Bajeczna walka Toyoty i Ferrari do samej mety
Duet Ferrari dobrze wystartował na pierwszych metrach w sobotę. Jednak na kolejnych metrach to duet GR 010 lepiej czuł się na przesychającej nawierzchni. Następne godziny przyniosły sporo zamieszania, do którego przyczyniły się kolizje aut klas LMP2 i GTE Am. Wtedy też mocno zyskiwało Porsche. Jednak wieczorem szczęście odwróciło się od niemieckiej marki.
Nieszczęście Porsche dało Ferrari i Toyocie dodatkowego oddechu. Duet GR010 Hybrid i 499P koło dwudziestej pierwszej zaczął iść ku górze. Jednak obydwaj producenci potem natrafili na kolejne tarapaty. Po siedmiu godzinach od startu w garażu zameldował się Antonio Fuoco w #50 Ferrari. Tam zaszła potrzeba wymiany chłodnicy po tym, jak przedziurawił ją kamień. To kosztowało zespół siedem okrążeń, których nie udało się już odrobić. Natomiast największym dramatem był wypadek, w którym Toyota straciła nie z własnej winy samochód #7, w który uderzyło Ferrari JMW.
Jeden na jednego
Wobec tego obaj producenci musieli walczyć jednym autem. Tu kluczowa była neutralizacja zakończona przed drugą w nocy. Od tamtej pory Ferrari #51 i Toyota #8 połączyły się strategiami i zaczęły one zjeżdżać na tych samych okrążeniach. Przez kolejne dwanaście godzin przejazdy tych załóg trwały po około 43 minuty. Początkowo w nocy Toyota budowała przewagę nad „czerwonymi” i taki stan rzeczy utrzymywał się do wczesnych godzin porannych.
Wtedy najprawdopodobniej wzrost temperatur zaczął grać na korzyść ekipy z Maranello, bo to wtedy ten samochód przyspieszył. Zanim się obejrzeliśmy i po siódmej rano Ferrari prowadziło w 24h Le Mans 2023. Jednak to nie był jeszcze koniec wyzwań. Przed południem pojawiły się kłopoty z uruchomieniem samochodu przy jednym z pit stopów. Dodatkowo moment aktywacji i dezaktywacji Slow Zones po kilku zdarzeniach też utrudnił Ferrari ucieczkę. Jednak na czystej prędkości nikt nie był w stanie pobić Ferrari. Błąd Hirakwy na sto minut przed metą zapewnił Ferrari pierwsze zwycięstwo w Le Mans od ponad pięćdziesięciu lat.
Porsche tak dobrze zaczęło, a skończyło nie najlepiej
Pierwsze godziny dobrze się układały dla czterech aut 963. Tercet Penske po pierwszym samochodzie bezpieczeństwa dzielnie walczył z Ferrari i Toyotami w czołówce, co należy pochwalić. Dodatkowo #38 Jota po starcie z końca stawki również świetnie przebijała się przez stawkę, obejmując nawet prowadzenie. Niestety niedługo potem pojawił się błąd Yifei Ye, który rozbił auto pod wieczór. Załogę udało się przywrócić na tor po naprawach. Niestety jednak to spowodowało ogromną stratę czasową Podobny los spotkał samochód tej ekipy w LMP2.
Jeszcze gorszy pogrom spotkał fabryczną ekipę Penske. Tam załoga #6 przebiła oponę, a potem spotkały ją kolejne nieszczęścia, w tym wypadek Kevina Estre. Samochód #5 również miał przygody. Natomiast załoga #75 przed północą straciła elektronikę na początku okrążenia. Przez o samochód nie zdołał nawet dojechać do alei serwisowej, stając na poboczu. Mety nie osiągnęła nawet „piątka”, która jechała po P5, gdy o 15:30 padł silnik w drodze do piątego miejsca.
Wobec tego podium i czwartą lokatę zdobył Cadillac, który też miał pecha. Action Express odpadł z walki po wypadku na starcie, a #3 straciła czas po uderzeniu przez auto GTE Am przed wieczorem. Natomiast #2 była mocna na początku, ale potem zabrakło jej prędkości
Inter Europol Competition pokonał WRT
W każdej z klas istotne było przejechanie czystego wyścigu. Jednak biorąc pod uwagę identyczny sprzęt w LMP2 czy zbliżony potencjał załóg GTE Am to trzeba przyznać, że w tych dwóch klasach bezbłędna jazda jest absolutnie kluczowa. Świetnie w pierwszych godzinach spisywali się IDEC Sport i Paul Loup Chatin. Ten samochód prowadził w pierwszych minutach. Jednak już po pierwszej godzinie za liderów zabrał się Robert Kubica w #41 WRT. Belgijska załoga do wieczora wyglądała jak totalny dominator w klasie. Niestety na ich nieszczęście pierwsze samochody bezpieczeństwa oraz zamieszanie z samochodem bezpieczeństwa i Slow Zones mocno im zaszkodziły. W dużym skrócie ciąg zdarzeń sprawił, że załoga straciła prowadzenie.
Szansa dla kopciuszka
To z kolei doskonale zagrało na korzyść Inter Europol Competition. Polski zespół od początku testów i treningów pokazywał się z dobrej strony. Niestety tłok oraz koncentracja na dłuższych przejazdach zaowocowała kiepskimi kwalifikacjami. Jednak najważniejszy jest wyścig. To tam IEC pokazał prędkość oraz dobre zarządzanie oponami, które dobrze trzymały w prawie każdej sytuacji. W połączeniu ze wcześniejszym zjazdem na początku i dobrym układem neutralizacji, w nocy załoga wyszła na prowadzenie. Co więcej, Idec, Unitedy #22 i #23, Cool Racing, Alpine #36, Algarve to były bardzo szybkie załogi w tym wyścigu. Niestety szybkość w endurance to nie wszystko. Potrzebna jest także niezawodność i brak problemów na torze. Niestety jedno i drugie trzymało się dziś tych aut.
Wobec tego od drugiej w nocy auto wymieniało się prowadzeniem z WRT #41 zatrzymując się okrążenie później. Jednak z każdym przejazdem „piekarze” uciekali WRT. To przydało się po dwunastej w niedzielę, gdy na zespół spadła kara za wyprzedzanie w alei serwisowej. Dodatkowym problemem, który pojawił się już na starcie było to, że inny samochód przy pit stopie przejechał po stopie Fabio Scherera, gdy ten opuszczał samochód. Szwajcar na szczęście zdołał wrócić do walki wykonał wszystkie swoje przejazdy. Jednak jakby tego było mało to w ostatniej godzinie w Orece 07 #34 zepsuło się radio
Corvette dopięło swego w ostatniej próbie
Klasa GTE Am podobnie, jak LMP2 była absolutnie niemożliwa do przewidzenia. Sam początek był dobry dla Corvette, która uciekała rywalom deptającym jej po piętach. Jednak przed wieczorem pojawiły się kłopoty techniczne. Te zmusiły załogę do zabrania samochodu do garażu na dłuższą chwilę. Na szczęście udało się im je usunąć, ale Corvette okupiło to stratą czasową. Jednak w tej klasie, podobnie jak w LMP2, ten wyścig należał po prostu przetrwać. Wystarczy powiedzieć, że z dwudziestu jeden załóg, wyścig ukończyło zaledwie dziewięć.
Poza burtą były wszystkie trzy załogi Proton Competition. Ich los podzieliły dwie z trzech załóg AF Corse. Najwięcej aut tej klasy wypadło w pierwszej połowie na deszczu, bądź przesychającej nawierzchni. W takiej sytuacji wystarczyło minimum prędkości, aby wygrać. Jedynymi rywalami na drodze „Vete” było Iron Dames i TF Sport, z którymi Corvette uporała się na nieco ponad dwie godziny przed metą. Natomiast na dziewięćdziesiąt minut przed metą załoga #25 TF Sport uporała się z Iron Dames. Tym samym Corvette C8.R w składzie Nicky Catsburg, Nicolas Varrone i Ben Keating wygrali ostatnie 24h Le Mans w historii platformy GTE.
Co jeszcze się działo?
Te zawody zdominowało spoglądanie w niebo w poszukiwaniu deszczu. Ten pojawił się tylko na parę godzin, a nie na prawie cały dzień, jak zapowiadano. Sobotnia część obfitowała także w wypadki i niespodzianki. Nie mniej działo się w nocy oraz w niedzielę. Wielokrotnie dochodziło do zmiany lidera we wszystkich klasach. Podczas tej edycji 24h Le Mans wykonano wiele tysięcy manewrów wyprzedzania. Delikatnym minusem imprezy były długie neutralizacje, które mocno ograniczyły czas ścigania. Mimo wszystko wielu fanów uważa minione 24h Le Mans jako jeden z najlepszych wyścigów w historii cyklu.
Co czeka nas dalej?
Za niespełna miesiąc seria FIA WEC przeniesie się na tor Monza. Tam 9 lipca odbędzie się 6h Monza 2023. Będzie to domowa runda dla Ferrari, więc tor będzie z pewnością pełen Tifosi. Spodziewamy się równie zaciętej walki, co w zakończonym właśnie 24h Le Mans 2023.
Wyniki 24h Le Mans 2023 w FIA WEC z podziałem na klasy