Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Powrót króla. Czy Alonso podzieli los Schumachera w F1?

Coś co jeszcze jakiś czas temu wydawało się niespełnionym snem fanów hiszpańskiego mistrza, dzisiaj staje się faktem. Fernando Alonso wraca do Renault i Formuły 1. Hiszpan podpisał umowę ze stajnią Renault DP World F1 Team i ponownie pojawi się w stawce F1 w 2021 roku.

powrót fernando Alonso 2021 Renault F1
Fot. Renault F1 Team / Powrót stulecia? Można wymienić tylko kilka nazwisk, których powrót do F1 zgromadziłby ten poziom zainteresowania. Alonso jest jednym z nich

Ale to nie przyszły sezon jest języczkiem uwagi Hiszpana. Powrót Fernando Alonso jest nakierowany na 2022 rok i wielką rewolucję techniczną w F1. W jego opinii może ona dać zarówno jemu, jak i Renault szanse na upragniony tytuł.

Powrót Alonso w wielu aspektach przypomina comeback innego mistrza – Michaela Schumachera w 2010 roku w barwach Mercedesa. Czy Alonso również pożegna się z F1 na dobre w atmosferze upadku?

Coś do udowodnienia

Dwa tytuły mistrza świata, 32 zwycięstwa w Grand Prix oraz 97 podiów. A mimo to o Alonso można mówić jako kierowcy niespełnionym, którego statystyki nie odzwierciedlają skali talentu. Kierowcy, którego wybory w dalszej perspektywie okazywały się chybione, ego nie mieściło się w padoku F1, a pobyt w zespole wiązał się z gwarantowanym skłóceniem całej ekipy. Mimo to nie można odmówić Alonso jednego. To ciągle jedno z najgorętszych nazwisk na rynku i człowiek, który wsiadając do bolidu, wyciąga z niego więcej niż ktokolwiek inny. A jego cel jest znany od lat. Już w 2006 roku, zaraz po zdobyciu swojego drugiego mistrzostwa w barwach Renault powiedział, że zakończy karierę mając na koncie trzy tytuły.

ZOBACZ TAKŻE
Od Grand Prix po legendarną królową sportów motorowych

Fernando Alonso ciągle ma z F1 rachunki do wyrównania. W 2018 roku Hiszpan odchodził z poczuciem niedosytu. Choć w 2010 i 2012 roku był o włos od zdobycia mistrzostwa w ekipie Ferrari, to za każdym razem wymykało mu się ono z rąk w ostatnim wyścigu sezonu na rzecz młodego Sebastiana Vettela.

Później przyszła kolej na ponowny mariaż z McLarenem, który zasilany silnikami Hondy miał nawiązać do największych sukcesów stajni z czasów Ayrtona Senny. Skończyło się na „GP2 engine” i konflikcie między zespołem z Woking, a japońskim gigantem. Spór ten ciągnie się za „Nando” po dziś dzień. Sfrustrowany brakiem jakichkolwiek sukcesów i szans na walkę choćby o podia, Alonso odszedł z F1, zaznaczając, że wróci tylko pod warunkiem, że dostanie bolid umożliwiający walkę o upragniony trzeci tytuł.

Powrót Fernando Alonso jak Michaela Schumachera?

W grudniu 2009 roku Michael Schumacher został ogłoszony kierowcą nowopowstałego zespołu Mercedesa. Fani niewątpliwego talentu Niemca oszaleli z radości. Schumacher, podobnie jak Alonso zapowiadał jeden cel – zdobyć kolejne mistrzostwo świata.

Gdy „Schumi” odchodził na emeryturę w 2006 roku, ciągle był na szczycie. Chociaż od dwóch sezonów nie zdobył tytułu to wszyscy ciągle uważali go za konkurencyjnego kierowcę – najlepszego w stawce obok Alonso. Dopiero z czasem wyszło na jaw, że to Ferrari naciskało na Niemca, by zszedł ze sceny, ustępując Kimiemu Raikkonenowi, który miał zostać jego następcą w Scuderii.

ZOBACZ TAKŻE
Era turbo – najbardziej szalone lata w Formule 1

Będąc na emeryturze, Schumacher nie ukrywał, że F1 ciągle jest w orbicie jego zainteresowań. Był nawet blisko powrotu do Ferrari po nieszczęśliwym wypadku Felipe Massy w GP Węgier 2009. Brazylijczyka zastąpił jednak Luca Badoer, a później Giancarlo Fisichella, nie zdobywając ani punktu do końca sezonu.

Głodnemu jazdy Schumacherowi skończyła się cierpliwość i podpisał kontrakt… z Mercedesem. Ogromny wpływ na decyzję Niemca miał fakt, że jego nowym szefem miał zostać jeden z ojców jego sukcesów w stajni z Maranello – Ross Brawn.

„Popełnił błąd wracając do stawki”

„To jedyna kombinacja, która mogła zdecydować o powrocie. Ross jest moim wieloletnim przyjacielem. Znamy się w każdym szczególe. Wygraliśmy razem wyścigi, których nie mieliśmy prawa wygrać, przeżywaliśmy razem trudne czasy i wspaniałe chwile. I zakończyliśmy współpracę z pozytywnymi wspomnieniami o sobie. Jestem bardzo zainspirowany tym, że znów będziemy współpracować. Czuję, że wnoszę coś naprawdę ważnego do zespołu” – mówił „Schumi” po podpisaniu trzyletniego kontraktu.

Wszystko to na papierze wyglądało jak prosta recepta na sukces. Tylko nieliczni dziennikarze i eksperci dostrzegali przesłanki, które wskazywały na to, że powrót Schumachera może nie być usłany różami. I nie był…

Siedmiokrotny mistrz świata zawiódł w barwach stajni z Brackley. Mercedes wówczas dopiero budował swój zespół fabryczny, przez co nie posiadał konkurencyjnego samochodu. Schumacher przegrywał zresztą też wewnętrzną rywalizację z Nico Rosbergiem. Kolejnym istotnym czynnikiem była rewolucja techniczna z 2009 roku, która kompletnie zmieniła bolidy.

ZOBACZ TAKŻE
"Szalone lata 90-te". Najlepsza dekada w historii F1?

„Popełnił błąd wracając do stawki. Nowa generacja pojazdów F1 rozwijała się w innym kierunku, a Schumacher nie był w stanie wpłynąć tak bardzo na technologię, jak to miało miejsce wcześniej w Benettonie czy Ferrari” – stwierdził po latach Willi Weber, były menedżer Schumachera.

Po trzech sezonach spędzonych w kokpicie „Srebrnej Strzały”, jedynymi sukcesem Schumachera było szczęśliwe trzecie miejsce w GP Europy 2012. Jak się okazało, Niemiec nie był w stanie nawiązać do swojej formy sprzed emerytury. Schumacher wypadł blado w starciu z nową technologią i generacją coraz lepszych, młodych kierowców. To wszystko uwydatniło jego braki po powrocie, których nie był już w stanie nadgonić. „Schumi” już zawsze będzie postrzegany jako legenda motorsportu, ale tak samo już zawsze będzie na jego nazwisku ciążyło piętno porażki w Mercedesie.

Powrót Fernando Alonso. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki?

Między powrotem Schumachera i Alonso jest jednak kilka zasadniczych różnic. Bez wątpienia stawiają one Hiszpana w lepszej sytuacji niż siedmiokrotnego mistrza świata. Fernando wraca do zespołu, który już zna – wiele osób pracujących w Renault ciągle pamięta ich wspólne sukcesy z lat 2005-06. Ponadto „Nando” może potraktować sezon 2021 jako czas na solidne przygotowanie się do nowej generacji bolidów – w samochodzie, który na jego szczęście, nie odbiega zanadto od tego, do czego przyzwyczaił się przed swoim odejściem z padoku.

Walka Renault o tytuł w 2022 roku także wydaje się realna zważywszy nie tylko na rewolucję techniczną ale limity budżetowe obowiązujące od 2021 roku. Układ sił na pewno się zmieni, a na limitach budżetowych największym wygranym będzie właśnie Renault oraz McLaren. Pytanie tylko, czy zespół fabryczny, który co roku zapewnia, że zbudują bolid umożliwiający walkę o najwyższe cele, a kończący w środku stawki jest wiarygodny?

ZOBACZ TAKŻE
Jak dobry jest Fernando Alonso? Biografia Hiszpana nie zostawia złudzeń

Przyszły sezon może być trudny dla Hiszpana

Prawdziwy test formy Alonso przyjdzie jednak dopiero kiedy Renault faktycznie da mu bolid zdolny do walki o tytuł. W przyszłym sezonie trudno wymagać, nawet przy ogromnym talencie Hiszpana, że wyciągnie z Renault znacznie więcej niż bezpieczne miejsce w środku stawki, z powodu „zamrożenia” wielu elementów bolidu. Natomiast w przypadku walki na czele, największym konkurentem dla Alonso może okazać się jego partner z zespołu. W takim samym bolidzie będzie on stanowił punkt odniesienia dla rzeczywistej formy dwukrotnego mistrza świata.

Tak jak w przypadku rywalizacji Schumachera i Rosberga. I nie mam tu na myśli Estebana Ocona, który pomimo ogromnego potencjału nie powinien mieć szans na pokonanie weterana F1 w przyszłym sezonie. Renault, przynajmniej na początku, będzie zachwycone obecnością Alonso w ich garażu. Francuzi zrobią wszystko, żeby Hiszpan nie popełnił wizerunkowego „faux pas”, przegrywając z byłym juniorem Mercedesa.

Kto zostanie partnerem zespołowym „Nando” w 2022 roku? Czy ambicje Renault znajdą w końcu odzwierciedlenie w rzeczywistości? Czy po raz kolejny wielki comeback do F1 okaże się fiaskiem? Tego na razie nie wiemy. Ale wiemy, że powrót Alonso do stawki będzie mistrzowski – przynajmniej w kontekście dywagacji.

5/5 (liczba głosów: 1)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama