,8

Środkowa wartość pasuje w tym roku do Kanadyjczyka. Trudno było go ocenić dlatego, że nie miał on stałej formy. W wyścigu na Imoli był najgorszym kierowcą na torze, a dwa tygodnie później w Turcji zdobył pole position. Nie jest łatwo więc stwierdzić, na jakim poziomie był w tym roku.

Na początku szło mu stosunkowo dobrze, umocnił się nawet na wysokiej, czwartej pozycji w klasyfikacji kierowców. Pewność siebie odebrało mu przebicie opony w wyścigu na Mugello, przez co stracił szansę na zdobycie podium w drugim wyścigu z rzędu. Na jego niekorzyść podziałało też zarażenie się koronawirusem, co wyłączyło go z GP Eifelu. Nie mniej jednak w tym roku widać było, że Lance Stroll jest więcej niż tylko płatnym kierowcą, za którego większość go uważa. W 2020 r. jeździł dobrze, ale on chyba sam wie, że jest w stanie zrobić jeszcze więcej. Jedenasta lokata w „generalce” jest do poprawienia.

Nico Hulkenberg – GP Wielkiej Brytanii, GP 70-lecia, GP Eifelu – średnia ocen: 6,5

Honorowa rubryka dla bohatera tego sezonu. Jak bowiem inaczej nazwać kierowcę, który wziął udział w trzech z siedemnastu wyścigach tego sezonu, a i tak skończył w klasyfikacji wyżej niż obaj kierowcy Alfy Romeo, Haasa i Williamsa(. Dodając jeszcze, że nie wystartował on w jednym z trzech wyścigów ze względu na usterkę samochodu, a za każdym razem był ściągany na tor przysłowiowo „z doskoku” czyni tę sytuację wręcz niesamowitą. Czapki z głów dla Nico Hulkenberga.

Nico Hulkenberg GP Eifel 2020 Racing Point

Fot. BWT Racing Point F1 Team / Niespodziewany powrót Nico Hulkenberga był jednym z głównych tematów tego sezonu Formuły 1

Niemiec skrzętnie wykorzystał zrządzenie losu, które sprawiło że obaj kierowcy Racing Point, zespołu dla którego Hulkenberg jeździł w przeszłości (2012, 2014-2016), zarazili się wirusem. Trzeba przyznać mu, że wykorzystał swoją szansę najlepiej jak się dało. Niestety do szczęścia zabrakło podium, na które wszyscy tak bardzo czekają w jego przypadku. Nie mniej jednak Hulkenberg zaprezentował się naprawdę zaskakująco dobrze i pokazał, że powinien wrócić na tory Formuły 1. Niestety w GP Wielkiej Brytanii finalnie nie wystartował przez awarię. Za to w GP 70-lecia zdobył 3. pole startowe, był 7. w wyścigu, a w GP Eifelu skończył 8. po starcie z końca stawki. 

Renault – średnia ocen: 6,5

W ostatnich latach, poczynania zespołu Renault były łatwym materiałem do drwin i krytyki. Czy w 2020 jest podobnie? Absolutnie nie! Renault w końcu rzuciło rękawice nie tylko zespołom ze środka stawki. I ewidentnie był to rzut mocny i celny. Nos bolidu odbiega wyglądem od poprzedników. Tegoroczny jest dużo węższy i daje uczucie lekkości. Coś faktycznie musi być na rzeczy, ponieważ osiągi francuskiego przedstawiciela w stawce poszybowały w górę. Renault kończy ten sezon z dwiema wizytami na podium. Coś, co wydawało się być poza ich zasięgiem, okazało się możliwe do osiągnięcia.

Jeżeli podtrzymają tę passę, to Fernando Alonso będzie w stanie powalczyć o pierwsze od lat zwycięstwo ekipy z Enstone. To wszystko kosztowało Cyrila Abiteboula zrobienie sobie tatuażu (na który wciąż czekają fani), ale chyba było warto. Renault ma spory potencjał i perspektywy więc oby kolejne sezony były takie same lub jeszcze lepsze.

Oceny kierowców F1: Tym razem można było realizować „małe” cele

Daniel Ricciardo – średnia ocen: 8,1

Daniel Ricciardo Lewis Hamilton Emilia Romagna GP

Fot. Renault F1 Team / Daniel Ricciardo w końcu zaliczył taki sezon z Renault, na jaki liczył odkąd tylko dołączył do zespołu.

Niemożliwe, że po takim sezonie uśmiechnięty Australijczyk po prostu opuszcza szeregi zespołu Renault. Ricciardo przeszedł najśmielsze oczekiwania Francuzów, przywożąc do fabryki w Enstone dwa puchary, z Nurburgringu oraz Imoli. Tym samym wygrał zakład o tatuaż z Cyrilem Abiteboulem.

Daniel Ricciardo był w tym sezonie niezły nie tylko w zespole, w porównaniu do partnera, ale i patrząc na cały środek stawki. Bardzo wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej sprawia, że 33-latek nie może być bardziej zadowolony ze swojej pracy. W końcu piąte miejsce w klasyfikacji generalnej to jest coś! Przed nim nowe wyzwanie, transfer do McLarena. Zespołu, który zresztą co dość wymowne kończy współpracę silnikową z Renault i wraca do Mercedesa. Na pamiątkę po francuskim dostawcy zostanie im ich kierowca.

Jeśli Ricciardo będzie w stanie walczyć na podobnym poziomie jak w 2020 roku, to wszystko, co najlepsze w jego karierze dopiero przed nim. Renault nie ma prawa narzekać na wielką pracę, którą Australijczyk wykonał dla zespołu w ostatnich dwóch latach. Jedyne co mogą zrobić to pożegnać go zasłużonym „Merci Daniel”.

ZOBACZ TAKŻE
Zarobki kierowców F1 2020: Hamilton, Vettel i Ricciardo na czele

Esteban Ocon – średnia ocen: 5,3

Na początku sezonu mało kto sądził, że w przypadku Ocona będzie mowa o duzym niedosycie. Francuz wracał do Formuły 1 jako niedoszły następca Valtteriego Bottasa w Mercedesie. Dostanie fotela tylko w Renault, było przez wielu odbierane z oburzeniem. Zakładano bowiem, że skoro miał być rzekomo tak dobry, aby aspirować do topowego zespołu, to środek stawki zostanie przez niego wprost zmieciony.

Ocon był całkowicie bezbarwny i rzadko przywoził dobre rezultaty. Udało mu się zdobyć jedno podium w szalonym GP Sakhiru (2. miejsce), dzięki dobrej strategii i zarządzaniu oponami. Na pewno czasem jeździł uciążliwie i utrudniał Ricciardo walkę z głównymi konkurentami. Francuz często zmuszał go do niepotrzebnej walki wewnątrz zespołowej. Miejmy nadzieję, że Ocon poprawi się w przyszłym sezonie. Kiedy jego partnerem będzie już Fernando Alonso, 23-latka łatwo będzie porównać do Stoffela Vandoorne’a. Na pewno 24-latek będzie chciał napisać sobie lepszy scenariusz i jeśli jego bolid nie będzie już tak awaryjny to też swoje zrobi. Dwunasta lokata na koniec czempionatu na pewno go nie może zadowalać.

Scuderia Ferrari – średnia ocen: 3,4

Scuderia Ferrari Tifosi 1000. GP F1

Fot. Scuderia Ferrari

To wspomniany wcześniej nowy pracodawca Carlosa Sainza. Ciężko znaleźć odpowiednie określenia, aby przedstawić, jak zły był to rok dla Ferrari. Najbardziej utytułowany zespół w historii, napędzany przez najpopularniejszego producenta aut na świecie. Takie CV ma zespół, który ten sezon skończył jedną stronę pozycję przed AlphaTauri. Dokładnie na 6. miejscu.

Już w ostatnich latach stajnia obniżyła swoje loty, zadowalając się wicemistrzostwem rok po roku. W 2020 nawet się do tego wicemistrzostwa nie zbliżyli. Silnik Ferrari z przewodzącego w stawce stał się nagle najgorszym. Mattia Binotto sprawił, że zamiast poprawienia sytuacji po „Ferrari Arrivabene”, teraz jest jeszcze gorzej. Już w 2019 poczęły się problemy, które jednak nie były jeszcze widoczne tak bardzo, jak teraz. W większości wyścigów, zwłaszcza tych wymagających wiele od silnika, byli po prostu beznadziejni. Przynajmniej w niektórych momentach mogli liczyć na umiejętności swoich kierowców. A tak naprawdę to tylko jednego z nich.

ZOBACZ TAKŻE
Malowania Scuderii Ferrari w F1. Nie zawsze dominowała czerwień

Oceny kierowców F1: Tym razem w Ferrari była przepaść

Charles Leclerc – średnia ocen: 8,1

O tym, że Leclerc będzie gwiazdą Formuły 1, dowiedzieliśmy się już w jego debiutanckim sezonie dwa lata temu. Wyczyniał on niesamowite rzeczy bolidem Saubera. Kilka miesięcy wystarczyło więc aby przekonał on do siebie Ferrari i został drugim najmłodszych kierowcą zespołu w historii. O ile pierwszy rok jego zmagań pod wodzą Mattia Binotto, owocował w piękne zwycięstwa na Monzy i Spa, to w 2020 na takie obrazki szansy nie było.

Rozczarowujące Ferrari SF1000 przez cały rok hamowało ogromne ambicje Monakijczyka. Początek sezonu był jednak trochę zwodzący. W pięciu wyścigach, które otwierały spóźniony kalendarz, dwukrotnie stał na podium. Reszta sezonu była dla Ferrari bardzo trudna, jednak w kluczowych momentach liczyć na swojego najlepszego zawodnika. Leclerc zaskoczył w kilku wyścigach niespodziewanym tempem jednego okrążenia, co już w zeszłym roku było jego najmocniejszą stroną. Ostatecznie sezon 23-latka był naprawdę niezły, ale patrząc na możliwości bolidu, śmiało możemy powiedzieć, że świetny. Charles Leclerc to jedyny kierowca Ferrari, który w 2020 zasługuje na pochwały. Ósma lokata w „generalce”, gdzie większość czasu walczył o P4 zasługuje na uznanie.

Sebastian Vettel – średnia ocen: 3,9

Od początku do końca sezonu, Niemcowi nie wychodziło praktycznie nic. Oczywiście pomoc Ferrari była żadna, ponieważ ewidentnie mieli go dość i czekali, aż odejdzie. Sam Vettel również liczył na zmianę środowiska, dlatego być może nie dawał z siebie stu procent możliwości. Jedynymi wyścigami na plus były w jego wykonaniu GP Hiszpanii i GP Turcji. Na powracającym torze Istanbul Park zdobył w niezwykle spartańskich warunkach swoje jedyne podium w sezonie. Oprócz tych dwóch wyjątków trzeba jednak stwierdzić, że jego ostatni sezon z Ferrari był wprost tragiczny.

Ostatnio niemiecki czempion naprawdę kiepsko wypadł w 2014 roku u boku Ricciardo. Wówczas zdecydował się odejść z Red Bulla. z którym święcił swoje największe triumfy. Być może kolejny sezon w Astonie Martinie będzie powrotem do formy, lecz na razie Niemiec zasłużył na wystawienie mu niskich not za sezon 2020.

ZOBACZ TAKŻE
To mógł zrobić tylko Vettel. Wzruszające słowa na kasku dla Leclerca

Scuderia AlphaTauri – średnia ocen: 6,7

AlphaTauri AT01 2020

Fot. Scuderia AlphaTauri / AT01

Zmiany na lepsze i to zdecydowanie. Juniorski zespół Red Bulla – Scuderia Toro Rosso zmienił nazwę na Scuderia AlphaTauri. Zmianie uległ też status – z juniorskiego na… siostrzany. Wraz z promocją marki odzieży doszło też do zmiany barw. Z niebiesko-czerwonego, Pierre Gasly i Daniil Kvyat przesiedli się do granatowo-białej maszyny, która wyglądem skradła serca kibiców.

Wygląd ma jednak małe znaczenie w tym sporcie, bowiem przede wszystkim liczą się osiągi oraz wyniki. A te w AlphaTauri zaskakująco poprawiło względem zeszłych lat zespołu. Niesamowite jest to, że w tym przypadku mówimy o zespole, który w 2020 roku wygrał wyścig. Puchar za zwycięstwo w GP Monzy trafił do ich fabryki. Autorem niesamowitego zwycięstwa był Pierre Gasly, który w tym roku odrodził się i znów pokazał umiejętności na miarę mistrza GP2 z 2016 roku.

Oceny kierowców F1: Duża rozbieżność, podobna jak w Ferrari

Pierre Gasly – średnia ocen: 7,8

Francuz po zanotowaniu kroku wstecz odkupił winy za zeszłoroczne niepowodzenia w Red Bullu. Degradacja do Toro Rosso i pozostanie w zespole na nowy sezon dały 24-latkowi szansę na nowe rozdanie. Francuz rozłożył karty, dokładnie tak jak sobie zaplanował.

Podium w Brazylii pod koniec 2019, a w aktualnym sezonie wielkie zwycięstwo w GP Włoch. Pierwsza wygrana dla zespołu od 2008 roku i to na tym samym torze Monza. Nie tylko jeden wyścig udał się w tym roku Gasly’emu. Cały sezon owocował w lepsze i gorsze, ale częściej imponujące występy Francuza. Większość czasu porównywano go z Alexandrem Albonem. I o dziwo, mimo przewagi bolidu, Taj wypadał w tym zestawieniu gorzej niż Gasly, który zaliczył sezon życia.

Chociaż Francuz zakończył kampanię jako dziesiąty, to i tak będzie miał co wspominać. Na pewno szkoda GP Tpskanii, gdzie został „zabrany” z toru, czy też GP Emilii-Romanii, gdzie mógł liczyć się w walce o podium.

Daniil Kvyat – średnia ocen: 5,2

Niemrawy sezon dla Rosjanina. Obyło się bez kontrowersji związanych z agresywną jazdą, która była jego zmorą w przeszłości. Z drugiej strony, oprócz świetnego czwartego miejsca na Imoli zabrakło przebłysków, które Kvyat kiedyś miewał. Ogólnie więc na dystansie całego roku przepadł w cieniu Pierre’a Gaslyego, który był na ustach wszystkich. Jego występy wskazywały często na to, że 26-latek wypalił się już chyba jako kierowca.

Wydawać mogło się, że w pewnym momencie sezonu, dowiedział się on, że w 2021 roku, już nie wystartuje. I tak faktycznie się stało. Zastąpi go Yuki Tsunoda. 20-letni Japończyk ma za sobą świetny sezon w F2, który zakończył na trzecim miejscu w klasyfikacji. Domyślić się można było, że w przyszłym roku zobaczymy w AlphaTauri właśnie Tsunodę, a nie Kvyata. Zwłaszcza że nie dał on w 2020 roku podstaw na to, aby mogło być inaczej.

Rosjanina być może zobaczymy z powrotem najwcześniej dopiero w 2022. Zapewne nie chciałby kończyć jako 14. zawodnik na świecie, w sezonie, w którym odstawał od zespołowego kolegi. Za to najjaśniejszym punktem sezonu było dla niego 4. miejsce na Imoli.

ZOBACZ TAKŻE
Kim jest Yuki Tsunoda? Poznajcie nowego kierowcę AlphaTauri

Alfa Romeo Racing Orlen – średnia ocen: 3,5

Bardzo cichy rok szwajcarskiej ekipy, która nie miała zbyt wielu okazji do zademonstrowania potencjału. Raikkonen i Giovinazzi próbowali wiele razy być najlepszymi spośród kierowców jeżdżących z silnikami Ferrari. Finalnie udało im się pokonać chociaż Haasa i Williamsa. Jednak 8. miejsce w końcowej klasyfikacji nie jest tym wymarzonym.

Na początku sezonu Alfa Romeo musiała martwić się porażkami Williamsa i Haasa w kwestii osiągów. Jednakże los był łaskawy, bo Antonio Giovinazzi przywiózł dwa punkty z Austrii. Za to Raikkonen dorzucił 4 „oczka” za GP Toskanii i GP Emilii-Romanii. W tym ostatnim stajnia z Hinwil dorzuciła punkt za sprawą „Gioviego”. Włoch, który przekonał szefostwo do siebie, wywalczył też punkt w GP Eifelu. Możliwe, że silnik „Superfast” i zrozumienie tegorocznych problemów pozwoli im w 2021 roku na poprawę wyników.

ZOBACZ TAKŻE
PKN Orlen pozostaje z Alfą Romeo Racing na przyszły rok

Oceny kierowców F1: Alfa nie jechała, a może kierowcy zawiedli?

Kimi Raikkonen – średnia ocen: 5,1

Iceman chyba nigdy nie przestanie się ścigać. Nawet rozczarowujący sezon go nie zrazi. Sam zainteresowany przyznawał, że w Hinwil cuzje się jak w domu. Poniekąd ma tutaj rację, gdyż jego posiadłość znajduje się około godzinę drogi od fabryki.

Od 2019 roku Raikkonen został już pozbawiony konkurencyjnego bolidu, ponieważ musiał przejść do zespołu środka stawki. Pierwszy rok w nowym zespole udał mu się, zwłaszcza początki był mocne, gdy bolid pozwalał na walkę o miejsca 6-10. Na przestrzeni 2020 jednak trudno szukać u niego wyróżniających się jazd. Na pewno warto wspomnieć o 1. okrążeniu z GP Portugalii.

Ostatecznie zdobył tyle samo punktów co jego kolega z zespołu – czyli cztery. 41-latek przegrał ostatecznie w kwalifikacjach z bilansem 9-8. Niby dobrze, bo rozkłada się to po równo. Na pewno czasówki nie były dla niego jakoś bardzo istotne. Na pewno bardziej bolid szesnaste miejsce w klasyfikacji sezonu. Możliwe, że mistrz świata z 2007 roku dał sobie rok, aby pożegnać się z F1 w lepszym stylu.

Antonio Giovinazzi – średnia ocen: 4,5

27-latek stara się on przywozić jak najlepsze rezultaty. W jego przypadku trzeba jednak jasno powiedzieć sobie, że bolid nie dał mu możliwości pokazania się. Na pewno szkoda straconej I połowy 2019 roku, gdy Alfa Romeo liczyła się w środku stawki, a Włoch dostawał lanie od Icemana.

Giovinazzi zajmuje tzw. „fotel Ferrari”, choć ponoć tym razem sam zespół stanął za nim murem. Na pewno trudno u rodaka Albero Ascariego, dopatrzyć się sporego wachlarzu umiejętności. Mało kto widzi go jako przyszłego mistrza świata. Większość nawet obstawiała, że to on zwolni miejsce Mickowi Schumacherowi lub Callumowi Ilottowi.

Można stwierdzić, że najlepszy dla „Gioviego” był pierwszy wyścig, ponieważ udało się wywalczyć pozycję w pierwszej dziesiątce, lecz w dość chaotycznych okolicznościach. Pojedyncze awanse do Q2 zawsze cieszą w tak słabym bolidzie, ale jednak jest to, podobnie jak w przypadku Raikkonena, szukanie pocieszeń na siłę. Oby kolejny rok był solidniejszy i zagwarantował chociaż jeden przebłysk, który pokaże, że warto na niego stawiać.

Haas – średnia ocen: 2,2

Haas VF-20 2020 Barcelona

Fot. Haas F1 Team 

Amerykański zespół drugi raz z rzędu kończy sezon w ogonie stawki. Słaby silnik Ferrari, w połączeniu z rozczarowującym podwoziem i aerodynamiką złożył się na bolid VF-20. Maszynę tak złą, że na przestrzeni całego sezonu była w stanie zdobyć zaledwie trzy punkty.

ZOBACZ TAKŻE
Silniki F1 i ich wydajność. Mercedes przed Renault i Hondą, Ferrari daleko

Ich najlepszym wyścigiem było wyłącznie GP Węgier, które obfitowało w zmienną pogodę. Oba samochody zjechały na zmianę opon okrążenie szybciej niż inni. To sprawiło, że byli oni w stanie przebić się w stawce i ostatecznie zapewnić Kevinowi Magnussenowi jego jedyny punkt w 2020 roku.

Ogólnie był to bezgłośny rok dla całego zespołu. Kamery i nagłówki nie poświęcały im za wiele czasu. Aby zrobiło się o nich głośno, musiało się wydarzyć coś nie spodziewanego. Na ostatnie punkty doczekali się w GP Eifelu, 9. miejsce „Groszka”.

Oceny kierowców F1: W Haasie nie było czym walczyć

Romain Grosjean – średnia ocen: 3,9

Serca wszystkich związanych z Formułą 1 zatrzymały się na chwilę, kiedy bolid Francuza eksplodował w GP Bahrajnu. Makabryczny wypadek, który przepołowił jego płonącego Haasa na pół. Na szczęście Grosjean wyskoczył z płomieni już po kilkudziesięciu sekundach i był eskortowany przez zespół medyczny. Tak blisko śmierci, nie otarł się jeszcze nigdy, mimo że w przeszłości cechował się brawurową jazdą. Ten dzień mógł się zakończyć dla 35-latka tragicznie. Spora zasługa systemu halo i służb bezpieczeństwa oraz porządkowych.

W dwóch kolejnych rundach Francuz nie brał natomiast udziału, a jego VF-20 dostosowano do Pietro Fittipaldiego. Dlatego w naszej ocenie sezon Romaina Grosjeana zakończył się w Turcji. Patrząc więc na pierwsze czternaście wyścigów, to trzeba przyznać, że były one dość… mierne. Udało się uniknąć głupich wypadków, wyłączania z wyścigów innych kierowców, a także niepotrzebnych starć z Kevinem Magnussenem, które były nagminne w 2019 roku. Widać więc, że Grosjean rozgrywał swój ostatni sezon w Formule 1 na spokojnie.

Francuz wiedział, kiedy trzeba zejść ze sceny i pomimo że 2020 rok rozczarował, a na przestrzeni całej kariery zebrał negatywną reputacje, to będzie go brakować w padoku. Przede wszystkim dobrze, że los zdecydował, iż będziemy w stanie zobaczyć go jeszcze w innych seriach wyścigowych.

 

Kevin Magnussen – średnia ocen: 3,8

Duńczyk wyparował w 2020 roku z naszego widoku. W tym sezonie był to najlepszy przykład kierowcy anonimowego. Dużo usterek technicznych, a poza tym wypadek na Silverstone w starciu z Alexandrem Albonem. Tak właśnie wyglądają wyróżniające się momenty sezonu Kevina Magnussena. Było więc źle, a nawet bardzo. Jedynym udanym wyścigiem była wizyta na Hungaroringu w początkowej fazie sezonu. Jedyny punkcik, zdobyty dzięki świetnej strategii w zmiennych warunkach.

Bolid był w tym roku tragiczny, ale 28-latek nie pomógł mu w żaden sposób. Miejmy nadzieję, że w przyszłorocznej amerykańskiej serii IMSA, do której Magnussen dołącza z ekipą Chevroleta, pójdzie mu już dużo lepiej. Wszyscy wiedzą przecież, że w Duńczyku drzemie spory potencjał.

Pietro Fittipaldi – GP Sakhiru i GP Abu Zabi – średnia ocena: 3,6

Pobłażliwa ocena należy się również dla rezerwowego kierowcy, Pietro Fittipaldiego, który pojechał dwa ostatnie wyścigi sezonu. Ku uciesze brazylijskich fanów, którzy celebrowali powrót kierowcy z ich kraju do F1, był w stanie utrzymać równe tempo z Kevinem Magnussenem w zawodach.

Tym, którzy nie posiadają usługi F1 TV Pro, trudno było śledzić jego poczynania, ponieważ on, jak i cały Haas, został potraktowany po macoszemu przez kamery telewizyjne. Z tego, co byliśmy w stanie zobaczyć i nam wiadomo, było nawet w porządku. Trzeba jednak stwierdzić, że na krótkim torze w Bahrajnie czuł się dużo pewniej, niż na krętej i dłużącej się pętli Yas Marina.

Nie da się ukryć, że Fittipaldi chciał jak najlepiej dla dobra amerykańskiej ekipy dlatego zasługuje na pochwałę. Zwłaszcza zważywszy na to, jak dawno Brazylijczyk jechał ostatnio bolidem Haasa, a nawet jakimkolwiek „single-seaterem”. Co prawda nie wydostał się poza koniec stawki, ale też VF-20 nie pozwalał mu na nic więcej.

Trzech wspomnianych zawodników nie obejrzymy na starcie sezonu 2021, ponieważ szansę dostaną Mick Schumacher i Nikita Mazepin.

Williams Racing – średnia ocen: 2,5

Williams 2020 GP Węgier

Fot. Williams Racing 

Coś ewidentnie poszło nie tak. Testy w Hiszpanii, na trzy tygodnie przed odwołanym GP Australii, wypadły dla Williamsa całkiem dobrze. Sami podsumowali je słowem „progres”, które miało być „kluczem” w tym sezonie. Porównując kwalifikacje George’a Russella z 2019 do testów w 2020, zyskał on całą sekundę i to jeszcze na twardszych oponach. To miał być więc sezon zdobyczy punktowych dla Williamsa.

Niestety po raz pierwszy w historii zespołu, nie zdobyli oni ani jednego punktu. Na niekorzyść zagrała pandemia, która nadszarpnęła szczupły budżet ekipy. Emocje wzięły w górę w okresie podwójnego GP Włoch, kiedy to rodzina Williamsów, zdecydowała musiała odsunąć się od zarządzania zespołem na rzecz inwestorów. Ostatecznie stery objął Simon Roberts. Ten rok miał być dla ekipy z Grove przełomowym, ale okazał się równie rozczarowujący, jak dwa, a w sumie to nawet trzy poprzednie.

ZOBACZ TAKŻE
Końcowa klasyfikacja konstruktorów F1 2020 - sprawdź, jak wygląda

Oceny kierowców F1: W tym przypadku także bolid zatarł prawdziwy obraz

George Russell – średnia ocena: 6,5

„Mr. Saturday”, czyli pseudonim, który uczepił się Russella, jest niezwykle adekwatnym do jego poczynań. W kwalifikacjach wpychał swojego Williamsa niemal do Q3, jednak w wyścigach spalał się niemiłosiernie.

Szansa na punkty wysypała mu się z rąk kilkukrotnie. Najpierw na Mugello, kiedy zepsuł dwa restarty do wyścigu, a później na Imoli. Tam dokonał szkolnego błędu, rozbijając bolid o ścianę podczas dogrzewania opon za samochodem bezpieczeństwa. Inne straty punktów wiązały się z ogromnym nieszczęściem 22-latka. W Austrii zawiódł silnik, na Nurburgringu przeszkodził Raikkonen, który wyeliminował go z zawodów niezrozumiałym uderzeniem.

W opisanej wcześniej ocenie pobytu Brytyjczyka w ekipie Mercedesa, wymienione zostały wszystkie jego atuty. Pokazał on, że może być najlepszy, albo przynajmniej jednym z najlepszych kierowców w stawce. Ale nie jest w stanie zrobić tego w słabym bolidzie. Jedynie co może zrobić, to pokazać się z jak najlepszej strony w 2021 roku, aby móc opuścić Grove i więcej tam nie wracać. 3 punkty z GP Sakhiru, wywalczone, pozwalają mu wypaść z tematu rekordu w klasyfikacji „najdłużej czekający kierowca F1 na punkty”. Jednakże przeskoczenie kierowców Haasa i zespołowego kolegi nie może go zadowalać (18. miejsce).

Nicholas Latifi – średnia ocen: 3,5

nicholas latifi williams racing

Fot. Williams Racing 

Najlepsze na koniec? Nie w tym przypadku. Debiutancki sezon może być dla kierowcy zarówno jego jedynym z najlepszym, jak i absolutnie najgorszym w karierze. Można mieć nadzieję po cichu, że pierwszy rok Nicholasa Latifiego przypisze się tej ostatniej kategorii. Gorzej chyba być po prostu nie mogło. Bilans porażek 16-0 w kwalifikacyjnych starciach z Russellem.

W niedzielnych wyścigach Latifi był niemal zawsze ostatni. W GP Austrii, które otwierało ten krótki sezon, zajął 11. miejsce. Niby dobrze, gdyby nie to, że do mety dojechało 11 kierowców. Dziwi więc dlaczego Kanadyjczyk miał już zapewniony kontrakt na kolejny rok, już po trzeciej rundzie startów jeszcze w 2020. Może mieć to związek z tym że na bolidzie FW-43 pojawiły się logotypy znanej firmy kawy, której właścicielem jest ojciec Nicholasa, Michael. 25-latek przynajmniej na razie nie wykorzystał szansy. Można spokojnie stwierdzić, że na tę chwilę nie jest to najlepszy płatny kierowca z Kanady w stawce. Jednakże jego tempo w wyścigach na tle utalentowanego kolegi bywało nieraz zaskakująco dobre. T, także zdarzały się plusy i jest szansa na stanie się „rzemieślnikiem”.

Jack Aitken – GP Sakhiru – średnia ocen: 4,4

Mało czasu, niewiele zdarzeń, krótka wypowiedź. Aitken rozpoczął sezon od dostania szansy na przejechanie się bolidem Williams w pierwszym treningu przed GP Styrii. I wyglądało, że dla niego to koniec wrażeń w tym sezonie F1. Życie napisało inny scenariusz. Koronawirus u Lewisa Hamiltona otworzył George’owi Russellowi szansę na wyścig w Mercedesie, za to Williams miał kim wypełnić lukę.

Dotychczasowy zawodnik F2 zrobił swoje w kwalifikacjach i wyścigu. W czasówce mógł nawet być blisko awansu do Q2, gdyby nie błąd w 3. sektorze. Wyścig przebiegał dla niego dość spokojnie, dopóki nie zaliczył obrotu i nie urwał przedniego skrzydła. Zdarzenie z jego udziałem wymusiło wyjazd samochodu bezpieczeństwa, który wywrócił wyniki GP Sakhiru niemalże do góry nogami.

Oceń nasz artykuł!
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama