Connect with us

Czego szukasz?

IndyCar

Palou odrzucił ofertę McLarena. W co gra Hiszpan?

W Formule 1 kontraktowa draka z Oscarem Piastrim, choć emocjonująca, to już relikt przeszłości. W Indycar jest zgoła odmiennie – Alex Palou po raz drugi zmienił zdanie co do swej przyszłości, tym razem wystawiając do wiatru McLarena. Co chce przez to uzyskać?

Palou 5
Fot. Chip Ganassi Racing / Facebook

Istnieje w sporcie znane porzekadło, iż każdy kontrakt można rozwiązać: kwestią jest tylko cena. Czasy Jackiego Stewarta, kiedy uścisk dłoni zastępował teczki z dokumentacją, dawno minęły. A skoro również umowy oparte na ustnej ugodzie są niewiele warte, nie powinno dziwić, że i parafka nie jest już absolutnym gwarantem dotrzymania ustalonych wcześniej warunków.

Zak Brown przekonał się o tym boleśnie, otrzymując od Alexa Palou informację, iż hiszpański kierowca nie zamierza startować dla niego w kolejnym sezonie IndyCar, mimo zawartego w zeszłym roku porozumienia. Szef McLarena błyskawicznie podzielił się wieścią ze swoimi pracownikami, wyrażając zrozumiałą gorycz, złość i frustrację. Palou nie pierwszy raz zdradził swą ekipę. Co skłoniło go do złamania reguł tym razem?

Lojalny poplecznik Palou

Saga transferowa dotycząca Hiszpana ma swój początek w zeszłym roku. Stajnia Chip Ganassi Racing, wielokrotni triumfatorzy IndyCar, Indy 500 czy serii CART, ogłosiła wówczas, iż wykorzysta zawartą w umowie z Palou opcję przedłużenia kontraktu, na mocy której kierowca pozostanie asem w ich talii na sezon 2023. W specjalnym oświadczeniu zawodnik rozpływał się nad zaletami partnerstwa.

– To świetne uczucie wiedzieć, że będę dalej pracował z CGR. Zespół przyjął mnie z otwartymi ramionami już pierwszego dnia i jestem podekscytowany dalszą kooperacją z Chipem, Mike’em Hullem, chłopakami pracującymi nad samochodem nr 10 i wszystkimi z ekipy – rzekomo pisał. Rzekomo, albowiem tego samego dnia, 12 lipca, Palou na swoim Twitterze ostro zaprzeczył doniesieniom.

ZOBACZ TAKŻE
Deltawing i jego historia. IndyCar w 24h Le Mans

W serii wpisów stwierdził, iż ze względów osobistych nie będzie jeźdźcem CGR. Ganassi zrazu się do tego nie odniosło; zrobił to McLaren. Konkurencyjna stajnia napisała króciutkie Hola Alex, czyli Cześć, Alex. Konwersacja, nosząca znamiona komediowego spektaklu, przeszła do historii sportów motorowych i stała się memem wśród kierowców. Podobieństwo między nią a wysłaną 2 sierpnia wiadomością Oscara Piastriego jest uderzające.

Ganassi przeszło do kontrataku. Działacze stajni w sądzie stanu Indiana wytoczyli proces cywilny hiszpańskiemu kierowcy i ALPA Racing (podmiotowi wyścigowemu go reprezentującemu). – Alex Palou ma podpisaną umowę z CGR do końca sezonu 2023. Jest cenionym członkiem naszej stajni […]. Konkurencyjny zespół nieprzyzwoicie próbował podpisać z nim kontrakt, nie uwzględniając warunków naszej umowy, dlatego wytaczamy proces w zgodności z owym kontraktem – podano.

Palou i Dixon

Scott Dixon (po lewej) nie wahał się skrytykować Hiszpana za hipokryzję w sprawie zeszłorocznej afery | Fot. Chip Ganassi Racing / Facebook

Za tą nieprzyzwoitą próbą stał naturalnie Zak Brown, szef imperium McLarena. Jako fan Palou i zwolennik ściągania największych talentów, nie wahał się podpisać umowy, kiedy tylko wyczuł zainteresowanie Hiszpana. W sprawie Ganassi, ripostował, iż zwyczajnie wykorzystał fakt, że Palou sam sobie jest panem. By wesprzeć kierowcę, opłacił nawet koszty prawne afery, radując się faktem, że może utrzeć rywalom nosa.

Niepewny przyjaciel

Brown od kilku lat jest bowiem na wojennej ścieżce z założycielem CGR, byłym kierowcą Chipem Ganassim. Przed sezonem 2022 wyciągnął z jego szeregów Felixa Rosenqvista, a po zakończeniu rywalizacji przekabacił na swą stronę jednego z istotniejszych partnerów Ganassiego, firmę NTT. Japoński gigant telekomunikacyjny (czwarty na świecie pod względem przychodów) pozostaje przy okazji sponsorem tytularnym serii IndyCar.

Casus Palou nie zakończył się jednak całkowitym triumfem McLarena. Na mocy sądowej ugody, Hiszpan musiał pozostać na kolejny rok w CGR. Do konkurentów dołączał na zasadzie rezerwowego i testera maszynerii Formuły 1. Brown miał pewność, że przerodzi się to w dłuższą współpracę; Palou tylko go w tych przewidywaniach utwierdzał.

Hiszpan ochoczo sprawdzał możliwości bolidów, rozpowiadał wszem i wobec o swej ekscytacji i wdzięczności za otrzymaną szansę, paradował też w pomarańczowych strojach. W zeszłym roku zastąpił Daniela Ricciardo podczas 1. sesji treningowej w Austin; w tym – pojawił się na wyścigu w Miami i testował na Red Bull Ringu oraz Hungaroringu u boku Piastriego.

McLaren planował zresztą ponownie powierzyć mu samochód w ramach obowiązkowych dwóch godzin jazd dla młodych kierowców. Dziś to już nie do pomyślenia, ale problem obsadzenia stanowisk rezerwowego jest na końcu listy zmartwień Browna. Brytyjczyk ma przed sobą dylematy w IndyCar.

 

O zmianie decyzji swego zawodnika dowiedział się 11 sierpnia. Pierwszym medium, które wywęszyło skandal, była agencja informacyjna Associated Press. Tamtejsi dziennikarze dotarli do kopii listu wysłanego przez Browna do pracowników McLarena. – To niesamowicie rozczarowujące, biorąc pod uwagę zaangażowanie, jakim wykazywał się wobec nas zarówno bezpośrednio, jak i publicznie, ale też ze względu na nasze znaczące inwestycje, które bazowały na tymże zaangażowaniu – głosi część dokumentu.

Palou i stracona okazja

Inwestycje te nie powinny być bagatelizowane. Brown – wielokrotnie zapewniany przez Hiszpana, iż ten wytrwa w swym postanowieniu – nie tylko wydał miliony dolarów na organizację wspomnianych testów, ale też podobno wypłacił Hiszpanowi część przysługującego na sezon 2024 wynagrodzenia. Jednostronne zerwanie porozumienia skwitował dosadnie.

Niestety, wygląda na to, że pokładaliśmy naszą wiarę, zaangażowanie, inwestycje i zaufanie w złym człowieku [nie tym, w którym było trzeba – przyp. red.]. Nie zostały one odwzajemnione – dodawał. Zdumiona i oburzona była też firma menedżerska Hiszpana, Monaco Increase Management. Wydane przez nią oświadczenie jednoznacznie wskazuje, że i te drogi się rozeszły.

ZOBACZ TAKŻE
Alex Palou po debiucie w FP1. "To coś szalonego"

Jesteśmy mocno rozczarowani wiadomością, iż Palou zerwał istniejące porozumienie z McLarenem na sezon 2024 i kolejne lata. Razem zbudowaliśmy relację, która zakończyła się zdobyciem tytułu mistrza IndyCar 2021 i wytyczaniem ścieżki do F1. Sądziliśmy, że jest ona głębsza niż zobowiązania kontraktowe. Życie toczy się dalej, życzymy Alexowi wszystkiego najlepszego na przyszłość – napisano.

W dyskusję, co niespodziewane, włączył się też Chip Ganassi. Oszukany przez Palou rok temu, teraz nie miał oporów przed wytoczeniem wszystkich dział dla jego obrony. Jakby dla kontrastu, najpierw podkreślił swój szacunek dla zespołu McLarena (ale już nie jego zarządu), by potem zaznaczyć, że to od ich ingerencji zaczęła się ta saga i oskarżył rywali, że teraz to oni udają ofiarę. Wedle Ganassiego nie ma o czym dyskutować – Palou ma umowę z CGR, toteż pozostaje ich prawowitym kierowcą.

Palou 2

Fot. Chip Ganassi Racing / Facebook

I to kierowcą dobrze opłacanym. Jeśli Hiszpan istotnie zostanie w obecnej ekipie, ma szansę wynegocjować siedmiocyfrową pensję. Być może najwyższą w historii czempionatu. Scenariusz ten jest bardzo prawdopodobny, bo po zeszłorocznym spadku formy, Ganassi dystansuje konkurencję. Palou jest o krok od zdobycia drugiej korony serii w karierze.

Co McLaren ma do zaoferowania?

26-latkowi pozostały trzy wyścigi do zakończenia sezonu. Na swym koncie ma 539 punktów zdobytych w świetnym stylu. Czterokrotnie wygrywał, w tym trzy razy z rzędu, dwa razy stawał na pole position. Ani razu nie ukończył zawodów poza pierwszą dziesiątką, a ukończył wszystkie 14 rund. To wyczyn w IndyCar niespotykany.

Nad drugim Scottem Dixonem – swym zespołowym kolegą – ma 101 punktów przewagi. Trzeci Josef Newgarden traci ich 105, reszta stawki już się właściwie w grze o tytuł nie liczy. Jak na tym tle prezentuje się McLaren? Lider pomarańczowych, Meksykanin Pato O’Ward zajmuje 5. miejsce w klasyfikacji generalnej. Sześciokrotnie w tym roku stał na podium, ale nigdy na najwyższym jego stopniu. Alexander Rossi i Felix Rosenqvist plasują się na 10. i 13. lokacie.

IndyCar Palou

Palou mógłby wejść do F1 choćby teraz. Od roku 2021 jest posiadaczem superlicencji, w przeciwieństwie do m.in. Pato O’Warda | Fot. Chip Ganassi Racing / Facebook

Palou zapewne doszedł zatem do wniosku, że w McLarenie walka o triumfy nie jest niczym pewnym. Stajnia Browna dysponuje dość imponującym tempem kwalifikacyjnym (przoduje zwłaszcza O’Ward), ale miewa trudności z przekuciem tego na rezultaty w wyścigach (szczególnie Rosenqvist). Co więcej, jak pokazała dziwaczna awaria z St. Petersburga (która kosztowała O’Warda triumf), nie słynie z niezawodności samochodów, a i strategie ekipy trudno niekiedy logicznie wytłumaczyć. Ostatnim argumentem może być sama Formuła 1. Choć praca z bolidami jest bez wątpienia kusząca, Hiszpan musiał poznać bolesną prawdę. A ta głosi, że McLaren mógłby potraktować go jako wiecznego rezerwowego.

ZOBACZ TAKŻE
Palou rezerwowym McLarena. Czy może liczyć na miejsce w F1?

Lando Norris i Oscar Piastri tworzą duet bliski ideałowi. Obaj są od czempiona IndyCar młodsi (Norris o dwa lata, Piastri o cztery), dogadują się znakomicie, błyszczą talentem. I mają podpisane kontrakty. Brytyjczyk pozostanie w stajni co najmniej do końca 2025 roku, Australijczyk – do zamknięcia sezonu 2024. Jego wyniki sugerują jednak możliwość rychłego przedłużenia porozumienia.

Co na to Helmut Marko?

Palou, choć wspominał, że królowa motorsportu nie jest jego priorytetem, nie jest też na nią zupełnie obojętny. Nim rozstał się z Monaco Increase Management, przedstawiciele firmy mieli pojawić się kilkukrotnie w padoku F1. Rozmawiać mogli tylko o kontrakcie, co jest tym ciekawsze, iż wedle klauzuli zawartej w umowie z Ganassi, Hiszpan ma zakaz negocjowania z innymi ekipami jakichkolwiek serii przed początkiem września.

Oficjalnie mistrz zapowiadał więc, że przed finałem IndyCar na Laguna Seca (10 września) w żaden sposób się do sprawy nie odniesie. Nieoficjalnie poszukiwał w F1 ewentualnych opcji zatrudnienia, a tych ma kilka. Swoich składów nie zamknęli jeszcze Mercedes, AlphaTauri, Haas, Alfa Romeo oraz Williams. Umowa z tym pierwszym nie leży jednak w jego zasięgu. Niezależnie od tego, czy i kiedy Toto Wolff dogada się z Lewisem Hamiltonem.

Z pozostałego kwartetu realne wydają się fotele w AlphaTauri i Williamsie. Haas nie jest zainteresowany porzuceniem Kevina Magnussena, a w Alfie Romeo dobrze spisuje się z kolei Guanyu Zhou. Pod znakami zapytania stoją jedynie dalsze kariery Logana Sargeanta i Daniela Ricciardo. Większa niepewność towarzyszy temu drugiemu – młody Amerykanin pokazywał już przebłyski tempa i cieszy się pełnym wsparciem stajni.

Ricciardo jest w pozycji gorszej. Do końca sezonu musi udowodnić, iż jest zdolny regularnie dorównywać tempem Yukiemu Tsunodzie, a nie dowiedzie tego, jeśli będzie spisywał się sinusoidalnie. Na Węgrzech zaprezentował solidną formę, na Spa był już dość bezbarwny. Palou nie jest jednak jedynym kandydatem na miejsce Australijczyka. Wyższą pozycję negocjacyjną ma Liam Lawson. Jeśli Red Bull i tym razem zrezygnowałby ze swego protegowanego, zadałby kłam całej idei akademii juniorów.

Palou i przetasowania w Stanach

Hiszpan jeszcze tydzień temu deklarował, że nie otrzymał żadnej konkretnej oferty na starty na szczycie motorsportu. Jego sytuację dodatkowo komplikują ustalenia umowy z McLarenem: jeśli nawet na dobre odciął się od Browna, w kontrakcie wciąż widnieje zapis, iż może on zmienić ekipę pod warunkiem, iż powiadomi szefostwo z odpowiednim wyprzedzeniem. Wedle pogłosek, okres takowego minął w lipcu.

Palou ma przed sobą jedno oczywiste wyjście: pozostanie w IndyCar u Chipa Ganassiego. I ta właśnie zmiana (czy też jej brak) może paradoksalnie odbić się największym echem. McLaren, założywszy, że zakontraktuje Palou, przebąkiwał w ciągu ostatnich miesięcy o możliwym wystawieniu do rywalizacji stałego czwartego samochodu. Dzięki temu mogliby zachować trio Rosenqvist-Rossi-O’Ward. Dotąd dodatkowy bolid przygotowywali tylko z okazji Indy 500.

ZOBACZ TAKŻE
GP Road America IndyCar: Kolejna wygrana Palou. Katastrofa Herty

Wobec absencji Hiszpana, taki plan mija się z celem. To z kolei oznacza ból głowy dla Browna. Amerykanin będzie zobligowany zadać sobie pytanie, czy zaufać na kolejny rok Rosenqvistowi (przegrywającemu z nowo przybyłym Rossim) czy rzucić wszystko na jedną kartę. Wśród klasowych jeźdźców na rynku znajduje się tylko Marcus Ericsson – Szwed ma odejść z Ganassi.

Brown nie kryje się z tym, że 32-latka podziwia. – Marcus wykonuje fantastyczną pracę. Znam go od czasów Formuły 1. Jest bardzo skromny, zasłużył sobie na to, co ma. Znakomicie pracuje, wygrał Indy 500, prowadził przez pewien czas w mistrzostwach. Na pewno byłby na liście, jeślibyśmy zdecydowali się na jazdę czterema samochodami – opowiadał w maju.

Alex Palou 1

Palou został 14. mistrzem świata dla Ganassiego w IndyCar i pierwszym Hiszpanem, który to osiągnął | Fot. CGR/ Facebook

Z czterema samochodami czy bez, Ericsson jest prawdopodobnie jedynym gwarantem lepszych osiągów aniżeli te prezentowane przez Rosenqvista. Jeśli jednak Browna ubiegnie Andretti, McLaren będzie zmuszony albo po raz czwarty z rzędu postawić na Szweda, albo ściągnąć młodzików pokroju Calluma Ilotta czy Christiana Lundgaarda, a to już manewr ryzykowny. Jakby więc na to nie patrzeć, Alex Palou jedną decyzją wstrząsnął całą serią drugi już raz. Ile jeszcze rozgrzeszeń otrzyma?

Oceń nasz artykuł!
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama