Range Rover jako marka (a właściwie submarka Range Rovera) przez lata kojarzył się z ostoją luksusu i przepychem. Na brytyjskiego SUV-a decydowali się tylko ci najbardziej zamożni i stateczni klienci. Trochę zmieniło się to w 2005 roku wraz z wprowadzeniem na rynek pierwszej generacji Range Rovera Sport. Samochód, choć atrakcyjniej stylizowany i mniej kanciasty, wciąż dla wielu nie był osiągalny. Wszystko zmieniło się w 2011 roku, kiedy to na rynek wprowadzono kompaktowy model Evoque. Wprowadził on zupełnie nowy, bardziej „młodzieżowy” styl i atrakcyjniejsze kształty w portfolio brytyjskiej marki. Dzięki temu Range Rover zyskał wielu nowych klientów. W 2017 roku do gamy dołączył SUV klasy średniej Velar, który stanowi kolejny etap odmładzania klienteli prestiżowego brytyjskiego producenta. Nasz test pokazał, że Range Rover Velar to świetny przykład nowoczesnego SUV-a premium.
Range Rover Velar już od momentu swojej premiery miał to „coś”
Już w momencie premiery w 2017 roku Range Rover Velar zachwycał wszystkich swoimi nowoczesnymi, eleganckimi liniami. Stylistyka pojazdu inspirowana jest właśnie kompaktowym SUV-em Evoque. Choć Velar miał docelowo zapełnić lukę między Evoque a Sportem, wymiarami niewiele odbiega od tego drugiego. Range Rover Velar mierzy bowiem 4797 mm długości, podczas gdy Sport II generacji z lat 2013-2022 ma 4851 mm. Dla porównania aktualny Evoque (od 2018 r.) mierzy raptem 4371 mm. To niemal pół metra różnicy! Zwykle w tym przedziale wielu producentów zmieściłoby jeszcze z co najmniej dwa inne SUV-y.
Stylistyka Velara, czyli jest na czym oko zawiesić
Zostawmy jednak te niuanse i wróćmy do stylistyki Velara, bowiem jest się nad czym rozwodzić. Smukłe, niezwykle eleganckie nadwozie przypomina z profilu Jaguara F-Pace’a. Owszem, skojarzenia absolutnie nie są przypadkowe, bowiem Jaguar (którego też mieliśmy okazję testować) i Velar są bliźniaczymi modelami bazującymi na tej samej platformie. Jaguar jest jednak o jakieś 70 mm krótszy i ma bardziej obłe kształty. Pokrewieństwo z F-Pace’m oznacza zatem, że konstrukcja Velara w 80% składa się z aluminium. Świadczy o tym zresztą ciekawy detal w postaci specjalnej plakietki na słupku B z wizerunkiem brytyjskiego SUV-a. Ot, widać dbałość producenta o detale – zresztą pewnie nieraz o niej jeszcze wspomnimy.
Jak zwykle w przypadku Range Rovera mamy do czynienia z masywnym, wręcz majestatycznym przodem z inteligentnymi LED-owymi reflektorami, które świetnie doświetlają drogę po zmroku i nie oślepiają innych kierowców. Zachodzą one na boki i płynnie łączą się z nadkolami i maską. Zresztą dbałość o aerodynamikę widać niemal na każdym kroku. Przede wszystkim w tym właśnie celu zastosowano zintegrowane z nadwoziem klamki drzwi, które wysuwają się po naciśnięciu odpowiedniego przycisku, a także zgrabnie wkomponowane w dach czarne relingi (1840 zł).
Masywny, majestatyczny, po prostu prawdziwy Range Rover
Masywna atrapa chłodnicy z logo marki ma czarne wykończenie, które znajdziemy też w postaci wstawek na zderzaku, plastikowych wstawek na masce z napisem RANGE ROVER, wlotu powietrza w przednim zderzaku, a także przedniego splittera. Wszystkie te elementy wraz z czarną blendą łączącą tylne lampy i umieszczonym na niej napisem RANGE ROVER, czarnym dyfuzorem, spojlerem dachowym oraz napisem RANGE ROVER na masce to elementy pakietu R Dynamic Black (7450 zł). Całość uzupełniają czarne słupki i dach (6810 zł). Dobrze współgrają one z eleganckim lakierem Byron Blue (5110 zł) i aż 21-calowymi felgami w odcieniu Satin Dark Grey. Całość uzupełniają przyciemniane tylne szyby (2850 zł). Warto też wspomnieć o tylnych lampach, których smukłe klosze mocno zachodzą na tylne błotniki i mają ciekawy, trójwymiarowy wzór.
Kabina to typowy brytyjski luksus w nowoczesnym wydaniu
Nowoczesny i zarazem luksusowy charakter widać też po kabinie brytyjskiego SUV-a. W porównaniu do bliźniaczego Jaguara F-Pace’a różnice są znaczne. W zasadzie łączy je tylko jedna cecha… a właściwie dwie. Po pierwsze jakość wykończenia – praktycznie na każdym kroku czuć, że mamy do czynienia z półką premium. Najwyżej jakości, miękkie i przyjemne w dotyku materiały, drewno na drzwiach, aluminium na obudowach głośników, lakier fortepianowy, alcantara i wysokogatunkowa skóra – tu nic niczego nie udaje… Może poza daszkiem nad zegarami, który wykonano z twardego, aczkowiek przyjemnego w dotyku tworzywa. Jakość Velara potwierdza także zapach w kabinie. Spodobały nam się zwłaszcza drewniane okładziny na drzwiach w kolorze satynowego popiołu drzewnego (2210 zł).
Pod względem ergonomii wydawać by się mogło, że Range Rover Velar będzie skomplikowanym autem. W końcu mamy tu do czynienia z mocno zdigitalizowaną, nowoczesną kabiną z aż trzema dużymi ekranami. Pierwszy z wyświetlaczy znalazł się przed kierowcą, ma 12,3 cala przekątnej, jest przejrzysty i oferuje sporo możliwości konfiguracji ukazywanych danych. Jego obsługa za pomocą paneli dotykowych na kierownicy nie jest jednak do końca intuicyjna. Nieco do życzenia pozostawia także płynność jego działania – niemiecka konkurencja potrafi robić to lepiej.
Pełen „digital” wcale nie przeraża
Kolejny ekran, tym razem dotykowy, znalazł się w centrum kokpitu, ma ponad 10 cali przekątnej i oferuje dostęp do nowoczesnego systemu infotainment Pivi Pro. Wprowadzono go przy okazji liftingu w 2020 roku. System ten zapewnia szybką reakcję na dotyk, nowoczesne grafiki, ma logicznie pogrupowane i obszerne menu oraz oferuje bezprzewodowe funkcje Apple CarPlay i AndroidAuto. Ponadto, zagłębiając się w menu, możemy natrafić na informacje o parametrach terenowych pojazdu, jak kąty natarcia, zejścia i rampowy czy głębokość brodzenia, a także info dotyczące naszego stylu jazdy pod kątem ekonomii. Na kilka słów zasługuje sam ekran. Otóż sprytnie wkomponowano go w kokpit, przez to tworzy on jedną płaszczyznę z resztą deski rozdzielczej. Kiedy chcemy, możemy go wysunąć do pionu lub ustawić sami kąt tak, by było nam najwygodniej go obsługiwać.
Wreszcie mamy dotykowy, również podobnej wielkości wyświetlacz od klimatyzacji. W pierwszej chwili obsługa układu dwustrefowej automatycznej klimatyzacji wydaje się dość skomplikowana. Szybko można się jednak do niej przyzwyczaić, gdyż pozostawiono pokrętła, jednak regulujemy nimi nie tylko temperaturę, ale również siłę nadmuchu, a nawet intensywność podgrzewania i wentylacji foteli. Trzeba tylko wybrać odpowiednią funkcję na ekranie, a następnie obracać pokrętłami. Ponadto na wspomnianym wyświetlaczu mamy też możliwość wyboru pomiędzy trybami pracy napędu 4×4 pod kątem różnych nawierzchni. Brakuje jedynie haptycznej informacji zwrotnej niczym w Porsche Macanie.
Nie brak ciekawych akcentów… ale też tych irytujących
Z ciekawych akcentów w kabinie Velara warto wymienić aluminiowe obudowy głośników z motywem brytyjskiej flagi na drzwiach, wykonaną z alcantary kierownicę z funkcją podgrzewania (opcja za 2480 zł, wygodna, ale budzi obawy co do trwałości i utrzymania w czystości). Poza tym koło kierownicy podczas gwałtownych manewrów potrafi się ślizgać – wolimy jednak perforowaną skórę. Kolejnym ciekawym detalem jest filigranowy joystick automatycznej skrzyni biegów, taki sam jak w testowanym na początku roku Jaguarze F-Pace. Obok niego znalazł się przycisk z napisem LAND ROVER, po naciśnięciu którego odsuwa się klapka w kolorze piano black skrywająca jeden z cupholderów. Na pochwały zasługują także regulowane elektrycznie w 14 kierunkach fotele z podgrzewaniem i wentylacją, które są obszerne i wygodne oraz dobrze trzymają w zakrętach. Pasują one do „salonkowego” charakteru Velara, podobnie jak opcjonalne dywaniki (640 zł). Luksusowy charakter Velara podkreślał także opcjonalny system audio Meridian z 19 głośnikami i subwooferem (5700 zł), o łącznej mocy 750 W. Gra on wręcz fenomenalnie!
Najbardziej irytującą kwestią w Range Roverze Velarze jest plastik na tunelu środkowym imitujący aluminium, który mocno oślepia kierowcę podczas korzystania z ekranu klimatyzacji. Wystarczy tylko, że na chwilę wyjdzie słońce i już mocno odbija się ono we wspomnianym miejscu. Niby drobiazg, a doprowadzał czasami wręcz do szewskiej pasji. Nie pomagało nawet zasłonięcie rolety opcjonalnego panoramicznego dachu (10 490 zł), gdyż światło padało przez przednią szybę. Kolejnym denerwującym elementem (choć nie aż tak) była listwa w kolorze piano black przed pasażerem, która również potrafiła oślepiać, choć nie w aż takim stopniu. Listę poważnych niedociągnięć zamyka brak indukcyjnej ładowarki i obecność tylko dwóch wejść USB – po jednym A i C w centralnym podłokietniku. W tej klasie samochodów taki brak dla wielu klientów wręcz dyskwalifikacja – drogi Land Roverze, proszę odrobić lekcje!
Przestronność na naprawdę przyzwoitym poziomie
Za to pod względem przestronności jest naprawdę dobrze. Miejsca nie zabraknie zarówno z przodu jak i z tyłu czterem dorosłym pasażerom. Piątemu może być ciasno, jednak to norma w tym segmencie. Na pochwały zasługuje także bagażnik, który pomieści bazowo 576 litrów, zaś po złożeniu oparć kanapy nawet 1346 litrów. Jest przy tym estetycznie wykończony i ustawny. Na pozór wydaje się płytki, jednak jest długi. Klapa podnosi się elektrycznie, jednak dość długo to trwa, a osoby o wzroście powyżej 180 cm muszą uważać na głowy.
Bazowy benzyniak nie jest wcale taki zły, tylko trochę paliwożerny
Pod maską Velara znalazła się bazowa jednostka benzynowa z rodziny Ingenium o pojemności 2 litrów. Rozwija ona 250 KM oraz 365 Nm i współpracuje z 8-stopniową przekładnią automatyczną firmy ZF. Przekładnia sprawnie i płynnie funkcjonuje, choć czasem zdarza jej się pomyśleć nieco dłużej przy kickdownie, jednak nie jest to duża zwłoka. Przy okazji jednostka jest elastyczna, cechuje się wystarczająco dobrą dynamiką (od 0 do 100 km/h w 7,5 s) i kulturą pracy, choć niekiedy brakuje tych dodatkowych 50 czy 100 KM.
Głównym problemem Velara jest zużycie paliwa. Owszem, nie jest ono jakieś oszałamiająco duże, gdyż średnio oscylowało w granicach od 10,5 do 11 litrów… Jednak bliźniaczy Jaguar F-Pace z tym samym silnikiem potrzebował średnio o litr mniej od Range Rovera. Dodajmy, że „Jaga” testowaliśmy w styczniu, kiedy to temperatury spadały poniżej zera. Na plus zapiszemy zasięg wynoszący około 700 km na jednym tankowaniu. Podczas spokojnej jazdy Velar potrafił zejść do 9 litrów, zaś w mieście potrzebował nawet 12/13 l/100 km. Na autostradzie zużycie paliwa oscylowało w granicach 10 litrów.
Range Rover Velar – niby salonka na kołach, a potrafi zaskoczyć
Podczas jazdy Velar bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Oczekiwaliśmy bowiem typowej, komfortowej, lecz „bujającej” salonki. Tymczasem otrzymaliśmy naprawdę zwinnego SUV-a ze sportowym zacięciem, który łączy precyzję prowadzenia w zakrętach z wysokim komfortem jazdy. Bez wątpienia spora zasługa w tym opcjonalnego pneumatycznego zawieszenia (8690 zł) z układem adaptacyjnego tłumienia nierówności (5840 zł). Do wyboru są tryby Dynamic, Eco oraz Comfort. Układ kierowniczy jest bezpośredni, zaś hamulce wystarczająco skuteczne. Jednocześnie Range Rover Velar sprawnie pochłania wszelkie nierówności oraz łatane drogi, zaś duże, 21-calowe felgi z oponami o profilu 265/45 dają o sobie znać jedynie na bardziej zapadniętych studzienkach. Velara wyróżnia też stabilność podczas jazdy.
W trakcie testu pojawił się jednak pewien drobny incydent. Otóż po kilku godzinach spędzonych na mocnym słońcu, przy temperaturze około 30 stopni, po odpaleniu Velara pojawił się komunikat o usterce zawieszenia. Następnie auto można poruszało się tylko w trybie Comfort i na normalnym ustawieniu wysokości prześwitu. Co więcej, zawieszenie przestało wybierać nierówności i auto zaczęło nieprzyjemnie podskakiwać. Być może jakiś czujnik się przegrzał. Po kilku godzinach problem zniknął.
Premium tanie nie jest, zwłaszcza w przypadku Range Rovera
Bazowy Land Rover Range Rover Velar z benzynowym silnikiem 2.0 o mocy 250 KM w odmianie Standard startuje z pułapu 291 900 zł. Testowany wariant R-Dynamic SE startuje z pułapu 350 200 zł. Testowany egzemplarz pochodził jeszcze z 2021 roku, stąd też jego cena wyjściowa wynosiła 335 800 zł. Wraz z opcjami za łączną kwotę 78 510 zł wyceniono go na 414 510 zł. Przy okazji widać, jak zmieniła się cena Velara w porównaniu do 2021 roku. Za 297 000 zł dostaniemy bazowego diesla 2.0 o mocy 204 KM, zaś hybryda PHEV o mocy 404 KM startuje z pułapu 347 500 zł za wariant Standard. W odmianie R-Dynamic SE mamy także do wyboru 3-litrową jednostkę benzynową R6 o mocy 400 KM (429 600 zł), a także 3-litrowego diesla R6 o mocy 300 KM (417 400 zł).
Dla porównania bazowe Porsche Macan z 2-litrowym silnikiem benzynowym o mocy 265 KM kosztuje od 273 000 zł. Z kolei Jaguar F-Pace w wersji R-Dynamic SE kosztuje od 350 600 zł ( w 2021 roku kosztował od 311 300 zł). Z kolei Alfa Romeo Stelvio Veloce z silnikiem 2.0 o mocy 280 KM kosztuje od 280 000 zł. Jak widać, Velar jest trochę droższy od konkurencji, jednak biorąc pod uwagę poziom wyposażenia i standardy cenowe segmentu premium, nie są to jakieś diametralne różnice.
Podsumowanie: Range Rover Velar 2.0 i4 R-Dynamic SE
Range Rover Velar 2.0 i4 R-Dynamic SE
-
Stylistyka
-
Przestronność
-
Jakość materiałów
-
Wyposażenie
-
Multimedia
-
Komfort użytkowania
-
Przyjemność z jazdy
-
Silnik i napęd
-
Skrzynia biegów
-
Ekonomia i ekologia
-
Bezpieczeństwo
-
Cena w stosunku do jakości
Podsumowanie
Range Rover Velar okazał się bardzo ciekawym i luksusowym SUV-em, który mimo swojego salonkowego charakteru zapewnia przyjemność z jazdy i jest całkiem zwinny. Jednocześnie mamy poczucie obcowania z prawdziwym Range Roverem, z produktem bez wątpienia premium. Velar ujmuje nowoczesną, wysublimowaną stylistyką, jakością wykonania oraz funkcjonalnością, a także licznymi smaczkami stylistycznymi. Jednocześnie brytyjski SUV pokazuje, że digitalizacja nie jest wcale taka straszna. Cieniem na jakże pozytywnym wizerunku auta kładą się głównie pewne braki w w wyposażeniu, które nie powinny mieć miejsca w tak drogim samochodzie.