Connect with us

Czego szukasz?

F3

Juan Manuel Correa – kierowca, który dokonał niemożliwego

Parę lat temu Juan Manuel Correa był kierowcą z potencjałem na wejście do Formuły 1, jednak katastrofalny wypadek niemalże zrujnował jego karierę. Amerykanin ekwadorskiego pochodzenia po długiej rehablilitacji, zdołał wrócić do ścigania i obecnie możemy go zobaczyć na torach F3. W jaki sposób Correa szturmował serie juniorskie, a później dokonał rzeczy niemal niemożliwej? Przejdźmy przez jego karierę.

Fot: ART Grand Prix Official

Karting, a potem długa przeprawa przez F4

Juan Manuel Correa świetnie spisywał się w kartingu. Amerykanin dominował wszelkie zmagania właśnie w tych 2 krajach. Świetna dyspozycja kierowcy sprawiła, że w 2013 r. został on przyjęty do programu juniorskiego Lotusa. Kiedy Correa skończył 17 lat, Prema Powerteam od razu ściągnęła go na tory Formuły 4

Kampania 2016 był nie lada była wyzwaniem dla Amerykanina. Mianowicie, kierowca ten w swoim pierwszym sezonie w bolidach jednomiejscowych brał udział zarówno we Włoskiej, jak i Niemieckiej Formule 4. Correa przejechał łącznie 42 wyścigi, a sezony skończył kolejno na P6 oraz P10.

Prema postanowiła, że podczas kampanii w 2017, Amerykanin nadal będzie jeździć w 2 regionalnych Formułach 4, jednak we Włoskiej edycji pojawił się 6 razy jako kierowca rezerwowy. Niemieckie rozgrywki zakończył na 9. miejscu, co pozwoliło mu opuścić F4 i wejść na wyższy poziom. Correa awansował do GP3, gdzie reprezentował ekipę Jenzer Motorsport.

Solidne występy w GP3

W sezonie 2018 ekipę Jenzera w serii GP3 reprezentowali David Beckmann, Jannes Fitje, Tatiana Calderon oraz wspominany już Juan Manuel Correa. Sporym pozytywem było to, że to właśnie bohater tego artykułu był najlepszym kierowcą Jenzera. Amerykanin zajął 12. miejsce w ostatecznej klasyfikacji, zdobywając 42 punkty. Do większych osiągnięć Correi można zaliczyć 5. lokatę podczas wyścigu głównego na Węgrzech oraz zdobycie najszybszego okrążenia sprintu przy okazji GP Włoch.

ZOBACZ TAKŻE
"Liczę, że zainspiruję dziewczyny". Tatiana Calderon o celach I WYWIAD

Awans do F2 i początki w nowej serii

Przygoda Amerykanina Ekwadorskiego pochodzenia w GP3 nie potrwała zbyt długo. Po solidnym sezonie, Correa znalazł miejsce w Formule 2. Mianowicie, dołączył on do ekipy Charouz Racing System. 

Amerykanin nie miał udanego debiutu na zapleczu królowej motorsportu. Na torze w Bahrajnie nie zdołał nawet zbliżyć się do punktów, kończąc oba wyścigi poza czołową dziesiątką. Jak się jednak okazało, Correi wystarczył jeden weekend na aklimatyzację w nowym otoczeniu.

Mianowicie, podczas weekendu w Azerbejdżanie zobaczyliśmy całkowicie innego kierowcę. Amerykanin 2-krotnie zdobył punkty w klasyfikacji. W wyścigu głównym była to 7. pozycja, za to podczas rywalizacji sprinterskiej Correa sprawił nie lada sensacje. Kierowca ten w zaledwie swoim 2 weekendzie w Formule 2, zdobył podium, a dokładniej 2. miejsce. Wisienką na torcie był fakt, że do zwycięzcy – Nicholasa Latifiego, zabrakło mu niecałej sekundy. 

Fot. Formuła 1

ZOBACZ TAKŻE
F2: Kolejny szalony wyścig w Baku, w niedzielę najlepszy Latifi

Przeciętna dalsza część sezonu

Kolejne wyścigi nie przyniosły wybitnych rezultatów. Weekendy w Barcelonie oraz Monte Carlo były tragiczne w wykonaniu Amerykanina. Na żadnym z tych torów Correa nie pokazał tempa, co przełożyło się na brak punktów. Osłodzeniem gorzkiej sytuacji były zmagania na Paul Ricard, gdzie kierowca ten po raz drugi w sezonie wywalczył miejsce na podium. Los chciał, że Amerykanin ponownie był drugi, tuż za Anthoine’em Hubertem.

Niestety świetny rezultat Correi na torze we Francji okazały się pojedynczym wyskokiem. Jego tempo nie odstawało wyraźnie od czołówki, jednak do punktów nadal czegoś brakowało. Okazało się, że podium zdobyte na Paul Ricard było ostatnim w tej serii wyścigowej.

Upragniony test w Formule 1

Juan Manuel Correa w F2 reprezentował barwy Charouz, który był juniorską ekipą Saubera. Dzięki temu przy okazji weekendu przed GP Francji, Amerykanin dostał szansę testowania bolidu Alfy Romeo. Jako ciekawostkę uwzględniamy, że specyfikacja samochodu, który miał okazję testować, pochodziła z 2013 roku i zawierała silnik V8.

Ostatecznie Correa na torze Paul Ricard przejechał 62 okrążenia, co łącznie przekładało się na zrobionych około 360 kilometrów. Jego najlepszym czasem uzyskanym przy okazji symulacji kwalifikacji było 1:41.813. Warto również wspomnieć o teście tempa wyścigowego, podczas którego Correa spisał się bardzo dobrze.

Ekipa Alfy Romeo była pod wrażeniem wyczynów Amerykanina. Szef zespołu – Fred Vasseur, twierdził, że Correa spisał się zaskakująco dobrze i ma spore szanse na wejście do F1 w przyszłości. Tak samo szczęśliwy po swoim teście był sam zainteresowany. Amerykanin optymistycznie wypowiadał się na temat swojej przyszłości. Niestety jednak rzeczywistość okazała się bardzo brutalna.

Tragiczny wypadek

Przyszła pora na pamiętny weekend o GP Belgii 2019. Correa nie pokazał niczego wielkiego w kwalifikacjach – zajął w nich zaledwie 15. miejsce. Następnego dnia kierowcy rozpoczęli zmagania w rywalizacji sprinterskiej. Na 2. okrążeniu zawodów, Giuliano Alesi stracił kontrolę nad bolidem, jednak utrzymał się w torze. Na wskutek problemów Włocha, Anthoine Hubert uderzył w barierę i wypadł na środek toru. Niestety pech chciał, że Juan Manuel Correa właśnie wychodził z zakrętu Radillion i rozpędzony wjechał w Francuza.

Wyścig automatycznie został zatrzymany, a obaj kierowcy przewiezieni do szpitala. Przez około 2 godziny nie było żadnych informacji na temat stanu ich zdrowia, jednak w pewnym momencie FIA opublikowała straszną informację. Mianowicie, Anthoine Hubert zginął wskutek wypadku, lekarze nie zdołali go uratować. Według pierwszych informacji stan Correi nie był idealny, choć nie było zagrożenia życia. Całe zdarzenie możecie obejrzeć TUTAJ

ZOBACZ TAKŻE
"Muszę polegać na sobie". Anthoine Hubert dla motohigh.pl | WYWIAD

Sytuacja jednak nie była kolorowa

Niestety dokładniejsze badania wykazały, że z Amerykańskim kierowcą nie jest dobrze. Correa musiał zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, z powodu nasilających się problemów z nerkami, co przekładało się na zwiększenie niewydolności oddechowej. Na dodatek Amerykanin miał pogruchotane żebra oraz skomplikowanie złamane obie nogi. W tamtym momencie lekarze rozważali nawet amputację prawej kończyny. 

Na papierze kariera Juana Manuela Correi była już całkowicie przekreślona. Nikt nie dawał mu szans na powrót do ścigania, a na dodatek nie było wiadomo, czy Amerykanin kiedykolwiek będzie jeszcze w pełni sprawny. Jak się jednak okazało, Correa zdołał dokonać wyczynu wprost niemożliwego, jednak pierw musiał przebyć trudną oraz mozolną drogę.

Niesamowita rehabilitacja

Amerykanin musiał spędzić w szpitalu wiele żmudnych miesięcy. Podczas tamtego okresu przechodził on wiele operacji, które były powiązane ze stanem jego nóg. Nadal nie było wiadomo, czy lekarze nie będą zmuszeni amputować prawej kończyny. Na początku października 2019, Correa przeszedł 17-godzinną operację, która polegała na naprawieniu naczyń krwionośnych oraz usunięciu materiału kostnego z nogi

Dzięki niesamowitej motywacji oraz chęci powrotu do zdrowia ze strony Amerykanina, zdołał on doprowadzić siebie do stanu umożliwiającego normalne funkcjonowanie. Correa nadal musiał używać wózka inwalidzkiego, jednak jego sensacyjny powrót do motorsportu stawał się coraz bardziej realny.

Historyczny powrót

Po 1,5 roku ciężkiej rehabilitacji, Juan Manuel Correa dostał zielone światło na powrót do ścigania. Jeszcze większą niespodzianką był fakt, że Amerykanin widocznie chciał wrócić na poziom sprzed wypadku. Mianowicie, Correa już w 2021 roku przejechał pełny sezon w Formule 3 za kierownicą bolidu ekipy ART.

Nie było mowy o tym, aby Amerykanin walczył o najwyższe laury, jednak udało mu się pokazać z niezłej strony. Na przestrzeni 21 wyścigów, Correa zdobywał punktowane pozycje 5 razy. Najlepszą z nich wywalczył podczas pierwszych zawodów na Francuskim torze Paul Ricard, zajął on 6 miejsce. Ostatecznie Amerykanin w klasyfikacji końcowej uplasował się na 21, z 35 miejsc, mając na koncie 11 „oczek”.

Rozpoczęcie tegorocznej kampanii

Juan Manuel Correa postanowił pozostać w F3 na sezon 2022. Na dodatek Amerykanin nadal ma fotel w serii LMP2 w barwach Premy Racing, jednak narazie nie wziął udziału w żadnym wyścigu. Nie oszukujmy, że po 1 pełnym roku w Formule 3, oczekiwania wobec Correi wzrosły. Jak się jednak okazało, Amerykanin naprawdę nieźle sobie z nimi poradził.

Już podczas inauguracji sezonu Juan Manuel Correa pokazał się ze świetnej strony. Najpierw zajął 9. miejsce w wyścigu sprinterskim, a rywalizacje w zmaganiach głównych zakończył sensacyjnie tuż za podium – był 4.

ZOBACZ TAKŻE
F3: Martins wygrał, szalona pogoń Leclerca | Analiza

Kolejne perypetie zdrowotne

Niestety podczas udanego weekendu w Bahrajnie, Correa zaczął odczuwał ból w lewej nodze. Wydawało się, że to nic poważnego, jednak podczas testów na Jerez problem Amerykanina drastycznie się nasilił. Jak się okazało, lewa stopa Correi uległa złamaniu. Kontuzja ta najprawdopodobniej została spowodowana zbyt dużymi przeciążeniami w bolidzie. Amerykanin przez problem ten był zmuszony do opuszczenia weekendu Formuły 3 na Imoli.

Powrót i kontynuacja sezonu 2022

Juan Manuel Correa w kilka tygodni uporał się z kontuzją stopy i wrócił do jazdy już podczas weekendu w Barcelonie. Amerykanin po raz kolejny pokazał, że jest w dobrej formie. Zarówno podczas wyścigu sprinterskiego, jak i głównego, Correa zdobył punkty – było to kolejno P5 oraz P10. Troszkę gorzej wiodło mu się na Silverstone i Red Bull Ringu, gdzie zdobył zaledwie punkt.

Do obecnej chwili Correa pojawił się jeszcze na dwóch weekendach Formuły 3. Było to Hungaroringu, gdzie w zmaganiach głównym dojechał na 6. miejscu oraz w Belgii, skąd nie wywiózł żadnych punktów. Amerykanin weźmie udział w 4 ostatnich wyścigach, które odbędą się w Holandii oraz Włoszech. Z jakiej strony pokaże się Correa podczas tych 2 weekendów? Gdzie będzie jeździł za rok? Odpowiedzi na te pytanie poznamy już za kilka miesięcy.

3/5 (liczba głosów: 2)
Reklama