United Autosports – wyżej się nie dało, można było tylko spaść
Po tak dominującym sezonie 2020, gdzie brytyjski zespół wygrał tytuły w ELMS w LMP3 i LMP2 oraz zdobył mistrzostwo w LMP2 w FIA WEC wszyscy myśleli czy da się podskoczyć wyżej.
Zaczęło się bardzo dobrze od tytułu w LMP3 w AsLMS z Waynem Boydem i Manuelem Maldonado. Jednakże, gdy swoje sezony rozpoczęły główne serie ACO to okazało się, że nie jest tak kolorowo. W prawdzie Brytyjczycy wygrali 6H Spa, gdzie wręcz stanowili pomost pomiędzy Hypercarami a LMP2. Jednakże potem już było gorzej. W ELMS pokazali tempo, ale nie zaliczyli czystego wyścigu w Barcelonie. Później w 4H Red Bull Ring walczyli o dublet w LMP2, ale tam szanse pogrzebały kary oraz wypadnięcie z toru na deszczu. Wówczas obydwa samochody wyleciały w tym samym zakręcie w ciągu kilku sekund. Apogeum pecha osiągnęli w Le Mans. Tam z trzech załóg wyścig ukończyła tylko jedna i to nie ta, która zdobywa punkty do FIA WEC. W mistrzostwach świata skończyło się czwartym miejscem wśród załóg. Natomiast w ELMS zespół uratował honor zdobywając drugie miejsce w punktacji LMP2.
W tej drugiej serii w LMP3 może i nie walczyli o tytuł, ale wywalczyli trzecie miejsce. Natomiast w Michelin Le Mans Cup awansowali z ósmego na piąte miejsce wśród załóg w stosunku do sezonu 2020.
Warto jeszcze wspomnieć o rozpoczęciu regularnych startów w IMSA SportsCar Championship w LMP2 i LMP3. I tu można przejść do potencjalnego powodu tej „zadyszki”
Podobno od przybytku głowa nie boli
United Autosports jest w podobnym położeniu co Inter Europol Competition. Zespół Zaka Browna i Richarda Deana otworzył w tym roku nową bazę z myślą o programie w USA. To mogło sprawić, że część zasobów ludzkich musiano relokować. Podobnie to wyglądało w przypadku programu w GT4. Brytyjski zespół otworzył program w tej kategorii GT i za rok planuje rozszerzenie go o GT3. To dla nich dość nowa kategoria pojazdów i mimo nabycia siedziby nieistniejącej już Strakka Racing nadal to wymagało pewnej reorganizacji zespołu. Czy za rok wrócą silniejsi? Zdecydowanie tak. Tylko, o ile silniejsze wróci WRT czy JOTA.
G-Drive – nie było źle, ale mogło być lepiej
Zespół operowany przez Algarve Pro ma powody do zadowolenia oraz do podjęcia pracy nad dalszą poprawą. Zdecydowanie trzeba pochwalić mistrzowską i dominującą postawę w AsLMS. Tam Ferdynand Habsburg razem z Rene Binderem i Yifei Ye wywalczyli tytuł w dominującym stylu. Dodatkowo rosyjski zespół przyczynił się do odkrycia potencjału Chińczyka oraz Franco Colapinto oraz Rui Andrade.
Jednakże z drugiej strony kampania w ELMS też była nieudana. Zespół Romana Rusinova zaliczył fatalne 4H Barcelona, w którym obydwie załogi miały problemy czy to na starcie czy w alei serwisowej. Później w 4H Red Bull Ring – podobnie jak United Autosports – mieli etap, że jechali dwoma autami po dublet. Jednakże tam też sporo rzeczy nie zagrało. W końcu udało się wygrać w 4H Le Castellet. Jednakże w końcowej punktacji nie zdołali wywalczyć wicemistrzostwa. W dużym stopniu przyczynił się do tego Salih Yoluc, który wyeliminował Rusinova na starcie. Na osłodę pozostaje im tytuł w LMP2 w podklasie Pro-Am. Czy podniosą się może w sezonie 2022? Jeżeli Algarve Pro zrobi krok naprzód to czemu nie.
JOTA zwróciła na siebie uwagę
Drugi brytyjski zespół wystawiał w tym sezonie jeden samochód w Asian Le Mans Series i dwie załogi w mistrzostwach świata. W tej pierwszej serii główną bolączką było ograniczone doświadczenie Seana Gelaela. Indonezyjczyk pokazywał prędkość, ale w Dubaju niestety pokazał też gorącą głowę i to w obydwu wyścigach. Później w Abu Zabi „mighty 38” wygrało dwukrotnie, ale to było za mało, aby wywalczyć tytuł. Czy gdyby Gelael uniknął tych błędów to czy wtedy JOTA mogłaby zostać mistrzem AsLMS? Tego nigdy się nie dowiemy.
W FIA WEC obydwie załogi walczyły o wygrane i podia, a na przestrzeni sezonu ich forma była najrówniejsza. Jednakże w trakcie dwóch weekendów w Bahrajnie zabrakło tego czegoś, co by powstrzymało WRT przed wygraniem dwóch wyścigów w drodze po mistrzostwo w debiucie.
Moglibyśmy też wspomnieć coś o programie JOTA w GT World Challenge Europe. Jednakże mimo potencjału powrotu do GT3 nie można uznać za udany. Jednakże miejmy nadzieję, że program doczeka się kontynuacji w najbliższych latach.
TDS, ale nie TDS
TDS Racing w tym roku nie występowało pod oryginalną nazwą. Zamiast tego obsługiwali w tym roku programy Racing Team Nederland oraz RealTeam Racing – obydwa w podklasie Pro-Am w LMP2 w FIA WEC. Co należy pochwalić to świetna postawa Giedo van der Garde i Joba van Uiterta w tym pierwszym i Loica Duvala w tym drugim. Cała trójka potrafiła błysnąć w kwalifikacjach i w pierwszych stintach.
Zdarzało się nawet, że te załogi prowadziły w pierwszej połowie niektórych wyścigów. W zasadzie to nie powinno nikogo dziwić, ponieważ podklasa Pro-Am różni się jedynie licencją trzeciego zawodnika. Technicznie to są takie same Oreki 07. Problem, który utrudniał im walkę z „normalnymi” LMP2 leżał właśnie w samej podklasie. Kolejno Frits van Eerde oraz Esteban Garcia są prawdziwymi gentleman driverami i nie ma co od nich wymagać. Z tej dwójki to ten pierwszy ewidentnie wykonał lepszą pracę i wywalczył tytuł w Pro-Am. Należy pochwalić to jaki progres zrobił van Eerde na przestrzeni lat. Oczywiście nadal „pali przewagę”, ale zdecydowanie jest już bliżej profesjonalnych kierowców pod względem osiągów. Zdarzało mu się także być szybszym niż Jakub Śmiechowski, który ma kategorię silver. Gdyby TDS miało zespół w pełnoprawnym LMP2 to zdecydowanie WRT czy United Autosports mieliby kolejną konkurencję.
Jakie programy planują powyższe ekipy na 2022 rok? Podobno nie powinniśmy spodziewać się niespodzianek. Zobaczymy, jak niektóre z tych ekip podniosą się po swoich gorszych chwilach w tym sezonie.