Grosjean gratuluje Palou
Dwa największe wątki dotyczące serii rynku transferowego w F1 z perspektywy IndyCar dotyczyły w tym roku dwóch czołowych zawodników. Byli nimi Alex Palou i Colton Herta. Ten pierwszy nie zdołał obronić mistrzostwa z sezonu 2021 zdobywając piątą lokatę w mistrzostwach. Dodatkowo był on zamieszany w spór dotyczący tego, czy prawo do jego usług na sezon 2023 ma McLaren czy Chip Ganassi Racing. Tu okazało się, że to ten drugi miał rację, o czym rozstrzygnął sąd.
To utrudniło Palou potencjalne dostanie się na pełen etat chociażby w razie fiaska próby ściągnięcia Piastriego z Alpine do McLarena. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mistrz IndyCar sprzed roku odbył w tym roku kilka serii testów z ekipą z Woking przy użyciu starszego bolidu. Zwieńczeniem tego był udział w piątkowym treningu przed tegorocznym GP USA, gdzie Palou przejął fotel Daniela Ricciardo. Zdaniem Romaina Grosjeana, jego rywal wykazał tym samym, że zawodnicy IndyCar dysponują prędkością godną kierowców F1.
– Jednym z najlepszych przykładów na było to, że Alex przyjechał do COTA, aby pojechać trening dla McLarena. Na tych samych oponach co Lando Norris stracił dwie lub trzy dziesiąte, co jest bardzo, bardzo dobre! – zauważył kierowca Andretti Autosport.
… i zwraca uwagę na Hertę, ale w inny sposób
Za to mniej słów uznania od byłego kierowcy Haasa i Lotusa usłyszał Colton Herta. Syn Briana Herty od kilku lat uchodzi za jednego z najszybszych kierowców w stawce. Jednakże różne okoliczności, w tym błędy i wypadki zdarzają, że zawodnik Andretti Autosport nigdy jeszcze nie zdobywał tytułu. Grosjean zasugerował tu, że Herta w przeszłości przeoczył kilka szans na tytuły w IndyCar czy Indy Lights
– Przypadek Coltona Herty dał nam szerszy obraz. Ma on zdolności i szybkość, aby być w F1. Jednak jeśli spojrzysz na jego karierę to nigdy nie zdobył mistrzostwa. Rozumiem więc również, dlaczego nie ma punktów do superlicencji, ponieważ nigdy nie wygrał Indy Lights ani IndyCar. Dlaczego więc mielibyśmy mu ją dać, skoro nie wywalczył wystarczającej liczby punktów? – zauważył 36-latek.
Jednocześnie Grosejan zauważył, że amerykańskie mistrzostwa są gorzej traktowane względem europejskich serii juniorskich. – Myślę, że to, co jest złe, to ilość punktów, które zdobywamy w IndyCar. Myślę, że powinno to być co najmniej na poziomie Formuły 2, może nawet więcej, ponieważ poziom jest tam wysoki. Jest kilku bardzo szybkich kierowców. Więc myślę, że to źle. Ale fakt, że nie miał punktów, ponieważ nie zdobył mistrzostwa, rozumiem – zauważył Francuz w rozmowie z Motorsport Magazine.
Scott McLaughlin wyróżniony
Nowozelandczyk w ostatnich latach jest jednym z najpopularniejszych zawodników w całym motorsporcie. W poprzedniej dekadzie aż trzykrotnie zdobywał on mistrzostwo w Australian SuperCars, wygrywając także legendarne Bathurst 1000. Do tego należy dodać jeszcze sukcesy w innych kategoriach korzystających z samochodów turystycznych oraz sprawną aklimatyzację w IndyCar przy niemal zerowym doświadczeniu z samochodami jednomiejscowymi. To wszystko zwróciło uwagę Grosjeana, który chciałby kiedyś zobaczyć McLaughlina za sterami samochodu F1.
– Są kierowcy, którzy są bardzo utalentowani. Jednym z facetów, który najbardziej mnie zadziwił, jest Scott McLaughlin. Myślę, że powinien odbyć testy w F1, bo wydaje mi się, że byłby szybki. Ten facet jest bardzo wyjątkowy – spostrzegł.
– Jeśli tyle lat jeździł w SuperCars, a teraz dobrze radzi sobie w IndyCar, to jest to bardzo naturalne. Myślę, że IndyCar działa trochę inaczej niż F1 pod kątem sposobu, w jaki musisz zrozumieć wyścig i dlatego to ci doświadczeni nadal wygrywają. Pamiętajmy jednak, że te wyścigi są trudne, a konkurencja jest na wysokim poziomie. Przykładowo. Nie możesz jechać okrążenia kwalifikacyjnego, myśląc: „OK, zrobię 95 procent, bo wiem, że mam dobry samochód”. To nie wystarczy! Każde okrążenie musi być na sto procent, co jest wyzwaniem, ale daje sporo frajdy – dodał na koniec.
Czy Scott McLaughlin faktycznie dostanie kiedyś szansę sprawdzenia się za kierownicą bolidu F1? Trudno powiedzieć. Nawet jeśli nie to i tak kierowca z Nowej Zelandii raczej nie będzie narzekał na brak samochodów, w których mógłby się sprawdzić. Już za miesiąc trzykrotny mistrz SuperCars weźmie udział w 24h Daytona w klasie LMP2. Tam pojedzie w ekipie Tower Motorsports, gdzie jednym z jego zmienników będzie Joseph Newgarden, a więc jego partner zespołowy z Team Penske w IndyCar.