Toyota ograła rywali pomimo problemów
Mike Conway i Brendon Hartley w #7 i #8 wykonali prawidłowo swoje zadanie na starcie. Wprawdzie Hartley nie zmieścił się w pierwszym zakręcie, ale najważniejsze dla tej ekipy jest to, że obydwa auta utrzymały dublet po starcie. Pierwsza godzina szła po myśli tej ekipy. Niestety potem pojawiły się problemy. #8 zmagała się z degradacją opon na kolejnych przejazdach. Jednak tu udało się opanować sytuację i ten samochód odrobił straty w następnych godzinach.
Gorsza sytuacja spotkała #7. Nyck de Vries spędził nieco więcej czasu w alei przez problemy z układem paliwowym. Samochód wrócił na tor i zdołał odrobić straty na tyle, że dowiózł czwarte miejce, które rzutem na taśmę wyrwał Alessandro Pier Guidiemu. Zaś ósemka po powrocie do czołówki była już nie do zatrzymania. Dekadę temu Toyota świętowała swój pierwszy tytuł w WEC. Zaś dziś Sebastien Buemi, Brendon Hartley i Rio Hirakawa wywalczyli swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie 2024. To druga wygrana tej marki w tym roku.
Porsche Penske uzupełniły podium
Mocno rozpoczęła się rywalizacja dla Porsche 963. Christensen w #5 umocnił się na trzecim miejscu między Toyotami, a Cadillacem. Więcej działo się przy następnych załogach. Pod koniec pierwszej godziny #6 z Vanthoorem przebiła oponę po kolizji ze Stevensem z #12. Ten drugi dostał za to karę i to nie były ostatnie przygody tej załogi. Natomiast Vanthoor stracił sporo czasu przez wolną jazdę do alei serwisowej.
Tu trzeba przyznać, że liderzy Mistrzostw Świata świetnie się spisali, bo w kolejnych godzinach odrabiali straty. Na koniec pierwszej godziny było to ponad okrążenie starty i ostatnie miejsce. Natomiast potem udało się tej załodze dogonić czołówkę dzięki innej strategii wymuszonej ową sytuacją. W ostatniej godzinie Kevin Estre dogonił #5 i zdołał wskoczyć na drugie miejsce na podium przed bliźniaczą załogą. To było trudne popołudnie, ale Penske spisało się dziś dobrze, choć były szanse na wygranie wyścigu w obliczu problemów Toyoty.
Prywatne 963 sypały wiórami
Jak już wspomnieliśmy, Stevens w #12 Jota mocno zaszedł za skórę fabrycznej załodze #6. Kara za to zdarzenie zepchnęła go na koniec stawki. Jednakże Illott i Nato dobrze się potem spisali. Ta załoga goniła potem liderów i nawet udało się wrócić do czołowej siódemki. Niestety w ostatniej godzinie spełniły się czarne scenariusze dla Jota Sport. Najpierw #12 wypadła z toru w czwartym zakręcie i rozbiła samochód. Co prawda udało się naprawić. Natomiast na pół godziny przed metą karę za niereguoaminowe ciśnienia opon otrzymał Jenson Button w #38. Mógłby być dwa auta w czołowej siódemce. Niestety skończyło się tylko #38 na siódmym miejscu.
Sporo działo się też w Protonie. #99 miała dobre tempo, ale niestety gorąca głowa Juliena Andlauera stanęła na drodze do dobrego rezultatu załogi. W drugiej godzinie Włoch staranował Roberta Kubicę, co wywołało karę dla #99. Dalej załoga znów pokazała prędkość, ale kolejne zdarzenia, w tym to z udziałem Peugeota, kosztowało ich kolejne sekundy. Tym samym Proton znów nie dowiózł punktów.
Ferrari bywało anonimowe
Tercet aut 499P nie był dziś w najlepszej formie. Jednakże należy pamiętać o rygorystycznym BoP, jakie te auta dostały po 24h Le Mans. Dodatkowo należy też wziąć pod uwagę poprawki w samochodach w ramach regulaminowych jokerów. To wszystko złożyło się na trudne warunki dla Ferrari.
Od samego startu było widać, że trudno było im rywalizować z Porsche. Jednakże nadal wszystkie trzy auta podjęły rękawicę. Sporo działo się wokół tej trójki w pierwszych dwóch godzinach, szczególnie w towarzystwie Porsche czy z Peugeotem. Momentami udało się #50 być nawet na drugim miejscu. Jednakże wynikało to głównie z cykli zjazdów Toyoty i Porsche. Ostatecznie dziś osiągów wystarczyło na piąte i szóste miejsce.
#83 z plagą egipską
Wszystko, co mogło pójść nie tak w tej załodze to właśnie się wydarzyło. Po dobrym starcie i przebiciu się na dziesiątą lokatę, Kubica spędził trochę czasu za fabrycznymi Ferrari. Dalej udało się wskoczyć na dziewiąte, a nawet piąte miejsce.
Jednakże w drugiej godzinie zaczęły się problemy. Najpierw załoga zmagała się z wysoką degradacją ogumienia. Zaś potem Robert Kubica dostał uderzenie od Andlauera z #99. Jakby tego było mało, Yifei Ye później spowodował kolizję z BMW #20, gdzie znów wina była po stronie #83. Całość dopełnił brak tempa na zmianie Shwartzmana, który musiał bronić się przed Alpine. Na pocieszenie Robert Kubica wraz z załogą wywalczył drugie miejsce wśród załóg prywatnych. Wygrała #38 Jota Porsche.
Francuzi mieli dziś swoje chwile
Alpine i Peugeot zaznaczyły swoją obecność w tym wyścigu. Wprawdzie nie skończyło się podium żadnego z tych aut, ale nadal były to dobre rezultaty. #93 Peugeota zaliczyła czysty wyścig bez szczególnych przygód. To pozwoliło tej zaliczyła czysty wyścig, co pozwoliło tej załodze skorzystać na korzystnym BoP. Dzięki temu to auto długo liczyło się w walce o podium. Niestety ostatnia godzina wszystko zweryfikowała, bowiem cykl zjazdów oznaczał pit stop w ostatnich czterdziestu minutach. Finalnie skończyło się na dziewiątym miejscu. Jednakże było widać przebłyski tempa i dobrego zarządzania ogumieniem. Gorzej poradziła sobie bliźniacza #94, która cały wyścig spędziła poza punktami. Dla nich wyścig jest do zapomnienia.
Trochę frajdy dostarczyło nam też Alpine. Paul Loup Chatin obrócił się po starcie w #35 i na tym można zakończyć temat tej załogi. Tempo było, ale zabrakło czystej jazdy. Lepiej prezentowała się sytuacja w #36. Mick Schumacher znów pokazał się jako mocny element tej załogi wyprowadzając auto do punktów. Dalej Lapierre i Vaxiviere też dobrze się spisali, bowiem auto momentami auto plasowało się na drugiej lokacie, choć wynikało to z cyklu zjazdów rywali. Dziesiąta lokata to jednak wszystko, na co ten samochód mógł liczyć. Biorąc pod uwagę kłopoty w Le Mans, to średnie pocieszenie, ale zawsze to są punkty.
Kogo jeszcze warto wyróżnić?
Na plus swój wyścig zaliczyć może BMW. Obydwa auta uniknęły kar, ale niestety nie uniknęły incydentów. Zarówno #15, jak i #20 wikłały się w różne zdarzenia. Jednakże nie były one zbyt poważne dla żadnego z nich. Co ciekawe, #15 znów spotkała się z #83 AF Corse Ferrari. I znów była to kara dla żółtego prototypu, tym razem z winy Yifei Ye. Na szczęście tym razem nie zniszczyło to wyścigu tej załodze w drastycznym stopniu. Gdyby nie to zdarzenie to mogłoby być trochę lepiej, ale dziewiąta lokata to plus dla tej ekipy.
Na końcu stawki obok #12 Joty znalazło się także Lamborghini, które znów nie było w stanie nic wycisnąć z SC63. Zmagań drugi raz w tym sezonie po awarii silnika nie ukończyła Isotta Franschini. Na koniec słowo o Cadillacu. Amerykańska załoga #2 znów dobrze się zakwalifikowała, ale ponownie w pierwszej godzinie auto traciło pozycje. W drugiej połowie wyścigu auto odzyskało tempo, ale to było za mało na punkty.
Porsche coraz bliżej mistrzostwa w LMGT3
Początek był udany dla załogi #92 Manthey oraz liderującego Iron Dames. Znów te dwa auta były jednymi z najmocniejszych załóg. Niestety „żelaznym damom” znów nie było pisane ujrzenie flagi w szachownicę. Tym razem na drodze stanęła awaria przewodu z wodą przy układzie chłodzenia. To nieszczęście utorowało drogę do kolejnej wygranej Porsche #92. Wobec tego, drugie miejsce wywalczył Aston Martin #27 Heart of Racing.
Trzeba pochwalić postawę McLarena. Przy wsparciu BoP, obydwa auta zameldowały się w pierwszej czwórce z #95 na podium przed #59. Wspomniane #92 i #27 były dziś w innej lidze, ale to nie umniejsza osiągnięciu United Autosports. Za nimi na mecie zameldowało się BMW #46 z Valentino Rossim. Ta załoga w końcówce walczyła o podium, ale niestety zabrakło kilku minut. Szóste było dziś Ferrari #55 AF Corse. I tu trzeba powiedzieć, że wokół #55 i #54 działo się naprawdę wiele. Te auta regularnie brały udział w różnych kolizjach z rywalali.
Załogi Porsche umocniły się na prowadzeniu w klasyfikacjach generalnych WEC
Porsche #6 w Hypercarach oraz #92 w LMGT3 wjeżdżają z Sao Paulo z powiększoną przewagą nad rywalami. Wśród producentów w czołowej klasie, Toyota zrównała się na drugim miejscu z Ferrari oraz zbliżyła się nieco do liderującego Porsche. Zaś wśród załóg prywatnych nadal prowadzi #12 Jota. Natomiast dzięki problemom lidera tego zestawienia, zacieśniła się walka o drugie miejsce w tym pucharze.
WEC zostaje w Ameryce, ale przenosi się na Północ do USA
Teraz Mistrzostwa Świata udają się na przerwę. Ta zakończy się na przełomie sierpnia i września na Circuit of The Americas. Tam pierwszego września odbędzie się 6h CoTA znane też jako „Lone Star Le Mans”. Ten obiekt także wraca do kalendarza, ale po czteroletniej przerwie. W ostatnich latach USA gościło WEC na Sebring.
Wyniki 6h Sao Paulo 2024 WEC