Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Rene Arnoux – niedoceniony wirtuoz kierownicy | Zmarnowane talenty F1

Poprzednim bohaterem materiału z serii „Zmarnowane talenty F1” był Didier Pironi. Francuzowi na przeszkodzie do zdobycia tytułu mistrzowskiego stanął poważny wypadek, z którego cudem uszedł z życiem. Dziś poznamy jego rodaka, który co prawda nie zakończył kariery katastrofą, lecz jego umiejętności mogły mu pozwolić osiągnąć o wiele więcej, aniżeli osiągnął. Co się stało i dlaczego Rene Arnoux może zostać uznany za jeden z najbardziej zmarnowanych talentów w historii?

Rene Arnoux
Fot. Rene Arnoux Fan Club / Facebook

Jak Rene Arnoux rozpoczął karierę?

Rene Arnoux urodził się 4 lipca 1948 roku w miejscowości Pontcharra, w południowo-wschodniej Francji. Pasję do wyścigów zaszczepił w nim jego ojciec, z którym był bardzo związany. To on zbudował mu pierwszego gokarta i umożliwił lokalne starty. Od razu po ukończeniu szkoły, Rene został mechanikiem w Grenoble, ponieważ musiał w jakiś sposób sfinansować wyścigi. Jego rodzina nie należała do najbogatszych, co z pewnością utrudniło początek kariery. Pewnego razu, Arnoux wyjechał do Turynu, gdzie pracował z ekspertami Virgilio Conrero. Tam nabrał nieco doświadczenia, co później zaowocowało. W 1972 r. nasz bohater powrócił do Grenoble, aby dołączyć do znanej szkoły wyścigowej Winfield. Pod koniec roku, każdy z kadetów mógł wziąć udział w konkursie Volant Shell, którego celem było wyłonienie młodych talentów. Rene Arnoux był na tyle dobry, że niektórzy kierowcy zrezygnowali z udziału, gdyż nie mieli z nim szans.

Nagrodą za wygraną w konkursie, była możliwość startów w Formule Renault. Francuz zaskoczył dosłownie wszystkich swoją znakomitą postawą, ponieważ już w swoim debiucie został mistrzem europejskiej serii. Po wspaniałym występie, pod skrzydła wziął go Tico Martini. Z jego pomocą, talent Arnouxa rozbłysnął. Rene w 1975 roku znów został mistrzem Formuły Renault, tym razem zdominował całą stawkę. W tym miejscu pojawił się problem, gdyż kolejnym krokiem powinna zostać Formuła 2. Niestety, nasz bohater nie dysponował ogromem gotówki, dlatego potrzebował pomocy. Furtką do awansu została firma Elf, której patronat zapewnił mu starty w drugiej serii wyścigowej. W pierwszym sezonie przegrał mistrzostwo z zespołowym kolegą, Jean-Pierrem Jabouillem, o zaledwie jeden punkt. Powetował to sobie rok później, gdzie tym razem nie miał sobie równych. W tym momencie, Martini miał jeszcze ambitniejszy plan, którym był awans do Formuły 1.

ZOBACZ TAKŻE
Didier Pironi - ogromne szczęście w nieszczęściu | Zmarnowane talenty F1

Debiut w Formule 1 i transfer do Renault

Rene Arnoux zadebiutował tym samym w królowej sportów motorowych. Jednakże okazało się, że zespół, w którym jeździł, nie ma wystarczających środków finansowych, aby przejechać cały sezon. Dlatego też Rene od początku starał się pokazać ze swojej najlepszej strony. Jego styl jazdy przypominał wówczas to, co prezentował Gilles Villeneuve. Sam Martini uważał, że „był cholernie szybki i bardzo agresywny”. Niestety bolid również nie był najlepszej klasy i sporo odstawał od reszty stawki. Do pierwszych dwóch wyścigów, Arnoux nie zdołał się zakwalifikować. Dopiero w trzecim podejściu przeszedł przez kwalifikacje. Była to szósta runda sezonu, która odbyła się na torze Spa. Francuz startował z odległej 19. pozycji, jednak w samym wyścigu pokazał się z niezłej strony, ponieważ dojechał na 9. miejscu. Jak się potem okazało, była to najwyższa pozycja dla zespołu Martini, którą nasz bohater wyrównał w Austrii.

Po GP Holandii zespół wycofał się z rywalizacji, a Arnoux pozostał bez miejsca do jazdy. Wtedy odezwał się do niego John Surtees, mistrz świata z 1964 roku, który był ówcześnie właścicielem zespołu Surtees Racing. Francuz otrzymał od niego szansę pokazania się w dwóch ostatnich rundach sezonu. Ciekawa była jego pierwsza próba w nowym zespole, która odbyła się w Stanach Zjednoczonych. Podczas kwalifikacji na torze Watkins Glen, Rene zajął odległe 21. miejsce, jednak wyścig to totalnie inna bajka. Tu nasz bohater pokazał swój geniusz i ukończył dziewiąty. Drugi start nie był tak udany, a to z uwagi na awarię silnika. W tym momencie szef zespołu chciał przedłużyć kontrakt z kierowcą, jednak wtedy pojawił się ktoś inny. Niektóre głosy mówiły, że Gerard Larrousse bacznie obserwował postępy Arnouxa. Jak się okazało, nie były to przelewki i zespół Renault zakontraktował obiecującą gwiazdę.

Pierwsze sukcesy

Po tym, jak Rene Arnou dołączył do Renault musiał się zapoznać z nową technologią, którą było turbodoładowanie. Jego nowym zespołowym partnerem został znajomy mu rodak, Jabouille. Niestety, jak się okazało, bolid RS01 był aż tak awaryjny, że na sześć pierwszych rund, Arnoux ukończył tylko jedną. Na domiar złego, do wyścigu na torze Long Beach nawet się nie zakwalifikował! Poprawki przyszły niebawem, dokładniej na GP Monako. Wtedy zespół przygotował samochód RS10 i jak się potem okazało, był o wiele bardziej konkurencyjny, lecz nadal awaryjny. Pierwszy sukces przyszedł niebawem, a było nim GP Francji na torze Dijon.

Podczas kwalifikacji duet Renault startował z pierwszego rzędu, co samo w sobie stało się ogromnym osiągnięciem. Następnego dnia stoczyła się zażarta rywalizacja o drugie miejsce. Jabouille spokojnie zwyciężył, a Arnoux dwoił się i troił, aby pokonać Villeneuve’a. Sama walka przeszła do historii, jako jedna z najpiękniejszych. Ostatecznie to Kanadyjczyk wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Rene Arnoux do końca sezonu 1979 zdołał stanąć na podium jeszcze dwa razy, na drugim jego stopniu. Dokonał tego w Wielkiej Brytanii, gdzie lepszy okazał się od niego Clay Regazzoni oraz w USA. Tam ponownie pokonał go Villeneuve. Cały sezon okazał się niezłym, ponieważ w klasyfikacji końcowej zajął ósmą pozycję i ukończył kampanię przed swoim zespołowym partnerem.

 

Najlepszy jak dotąd sezon Francuza

Początek sezonu 1980 dla Rene Arnouxa był wręcz wyśmienity, o ile nie policzymy potknięcia podczas inauguracji w Argentynie. W drugim i trzecim wyścigu rywalizacji, które odbyły się w Brazylii oraz w RPA, Rene zdołał zwyciężyć w pięknym stylu. Prowadził w klasyfikacji generalnej aż do szóstej rundy, czyli GP Monako. Od tego momentu jego szanse na zdobycie tytułu mistrzowskiego znacznie zmalały, ponieważ turbodoładowane Renault RE20 również okazało się bardzo awaryjne. To silnik pozbawił go niezłego rezultatu m.in. w Niemczech, gdzie Arnoux mógł spokojnie dojechać do mety na podium. Kolejne starty nie były aż tak udane, a najlepszym rezultatem w drugiej części kampanii była druga lokata, którą zdobył w Holandii. Cały sezon zakończył na niezłym szóstym miejscu, lecz niedosyt w nim na pewno pozostał. Całkiem możliwe, że gdyby nie brak niezawodności pojazdu, to obaj kierowcy francuskiej stajni mogli walczyć z Ferrari o mistrzostwo.

Nagła przemiana u Rene Arnoux

W 1981 doszło do zmian w Renault, gdyż na miejsce Jabouille’a przyszedł nowy kierowca. Był nim młody Francuz, który zadebiutował rok wcześniej w zespole McLarena, Alain Prost. Od tej pory wszystko się zmieniło, ponieważ spokojne i zdrowe środowisko zespołu zastąpiła ciągła chęć wewnętrznej rywalizacji. Atmosfera stała się bardziej nerwowa, niektóre media mówią, że Alain wszedł do zespołu, jak do siebie. Od razu przejął inicjatywę i żądał jak najlepszych części, zwłaszcza z bolidu Arnouxa.

Wtedy cichy i wycofany Rene Arnoux zmienił się diametralnie, gdyż można powiedzieć, że przestał być geniuszem kierownicy. Zmienił się w monstrum, którego głównym celem było zwycięstwo z Prostem za wszelką cenę. Zaczął często popełniać błędy, które kończyły się odpadnięciem z rywalizacji. Niestety, cały sezon 1981 okazał się ogromną porażką dla Rene, ponieważ zaledwie raz dojechał na podium, a trzy razy punktował. W klasyfikacji końcowej zajął odległe dziewiąte miejsce, a jego zespołowy partner zaś oczarował świat Formuły 1.

Fatalna passa

Początek rywalizacji w 1982 roku pokazał, że Arnoux jednak potrafi jeździć i nadal zachował w sobie ułamek geniuszu. W pierwszym wyścigu sezonu zajął niezłe trzecie miejsce, przegrywając nieco z Prostem i Reutemannem. Wtedy talent Rene zabłysnął, tyle że w nieco innej dziedzinie. Francuz pokochał sesje kwalifikacyjne, uważano nawet, że w erze turbodoładowania były one wręcz stworzone dla niego. Wówczas odbywały się dwie sesje kwalifikacyjne, w których bolid był podkręcony do maksimum możliwości. Tylko w trakcie sezonu 1982, Rene Arnoux startował z pierwszego pola aż pięć razy, a w przeciągu całej kariery osiemnaście razy zdobywał pole position.

ZOBACZ TAKŻE
Gilles Villeneuve: Szatan za kierownicą | Legendy motorsportu

W samych wyścigach zaś naszemu bohaterowi nie szło aż tak dobrze. Po całkiem udanym wyścigu w RPA nadeszła fatalna passa. Rene nie dojechał do mety w pięciu wyścigach pod rząd, ukończył GP Detroit i znów trzy razy musiał zrezygnować z rywalizacji. W przeciągu całej rywalizacji, na szesnaście startów, Arnoux ukończył wyścig zaledwie sześć razy. Co ciekawe, w większości przypadków winne były kolizje z jego udziałem. Drugim najczęstszym winowajcą był silnik, w którym często dochodziło do awarii turbo. Szczęśliwie, na te sześć ukończonych startów, trafiły się cztery znakomite wyniki Francuza.

Podczas GP Francji na torze Paul Ricard, Rene Arnoux startował z pole position, a Alain Prost był tuż za nim. Obaj kierowcy bardzo ostro ze sobą rywalizowali, lecz ostatecznie to nasz bohater wyszedł z tej batalii zwycięsko. Po wyścigu Prost był wściekły, że jego zespołowy partner go nie przepuścił. Wedle niepisanej zasady, to kierowca wyżej klasyfikowany powinien kończyć na wyższej pozycji. Arnoux uznał, że nic takiego nie zostało ustalone przed startem i po prostu zrobił swoje. Rene posmakował zwycięstwa jeszcze we Włoszech, gdzie pokonał obu kierowców Ferrari na ich domowym torze. Sezon zakończył ponownie na szóstym miejscu, ze sporymi perspektywami na przyszłość.

Walka o mistrzostwo w Ferrari

Rene Arnoux opuścił zespół Renault z końcem 1982 i dołączył do włoskiej stajni z Maranello. Jego zespołowym partnerem został wówczas doświadczony Patrick Tambay. Początek był niemrawy, jak na kierowcę takiego pokroju. Po siedmiu rundach zaledwie dwa razy punktował. Co prawda stawał wtedy na najniższym stopniu podium, ale to było za mało i dyskutowano nawet, czy Arnoux nie powinien odejść z Ferrari. Wszystko zmieniło się w Kanadzie, gdzie Rene przyjechał bardziej zmotywowany niż zwykle. Francuz kompletnie zdominował stawkę, startował z pole position i zwyciężył w pięknym stylu. Drugi Eddie Cheever stracił do niego aż 42 sekundy! Stało się tak, z uwagi na totalnie nieudane GP Detroit. Nasz bohater zdobył pierwsze pole startowe i pewnie prowadził, jednak jego przewód zapłonowy zawiódł i Rene odpadł z rywalizacji. Jak się potem okaże, to mogło być kluczowe dla pewnej kwestii.

Po GP Kanady, Rene Arnoux był w znakomitej formie. W Wielkiej Brytanii zdobył ostatnie w karierze pole position, lecz wyścig skończył dopiero piąty. Kolejne cztery starty to przeplatanka zwycięstw i drugich miejsc. W Austrii nasz bohater przegrał z Prostem, zaś we Włoszech z Piquetem, a w obu przypadkach jego strata nie była spora. Niestety, dwa ostatnie wyścigi zakończyły się niepowodzeniem i w rezultacie Arnoux zajął i tak wspaniałe trzecie miejsce w klasyfikacji końcowej. Na pocieszenie, wraz z Tambayem zapewnili Ferrari mistrzostwo konstruktorów. Kto wie, czy gdyby nie doszło do awarii w Detroit, to mistrzem nie zostałby Francuz, zamiast Brazylijczyka Piqueta? Tego nigdy się już nie dowiemy.

Spory spadek formy u Rene Arnoux

Sezon 1984 to dla Rene Arnoux spore rozczarowanie. Jego nowy zespołowy partner, Michele Alboreto, przejął inicjatywę w zespole i to on dyktował warunki na torze. Francuz stał się cieniem samego siebie, nie był już aż tak błyskotliwy, jak choćby rok wcześniej. Co prawda stanął cztery razy na podium, lecz działo się to w pierwszej połowie sezonu. GP Dallas okazało się ostatnim, w którym Arnoux kończył wyścig w pierwszej trójce. Reszta kampanii nie była udana, a można wręcz powiedzieć, że była strasznie rozczarowująca.

Po zajęciu czwartego miejsca w wyścigu inaugurującym sezon 1985, Ferrari i Arnoux polubownie rozstali się. Pewne głosy mówią o tym, że włoski zespół zwolnił go pod pretekstem operacji, którą Francuz przeszedł przed sezonem. Zabieg miał powodować zmniejszenie nacisku na mięsień nogi, na co nie zgodziła się stajnia. Jak było faktycznie? Nie wiadomo.

Wiadomym zaś było, że Arnoux pozostaje bez miejsca w Formule 1, dlatego też zniknął do końca roku. Do jakiejkolwiek sportowej rywalizacji powrócił w listopadzie 1985, gdzie wziął udział w GP Makau w Formule 3. Tam ostatecznie zajął szóste miejsce, jednak nie było to tak istotne. Okazało się, że angażem Francuza zainteresowany był zespół Ligier, a występ w Formule 3 był tylko fizycznym przygotowaniem.

Początek końca

Rene Arnoux dołączył do francuskiej stajni, która korzystała z turbodoładowanych jednostek napędowych Renault. Ligier był ówcześnie dość konkurencyjny, jednak o walce o mistrzostwo trzeba było zapomnieć, gdyż Williams z McLarenem zdominowały stawkę. Francuzi mogli walczyć z Ferrari, które znacznie obniżyło loty i Benettonem. Cała kampania 1986 nie była zła, Arnoux zdobywał punkty w sześciu wyścigach i prezentował dość równą i stabilną formę. Ponownie największym problemem była niezawodność bolidu, ponieważ przez to Rene musiał się wycofać sześć razy.

ZOBACZ TAKŻE
Silniki Hondy pod inną nazwą w F1. Podobnie było już z Porsche czy BMW

Następna kampania już sporo odbiegała od dyspozycji Arnouxa. Zespół był zmuszony zmienić silniki tuż przed rozpoczęciem sezonu, co było głównie zasługą naszego bohatera. Początkowo Alfa Romeo miała zapewniać jednostki napędowe, jednak po skrytykowaniu ich przez Rene, firma wycofała się z umowy. Przez to Ligier był zmuszony do używania silników Megatron, czyli starych BMW M12/13. Cały sezon zdecydowanie do zapomnienia, a jedynym dobrym wynikiem było zdobycie jednego punktu w Belgii. Arnoux nie ukończył większości wyścigów, do mety dojeżdżał zaledwie pięć razy.

Rene Arnoux i jego odejście z Formuły 1

Arnoux próbował swoich sił w królowej sportów motorowych przez jeszcze dwa lata, jednak na próżno tu szukać sukcesów. W 1988 nie punktował ani razu i po raz pierwszy od dziesięciu lat zdarzyło mu się nie zakwalifikować do wyścigu. Dobiciem był kolejny sezon, w którym co prawda raz dojechał w punktowanej szóstce, jednak było to spowodowane głównie tym, że ponad połowa stawki się wycofała. Tym razem Francuz nie zakwalifikował się aż siedem razy. Brak motywacji i rezultatów przyczyniło się do tego, że Rene Arnoux porzucił Formułę 1. Stracił kompletnie nadzieję i chęci do ścigania. Wypalił się.

Do sportowej rywalizacji powrócił na poważnie w 1994, kiedy wziął udział w wyścigu 24h Le Mans, gdzie o dziwo zajął niezłe trzecie miejsce w klasie LMGT1. Jednak był to jedyny sukces Arnouxa po powrocie do zawodowego uprawiania sportu. Od tamtego czasu brał udział w pojedynczych startach w Endurance Classic. Poza tym, praktycznie po odejściu z Formuły 1, wraz ze swoim kolegą, Jean-Paulem Driotem, stworzyli zespół DAMS (Driot-Arnoux Motorsport). Obecnie zespół jest zarządzany przez synów Driota, a Arnoux zajmuje się dwiema firmami i uczestniczy w wydarzeniach historycznych marki Renault.

Podsumowanie

Rene Arnoux to z pewnością ciekawa postać, która, mimo że pochodziła z niższej warstwy społecznej, potrafiła znaleźć się w wielkim świecie. Poza tym, w przeciągu kilku lat można zobaczyć, jak na człowieka może wpłynąć środowisko, w którym się znajduje. W przypadku Arnouxa, prawdopodobnie to ono okazało się zgubne. Spory wpływ mógł mieć Alain Prost, który zaburzył spokojny rozwój kariery swojego rodaka. Ogromna szkoda, że nasz bohater nie mógł świętować mistrzowskiego tytułu w 1983 roku, kiedy stał przed życiową szansą. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna i w tym przypadku.

Jest to kolejna historia osoby z Francji, zatem jak widać, w tamtych latach ogrom francuskich kierowców próbowało swoich sił w królowej sportów motorowych, a zaledwie garstka z nich osiągnęła sukces. Rene Arnoux z pewnością zalicza się do grona tych zmarnowanych talentów, zaraz obok Pironiego, Depaillera i wielu innych. W kolejnym materiale nieco odbiegniemy od klimatów lat 80. i powrócimy do czasów obecnych. Myślę, że tamte czasy, mimo że są bardzo ciekawe to zarazem bardzo niebezpieczne, a wręcz mroczne.

5/5 (liczba głosów: 3)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama