Człowieka od zawsze ciągnęło w nieznane. To dzięki temu opuścił Afrykę i rozpoczął swoją podróż po świecie podbijając kolejne lądy. W XV wieku Krzysztof Kolumb szukając nowej drogi do Indii wsiadł na statek i „przez przypadek” odkrył Amerykę. Jednakże dziś znamy już każdy zakamarek naszej planety. Każdy ląd został nazwany, opisany i zaznaczony na mapie. Jednak tkwiąca w człowieku dusza odkrywcy i podróżnika nie została stłumiona. Możliwe, że futurystyczne wizje życia poza Ziemią ziszczą się. To też może sprawić, że odbędą się pozaziemskie wyścigi.
W poszukiwaniu nowego ludzie zaczęli patrzeć w gwiazdy. Plany na najbliższe dziesięciolecia przewidują ponowne loty na Księżyc i kolonizację Marsa. Czy wraz z rozszerzaniem swojego terytorium człowiek nie będzie mógł obejść się bez ścigania na innych planetach?
Miłość do ścigania. Możliwe, że jej dowodem będą pozaziemskie wyścigi
Pasja do ścigania towarzyszy ludzkości od wieków. W starożytnej Grecji dużą popularnością cieszyły się wyścigi rydwanów, które inaugurowały zmagania na odbywających się co cztery lata igrzyskach olimpijskich. Dyscyplina ta wkrótce zawitała także do Imperium Rzymskiego.
W VI wieku p.n.e w kraju powstał Circus Maximus, który stanowił arenę dla wyścigów rydwanów (a także miejsce polowań). Obiekt wielokrotnie modernizowano, a rozbudowane trybuny były w stanie pomieścić aż 250 000 osób. Wraz z upadkiem starożytnych cywilizacji ze świata zniknęły wyścigi rydwanów. Jednak pasja do ścigania przetrwała przez wieki, a pojawienie się samochodu ponownie ją rozbudziło.
Samochód zastąpił rydwan. Pozaziemskie wyścigi wyprą obecne?
Mówi się, że wyścigi samochodowe powstały w momencie, gdy zbudowano drugi samochód. Trzeba przyznać, że to humorystyczne stwierdzenie nie tylko doskonale obrazuje ludzką naturę, ale i jest niezwykle bliskie prawdy. Jako pierwszy wyścig samochodowy uznaje się pojedynek, jaki miał miejsce na liczącej niemalże 13 kilometrów trasie z Ashton-under-Lyne do Old Trafford. 30 sierpnia 1867 roku przeciwko sobie stanęły napędzane parą konstrukcje Isaaca Watta Boultona i Daniela Adamsona. Zawody wygrał pojazd Boultona kierowany przez jego syna, Jamesa.
Maszyna uważana za pierwszy samochód powstała dopiero 18 lat później. Wówczas to Carl Benz skonstruował swój słynny trójkołowiec z silnikiem spalinowym Gotlieba Daimlera. Jednakże próby stworzenia samobieżnej maszyny sięgają jeszcze XV wieku. Autorami pierwszych projektów byli Roberto Valturio i Leonardo Da Vinci. Zanim jednak maszyna taka opuściła kartki papieru i wyjechała na drogi, minąć musiały trzy stulecia.
Około 1765 roku powstał pierwszy ciągnik artyleryjski zaprojektowany przez Nicolasa Josepha Cugnota. Maszyna o napędzie parowym przemieszczała się z prędkością 3,6 km/h, a po 20 minutach jazdy potrzebowała 20 minut przerwy na wytworzenie pary. Nie były to imponujące osiągi, lecz wystarczające, by zapoczątkować nową erę transportu. Z czasem maszyny zaczęto wykorzystywać nie tylko do podróżowania, ale i do sportowej rywalizacji.
Angielski pojedynek z 1867 roku był pierwszą cegiełką podłożoną nie tylko pod nową dyscyplinę sportową, ale także rodzącą pasję wśród milionów ludzi na całym świecie. W 1878 odbył się pierwszy wyścig w Stanach Zjednoczonych na liczącej 320 km trasie z Green Bay do Madison. W rywalizacji udział wzięły zaledwie dwie maszyny. Jeszcze mniej udany był wyścig zorganizowany przez Paryską gazetę Le Vélocipède w 1887. Do rywalizacji na dystansie 2 km stanął jedynie Georges Bouton w maszynie zbudowanej przez De Dion-Bouton Company.
Z Paryża do Rouen
Mimo że samochodów było wówczas bardzo mało, co jakiś czas pojawiały się próby zorganizowania kolejnych zawodów. Promotorzy już wtedy dostrzegali potencjał w nowej dyscyplinie, choć zapewne nie spodziewali się, jaką popularność zyska ona w ciągu kolejnych stu lat. Pierwszy poważny wyścig samochodowy odbył się 22 lipca 1894 roku na trasie z Paryża do Rouen. Pomysłodawcą i organizatorem zawodów był Pierre Giffard, redaktor naczelny francuskiego dziennika „Le Petit Journal”.
Organizatorzy otrzymali 102 zgłoszenia. W konkursie eliminacyjnym udział wzięło 69 maszyn, z których 25 zakwalifikowało się do wyścigu. Nie był to wciąż typowy wyścig, gdyż oprócz czasu przejazdu oceniano także komfort i bezpieczeństwo jazdy. Zawody miały przede wszystkim na celu pokazanie niezawodności samochodów. Impreza o charakterze demonstracyjnym dała jednak początek jednej z najbardziej ekscytujących i najpopularniejszych dyscyplin.
Sportowa rywalizacja połączyła się z techniką tworząc ekscytującą i niepowtarzalną mieszankę. Pragnienie jak najszybszego pokonywania zakrętów i walki z rywalami koło w koło będą towarzyszyły ludzkości wszędzie, gdzie tylko się pojawi. Dlatego też powstanie wyścigów samochodowych na skolonizowanych przez człowieka planetach będzie tylko kwestią czasu.
Jak wyglądałby wyścig na księżycu?
Warunki, z jakimi spotkaliby się kierowcy rywalizujący w wyścigu o Grand Prix Księżyca (lub w jakichkolwiek innych motorsportowych zmaganiach na powierzchni srebrnego globu) znacznie się różnią od tego, co znamy na Ziemi.
Największą przeszkodą będzie brak atmosfery. Księżyc ma zbyt małą masę, aby był w stanie utrzymać otaczającą go gazową powłokę. Zawodnicy nie mieliby czym oddychać, a spalinowe silniki nie byłyby w stanie pracować. Problem ten można rozwiązać na dwa sposoby. Cały tor można umieścić w tunelu, lub pod specjalną kopułą ze sztuczną atmosferą. Niewykluczone, że gdy dojdzie do rozwoju księżycowych koloni, powstaną miasta zawierające takie kopuły.
Prawdopodobnie, ze względu na koszty i ograniczone zasoby, większość budynków będzie połączona jedynie wąskimi tunelami, umożliwiającymi przemieszczanie się między nimi ludźmi i sprzętu. W centrum metropolii można jednak spodziewać się przeszklonej kopuły, pod którą znajdowałyby się tereny wypoczynkowe i miejsca towarzyskich spotkań.
Taki park byłyby idealny do wytyczenia toru, na którym mogliby rywalizować najlepsi kierowcy w układzie słonecznym. Obiekt ten ze względu na ograniczoną przestrzeń prawdopodobnie nie byłby zbyt długi, a jego układ pozwalałby jak najefektywniej wykorzystać ograniczoną przestrzeń. Pierwsze tory wyścigowe na księżycu stworzone z myślą o międzynarodowych wyścigach będą zatem krótkie, podejrzewam, że ich długość wyniesienie około 4-4,5 km.
Obiekty będą miały dosyć kompleksowy układ w pełni wykorzystujący dostępną przestrzeń (jak np. brazylijski tor Interlagos). Kierowcy będą rywalizowali na torze wykorzystującym alejki w malowniczym parku w centrum księżycowej metropolii. Obiekt będzie nieco przypominał tory Albert Park i Circuit Gilles Villeneuve.
Pozaziemskie wyścigi: Rywalizacja w księżycowej próżni
Innym rozwiązaniem mogą być tory zbudowane pod „chmurką”. Stwierdzenie bardzo umowne, gdyż na księżycu nie uświadczymy ani chmur, praktycznie nie ma tam nawet atmosfery. Obiekt tego typu stawiałby przed uczestnikami spore wyzwania. Zawodnicy musieliby ścigać się w skafandrach kosmicznych, lub byliby zamknięci w hermetycznym kokpicie. Jednakże, ze względów bezpieczeństwa, na wypadek rozszczelnienia konstrukcji, obowiązkowym ubraniem kierowców byłyby kosmiczne, ognioodporne kombinezony wyposażone w dodatkowe zabezpieczenia, tak jak system HANS.
Dodatkową kwestią do rozwiązania jest konieczność dostarczenia tlenu do silników spalinowych. Pojazdy musiałyby być wyposażone w duże zbiorniki z tlenem. W razie wypadku rozprężający się gaz może doprowadzić do gwałtownego zapłonu palnych substancji. Bardziej prawdopodobne jest zatem, że w przypadku imprez odbywających się poza kopułami księżycowych miast zawodnicy będą korzystali z samochodów elektrycznych.
Technologia ta już dziś z sukcesem wkracza do motorsportu, a w przypadku rajdów i wyścigów po powierzchni księżyca może okazać się niezastąpiona. Co jest niezwykle ważne – prąd elektryczny można wytworzyć na powierzchni księżyca dzięki ogniwom słonecznym. Paliwa kopalne trzeba by transportować z Ziemi.
Księżycowy wehikuł
Zalety silnika elektrycznego docenili z resztą inżynierowie z NASA. Łazik księżycowy Lunar Roving Vehicle wyposażono w cztery silniki elektryczne o mocy 0,18 kilowata (0,25 KM) – po jednym w każdym kole. Energii dostarczały dwie 36-woltowe baterie srebrowo-cynkowe o łącznej pojemności 242 Ah. Pojazd mógł pokonać na jednej baterii dystans 120 km i to z obciążeniem 440 kg. Sam łazik ważył 180 kg.
Lunar Roving Vehicle stworzony został przez koncern General Motors jako odpowiedź na ogłoszony przez NASA konkurs na pojazd zdolny do poruszania się po Księżycu.
Nie brakuje w tej historii polskiego akcentu. Maszyna została opracowana pod kierownictwem Mieczysława Bekkera – inżyniera i naukowca urodzonego w Strzyżowie w województwie lubelskim. Bekker ukończył wydział mechaniki Politechniki Warszawskiej, pracował m.in. w Wojskowym Instytucie Badań Inżynierii. Po wojnie wyemigrował do Kanady, a następnie do USA, gdzie rozpoczął pracę w General Motors. Jego pojazd księżycowy pokonał m.in. projekt firmy Grumann, na czele którego stał… inny Polak, Stanisław Rogalski.
Brak docisku
Brak atmosfery wpływa na jeszcze jeden aspekt. Inżynierowie mogą zapomnieć o setkach godzin spędzonych w tunelu aerodynamicznym, gdyż aerodynamika na księżycu nie istnieje. W żaden sposób nie da się wygenerować docisku w próżni. Znika także wpływ jazdy za innym pojazdem (zarówno pozytywny – jazda w tunelu aerodynamicznym na prostej, jak i negatywny – utrata docisku w zakrętach).
Kierowcy będą musieli polegać w zupełności na przyczepności mechanicznej. Wpłynie to w znaczący sposób na wygląd pojazdów. Konstruktorzy będą mogli się w pełni skupić na jak najdogodniejszym rozlokowaniu wszystkich komponentów zapominając w zupełności o efektywności aerodynamicznej.
Ciekawą kwestią jest również mniejsza siła ciążenia na księżycu. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że umożliwiłoby to szybsze pokonywanie zakrętów. Jednakże masa pojazdów, a zatem i siły działające na samochód w trakcie pokonywania łuków, przyśpieszania i hamowania są wciąż takie same, jak na Ziemi. Mniejsza jest jedynie siła, z jaką pojazd przyciągany jest przez ciało niebieskie. Powoduje to zmniejszenie docisku mechanicznego do podłoża. Zmniejszenie docisku przekłada się natomiast na mniejszą przyczepność i gorsze osiągi pojazdu.
Ekstremalne temperatury
Dużym utrudnieniem będą także spore wahania temperatur. O ile w przypadku wyścigu pod kopułą temperaturę będzie można ustawić automatycznie, o tyle podczas rywalizacji na zewnątrz nie ma już takiej możliwości. Ze względu na brak atmosfery wahania temperatury są bardzo duże, sięgające kilkuset stopni. Przygotowanie opon, które dadzą sobie radę w takich warunkach, będzie ogromnym wyzwaniem. Ułatwieniem jest natomiast to, że nie trzeba zabierać ze sobą deszczówek (o ile nikt kierując się pomysłem Bernie’go Ecclestone’a nie zamontuje zraszaczy na torze). Pozwoli to poczynić sporych oszczędności w przygotowaniu wyścigu na księżycu.
Daleka droga na Księżyc
Sporym wyzwaniem dla podróżujących na srebrny glob jest daleka i kosztowna podróż. Uczestnicy wyścigu mieliby do pokonania 384 000 kilometrów w jedną stronę. Członkowie misji Apollo 11 lecieli na księżyc przez cztery dni. W dobie samolotów podróż ta wydaje się być wiecznością. Dzisiaj wycieczkę do nawet najbardziej oddalonego większego miasta udaje się zazwyczaj zamknąć w 24 godzinach. Tyle czasu potrzeba, by znaleźć się na drugim końcu globu.
Podróżowanie stało się tak łatwe, że bez problemu można zorganizować wyścig w Malezji czy Chinach tydzień po zmaganiach w Melbourne. Pewną tradycją stała się też podróż na jeden wyścig do Ameryki Północnej, na Grand Prix Kanady. Może czas na pozaziemskie wyścigi Grand Prix?
Jak ekipy poradzą sobie z podróżą trwającą cztery dni? W przypadku przygotowania nieco dłuższej przerwy, przed i po księżycowym wyścigu, nie powinno stanowić to dużego problemu. Obecnie podróż na księżyc jest niezwykle drogim przedsięwzięciem, lecz już teraz lotami w kosmos interesują się firmy komercyjne, co powinno doprowadzić do obniżenia kosztów podróży.
Konkurencja między firmami może przyśpieszyć także prace rozwojowe, które mogą zaowocować przełomowymi rozwiązaniami i skróceniem czasu podróży. Być może w przyszłości podróże na księżyc będą równie częste i tanie, jak lot do Singapuru?
Obecnie jednak czas potrzebny na podróż na księżyc może zniechęcać. Jednakże możliwość ścigania się na księżycu będzie magnesem przyciągającym najwybitniejsze postacie ze świata motorsportu. Podobnie, jak w czasach przedwojennych Europejscy zawodnicy wsiadali na pokłady statków, by zmierzyć z Amerykańskimi rywalami. Podróż zajmowała często ponad tydzień, lecz ekipy ze Starego Kontynentu z chęcią były gotowe go poświęcić, by stanąć do walki z Amerykańską konkurencją podczas prestiżowych wyścigów o Puchar Vanderbilta czy o Amerykańską Wielką Nagrodę.
Gdzie będą kolejne wyścigi?
Gdy flaga w czarno-białą szachownicę zawiśnie po pierwszym księżycowym Grand Prix, kibice ponownie spojrzą w niebo szukając kolejnych lokalizacji dla rund Mistrzostw Świata, które z czasem przeistoczą się w Mistrzostwa Układu Słonecznego.
Następnym krokiem wydaje się być wyścig na Marsie. Od lat powstają coraz śmielsze wizje skolonizowania czerwonej planety. Z czasem doprowadzi to do pierwszych wyścigów na Marsie. Zawody odbywałyby się w podobnej formie, jak te na księżycu. Różnica w sile ciążenia nie jest aż tak duża, jak na księżycu, zatem pod tym względem warunki będą zbliżone do Ziemskich. Mars posiada także własną atmosferę, niestety w 95 % składa się ona z dwutlenku węgla. Ponownie zatem będzie trzeba ukryć wyścigowe bolidy pod szklanymi kopułami.
Duży problem stanowi odległość Marsa od Ziemi. Planeta w najbliższym możliwym położeniu wciąż jest oddalona od nas o 55 mln kilometrów. Przy zastosowaniu obecnych środków transportu podróż trwałaby wiele miesięcy. Pierwsze wyścigi na Marsie rozgrywane będą zapewne jedynie pomiędzy mieszkańcami czerwonej planety. Na uczestnictwo Ziemian w marsjańskich wyścigach trzeba poczekać aż do momentu rewolucji w kosmicznym transporcie. Rewolucji na miarę powstania samolotu.
Wszystko, o czym wspomnieliśmy sprawia, że temat pt. „pozaziemskie wyścigi” pewnie będzie odświeżany kilkukrotnie po kolonizacji danych planet i satelitów.
Dalej w nieznane
Jakie inne planety mogą stać się jeszcze domem człowieka i miejscem kosmicznych zmagań? Wenus jest wyjątkowo niegościnny ze względu na bliskość słońca i panujące tam wysokie temperatury. Jednak nie można wykluczyć, że ludzkość i tam założy swoją kolonię. Podbój gazowych olbrzymów – Jowisza, Saturna i Neptuna może być trudna, lecz ludzie z pewnością znajdą sobie dogodną przystań na ich księżycach. One być może też gościłyby pozaziemskie wyścigi?
W przypadku lodowego Urana ludzie musieliby zmierzyć się z kilkunastokrotnie większą siłą ciążenia, niż na Ziemi, co także wyklucza podbój tej planety. Może jednak powstanie kiedyś kolonia na odległym od Słońca, maleńkim, zimnym i ciemnym Plutonie. Zastanawiacie się co ludzie robiliby w tak niegościnnych warunkach? Zostaną tam zepchnięci przez ich własną naturę. Tą samą, która kazała im ryzykować życie, by jako pierwszemu wetknąć flagę na biegunie.
Podsumowanie. Czy pozaziemskie wyścigi odbędą się?
Przed nami jeszcze daleka droga do podboju księżyca i wyścigów na srebrnym globie. Jednak ludzka determinacja i chęć podboju nowych lądów będzie pchała go coraz dalej w kosmos.
Wkrótce po utworzeniu pierwszego księżycowego miasta ludzie zatęsknią za pędzącymi idealną linią wyścigowymi bolidami. Będzie to impuls, który zapoczątkuje nową epokę w historii sportów motorowych. Na pewno pozaziemskie wyścigi byłyby bardzo atrakcyjne dla nowych gałęzi rozwoju wszechświata. Jakby mógł wyglądać wyścig na naszym satelicie? Wyżej macie wizualizację z kampanii reklamowej firmy Total.