VAR rzuciło się w sezonie 2022 na głęboką wodę. Stajnia założona przez Fritsa van Amersfoorta i pamiętająca ściganie lat 70-tych w jednym roku dołączyła do F3 i F2. Ludzie zarządzani przez Roba Niessinka, CEO ekipy, wyzwania nie zlekceważyli i przynajmniej w niższej z kategorii przewyższyli część oczekiwań.
Nie był to oczywiście sezon wybitny. Holendrzy z położonej zaledwie godzinę drogi od toru Zandvoort stajni nie ustrzegli się błędów, ich kierowcom daleko było do doskonałości, a i sama skala przedsięwzięcia zapewne wymagała głębokich przemian. W toku szalonej walki znalazło się jednakże miejsce na triumfy, pole position i systematyczną walkę ze śmietanką sceny drugiej z juniorskich podpór Formuły 1.
Rozsądna inauguracja
Znakomitym wyznacznikiem tego, iż VAR może wyciągnąć pozytywy z pierwszego roku jest fakt, iż doświadczone ekipy – Carlin, Campos czy Charouz – nie poradziły sobie z Holendrami i w dalszym ciągu tkwią w okolicach końcówki klasyfikacji generalnej. A przecież Formuła 3 jest zdecydowanie poważniejszą operacją, wymagającą zaangażowania większego niż ADAC F4, Włoska F4 czy nawet FRECA.
Negowanie tego, jak twardym orzechem do zgryzienia może być, niechybnie zmusiłoby VAR do gorączkowego poszukiwania usprawnień. Specjaliści w pomarańczowo-czarnych uniformach zdawali sobie z tego sprawę. Nie posiadali składu gwarantującego walkę o mistrzostwo i nie mieli zasobów, by taką kampanię przeprowadzić. Debiut nie mógł być zatem heroiczną kampanią a la Brawn GP.
Zamiast tego, trzeba było zbudować kapitał i fundamenty przyszłych sukcesów. Z tej perspektywy, stajnia poradziła sobie dobrze. Dwóch młodziutkich kierowców nigdy wszak nie brało udziału w najwyższej klasie F3, jeden miał liche doświadczenie ze spędzonego na tyle stawki sezonu w HWA Racelab. Mowa tu o Franco Colapinto, Reece’u Ushijimie oraz Rafaelu Villagomezie. To pierwszy z nich, 19-letni Argentyńczyk, przyjął na swe barki ciężar zdobywania laurów.
Błyskotliwemu zawodnikowi zza Oceanu VAR zawdzięcza 76 z 91 zdobytych punktów. Colapinto zaaklimatyzował się niezwykle szybko, wykorzystując szeroki wachlarz doświadczeń obejmujących F4 na hiszpańskiej ziemi, podia w Formule Renault Eurocup, Toyota Racing Series oraz FRECĘ, Asian Le Mans, European Le Mans i 24-godzinny maraton na właściwym Circuit de la Sarthe.
Momentami dawał się poznać jako zawodnik piekielnie szybki, doskonale panujący nad maszynerią, z naturalnym talentem hamowanym przez nadgorliwe wybryki. Gdy miał swój dzień, był praktycznie nieosiągalny, co pokazał już na starcie rywalizacji zdobywając pole positon na torze Sakhir. Ostatni raz dokonał tego Robert Schwartzman podczas swej mistrzowskiej kampanii w sezonie 2019.
Następca wielkich?
Takim sukcesem pochwalić się może niewielu, a jeszcze mniejsza liczba zawodników wygrywa już w swym trzecim starcie, w trakcie roku dokładając kolejne olśniewające występy na torach pokroju Hungaroringu czy Monzy. Na Węgrzech Colapinto zmagał się z usterką elektryki, a i tak dowiózł podium. Pod Mediolanem prowadził tymczasem od startu do mety.
Nie był to pierwszy taki przypadek w hsitorii. Felix Rosenqvist nie miał sobie równych w Świątyni Prędkości podczas trzech rund Europejskiej F3 w roku 2015 – ale Colapinto to przecież absolutny debiutant w tej kategorii. Dodatkowo debiutant pozbawiony sojuszników w postaci kolegów z ekipy, podciągu aerodynamicznego, a nawet sprzęgła.
– Nigdy nie byłem tak blisko zgaszenia silnika – relacjonował Argentyńczyk, którego największym rywalem okazał się Caio Collet. – Z taką dużą presją, starałem się po prostu zachować koncentrację i robić swoje […]. To był trudny wyścig, w którym trzeba było myśleć znacznie intensywniej niż w jakiejkolwiek innej rundzie tego sezonu. Próbowałem skusić Caio, by mnie wyprzedził [dla złapania się w strugę powietrza – przyp. red.], ale nie chciał, więc powiedziałem sobie: <<ok, zostaję z przodu>>.
Strategiczne gierki opłaciły się, bo to Brazylijczyk popełnił błąd. Opieszale wyczekiwał na możliwość ataku, a to w ostatecznym rozrachunku prawie kosztowało go podium. Świetną dyspozycję Colapinto potwierdził niespełna dwa tygodnie później, zyskując najlepszy czas okrążenia w ostatnim dniu posezonowych testów. Potencjalnym pracodawcom pokazał się więc z całkiem dobrej strony, ale nad jedną sprawą wciąż musi pracować – systematycznością.
Argentyńczyk nie ukończył zawodów w Barcelonie i na Silverstone. Po triumfie w sprincie na Imoli, podczas wyścigu głównego jechał doskonale na oponach deszczowych, lecz przesiadka na slicki zrzuciła go w odmęty stawki, z których się nie wydobył. Nieco pecha połączonego z marazmem miał też na Spa-Francorchamps i Zandvoort.
VAR z dwóch stron świata
W czasie drugiej z tych rund Colapinto swój modus operandi zaprezentował w pełnej krasie. Obecni na torze szefowie ekipy obserwowali jak najpierw zderzył się z Romanem Stankiem i wyleciał z rywalizacji na pierwszym kółku sprintu, a potem w świetnym stylu zgarnął podium w wyścigu głównym. Wyszedł wówczas z małego dołka, lecz sinusoidalna forma nakreśliła szczyt marzeń – 9. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Wśród debiutantów uplasował się wyżej – pokonali go tylko Zane Maloney z mocarnego Tridentu, Oliver Bearman z Premy oraz Isack Hadjar. Spisał się więc – mimo błędów – o niebo lepiej niż dwaj jego partnerzy. Zwłaszcza w porównaniu z Rafaelem Villagomezem, który talentem nie błyszczał.
Meksykanin zapewne chciałby pójść w ślady Sergio Pereza, lecz odkąd dołączył do zawodów bolidów jednomiejscowych, nie odniósł ani jednego triumfu i sezon F3 w żaden sposób tego nie zmienił. Poprzedni rok ukończył na 29. pozycji, tenże – na 25. Progres znikomy, ledwie dwa punkty na przestrzeni roku. Jaskółka z Imoli – bo to tam pojawił się w pierwszej dziesiątce – wiosny nie przyniosła.
Swój lot zawdzięczała błędom rywali i usprawnieniu tempa wyścigowego, czyli temu, czym zajmowano się na początku roku. Villagomez startował z 20-tej lokaty i przebijał się mądrze, lecz postęp rzadko był widoczny w dalszej części sezonu. Dobrze wyglądał jeszcze tylko na Zandvoort, gdzie wyrównywał czasy lidera Colleta. Szkoda jedynie, że na końcu stawki.
Jego przeciwieństwem stał się Reece Ushijima, pół-Japończyk-pół Amerykanin startujący pod brytyjską flagą. Tyleż perspektywiczny, co narwany (wystarczy spojrzeć na Imolę i kraksę z Holandii), gdy już przedarł się przez przepełniony pomyłkami początek roku, pokazywał niezłe tempo. Pięciokrotnie znalazł się w czołowej dziesiątce i miał swój moment chwały na Silverstone. Dzięki zajęciu 12-tego miejsca w czasówce, zasmakował startu z pierwszego pola i finiszował na podium.
Niepewne losy
Trudno oczekiwać od niego więcej, bowiem nie należy do złotych dzieci motorsportu, a wielkich sukcesów juniorskich dotychczas nie osiągał. Okazał się jednak zdecydowanie solidniejszy, bardziej konsekwentny i trzymający się bliżej czołówki niż Meksykanin. Brytyjczyk tylko raz wypadł z rywalizacji, rodak Pereza – aż pięciokrotnie. Punkty złudzeń nie pozostawiają: Ushijima 13, wspomniany Villagomez – ledwie dwa.
Los tego duetu póki co jest nieznany – co prawda w testach po sezonie udział brał Villagomez (wraz z Maxem Estersonem, Noelem Leonem, Roberto Farią oraz Lorenzo Fluxą), lecz wszelkie kontraktowe przecieki VAR doskonale tamuje. Nawet Colapinto nie może czuć się pewny pozostania w stawce. Argentyńczyk sam zauważał, że nie wie, co będzie robił w przyszłym roku. Można się tylko domyślać, że deklaracja taka nie płynie z niechęci do rywalizacji, lecz z braku adekwatnego wsparcia finansowego.
Jeśli VAR zatrzyma Colapinto, ten stanie przed dużym wyzwaniem. Zespół powinien bowiem sięgnąć wyżej i częściej meldować się w czołówce. Zawodnik pokroju Argentyńczyka – utemperowany i wyćwiczony dzięki walce w sezonie 2022 – mógłby raz jeszcze wcielić się w rolę lidera. Villagomez, mimo okazjonalnych wystrzałów tempa, raczej się w niej nie sprawdzi. Decyzję podejmie szefostwo, które może czuć się zadowolone z pierwszego sezonu w F3, ale nie zbyt pewne siebie. Arogancja niewskazana.
Dokładne statystyki VAR:
- Pole position: 1 (Colapinto – 1. Runda – Sakhir)
- Najszybsze okrążenia: 0
- Zwycięstwa: 2 (Colapinto – 2. Runda – Imola, 9. Runda – Monza)
- Podia: 6 (Colapinto – 5; Ushijima – 1)
- Punkty: 91 (Colapinto – 76; Ushijima – 13; Villagomez – 2)
- Miejsce wśród zespołów: 6; 59 punktów straty do Hitech Grand Prix