Skąd wzięła się pasja Grosiaka do motorsportu?
Jakub Bejm: Jesteś grafikiem z zamiłowania, prawda? Tak sugeruje twój Twitter, ale patrząc na tak wysoką jakość SG, można w to powątpiewać.
Mateusz Grosiak: Na pewno nazwałbym siebie właśnie grafikiem z zamiłowania. Nie kończyłem szkoły grafiki ani żadnych kursów, zajmuję się tym dla przyjemności. Na co dzień studiuję dziennikarstwo, więc nie jestem zawodowo zaangażowany w grafice.
Skąd wzięła się u ciebie ta pasja – to część jakichś szerszych ambicji, czy po prostu hobby?
W motorsporcie siedzę od 2007 roku, od początków transmisji F1 na Polsacie. Wtedy oczywiście w domu królowała właśnie F1. Oglądam ja praktycznie od dzieciaka, bo miałem wtedy raptem parę lat, śledząc występy Roberta Kubicy. Potem Kubica odszedł, a ja zostałem, i w 2014 roku wszedłem w sportscary. Zaczęło się od obejrzenia Le Mans 2014 i już wtedy pochłonęło mnie to całkowicie.
Cały czas zresztą miałem z tyłu głowy myśl, że w sumie dopiero od niedawna oglądam ten sport, a jego historia jest przecież bogata i głęboka. Do tego, po dziadku odziedziczyłem talent do rysunku, i zacząłem rysować samochody do szuflady. W końcu w zeszłym roku wpadł mi do głowy pomysł: spróbuję zrobić własny Spotter’s Guide.
To był SG na 24h Nürburgring 2020, z samochodami SP9 i SP-X, który fruwał po internecie?
Tak, to ten SG. Nie spodziewałem się wtedy, że zajdzie to tak daleko i narysuję coś na Le Mans. Sam swoje pierwsze LM oglądałem z przewodnikami Andy’ego Blackmore’a. Muszę przyznać, że nadal jest to dla mnie trochę abstrakcyjne.
Pierwsze kroki w kierunku Le Mans, i nieoczekiwane kontakty
Kiedy właściwie postanowiłeś wejść w buty twórcy SG na Le Mans? Chciałeś wypełnić lukę po Andym Blackmorze, czy może po prostu spróbować swoich sił?
Przewodnik na N24 był robiony na szybko, na dosłownie dwa tygodnie przed wyścigiem. Ledwo się wtedy wyrobiłem. Kiedy Blackmore napisał z rocznym wyprzedzeniem, że kończy rysowanie przewodników na LM, to byłem trochę tym zszokowany. Nie wiedziałem wtedy, czy się z nim jakoś kontaktować czy nie, i postanowiłem zrobić coś na własny użytek.
I co z tego wynikło?
Wynikł SG na 8 Hours of Bahrain kończący poprzedni sezon WEC. Wyszło jak wyszło, byłem z tego nawet zadowolony, ćwiczyłem dalej. W międzyczasie zbierałem dane i zdjęcia, aż w końcu w okolicach kwietnia wysłałem zapytanie do Andy’ego o szczegóły. Uznałem, ze jeśli mi odradzi branie się za tak duży projekt, to najwyżej zrobię go dla siebie i sam skorzystam.
Ale jednak Andy przyjął pomysł pozytywnie. Nawet pozwolił mi użyć swoich rysunków jako bazy, a za projektowanie layoutu zabrałem się już samodzielnie. Odpisał szybko i z klasą.
Jak ci się zatem współpracowało z Andym?
Na początku to był naprawdę luźny kontakt, robiłem po prostu po swojemu. Pytałem wtedy społeczność o rozmaite rzeczy, przede wszystkim na Reddicie. Po drodze był zresztą jeszcze kolejny mój SG na N24, gdzie przetestowałem parę rozwiązań przed Le Mans. Tuż przed wyścigiem, kiedy dopinałem cały projekt na ostatni guzik, Andy skontaktował mnie jeszcze ze swoimi proofreaderami pracującymi w sporcie, jak na przykład Shea Adam z RSL. To oni sprawdzali, czy wszystkie szczegóły się zgadzają, a mogli mi pomóc właśnie dzięki Andy’emu.
Nigdy nie zamierzałem ukrywać, że moje rysunki są oparte o jego pracę i pomysły. Zaskoczyło mnie to, z jakim entuzjazmem podszedł do pomysłu i jak bardzo był chętny mi pomóc.
Zespoły nie były zbyt chętne do współpracy, ale zdarzały się wyjątki
A jak układało ci się z zespołami? Blackmore podawał niechęć niektórych ekip do podsyłania szkiców i konflikt z pracą jako zawodowy grafik jako jedne z powodów zaprzestania rysowania przewodników na Le Mans.
Jako student mam chyba trochę więcej czasu od niego i mogę sobie jednak pozwolić na większy luz (śmiech). Mój główny problem polegał na tym, że pisząc do zespołów często nie dostawałem odpowiedzi, bo przecież nie jestem w środowisku aż tak powszechnie znany jak Andy. Musiałem korzystać z pośredników, np. fotografów obecnych na torach. Wyszło z tego sporo więcej pracy, a im bliżej do wyścigu, tym bardziej termin gonił.
Było to tym trudniejsze, że jeśli malowanie jest pokazywane na parę miesięcy przed Le Mans, to nie ma problemu. Jeśli łowisz fotki zrobione tuż przed weekendem wyścigowym, i to pod nie takim kątem jak trzeba, to musisz kombinować. Z rzutu ¾ nie narysujesz samochodu z profilu, i wtedy kontakt z zespołem to jedyne wyjście.
Miałem o tyle szczęścia, że parę zespołów odpisało. Miło współpracowało mi się z Absolute Racing – wysłali mi cały projekt samochodu i przekazali kontakt do projektanta malowania. Pomagał też np. Graham Goodwin z DailySportscar, który jeszcze we wtorek przed wyścigiem wysyłał mi zdjęcia z padoku. Zawiodłem się za to na High Class Racing, którego malowanie samochodu #49 z tym befsztykiem na sidepodzie jeszcze się zaraz przed startem zmieniało.
Warsztat pracy Grosiaka jest niepozorny, ale efekty mówią same za siebie
Jak wyglądał twój warsztat pracy przy projektowaniu przewodnika, mimo wszystko, od podstaw? Czy używałeś jakichś bardzo skomplikowanych i stricte profesjonalnych narzędzi?
Niektóre samochody były rzeczywiście wzorowane na rysunkach Andy’ego Blackmore’a, i zostały mi na dobrą sprawę dwa rodzynki – Toyota GR010 i Glickenhaus 007, czyli nowe LMH w Hypercar. Tutaj musiałem po prostu zachować cierpliwość, bo – owszem – kusiło, żeby rysować Toyotę zaraz po pierwszych przeciekach zdjęć samochodu. Ale ostatecznie poczekałem do oficjalnej prezentacji, i proszę – idealne zdjęcie z profilu, tylko przerysować i wzór gotowy.
Ile czasu zajmowało ci – średnio – odwzorowanie jednego samochodu, zakładając pracę od czystej kartki?
Narysowanie czystego szkicu samochodu z cieniowaniem zajmuje około trzy godziny. Kolejne półtorej, do trzech godzin wychodzi na pomalowanie wzoru w barwy zespołu. Czyli łącznie może sześć godzin na samochód. A przewodnik rysowałem w Paint.NET – może i proste narzędzie, ale działające i skuteczne.
Sześć godzin na samochód to w sumie krótko, jak na takie rozmiary samego PDF-a. Celowałeś w rozmiary odpowiadające kartce A1, A2?
Nie mam pojęcia (śmiech). Po prostu rysowałem tak, żeby wyglądało to dobrze – nie wiem, jaki rozmiar papieru byłby idealny przy drukowaniu.
Głos społeczności jest szczególnie ważny w sportscarach
Kilka miesięcy przed wyścigiem pytałeś w mediach społecznościowych o opinie nt. layoutu pól z samochodami. Miałeś na tym etapie konkretną wizję, do jakiego wyglądu chcesz doprowadzić przewodnik, czy rzeczywiście zostawiłeś te wybory w pełni w rękach społeczności?
Wysyłałem zapytania właśnie dlatego, że nie byłem w stanie się sam zdecydować na konkretne opcje. Ostatecznie stanęło na formacie będącym połączeniem moich pomysłów z pomysłami społeczności. Na przykład kolorowanie całych pól z numerami startowymi to był właśnie pomysł Reddita – mój koncept zakładał inspirację obecnym HUD-em WEC, wprowadzonym w zeszłym sezonie. Uważam, że wyszło dobrze.
Tu się na pewno zgodzę. Nawet z własnego doświadczenia i z rozmów z innymi wiem, że społeczności spodobało się to, że nie próbowałeś robić wielkiej rewolucji względem Blackmore’owych przewodników, ale po prostu zrobiłeś szczegóły po swojemu.
A skoro rozmawiamy o szczegółach – które detale sprawiły ci największą przyjemność przy rysowaniu?
Najprzyjemniej rysowało mi się zdecydowanie kontury samochodów, zwłaszcza Glickenhausa. Czego by o Jimie Glickenhausie nie mówić, jego samochód wizualnie jest według mnie przepiękny. Mówię tu o samym kształcie, bo malowanie jest bardzo proste i podstawowe – ale na kształty nie mogłem się przy rysowaniu go napatrzeć. Przydałoby się jakieś ciekawe retro-malowanie, i Glick na torze wyglądałby jeszcze lepiej.
Przewodniki po starych wyścigach to jedno z zainteresowań Grosiaka
Czym wyróżniała się twoja praca nad SG na tegoroczne Le Mans względem np. tego z roku 2000, który opublikowałeś miesiąc wcześniej?
Na pewno z historycznymi przewodnikami jest o tyle trudniej, że większość firm reklamujących się na samochodach nie istnieje albo zmieniło logo. Zdarzało się, że musiałem ręcznie odrysowywać kształty i szukać konkretnych wzorów na tej podstawie. Nakłada się na to jeszcze jeden problem – zdjęcia sprzed dwudziestu czy więcej lat niekoniecznie są wysokiej jakości. Przy co dziwniejszych logotypach to naprawdę utrudnia pracę.
Same samochody rysuje mi się równie przyjemnie co przy współczesnych przewodnikach. Obecnie pracuję zresztą nad nową wersją przewodnika na Le Mans 1999, tym razem już z pełną stawką zamiast samych prototypów. Wersja dostępna teraz jest dodatkowo klejona między innymi ze zdjęć z toru, co też ma swój urok, ale w skrajnych przypadkach utrudnia obsługę przewodnika – na komputerze przez duży rozmiar pliku, a po wydrukowaniu przez drobne zdjęcia.
Skąd w ogóle pomysł na zajęcie się retro-przewodnikami? Czy masz jakiś sentyment do konkretnych samochodów czy er w sporcie?
Fascynuję się historią motorsportu w sensie ogólnym. Tak jak mówiłem wcześniej, właśnie dlatego zacząłem rysować – chciałem bliżej poznać przeszłe sezony, które mnie przez młody wiek ominęły. Straciłem mimo wszystko kupę czasu, i próbuję to w ten sposób nadrabiać (śmiech). Jedyne, czego nie żałuję, to to, że jeszcze kilkanaście lat temu dostęp do motorsportu też nie był aż tak prosty jak dziś. Trzeba było jednak rzeczywiście wybrać się na tor, żeby w pełni doświadczyć samego klimatu wyścigu. Teraz jest o to na pewno łatwiej, nawet siedząc przed ekranem.
Jak Mateusz Grosiak porównuje się z innymi twórcami przewodników?
Co myślisz – jako grafik – na temat oficjalnych SG, jakie ACO dostarcza na rundy WEC oraz ELMS?
Myślę, że moje zdanie najlepiej podsumowuje fakt, że byłem zmotywowany do zrobienia swojego przewodnika na Le Mans po ogłoszeniu Andy’ego Blackmore’a. Mówiąc wprost – nie jestem fanem tych oficjalnych SG, po prostu mi się one nie podobają. Francuski artysta, który odpowiada za rysowanie tych przewodników, robi swoje, ale brak podstawowych szczegółów i dziwny layout powodują, że używanie ich nie jest przyjemne.
W oficjalnych SG najbardziej rzuca się w oczy chyba fakt, że samochody są rysowane z prawego profilu, a nie z lewego – jak u Ciebie i Blackmore’a.
A wiesz, z czego to wynika? Z tego, że np. Andy Blackmore swoje SG projektuje – według niego samego, czytałem to kiedyś w jakimś wywiadzie z nim – dla fanów na torze, którzy oglądają samochody raczej z lewej strony. Narysowanie przewodnika w tę stronę ułatwia szybkie zorientowanie się, jaki samochód właśnie obok ciebie przejeżdża. Oglądając wyścig na ekranie, mamy dostęp do innych wskazówek, ale na torze jednak takie szczegóły są ważne.
Czy możesz zdradzić, którym samochodom kibicowałeś w tegorocznym Le Mans? Miałeś dobrane typy jeszcze przed wyścigiem, czy wybierałeś tuż przed startem – może nawet na podstawie własnego przewodnika?
Ja oglądam, co się da. W pewnym momencie jest tyle serii, że zamiast dobierać faworytów po prostu kibicuję tym goniącym lidera. W przypadku Hypercarów raczej nie byłem za Toyotami, choć miło się oglądało zwycięstwo #7. Z tej perspektywy zwracałem uwagę raczej na Alpine i Glicki. A w LMP2 oczywiście ta tragedia WRT #41 z Kubicą, matko… O Inter Europolu za to media mało wspominały, a szkoda.
Art cary są miłym widokiem na torach… Ale tylko te zrobione w porządny sposób
Co do samej sfery wizualnej, pomijając kibicowanie – który z 62 samochodów tegorocznej stawki podobał ci się najbardziej, a który najmniej?
Z jednej strony Glickenhaus, jak mówiłem, dobrze wygląda od strony konstrukcyjnej, a i uważam, że udało mi się go dobrze odwzorować i jestem z niego zadowolony. Za to pod względem malowań spodobało mi się HubAuto Porsche #72 w GTE Pro. Bardzo ładne malowanie, estetyczne i przyjemne do odwzorowywania. Art car Absolute Racing Porsche #18 też ujdzie, choć żeby zobaczyć kaczki umieszczone w malowaniu, trzeba by się solidnie przyjrzeć.
Co w takim razie myślisz o innych art carach, czyli prototypach PR1 Mathiasen #24 i Panisie #65 w LMP2?
Gdyby nie ogłosili, że to są art cary, to bym nawet o tym nie pomyślał. Widziałem ich ogłoszenia prasowe – na renderach artysty i obrazach wyglądało to ładnie, i widać było motyw desek drewnianych. Ale czy to art car? Wydaje mi się, że były już ciekawsze koncepty.
Jakie art cary byś w takim razie wskazał jako swoje ulubione?
Na pewno mam sentyment do Aston Martina Vantage’a GTE z Le Mans 2015. Może to po części przez to, że wydrukował mi się w dziwny sposób na SG, ale zawsze przykuwał oko. Wbił mi się w pamięć, a to jednak ważne w takim malowaniu. Z drugiej strony, mamy przykład tego minimalistycznego BMW M6 GTLM z Rolex 24 w 2017 roku. Owszem, zapamiętałem, w pamięci został – ale z negatywnych powodów.
Pamiętam jeszcze, chociaż tego wyścigu na żywo nie widziałem, Vantage’a GTE #97 z Le Mans 2013. Nie wiem w sumie, czy to się jeszcze liczy jako art car, ale ta wariacja barw Gulfa była całkiem ciekawa. Zaimplementowała klasyczne malowanie w intrygujący sposób.
Popularność niektórych malowań nie pomaga sportscarom na dłuższą metę
Skoro lubisz takie nawiązania, to co myślisz o powszechności malowań Gulfa czy Martini w sportscarach?
Co do Gulfa, to podobała mi się implementacja tych barw w LMP1 Dragonspeeda w LM 2019, czy ta na McLarenie MCL35M z tegorocznego GP Monako. Zobaczyłem to malowanie na telefonie w pociągu, i na początku nawet nie pomyślałem, że ten McLaren to nawiązanie do Gulfa. Jest tego dużo, i zgadzam się że może się to nudzić.
Porsche za to lubi się bawić w ostatnich latach we wskrzeszanie historycznych malowań. Widzieliśmy przecież 911tki RSR w barwach wcale-nie-Rothmansa 956, Champion Racing 911 GT1, czy „mięsnego” 917/20. Uważasz przywracanie takich wyjątkowych malowań, czasami wyjątkowych przez bycie one-offami, za dobrą praktykę?
Na pewno miło jest zobaczyć retro malowania na torze. Ale jednak uważam, że trzeba dbać o tworzenie nowych wzorów, i z nimi tworzyć historię. Dzięki temu nowi fani sportu też będą mogli się utożsamić z jakimiś wyjątkowymi dla ich ery malowaniami, a nie tylko z kolejnymi powtórkami klasyków – właśnie jak Gulf. Zresztą, do tych nowych malowań też będzie można się kiedyś odwołać.
Mateusz Grosiak o przyszłości: Coś będzie, ale decyzje nadal przede mną
Czy masz jakieś plany na przyszłość związane z grafiką w motorsporcie? Może niedługo będziemy mogli oglądać samochody pomalowane w zaprojektowane przez ciebie wzory na torach, tworzące historię choćby i polskiego motorsportu?
Nie mam głowy do tworzenia własnych malowań. Odtwarzanie istniejącego wzoru to jednak inna sprawa niż wymyślanie czegoś własnego. Nie próbowałem jeszcze się w to bawić i na pewno dzięki powtarzaniu rysowania samochodów przy kolejnych SG stopniowo nabieram wiedzy i doświadczenia. Może udałoby mi się stworzyć jakieś w miarę dobrze wyglądające malowania na podstawie właśnie tych doświadczeń, ale jeszcze nie próbowałem. Nie mam jak na razie planów w tym kierunku.
Czy myślałeś o rozszerzeniu działalności poza sportscary? Masz już na koncie pixelartowy przewodnik po jednym z wyścigów NASCAR Cup z sezonu 1996, więc może czas na jeszcze coś innego – np. MotoGP?
Na pewno na przyszły rok planuję kilka przewodników sportscarowych. Chcę narysować SG na Le Mans, 24h Nürburgring, może Bathurst 12 Hour – o ile Bathurst się w ogóle odbędzie. Myślałem jeszcze o 24h Spa, ale w tym całym chaosie coś dodatkowego może się zmieści. Mam wstępną wizję stworzenia czegoś dla FIM EWC. Projekty takiego przewodnika siedzą gdzieś w odmętach mojego dysku, i jeśli coś będzie się działo, to raczej w tym kierunku.
Na pewno przeszkodą w motocyklach, zwłaszcza historycznych, jest trudniejszy dostęp do archiwalnych danych. W samochodach można jeszcze znaleźć nawet same wyniki, jeśli nie rzadkie zdjęcia – w motocyklach często nie ma nic. Zacząłem zbierać trochę zasobów historycznych, ale dostęp do archiwów jest naprawdę mocno utrudniony.
Jakim gatunkiem ogórka jest Mateusz Gr…
Możesz wybrać sportscara, tor, kierowców – i mieć zagwarantowane miejsce w stawce dowolnego wyścigu, włącznie z historycznymi. W jakim wyścigu pojedziesz, za kierownicą jakiego samochodu, i z kim będziesz ją dzielił?
Patrząc na to jak jeżdżę, to może byłoby miło pojechać np. na historycznej konfiguracji Spa w Porsche 917K z 1970 roku. Na pewno chciałbym dobrać do załogi kogoś znającego ten samochód na wylot, jak Pedro Rodriguez, Kurt Ahrens czy Jo Siffert. Zawodowcy zajęliby się walką o pozycje, a ja bym sobie jechał. (Śmiech) A gdybym miał jechać na poziomie swoich możliwości, to proszę bardzo – pierwszy wyścig w Le Mans, rok 1906. Prędkości byłyby dla mnie bezpieczniejsze.
Z tym wyborem roku 1906 mnie zaskoczyłeś, ale szanuję. Dzięki za rozmowę, i za Twój niemały przecież wkład w tegoroczne Le Mans. Powodzenia przy kolejnych projektach!
Strona internetowa Mateusza Grosiaka jest dostępna tutaj.