MotoGP jest mniej więcej na półmetku sezonu 2021 co jest dobrym momentem na jego podsumowanie. Za nami dziewięć z dziewiętnastu rund (dwudziestu jeśli liczymy GP Argentyny). Zaś już za tydzień stawka wróci do rywalizacji na Red Bull Ringu. Tam motocyklowe mistrzostwa świata rozegrają dwie rundy tydzień po tygodniu. W tej części przyjrzymy się producentom czołowej trójki klasyfikacji producentów – KTM-owi, Ducati i Yamasze.
Akcja – reakcja w KTM-ie
Pierwsza połowa sezonu w wykonaniu austriackiego producenta była pracowita. KTM przystępował do sezonu 2021 zdecydowanie nie jako faworyt wśród producentów. Zeszłoroczna forma motocykla RC16 była bardzo dobra, ale jednocześnie uzależniona od alokacji mieszanek przedniej opony. Szczególnie ważna dla nich była opona pośrednia, z której chętnie korzystali zawodnicy KTM-a. W tym roku zmieniono alokację przedniej opony opony i się okazało, że KTM ma problemy. Otwarcie sezonu w Katarze upłynęło dla austriackiego producenta pod znakiem uślizgów przedniej opony.
Nie pomógł też fakt, że KTM po zeszłym sezonie stracił przywileje wynikające ze zwycięstw w sezonie 2020. Wówczas KTM postanowił zakasać rękawy i wziął się do pracy. Wszyscy czterej zawodnicy zbierali dane czego efektem były zmiany wprowadzone na Mugello. Wówczas Miguel Oliveira i Brad Binder otrzymali do dyspozycji nową stalową ramę i nowe paliwo. Rama dała rezultat w postaci lepszego prowadzenia RC16 w środku i na wyjściu z zakrętów. Natomiast przejście z paliw ELF na ETS pomogło poprawić prędkość motocykla na prostych.
Jak zmiany w motocyklu wpłynęły na zawodników?
Mocno na tym zyskał wspomniany Oliveira, który pierwsze wyścigi kończył poza pierwszą dziesiątką, a czasem nawet poza punktami. W tym czasie to Brad Binder lepiej sobie radził na tej maszynie. Południowoafrykański zawodnik w trzech pierwszych wyścigach dwukrotnie finiszował w pierwszej ósemce, zdecydowanie wyżej niż jego partner zespołowy. Jednakże z czasem szala zaczęła się przechylać na rzecz Portugalczyka. Punktem zwrotnym było wspomniane Mugello. Wówczas były zawodnik Tech3 stanął trzy razy na podium – z czego raz na jego najwyższym stopniu. To pozwoliło mu doszosować do siódmego miejsca w punktacji – szesnaście za czwartym Mirem.
Jeśli dobrze wykorzysta szansę w postaci dwóch wyścigów w Austrii to Oliveira może się zbliżyć do czołowej trójki mistrzostw świata. Koniec końców może być zadowolony ze swojej dyspozycji. Brad Binder od Mugello też dokonał postępu, ale nie jest on tak wyraźny jak progres jego team partnera. Warto by było poprawić kwalifikacje. Brad Binder był trzykrotnie w tym roku w Q2, ale pozostałe sześć weekendów to był start spoza czołowej dwunastki.
Trudny sezon dla Tech3
Ich sezon jest nieco trudniejszy. Na Losail, które nie pasuje RC16 zawodnicy Tech3 nie zdobyli nawet punktów. Te pojawiły się na Algarve, zaś na Le Mans obaj zawodnicy dojechali w czołowej dziesiątce. Jednakże to był jedyny w miarę pozytywny weekend dla satelickiej ekipy KTM-aa. Kolejne rundy przyniosły po dwa nieukończone wyścigi u obydwu zawodników. Ciężko też ocenić jak Petrucci i Lecuona oceniają nową ramę i paliwo, ponieważ te zmiany otrzymali dopiero na Sachsenring. Więc na ewentualne rezultaty musimy poczekać.
Czy Herve Poncharal może być zadowolony ze swoich zawodników? Raczej nie z Ikera Lecuony, u którego próżno szukać postępu od pojawienia się w klasie królewskiej w sezonie 2020. Petrucci uzyskuje nieco lepsze wyniki, które są całkiem zrozumiałe jeśli spojrzymy na to, że Włoch nie zna tej maszyny. Dodatkowo Petrucci wnosi do KTM-a swoje doświadczenie z Ducati. To przydaje się w momencie, gdy KTM stracił tak doświadczonego zawodnika jakim był Pol Espargaro. Czy to wystarczy, by obronić posadę w zespole przed Raulem Fernandezem?
Jaki efekt przyniosły zmiany w Ducati?
Ducati pozwolę sobie podzielić na dwie grupy. Pierwsza to trójką debiutantów – Jorge Martin, Enea Bastianini i Luca Marini. Druga grupa to zawodnicy na fabrycznych motocyklach GP21 – Francesco Bagnaia, Jack Miller i Johann Zarco.
Progres Mariniego
Każdy zawodnik z tej grupy zasługuje na pochwałę, ponieważ wszyscy trzej koniec końców dokonali postępu w pierwszej połowie sezonu. Luca Marini na testach prezentował fatalną formę, na którą składały się między innymi problemy z ergonomią. Przyrodni brat Valentino Rossiego nie mógł znaleźć optymalnej pozycji na motocyklu. Jednakże można odnieść wrażenie, że Włoch rozwiązał ten problem jak i kilka innych. To zaowocowało kilkoma finiszami w punktach – w tym trzy razy na dwunastym miejscu. Jednak czy to jest wszystko czego można od niego oczekiwać w tym roku? Trudno powiedzieć, ale to też nie są złe wyniki. Pamiętajmy, że prawie cała stawka korzysta z motocykli fabrycznych, które stale dostają nowe części w odróżnieniu od GP19 Mariniego i Bastianiniego.
Wskoki Bastianiniego i Martina
Przejdźmy właśnie do Enei Bastianiniego, który jednak bardziej zaimponował niż jego rodak na Esponsoramie. Mistrz świata Moto2 otworzył sezon serią finiszy na dziewiątym, jedenastym I dziesiątym miejscu. Kolejne wyścigi nie były aż tak pomyślne dla Bastianiniego, ale i tak można mówić o solidnym debiucie.
Natomiast jak można ocenić dotychczasowy debiut w wykonaniu Jorge Martina? Z jednej strony trzy finisze w punktach, a z drugiej strony pole position i podium w GP Dohy. Niestety później przydarzyła się kontuzja na Algarve i pauza przez trzy cztery wyścigi. To utrudnia ocenę tego co mógł w tym czasie osiągnąć mistrz świata Moto3.
Specyficzny sezon Millera
U Australijczyka można w tym roku zaobserwować wzloty jak i upadki. Pierwsze wyścigi raczej należały do tych drugich. Tutaj przyczyn można upatrywać w warunkach na torze – podczas GP Kataru dość mocno wiało co nie pomogło Ducati na prostych. Dodatkowo włoskie motocykle w drugiej połowie zmagań zaczęły się zmagać z tylną oponą, która zaczęła się ślizgać. Tydzień później sytuację utrudniło pompujące przedramię, przez które Miller poddał się operacji przed GP Portugalii. To w połączeniu z odcięciem się od social mediów sprawiło, że Australijczyk stał się bardziej ułożony po chaotycznym otwarciu sezonu. Potwierdzeniem tego była wygrana na Jerez i w Le Mans, w którym nie stracił głowy mimo kilku błędów w wyścigu. To przekonało władze zespołu do przedłużenia współpracy z Millerem na kolejne sezony.
Potem na Mugello dość niespodziewanie żadne Ducati nie znalazło się na podium. Tutaj okazało się, że znowu zawodnicy na GP21 zmagali się z wiatrem i pracą opon. Szóste miejsce to było maksimum. Potem przyszło podium pod Barceloną i szóste miejsce na Sachsenring. Oba te wyniki są zgodne z tym czego można było oczekiwać. Tor Barcelona-Catalunya całkiem dobrze pasuje Ducati i można było się spodziewać tych motocykli na podium – nawet pomijając kary dla Quartararo.
Ducati poczyniło postępy przez zimę, ale nadal czegoś brakuje
Sachsenring też odzwierciedla formę Ducati w takich aspektach jak skręcanie czy długa jazda w pełnym złożeniu. Ducati poczyniło postępy w tych aspektach co pokazał dublet w Jerez. Ale prawdopodobnie to nie jest wystarczający progres, by w końcu powalczyć o wygraną na wspomnianym Sachsenringu. Jak można ocenić pierwszą połowę w wykonaniu Australijczyka? Zdecydowanie na plus jest to, że zawodnik potrafił oczyścić głowę po trudnych wyścigach w Katarze. Czego może mu brakować w odniesieniu do dwóch innych zawodników fabrycznych i Fabio Quartararo? Nieco stabilniejszej formy na trudniejszych torach, ale ta częściowo zależy też od motocykla Ducati.
Bagnaia, człowiek zagadka
Teraz kolej na Francesco Bagnaię. Włoch ma na koncie zarówno podia jak i finisze poza pierwszą piątką czy wywrotki. Pamiętajmy, że Bagnaia ma mniej doświadczenia niż jego partner z fabrycznej ekipy. Dlatego fakt, że Miller znajduje się w klasyfikacji generalnej za Włochem można uznać za sukces tego drugiego. Pragnę też zauważyć, że Bagnaia w tym roku tylko raz finiszował na deskach – na Mugello. To zdecydowanie mniej niż w sezonie 2020. Jednakże tamte wywrotki to były w większości uślizgi przodu spowodowane trudnościami w rozgrzaniu tej opony przez niskie temperatury na torze. Zobaczymy jak w tym roku Włoch poradzi sobie w podobnej sytuacji w tym roku.
Czarny koń
Na koniec Ducati zostaje Johann Zarco, którego forma zaskakuje. Francuz po kilku latach tułaczki po innych producentach w tym roku wskoczył na fabryczną maszynę Pramac Ducati. Dwukrotny mistrz świata Moto2 zdobył cztery podia na dziewięć dotychczasowych wyścigów. To bardzo równa forma, której nie zachwiały nawet ósme miejsca w Jerez czy Sachsenring, ani wywrotka na Algarve. Z jednej strony można się zastanawiać czy Francuz mógł w tym roku wygrać wyścig. Ale z drugiej strony niewiele osób stawiało go przed testami w Katarze na pozycji wicelidera na półmetku sezonu 2021. Nawet jeśli Zarco zdołałby wykrzesać dodatkowe punkty z dotychczasowych wyścigów to i tak przewaga Quartararo jest zbyt wielka. Oczywiście należy też pamiętać, że punkty i podia zbiera się cały rok, ale Zarco chyba o tym pamięta.
Yamaha: Psycholog sportowy to żaden wstyd
Zdaniem paru dziennikarzy – między innymi polskich – nie godzi się, aby zawodnik na poziomie mistrzostw świata korzystał z pomocy psychologa. Przypadek zespołu fabrycznego Yamahy zdaje przeczyć temu stwierdzeniu.
Z jednej strony mamy Fabio Quartararo, który rok temu z jednej strony wygrywał wyścigi. Jednakże jeśli nie wygrywał to rzadko finiszował w pierwszej piątce. Francuz rok temu miał problemy z radzeniem sobie z emocjami w trudniejszych momentach sezonu. To w połączeniu z trudną nową tylną oponą Michelin i specyficznym motocyklem Yamahy dało mu ósme miejsce w punktacji sezonu 2020.
Dobrze przepracowana zima
Najlepsze co obie strony mogły zrobić to wyciągnąć wnioski i popracować nad problemami przez zimę. Yamaha przygotowała motocykl zbliżony charakterystyką do maszyny 2019. To pomogło w lepszym zarządzaniu oponami i łatwiejszym prowadzeniu. Natomiast Fabio Quartararo zasięgnął pomocy psychologa, z którym pracował nad radzeniem sobie z emocjami, presją czy słabszymi wynikami.
Efekt? Wygrana w GP Dohy, na Algarve, Mugello i w Assen. W Katarze powstrzymały go błędne ustawienia na kierownicy motocykla. A w Jerez i we Francji przyczyną było między innymi pompujące przedramię. W Barcelonie na przegraną wpłynął spadek temperatury toru co pomogło Miguelowi Oliveirze. Dodatkowo były kontrowersje związane z limitami toru i kombinezonem. Niezależnie od wyniku wydaje się, że Francuz podchodzi do słabszych wyników z większym dystansem tak jak to robi Joan Mir. Można zauważyć, że Quartararo wygląda w tym roku na mocniejszego psychicznie.
Skrajności w zespole fabrycznym
Niestety tego nie można powiedzieć o Mavericku Vinalesie. Hiszpan nadal potrafi zaprezentować mocne tempo na dłuższym przejeździe. Niestety potem przychodzą kwalifikacje, w których mistrz świata Moto3 kwalifikuje się w okolicy drugiego rzędu. Potem na starcie następuje spadek wywołany problemami z rozgrzaniem opon. To często skutkuje jazdą za rywalem, która nie sprzyja Yamasze i często powoduje kolejne straty pozycji. Niestety taki scenariusz powtarza się od kilku lat.
Yamaha przed GP Katalonii zdecydowała się na radykalne zmiany. Najpierw postanowiono o zwolnieniu Estebana Garcii z roli szefa mechaników Vinalesa ze skutkiem natychmiastowym. Na jego miejsce wszedł Silvano Galbusera, z którym wcześniej pracował Rossi. GP Niemiec i jazda Vianlesa na końcu stawki prawdopodobnie przelała czarę goryczy. Wówczas Yamaha zdecydowała o rozwiązaniu umowy z końcem tego sezonu. Na osłodę trzeba wspomnieć o podium w Assen.
Petronas SRT zmaga się z problemami
Z czym zmaga się w tym roku Valentino Rossi? Praktycznie ze wszystkim, ale głównie z oponami. Trudno tu powiedzieć coś innego niż to, że to będzie ostatni sezon Włocha w mistrzostwach świata. Natomiast Franco Morbidelli też nie ma łatwo. Wydawało się, że jego motocykl będzie nadal wystarczająco mocny, aby zeszłoroczny wicemistrz świata mógł dalej walczyć w czołówce. To wydawało się być logiczne, ponieważ dość mocno ograniczono możliwość zmian w motocyklach przed tym sezonem.
Jak się okazało, nadal większość producentów dokonała zmian w dozwolonych obszarach. Tym samym Morbidelli został w tyle, ponieważ nadal dysponuje motocyklem w specyfikacji 2019. Wszystko co Włoch może zrobić to ograniczać straty na torze i pracować nad posadą w fabrycznym zespole na sezon 2022. Podium na Jerez to prawdopodobnie maksimum na ten sezon. Sprawy nie ułatwia kontuzja kolana, przez którą Włoch wróci dopiero na Misano. Czy można ten sezon nazwać regresem? Zdecydowanie nie. Po prostu inne motocykle się poprawiły poza jego dwuletnią maszyną.
Co dalej?
To by było na tyle jeśli chodzi o podsumowanie MotoGP na półmetku sezonu 2021. Już w najbliższym tygodniu MotoGP wróci do rywalizacji. Na początek dwa wyścigi w Austrii na torze, który w teorii powinien sprzyjać Ducati i KTM-owi. Jak to wyjdzie w praktyce? Czas pokaże!