Wyjątkowa szczerość
Kwestie kontraktowe w sporcie są zazwyczaj tematem tabu, o którym zawodnicy nie chcą (tudzież legalnie nie mogą) się wypowiadać, dopóki wszystko nie jest w stu procentach potwierdzone. Stąd dużym zaskoczeniem były komentarze Jorge Martina oraz Lina Jarvisa, jakich udzielili w trakcie zeszłego weekendu.
– W tej chwili bardziej przywiązany jestem do Ducati niż do Pramaca. Tak było przez całą moją karierę w MotoGP – powiedział aktualny lider mistrzostw świata. – Każdy wie, co jest moim priorytetem. Poczekajmy, bo wciąż jest za wcześnie, ale mam nadzieję przejść do zespołu fabrycznego. Nawet jeśli Pramac zmieni producenta, nie sądzę, abym tu został.
Fot. Jorge Martin (Twitter)
Nie można Martinowi odebrać racji, gdyż media od miesięcy spekulują o jego przyszłości. Każdy, kto jakkolwiek śledzi MotoGP, od dawna już wie, że wicemistrz świata planuje opuścić swój aktualny zespół. Słowa Hiszpana potwierdzają jednak te raporty. Martin chce grać pierwsze skrzypce w MotoGP, jako czołowy zawodnik fabryczny.
Niespodziewana zmiana w Hamamatsu
Zupełnie inna motywacja występuje u szefa Yamahy. – To będzie mój ostatni sezon w Yamasze, odejdę wraz z końcem roku – powiedział Jarvis w ekskluzywnym wywiadzie dla Motorsport.com. – Później zdecyduję, co będę robił, czemu poświęcę swój czas.
– Rozpocząłem pracę w zespole fabrycznym w 1999 roku. To był wyjątkowo długi okres. Mam teraz 66 lat, podróże zaczynają mnie już trochę męczyć. Przepracowałem 26 lat, i to dość nietypowe, że ta sama osoba prowadzi projekt przez tak długi czas. Przyszedł czas na coś nowego. To idealny moment, aby dokonać tej zmiany. Musimy być w stanie zamknąć mój rozdział i rozpocząć nowy, w harmonii. To najlepsze rozwiązanie dla obu stron.
– Już zidentyfikowaliśmy kandydata, który najprawdopodobniej zostanie moim następcą, chociaż jeszcze nie zostało to oficjalnie ogłoszone. Będzie to osoba z grupy Yamaha, która przejmie moją pozycję na początku stycznia przyszłego roku.
Odejście Jarvisa jest dużo bardziej niespodziewane od transferu Martina. Brytyjczyk pracował dla Yamahy od ćwierć wieku i nic nie wskazywało na to, że opuści zespół. Choć osiągi motocykla zdecydowanie spadły w ostatnich latach, tak Jarvis wciąż odnosił sukcesy. Przede wszystkim było to zgarnięcie Alexa Rinsa z Hondy oraz przedłużenie kontraktu Fabio Quartararo. Ostatnim celem dla jego kariery powinno być teraz znalezienie zespołu satelickiego dla Yamahy.
Fot. Monster Energy Yamaha MotoGP Team (Twitter)
Gdzie wybierze się Martin?
Realistycznie, Jorge Martin ma teraz do wyboru dwie opcje. Pierwsza to rzecz jasna Ducati. Jak sam wspomniał, od początku swojej kariery w MotoGP jest związany z włoską marką. Mają oni zdecydowanie najlepszy motocykl w stawce, co prędko się nie zmieni. Czysto teoretycznie, nie ma zatem sensu opuszczać Bolonię.
Należy jednak zaznaczyć, że przyszłość Martina w Ducati tak naprawdę nie zależy od niego. Zespół fabryczny ma do wyboru całą masę zawodników, dysponujących równie wielkim talentem. Ponadto, Enea Bastianini spisuje się w tym roku na tyle dobrze, że nie ma zupełnie potrzeby go zastępować. Natomiast Pecco Bagnaia jeszcze przed startem sezonu przedłużył swój kontrakt. Biorąc pod uwagę, że Martin koniecznie chce być zawodnikiem fabrycznym, w Ducati to marzenie będzie musiało przynajmniej kilka lat przeczekać.
Całe szczęście, istnieje dla niego idealne zastępstwo. Aprilia również dysponuje świetną maszyną, którą co raz to częściej widujemy na podium. Maverick Vinales udowodnił w zeszły weekend, że z właściwym zawodnikiem RS-GP potrafi wręcz dominować wyścigi. Jednak co jeszcze ważniejsze, w Aprilii powinien za niedługo zwolnić się fotel. Aleix Espargaro zapowiedział, że 2024 rok będzie najprawdopodobniej jego ostatnim sezonem w MotoGP, co stawia Martina w perfekcyjnej pozycji do negocjacji. Z racji, że Yamaha utrzymała w swoich skrzydłach Fabio Quartararo, 26-latek z pewnością zajmuje teraz pozycję nr 1 na liście transferowej Aprilii.
Poza rzecz jasna adaptacją do innego motocykla, przenosiny Hiszpana do Noale wręcz nie mają minusów. Nawet Pramac, który utraci tym samym wspaniałego zawodnika, nie powinien się smucić. W zeszłym miesiącu Ducati ogłosiło wieloletnią umowę z Ferminem Aldeguerem, na mocy której może on występować w jakimkolwiek zespole z motocyklami Desmosedici. Ekipą, do której Hiszpan miał jednak domyślnie dołączyć, od samego początku był Pramac. Najprawdopodobniej to tam właśnie postawi swoje pierwsze kroki w MotoGP.
Co się stanie z Yamahą?
Wypowiedź Jarvisa dość jasno wskazuje, że nie zamierza on kontynuować swojej kariery w MotoGP. Wiek 66. lat jest już godny emerytury i należy tę decyzję uszanować. Osobiście nie wykluczałbym w przyszłości jego powrotu, w końcu jest on 8-krotnym mistrzem świata wśród szefów ekip, lecz najprędzej wydarzy się to dopiero za kilka lat.
Kto go zastąpi? Aktualnie nie zapowiada się, aby szef jakiegokolwiek innego zespołu zamierzał zmieniać barwy. Jak jednak Jarvis wspomniał, Yamaha nie musi się tym zupełnie przejmować. Jego zastępca ma wkrótce zostać ogłoszony i będzie to ktoś, kto dla japońskiej ekipy już pracuje.
Według Motorsport.com, dla których Jarvis udzielił cytowanego wywiadu, stanowisko szefa Yamahy obejmie Paolo Pavesio. Aktualnie jest on dyrektorem działu wyścigowego oraz marketingowego w Yamaha Europe. W ramach swoich obowiązków zajmuje się również startami marki w World Superbike oraz motocrossie.