Bryan Herta i jego początki
Mówi się, że aby dojść na szczyt w motorsporcie trzeba trenować od małego. Tej teorii przeczy Bryan Herta. Amerykanin rozpoczął swoją karierę w 1990 roku, w wieku 20 lat. Kierowca urodzony w Warren startował wtedy w serii Barber Saab Pro Series i na koniec kampanii zajął dobre 5. miejsce. Rok później poprawił ten wyczyn i został mistrzem. Tym samym zapracował sobie na awans do Indy Lights.
W drodze do serii CART
Seria Championship Auto Racing Teams, znana kibicom w skrócie jako CART, była marzeniem wielu kierowców z USA. Każdy chciał się w niej znaleźć. Dość powiedzieć, iż jej popularność w szczycie zainteresowania dorównywała Formule 1. Celem Bryana Herty była jednak królowa sportów motorowych, więc ewentualne sukcesy w ojczyźnie, miały być trampoliną do zrobienia kariery w Europie. Indy Lights to bezpośredni przedsionek najważniejszej serii single-seaterowej w USA.
Amerykanin trafił tam w 1992 roku i pierwszą kampanię spędził na aklimatyzacji. Jak się okazało był to sposób na sukces. W 1993 roku, bowiem nikt nie miał do niego podjazdu. Herta triumfował aż w 7. wyścigach, do tego tylko 2 razy nie stawał na podium. Wśród pokonanych rywali był chociażby Portugalczyk Pedro Chaves. Kierowca z Kraju ze stolicą w Lizbonie w 1991 roku był kierowcą Formuły 1 w zespole Coloni. Nie osiągnął on jednak żadnych znaczących sukcesów.
Bryan Herta 1993 Indy Lights Champion. Advert in a 1994 Autosport magazine. #indycar pic.twitter.com/nr5k7bi22b
— Hendrik (@ctera1976) March 10, 2021
Bohaterem artykułu zainteresowali się włodarze zespołów w serii CART. Jednym z nich był A.J. Foyt, najbardziej utytułowany kierowca w historii IndyCar. W ten oto sposób Herta na sezon 1994 został zakontraktowany w zespole A.J. Foyt Enterprises, na starty w wybranych rundach.
Udany debiut, lecz potem doszło do dramatu
Amerykanin w sezonie 1994 miał wziąć udział w kilku rundach serii CART. Debiut przypadł na legendarny wyścig Indianapolis 500. W kwalifikacjach do 78. edycji wyścigu Bryan Herta zajął 22. miejsce. Wyścigi na owalu w Indianapolis charakteryzują się jednak wielką nieprzewidywalnością. Tak też było tym razem. W czasie zmagań, aż 7 razy występowała neutralizacja. Jakby tego było mało, aż 17 kierowców musiało wycofać się z rywalizacji. Herta jednak nie miał żadnych problemów i tym samym zajął 9. miejsce. Był to z pewnością zadowalający go wynik.
Amerykanin następnie dwukrotnie z rzędu dojechał w czołowej 10. W Milwaukee dojechał na P10, a w Detroit na P9. Kolejne 2 wyścigi nie poszły jednak po jego myśli, bowiem nie ukończył zmagań w Portland. Z kolei w Cleveland na metę wpadł jako 13. W kwalifikacjach do wyścigu w Toronto zawodnik uległ wielkiemu wypadkowi. W efekcie zawodnik musiał wycofać się z dalszej części sezonu. Jednak jak na debiutanta, który nie miał możliwości wziąć udziału we wszystkich wyścigach sezonu wyniki były bardzo dobre. Tym samym Herta na sezon 1995 przeniósł się do zespołu Chip Ganassi Racing.
Pierwsze podium
Po długiej rehabilitacji Herta był gotowy wrócić do wyścigów. Jednak sezon 1995 upłynął mu pod znakiem wielu kolizji i błędów. Chociażby w Miami wyeliminował siebie z potencjalnej walki o podium, po tym jak w jednym z zakrętów pojechał całkiem prosto. Podobna historia miała miejsce w Long Beach, gdzie Amerykanin po niewymuszonym błędzie wpadł w bandę. Jakby tego było mało zawodnik jak magnes przyciągał swoich rywali. I tak w ten oto sposób, w tył bolidu bohatera artykułu pakowali się chociażby Michael Andretti, Mauricio Gugelmin i Paul Tracy.
Sezon miał jednak kilka pozytywnych akcentów. Na owalnym torze w Phoenix zdołał wywalczyć swoje pierwsze pole position. Z kolei w Cleveland zdołał zdobyć swoje pierwsze podium w karierze. Herta zajął tam drugie miejsce, ulegając tylko Jacquesowi Villeneuve’owi. Chip Ganassi uznał, iż wyniki zawodnika nie były zbyt dobre i obie strony rozstały się. Zawodnika przygarnął jednak zespół Rahal.
Odrodzenie w ekipie Rahal
Herta musiał wziąć się w garść. Każdy widział, iż jest szybkim zawodnikiem, lecz ilość popełnianych przez niego błędów była nie do zaakceptowania. Ku uciesze swojego nowego zespołu, sezon 1996 w wykonaniu Amerykanina był znacznie lepszy od poprzedniego. W pierwszej połowie sezonu kierowca z USA regularnie dojeżdżał na granicy 1. i 2. dziesiątki. W drugiej połowie sezonu zawodnik wskoczył na inny poziom. Przez 7 wyścigów z rzędu dojeżdżał w czołowej 10, z czego 2 razy stawał na podium – na torze Laguna Seca oraz w Michigan. Warto wspomnieć o wspaniałej walce z Alexem Zanardim na tym z pierwszych wymienionych torów. Włoch śmiałym manewrem w „korkociągu” wyprzedził bohatera artykułu na ostatnim okrążeniu i w efekcie wygrał wyścig. Walka ta do dziś uznawana jest za jedną z najlepszych w historii CART. Na koniec sezonu w klasyfikacji końcowej zajął znakomite ósme miejsce. Więc ryzyko Rahala, aby go zatrudnić, opłaciło się.
Krok od śmierci
W 1998 roku na torze Road America doszło do sytuacji, która omal nie kosztowała życia Amerykanina. Na 11. okrążeniu wyścigu Texaco/Havoline 200 Herta chciał po zewnętrznej wyprzedzić Grega Moore’a, na dohamowaniu do piątego zakrętu. Przestraszył się jednak, iż wjedzie w tył bolidu swojego szefa Bobby’ego Rahala i obrócił swój pojazd. Pech chciał, że Alex Barron również wypadł w tym miejscu. W efekcie bolid Barrona zawisł na bolidzie Herty. Choć to cud nikomu nic się nie stało.
Bryan Herta królem toru Laguna Seca
Mówi się, iż każdy kierowca ma swój wyjątkowy tor. Dla Bryana Herty była nim Laguna Seca. Amerykanin miał tu bowiem patent na wygrywanie wyścigów. Udało mu się to dwukrotnie – w 1998 i 1999 roku. Były to zarazem jego jedyne wygrane w serii CART. Jednak co warte podkreślenia, Herta tak bardzo lubił ten tor, że nawet wtedy kiedy nie był w formie, potrafił zająć tu znakomite miejsce. Dobrym przykładem jest tu rok 2000. Zawodnik wtedy nie brał udziału we wszystkich wyścigach sezonu. Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, aby na torze w Kalifornii zająć czwarte miejsce. To również tam po raz ostatni w karierze wziął udział w wyścigu serii CART. Miało to miejsce w 2003 roku, gdzie Herta wpadł na metę jako 11.
Bryan Herta i test w Minardi
W 2002 roku kierowca miał okazję przetestować bolid Formuły 1. W tamtym czasie chciano, aby jeden z kierowców z USA miał możliwość sprawdzenia się w bolidzie królowej sportów motorowych. Wybór padł na bohatera artykułu. Herta zgodził się i w mig zjawił się na torze Donnington Park. Ekipa z Faenzy w tamtym czasie szukała też kogoś, kto ewentualnie mógłby zająć miejsce Alexa Yoonga. Sponsorzy Malezyjczyka bowiem zalegali z płatnościami.
Test Herty wypadł obiecująco. Zawodnik dostatecznie szybko odnalazł się w bolidzie Formuły 1. Poradził sobie na tyle dobrze, iż nawet pojawiły się plany na to, aby gościnnie wystąpił w czasie GP USA 2002 na torze w Indianapolis. Jak historia pokazała Alex Yoong zdołał uzyskać płynność finansową sponsorów i tym samym Amerykanin nie wystartował w swoim rodzinny wyścigu. Kibice czuli się nieco zawiedzeni, lecz nic nie mogli na to poradzić. W końcu wybór kierowców nie należał do nich, a do włodarzy ekipy.
Lata w IndyCar
Bryan Herta po sezonie 2002 uznał, iż powinien opuścić serię CART. Amerykanin zdecydował się na przenosiny do konkurencyjnej serii IndyCar, która zaczęła podgryzać konkurencję. Kierowca podpisał wtedy kontrakt Andretti Green Racing. W latach 2003-2007 Herta wygrał 2 wyścigi tej serii. Fanom w szczególności głęboko w pamięć zapadł niesamowity finisz w czasie wyścigu w Michigan w 2005 roku. Amerykanin niemal na równi wpadł na linię metę wraz z Danem Wheldonem, przez co kibice byli świadkami jednego z najbliższych finiszy w historii IndyCar.
Wcześniej w trakcie trwania tamtej kampanii zawodnik zajął trzecie miejsce w legendarnym wyścigu Indianapolis 500. Był to jeden z jego największych sukcesów w karierze. Po 2007 roku zawodnik zdecydował o tym, że będzie to jego ostatni sezon w single-seaterach. Ogółem licząc zarówno serię CART jak i IndyCar, zawodnik ma na swoim koncie 4 zwycięstwa w najważniejszych single-seaterowych seriach z USA.
Epizod w Sportscarach
Amerykanin znany był także z wszechstronności. Nie ograniczał się on bowiem tylko i wyłącznie do startów w single-seaterach. Herta startował także w serii American Le Mans Series. Jego największym sukcesem w tej serii było drugie miejsce i zarazem wygrana w klasie LMP2 w wyścigu 12 hours of Sebring w 2007 roku. Załogę oznaczoną numerem 26 reprezentowali z nim Dario Franchitti i Tony Kanaan. Był więc to wielki sukces „Świętej Trójcy z IndyCar”.
Co ciekawe kierowca z USA próbował także podbić Le Mans. W 2002 roku bowiem dzielił Panoza wraz z Davidem Brabhamem i Janem Magnussenem. Amerykańsko-Australijsko-Duńska załoga zdołała pokonać 90 okrążeń, po czym zmuszeni byli wycofać się z rywalizacji z powodu awarii silnika. Był to jedyny start Herty we francuskim klasyku.
Bryan Herta Autosport
Po 2008 roku zawodnik zakończył karierę. Amerykanin jednak postanowił nie opuszczać wyścigowej rodziny. Dlatego w 2009 roku założył zespół wyścigowy Bryan Herta Autosport. Zespół wystawiał maszyny w seriach takich jak Indy Lights, IndyCar, a także Supercar. Pierwszym wielkim sukcesem ekipy była wygrana w wyścigu Indianapolis 500 w 2011 roku. Kierowcą, który zdołał dokonać tej sztuki dla zespołu był nieżyjący już Dan Wheldon.
Sukces legendarnego Brytyjczyka powtórzył w 2016 roku Alexander Rossi. Mniej więcej w tamtym czasie Herta połączył siły z klanem Andrettich. Odtąd w IndyCar można spotkać zespół Andretti Herta Autosport w/ Marco Andretti & Curb-Agajanian.
Colton Herta idzie w ślady ojca
Nazwisko Herta wciąż obecne jest na amerykańskich torach wyścigowych. Syn Bryana, Colton, startuje bowiem w serii IndyCar. Młody zawodnik radzi sobie tam co najmniej świetnie. W 2019 roku stał się najmłodszym kierowcą w historii, który wygrał wyścig tej serii. Dokonał tego mając jeszcze 18 lat! W 2020 roku w swoim zaledwie drugim pełnym sezonie startów zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej kierowców. Ojciec jak i rodzina Andrettich dba o jego rozwój. W ostatnich tygodniach pojawiły się plotki, jakoby Mario Andretti i spółka próbowały namówić któryś z zespołów F1 do angażu młodego Herty. Czas pokaże, czy tak się stanie. Jedno jest pewne – Colton ma znakomitych opiekunów i jeżeli sam nie pokpi sprawy, to jego kariera rysuje się w kolorowych barwach.
Pomiędzy ojcem a synem istnieje wielka więź co widać. Kiedy młody Herta wygrał wyścig w Saint Petersburgu zapytał ojca, czy może wykonać kilka efektownych piruetów. Jego tata z wielkim entuzjazmem odpowiedział mu „Czemu nie? Rób to. J***ć to!”.
Podsumowanie
Bryan Herta chociaż nigdy nie został mistrzem serii IndyCar ani CART, to głęboko utkwił w pamięci kibicom. Popularny „Mr. Laguna Seca” w końcu jeździł na limicie, a także poza torem był niezwykle otwartym człowiekiem. Na sam koniec warto odesłać do rozmowy z samym zainteresowanym, podczas której podzielił się historią testu bolidem Minardi.