Lando Norris w odróżnieniu do większości kierowców F1 miał ułatwioną sytuację na starcie kariery. Obecny kierowca McLarena wychowywał się w dość zamożnej rodzinie, dzięki czemu finanse nie były powodem do zmartwień dla Brytyjczyka. Definitywnie Lando Norris jest przykładem kierowcy, który sięga po nadarzające się szanse i w pełni wykorzystuje swój ogromny talent. Obecny kierowca McLarena przefrunął przez serie juniorskie i niesamowicie szybko zdobył fotel w królowej motorsportu. Na dodatek Norris awansu do Formuły 1 nie zmarnował. Od kilku lat możemy oglądać jego starty w barwach McLarena, czyli w ekipie z górnej półki. Jednak do wejścia na poziom walki o regularne punkty, a czasami nawet o podia w królowej motorsportu było coś potrzebne.
Wczesny start w kartingu
Lando Norris w pierwszych latach swojego życia interesował się wyścigami motocyklowymi. Jak się jednak okazało, w wieku 7 lat Brytyjczyk poszedł w stronę gokartów i bolidów jednomiejscowych. Przez kilka lat jeździł na poziomie krajowym, gdzie widocznie wyróżniał się na tle innych. Pierwszy duży przełom nastąpił w 2013 roku, kiedy Norris zdobył aż 3 tytuły – mistrzostwo Europy juniorów oraz międzynarodowy superpuchar CIK-FIA, jak i WSK Euro-Series. Zaledwie rok później Brytyjczyk przypieczętował swoją przygodę w kartingu i zdobył mistrzostwo świata w tej kategorii. Ten właśnie wyczyn otworzył mu drogę do startu ścigania w bolidach jednomiejscowych.
Start poważnej jazdy
Już rok po zdobyciu tytułu kartingowego mistrza świata dostał szansę jazdy w Ginetta Junior Championship. Brytyjczyk reprezentował barwy ekipy HCC Motorsport i już w swoim pierwszym sezonie startów zajął 3. miejsce w klasyfikacji generalnej oraz został wybrany najlepszym debiutantem tej serii.
W 2015 r. Norris rozpoczął swoją przygodę z Carlinem i już w wieku 16 lat został etatowym kierowcą brytyjskiej F4 (inaczej MSA Formula Championship). Jak się okazało, sezon ten wyszedł Norrisowi fenomenalnie. Zdołał on zdobyć mistrzostwo tuż przed Rickym Collardem oraz Coltonem Hertą. Jego statystyki również prezentowały się świetnie – 8 zwycięstw, 14 podiów i 10 pole position robiło naprawdę spore wrażenie.
Pierwszy wyjazd na głęboką wodę
Kiedy młodziutki Norris bardzo zaskoczył w 2015 roku, trzeba było przejść na wyższy poziom. Brytyjczyk zdecydował się na jazdę w Nowej Zelandii, gdzie był etatowym kierowcą zespołu M2 Competition w serii Toyota Racing Series. Jak się okazało, wyjazd na całkowicie nowy teren nie wywołał zmiany w formie Lando Norrisa. Obecny kierowca McLarena zdominował rywalizację na nowozelandzkich torach, zdobywając tytuł z przewagą aż 135 punktów nad wicemistrzem – Jehanem Daruvalą. Statystyki Brytyjczyka ponownie były bardzo dobre. Norris triumfował w 6 z 15 rund, w 11 stanął na podium, a pole position zdobywał 8 razy.
W międzyczasie obecny kierowca McLarena brał udział w 2 kategoriach Formula Renault 2.0 – Eurocup oraz Northern European Cup. Wielkim zaskoczeniem nie był fakt, że Lando Norris triumfował w obu tych seriach. Wszystkie te osiągnięcia sprawiły, że Brytyjczyk dostał szansę w jednym z ostatnich przystanków przed Formułą 1, czyli w F3. Norris wziął udział w ostatnich trzech rundach sezonu, gdzie nie zdobył żadnych punktów, jednak jego wcześniejsze występy w innych seriach przekonały zespół Carlin, aby dać mu fotel etatowego kierowcy.
Lando Norris po bardzo udanym sezonie 2016 został nagrodzony. Jego dyspozycja w tamtym roku pozwoliła mu zdobyć nagrodę brytyjskiego kierowcy roku oraz McLaren Autosport BRDC.
Początek w Formule 3
Lando Norris atomowo wszedł do nowego otoczenia. Brytyjczyk już w swoim debiucie w F3 na Silverstone wygrał wyścig. Tydzień później podczas GP Włoch obecny kierowca McLarena w 3 rozegranych wyścigach 3 razy stanął na podium, z czego odniósł jeden triumf. Następne 2 weekendy wyścigowe nie przyniosły mu zwycięstwa, jednak stale utrzymywał stabilną formę i regularnie dojeżdżał na przysłowiowym „pudle”. Norris na triumfalną ścieżkę powrócił na Norisringu. Brytyjczyk cały czas był liderem klasyfikacji i kontrolował swoją przewagę nad m.in. Joelem Erikssonem, Callumem Illotem czy Maximilianem Guentherem.
Niesamowita dyspozycja w II części sezonu
Jak się okazało, weekend na Norisringu rozpoczął atomową serię Lando Norrisa. Brytyjczyk podczas weekendów na Spa, Zandvoort oraz Nurbugringu zameldował się na podium aż 8 na 9 możliwych wyścigów. Na dodatek 6 z nich to zwycięstwa. Dzięki takiej dyspozycji prezentowanej przez Norrisa, zdołał on zbudować sobie dość bezpieczną przewagę w klasyfikacji generalnej. Do końca sezonu 2017 zostały 2 weekendy, czyli 6 wyścigów.
Zmarnowana okazja na tytuł
Lando Norris na Red Bull Ring, przedostatnie zmagania w tej kampanii, przyjechał z możliwością zaklepania sobie tytułu mistrzowskiego. W pierwszych 2 wyścigach w Austrii obecny kierowca McLarena zaprezentował się nieźle zajmując kolejno P4 oraz P2. Przed ostatnim segmentem weekendu na Red Bull Ringu Brytyjczyk nadal miał szansę, aby wyjechać z Austrii jako mistrz Europejskiej Formuły 3. Niestety jednak ta sztuka się Norrisowi nie udała.
Ostatni wyścig na Red Bull Ringu był całkowitą klapą dla obecnego kierowcy McLarena. Najpierw Brytyjczyk zbyt agresywnie nacierał na lidera wyścigu Erikssona, co spowodowało uszkodzenie przedniej części bolidu. Norris został całkowicie pozbawiony tempa, więc stopniowo zaczął osuwać się w stawce. W pewnym momencie Paul Aron zdecydował się wytoczyć odważny atak na Brytyjczyka do zakrętu numer 4. Niestety jednak Estończyk przestrzelił hamowanie i uderzył w tył bolidu Norrisa. Obaj zawodnicy spadli na sam koniec stawki. Obecny kierowca McLarena po naprawieniu przedniego skrzydła przez mechaników odzyskał tempo i ostatecznie wrócił na 17. pozycję. Nieudane zwieńczenie weekendu na Red Bull Ringu spowodowało, że Norris musiał czekać aż 3 tygodnie do weekendu na Hockenheim, aby ponownie zawalczyć o przypieczętowanie tytułu mistrzowskiego w Formule 3.
Kolejny sukces do kolekcji
Jak się okazało, bufor punktowy zbudowany w Belgii, Holandii oraz Niemczech pozwolił mu pozostać liderem klasyfikacji generalnej przed ostatnim weekendem na Hockenheim. Tak naprawdę Norrisowi wystarczyło zdobyć pojedyncze punkty i liczyć, że jego najwięksi rywale nie będą dominować, jednak Brytyjczyk postanowił przypieczętować tytuł w naprawdę niezłym stylu. Obecny kierowca McLarena zajął kolejno P2, P11 oraz P4. Konkurenci Norrisa nie zdołali zniwelować straty, więc Brytyjczyk oficjalnie został mistrzem Europejskiej Formuły 3. Jego przewaga nad drugim Joelem Erikssonem ostatecznie wzrosła do 71 punktów.
Pierwszy oficjalny test bolidu F1
Kolejny bardzo udany rok przełożył się na możliwość testu bolidu królowej motorsportu. Norris po sezonie 2017 otrzymał okazję testu bolid McLarena na Hungaroringu. Brytyjczyk zaprezentował się z pozytywnej strony. Wykręcił on 2. czas ze wszystkich zaproszonych na tor kierowców i pokonał łącznie 91 okrążeń. Na dodatek Norris został bardzo pochwalony przez ówczesnego dyrektora wyścigowego McLarena, czyli Erica Boulier.
– Lando zaimponował mi dojrzałością i szybkością na torze. Jego kontakt z inżynierami był bardzo udany. Zarówno my jak i on zyskaliśmy wiele informacji. Program testowy Lando w głównej mierze był skupiony na gromadzeniu danych o aerodynamice, zużyciu paliwa oraz tempie na pojedynczym okrążeniu – podsumował zadowolony ze swojego podopiecznego Boulier.
– To był bardzo dobry i produktywny dzień dla nas wszystkich. Wykonałem wszystkie otrzymane przez zespół zadania. Na początku miałem pewne problemy ze zrozumieniem samochodu, jednak cały czas zyskiwałem więcej pewności siebie. Bardzo dziękuje swojej ekipie, że miałem możliwość takiego testu. Mam nadzieję, że to jeszcze się powtórzy! – swoje pierwsze jazdy w bolidzie Formuły 1 skomentował Lando Norris.
Dzięki dobremu występowi Brytyjczyka podczas testu, McLaren zdecydował zakontraktować go jako swojego podopiecznego. Na dodatek stajnia z Woking zagwarantowała mu fotel w Formule 2. Od tamtego momentu awans Lando Norrisa do Formuły 1 stał się co raz bardziej realny.
Potwierdzenie świetnej formy
Przed sezonem 2018 Lando Norris był stawiany w roli jednego z faworytów do zdobycia tytułu w F2. Z drugiej strony rywalizowały z nim inne wschodzące gwiazdy, takie jak George Russell, Alex Albon czy Nyck de Vries. Według ekspertów to właśnie ta czwórka miała liczyć się w walce o mistrzostwo.
Inauguracja sezonu F2 2018 miała miejsce w Bahrajnie. Brytyjczyk przyjechał do Sakhiru w fenomenalnej dyspozycji i już w 1 wyścigu sprinterskim odniósł zwycięstwo. Na dodatek podczas rywalizacji niedzielnej obecny kierowca McLarena dołożył 4. lokatę, dzięki czemu z Bahrajnu wyjechał jako wicelider klasyfikacji, jedynie za Artemem Markelowem. Norris podczas następnych weekendów w Azerbejdżanie, Hiszpanii oraz Monako nadal prezentował się z mocnej strony i cały czas dojeżdżał w czołowej szóstce. Pomimo, że nie zdołał powtórzyć triumfu z Bahrajnu, to nadal co około 2 wyścigi wskakiwał na przysłowiowe „pudło”. Norris wykorzystał fakt, że jego najwięksi rywale mieli duże problemy podczas weekendu w Monako, dzięki czemu zbudował sobie przewagę w klasyfikacji.
Od zmagań na Paul Ricard obecny kierowca McLarena przestał zdobywać regularne podia, jednak nadal często walczył o duże punkty. W międzyczasie George Russell po podwójnym nieukończeniu wyścigów w Monako złapał wiatr w żagle i zaczął dominować w stawce. Spowodowało to, że Norris stracił pozycję lidera w klasyfikacji.
Oficjalny trening w Formule 1
McLaren co raz bardziej przymierzał się do zakontraktowania Lando Norrisa jako kierowcę ich zespołu w F1. Dlatego też przy okazji weekendu o GP Belgii, Brytyjczyk otrzymał szansę występu w oficjalnej sesji treningowej z innymi kierowcami królowej motorsportu, zastępując w kokpicie stajni z Woking Fernando Alonso. Jako że 2-krotny mistrz świata ogłosił zakończenie kariery, McLaren szukał potencjalnego zastępcy, a Brytyjczyk był jednym z nich. Lando Norris wykonał niezłą robotę i uplasował na 18. miejscu, między innymi przed swoim zespołowym partnerem – Stoffelem Vandoornem.
Solidne występy i pechowy weekend
Przyszła pora na powrót do ścigania w Formule 2. Jeszcze podczas weekendu na Belgii mogliśmy oglądać Lando Norrisa w wyścigu sprinterskim, gdzie zajął 4. miejsce oraz w rywalizacji głównej, kiedy uplasował się na drugim stopniu podium. Tydzień później Brytyjczyk brał udział w weekendzie we Włoszech, gdzie ponownie zdobył solidne punkty.
Następnym przystankiem Formuły 2 w tamtym sezonie było GP Rosji, które okazało się bardzo pechowe dla Lando Norrisa. W wyścigu sprinterskim Brytyjczyk został zamieszany w kolizję, przez co nie mógł ukończyć wyścigu. Jak się okazało, rywalizacja główna wcale nie była lepsza. Silnik w bolidzie Norrisa uległ awarii, co nie pozwoliło Brytyjczykowi przekroczyć linię mety po raz 2 z rzędu. Marzenia o tytule Formuły 2 stawały się co raz bardziej nierealne, jednak to nie było najważniejsze. Tuż po weekendzie na Sochi Autodrom McLaren ogłosił swojego drugiego kierowcę na sezon 2019.
Spełniony sen z dzieciństwa
Zak Brown i jego zespół nareszcie podjęli decyzję. Kandydatów na fotel w stajni z Woking było wielu, jednak zdecydowali się oni postawić na swojego najbardziej obiecującego juniora. 4 września 2018 roku, McLaren oficjalnie ogłosił, że Lando Norris będzie ich kierowcą w Formule 1 w przyszłorocznej kampanii. Dyrektor generalny McLarena – Zak Brown, był zachwycony swoim podopiecznym.
– Lando spisywał się fenomenalnie we wszystkich testach oraz oficjalnych treningach. Tak naprawdę od FP1 w Belgii już byliśmy zdecydowani, że to właśnie on będzie idealnym kandydatem. Jestem pewny, że Lando jest przyszłością Formuły 1 i już w tym momencie zasługuje, aby tu jeździć – podsumował Zak Brown.
Finał sezonu
Po zmaganiach na Soczi, kierowcy F2 musieli poczekać kilka miesięcy, aby wziąć udział w ostatniej rundzie sezonu, które była klasycznie rozgrywana w Abu Zabi. Tak naprawdę George Russell miał już tytuł w kieszeni, Lando Norris i Alex Albon mieli już tylko matematyczne szanse na walkę o mistrzostwo. Podczas finału kampanii nie stało się nic zaskakującego. George Russell pomimo tego, że nie zaprezentował się wybitnie podczas tego weekendu, to i tak przypieczętował tytuł F2 2018. Lando Norris musiał zadowolić się wicemistrzostwem, które ledwo wyszarpał Alexowi Albonowi. Brytyjczyk jednak nie musiał się przejmować przegraną walką o tytuł, ponieważ już od przyszłego sezonu miał zaklepany fotel w Formule 1.