Trudne początki
Arthur Leclerc, podobnie jak większość kierowców, swoją karierę rozpoczął od kartingu. Monakijczyk rywalizował wówczas w lokalnych francuskich zawodach. Na tym poziomie jego największym sukcesem było zostanie mistrzem w kategorii przeznaczonej dla zawodników mających od 11 do 15 lat. Warto dodać, że wówczas jego karierę bacznie obserwowała renomowana ekipa ART Grand Prix, którą możemy kojarzyć z rywalizacji w F3 i F2. Jak się okazało z powodów finansowych, młodszy z braci Leclerców musiał zawiesić karierę. Miał wówczas 15 lat, a jak wiemy wiek ten w motorsporcie jest bardzo ważny dla rozwoju kierowcy.
Nieoczekiwana pomoc
Po tym jak Monakijczyk przymusowo musiał na jakiś czas zrezygnować ze ścigania się, w 2017 roku zainteresowała się nim ekipa Venturi Racing. Zespół ten występuje w Formule E. Zespół z siedzibą w Księstwie Hazardu dał mu dostęp do symulatora oraz specjalnie dla niego wytyczono system treningowy. Leclerc systematycznie robił postępy i Venturi postanowiło przedłużyć z nim współpracę. W sezonie 2018/19 Formuły E, ówczesny 18-latek wziął udział w testach przeznaczonych dla młodych kierowców. Miało to miejsce w Marrakeszu.
Obie strony były zadowolone ze współpracy i na sezon 2019/20, Monakijczyk dostał awans z miana kierowcy rozwojowego na zawodnika testowego i rezerwowego.
Arthur Leclerc i upragniony awans do F4
Dzięki znalezieniu sponsorów i odpowiedniemu przygotowaniu ze strony Venturi, brat Charlesa w końcu trafił do Francuskiej F4 w sezonie 2018. Tam biorąc pod uwagę jego perypetie, bardzo szybko się odnalazł. Młody zawodnik z Monte Carlo już podczas pierwszego weekendu odniósł triumf w wyścigu sprinterskim. Dalsza część kampanii także była udana. Leclerc bowiem regularnie kręcił się w okolicach podium.
Łącznie w 2018 roku reprezentant FFSA Academy zdołał 8-krotnie zakończył zmagania w czołowej 3. W dodatku wygrał 2 wyścigi. Przełożyło się to na 5. miejsce w finalnej tabeli. Z pewnością był to debiut na plus.
Kierunek akademia Saubera!
Znakomite wyniki we Francji nie przeszły bez echa w środowisku. Tuż przed rozpoczęciem kolejnego sezonu – tym razem w ADAC F4 – Arthur Leclerc trafił do akademii Saubera.
– Jestem bardzo podekscytowany możliwością bycia częścią zespołu Sauber Junior Team. To poważny program ściśle związany z zespołem F1, a mój brat także był częścią Saubera w 2018 roku. To szansa, która wiele dla mnie znaczy. Mój samochód będzie zupełnie inny i znacznie szybszy niż samochód F4, którym jeździłem we Francji, ale moim celem jest wygrana i przejście do następnej kategorii wyścigowej. Wspaniale było pracować z chłopakami z US Racing i Charouz. To właściwy zespół i już teraz czuję się naprawdę pewnie, współpracując z nimi oraz będąc w bolidzie – opowiadał zachwycony nastolatek o szansie jaką otrzymał.
Podobny entuzjazm przedstawił Antonin Charouz, właściciel Charouz Racing System. – Cieszę się, że mogę powitać Arthura Leclerca, i w ten sposób uzupełnić nasz skład kierowców F4. Pokazał już talent i determinację za kierownicą i czekamy z niecierpliwością na wspieranie rozwoju jego potencjału w nadchodzącym sezonie. Razem z innymi kierowcami Formuły 4 wierzę, że będziemy reprezentowani przez czołowy zespół wschodzących gwiazd i nie mogę się doczekać nadchodzącego sezonu w tym miesiącu.
Solidna kampania w ADAC F4
Mistrzostwa, do których trafił Leclerc uznawane są za jedne z najlepszych na tym poziomie. Zresztą już w sezonie 2019, stawka ADAC F4 była piekielnie mocna. W serii wówczas startowali tacy zawodnicy jak Gianluca Petecof, Roman Stanek, Dennis Hauger, William Alatalo czy Theo Pourchaire. Arthur Leclerc podobnie jak we Francuskiej F4 po cichu zaczął robić swoje. Monakijczyk w swoim zaledwie drugim wyścigu w ADAC F4, zdołał zająć 2. miejsce.
Dalej było tylko lepiej, gdyż brat Charlesa regularnie punktował. To jednak nic przy tym co wydarzyło się w Hockenheim. Wówczas Arthur Leclerc wygrał zawody po starcie z pole position, jednocześnie wykręcając najszybszy czas w wyścigu. Od tego momentu zawodnik US Racing zaczął jeździć bardziej pewnie. Do końca sezonu ówczesny 18-latek, jeszcze 5-krotnie stanął na podium. Zaowocowało to 3. miejscem na koniec sezonu – ograli go tylko Hauger i Pourchaire. Sukces w ADAC F4 spowodował, iż Monakijczyka w swoje szeregi zwerbowała akademia Ferrari.
Arthur Leclerc i kłopoty we FREC
Po tym jak zarówno we Francuskiej F4 jak i ADAC F4 junior Ferrari spisywał się rewelacyjnie, postanowiono aby bohater materiału przeniósł się do serii FREC. Dzięki pomocy stajni z Maranello zakontraktowała go Prema. Włoski zespół uznawany jest za jeden z najlepszych, który wystawia bolidy w seriach juniorskich. Partnerami z zespołu Arthura Leclerca w sezonie 2020 byli Gianluca Petecof, Jamie Chadwick oraz Oliver Rasmussen. Biorąc pod uwagę pozostałą konkurencję oraz wyniki z F4, wydawało się, że Monakijczyk w cuglach zostanie mistrzem FREC.
Tak się jednak nie stało. Junior Ferrari choć był piekielnie szybki w kwalifikacjach, to miał problemy z bezbłędną jazdą podczas wyścigów. Chociażby podczas zawodów na torze Imola pewnie prowadząc w zawodach wypadł z toru i stracił pozycje na rzecz Iana Rodrigueza oraz Dennisa Haugera. Monakijczyk powtórzył ten „wyczyn” na torze Vallelunga. Przez takie pomyłki Leclerc stracił tytuł na rzecz Petecofa. Sam zainteresowany zresztą prawie zakończyłby kampanię na 3. miejscu. Rasmussenowi zabrakło bowiem tylko punktu do wicemistrzostwa.
W sezonie 2020 serii FREC, kierowca z Monako nie dojechał do mety 3 razy. Jednak tak naprawdę poza inauguracją kampanii, gdzie został potrącony przez Juriego Vipsa, za wszystkie DNFy mógł podziękować tylko sobie.
Mieszane odczucia w F3
Ferrari uznało, iż w ostatecznym rozrachunku to on, a nie Petecof zasługuje na fotel w F3. Podobnie jak we FREC, młodszy brat Charlesa reprezentował barwy Premy. Pierwsze kilka wyścigów to była dla niego katorga. Poza wygranym sprintem we Francji, zawodnik z Księstwa Hazardu nie zdołał wywalczyć ani jednego punktu. W Austrii podczas drugiego wyścigu sprinterskiego, Leclerc popisał się fantastyczną jazdą. W szalonym wyścigu po starcie z końca stawki, Monakijczyk przebił się na 6. miejsce. Jednak wyczyn ten wymazał kibicom dzień później. Wówczas spowodował gigantyczną kolizję z Clementem Novalakiem.
Po wydarzeniach z Austrii, nadszedł czas na rywalizację na Węgrzech. Tam w kwalifikacjach kierowca startujący z numerem 2, okazał się najszybszy. Nie zamienił on jednak pole position na wygranej, gdyż w połowie rywalizacji minął go Dennis Hauger i tym samym wpadł na metę jako 2. Końcówka sezonu w jego wykonaniu była stabilna. Młodszy z braci Leclerców zdołał w każdym z ostatnich siedmiu wyścigów zapunktować. Na swoim koncie zapisał sobie także zwycięstwo w Zandvoort.
Łącznie w sezonie 2020 kierowca Premy na swoim koncie zapisał 79 punktów. Wystarczyło to do tego, aby zająć 8. miejsce na koniec sezonu. Biorąc pod uwagę oczekiwania wobec niego, zdecydowanie zawiódł. Przez cały rok 21-latek miał problem z równością i dowożeniem do mety świetnych wyników. Junior Ferrari na 20 wyścigów, tylko 3 razy zdołał wpaść na metę w czołowej 5. Dodatkowo w klasyfikacji debiutantów, lepiej od niego wypadli Victor Martins i Caio Collet.
Mistrzostwo FRAC
Widząc co się dzieje stajnia z Maranello postanowiła wysłać swojego podopiecznego do rywalizacji w serii FRAC, która wcześniej była znana jako Azjatycka Formuła 3. Zimą 2022 roku podczas rywalizacji w Zjednoczonych Emiratach Arabaskich, Leclerc bez wątpienia był najbardziej doświadczonym kierowcą w stawce. I jak się okazało Monakijczyk w pełni to wykorzystał. Mając doświadczeniach w bolidach używanych przez azjatyckie mistrzostwa, 21-latek zdominował kampanię. Na 21 wyścigów aż 14-krotnie stawał na podium i tylko raz podczas finału sezonu na torze Yas Marina, nie zdołał zapunktować.
W finalnym rozrachunku przełożyło się to na dorobek 218 punktów. Arthur Leclerc został mistrzem FRAC z zapasem 60 punktów, nad drugim w tabeli młodziutkim Hiszpanem Pepe Martim. W przeciwieństwie do FREC, junior Ferrari był jednym z nielicznych zawodników, który dojechał do mety w każdej z gonitw. To właśnie ten czynnik przełożył się na tak sporą przewagę w klasyfikacji końcowej.
Druga szansa w F3
Podobnie jak przed rokiem młodszego brata Charlesa możemy obserwować w Formule 3, gdzie ponownie reprezentuje Premę. Początek obecnego sezonu nie był łatwy. W Bahrajnie reprezentant włoskiego zespołu zawalił kwalifikacje. Na jego szczęście zdołał on odrobić sporo miejsc w obu wyścigach. Zresztą w czasie zawodów głównych zajął 2. miejsce. Podczas czasówki na torze Imola doszło do niecodziennej sytuacji. Enzo Trulli stracił kontrolę nad swoim bolidem, a następnie spowodował kolizję z Monakijczykiem. Sytuacja ta oznaczała, iż juniora Ferrari czekał start z końca stawki, gdyż zawodnik Premy przed tym incydentem nie wykręcił żadnego sensownego czasu. Pomimo tak dramatycznej sytuacji, w drugim wyścigu tamtego weekendu, bohater materiału odnalazł się znakomicie w zmieniających się warunkach. Dzięki temu wpadł na metę na 4. pozycji.
Mistrz FRAC z 2022 roku za to kompletnie nie popisał się podczas zawodów w Hiszpanii. W czasie drugiego wyścigu na torze pod Barceloną, wyrzucił on bowiem z zawodów Davida Vidalesa. Leclerc na 15. okrążeniu zbyt mocno opóźnił hamowanie i w efekcie storpedował kierowcę ekipy Campos. Plamę z Montmelo w niemalże całości zmazał w trakcie zmagań w Silverstone. Wówczas po genialnym pojedynku z Zakiem O’Sullivanem, wygrał swój pierwszy wyścig w tegorocznym sezonie FIA F3.
W Austrii ponownie uwikłał się w jedną z kolizji. Na dojeździe do 3. zakrętu zbyt mocno opóźnił hamowanie. W wyniku tego zdarzenia Zane Maloney i Oliver Bearman zderzyli się. Do podobnej sytuacji doszło na Hungaroringu. Wówczas 21-latek na ostatnim okrążeniu wyeliminował z zawodów zarówno siebie jak i kolegę z zespołu – Jaka Crawforda. Bohater materiału wziął na siebie winę za ten incydent i publicznie przeprosił zarówno swój zespół jak i Amerykanina. Na ten moment w klasyfikacji kierowców, Leclerc zajmuje 3. miejsce w tabeli. Do lidera mistrzostw Isacka Hadjara na 6 wyścigów przed końcem sezonu, traci tylko 9 punktów.
Arthur Leclerc: Podsumowanie
Kierowca z Monako to bez wątpienia ciekawy przypadek. Przez brak finansów w kluczowym momencie swojej kariery, musiał przymusowo odpocząć od wyścigów. To z pewnością wyhamowało jego rozmów. 21-latek pomimo dość wielkiej popularności z pewnością nie jest talentem na miarę swojego brata. Sam osobiście jestem sceptykiem co do tego, czy zobaczymy go kiedykolwiek w F1. Przede wszystkim jego wielkim problemem jest wiek. W październiku tego roku, młodszy z braci skończy 22 lata. Biorąc pod uwagę jak w ostatnich sezonach obniżyła się średnia wieku wśród debiutantów w królowej sportów motorowych, ten czynnik zdecydowanie działa na jego niekorzyść. Dodatkowo Monakijczyk choć jest szybki, to ma problemy z regularnością. A to jest bardzo poważny problem, który zdecydowanie utrudnia walkę o najwyższe cele.
Trzeba wspomnieć także o innych juniorach Ferrari. Stajnia z Maranello w swojej akademii ma kilka ciekawych nazwisk. Mowa tu w szczególności o Oliverze Bearmanie, Rafaelu Camarze i Jamesie Whartonie. W szczególności ten pierwszy w najbliższych latach wydaje się być na dobrej trajektorii do F1. Brytyjczyk sezon temu zdominował Włoską F4 oraz ADAC F4, a podczas obecnej kampanii Formuły 3, cały czas trzyma się w czołówce. Jeżeli Bearman pokonałby w klasyfikacji końcowej Leclerca, to szanse kierowcy z Księstwa Hazardu na jazdę w F1 w przyszłości spadną niemal do zera. Jednak jak to ostatecznie będzie, przekonamy się dopiero za kilka miesięcy.