Długa droga w dół
Przypomnijmy, Sebastian Vettel i Maurizio Arrivabene bardzo szybko stworzyli zgrany duet. Był on porównywany nawet do Michaela Schumachera i Jeana Todta na początku XXI wieku. Po nieudanych sezonach 2017 i 2018, kiedy stajnia z Maranello miała szanse na mistrzostwo świata, ale przez różne błędy je zaprzepaściła, te porównania szybko odeszły w zapomnienie. Włoch na początku kolejnego sezonu został zastąpiony przez Mattię Binotto, a w mediach pojawiały się spekulacje co do dalekich od ideału relacji między nimi.
– Myślę, że przez te wszystkie lata trudno jest wybrać jedno wspomnienie – powiedział Vettel, wspominając swój czas w Ferrari w specjalnym wywiadzie dla włoskiego Sky Sports. – To, co na pewno zatrzymam do końca życia, to spędzanie czasu nie tylko z profesjonalistami, ale także z ludźmi z wielkim sercem i wielką pasją, która ich napędza.
– Ostatecznie zachowujesz wspomnienia i pasję, którymi dzieliłem się po drodze z tak wieloma ludźmi. Nie żałuję, patrząc wstecz. Z pewnością były błędy. Były wzloty i upadki – dodał.
Kluczowa postać? Riccardo Adami
Poproszony przez Sky Sports Italia o wymienienie najważniejszych postaci, z którymi pracował w Ferrari przez sześć lat, Niemiec zdecydował się na szczere wyznania.
– Bez wątpienia Riccardo [Adami, jego inżynier wyścigowy – przyp. red.] – powiedział na początku Vettel. – Ważne było, aby mieć go jako filar, ponieważ znaliśmy się wcześniej. Rozumiał mnie i był najważniejszą osobą dla mnie na torze – dodał.
Przy tej okazji warto wspomnieć tegoroczny wyścig o GP Hiszpanii. Pomimo 20 wiadomości ze strony Adamiego, Vettel przez cały wyścig nie powiedział absolutnie nic. Do dziś nie wiadomo czy powodem „focha” Niemca były relacje z jego inżynierem wyścigowym podczas tego weekendu czy jakiś nieznany publicznie problem np. z Mattia Binotto. Być może dowiemy się tego za jakiś czas.
Vettel o Arrivabene. Jak zwykle z klasą
– Jednak w szerszym ujęciu Maurizio Arrivabene. Myślę, że z zewnątrz nie był dobrze rozumiany – dodał zaskakująco 4-krotny mistrz świata. – Nie było łatwo pracować z Marchionne [byłym prezesem Ferrari zmarłym w 2018 roku – przyp. red.]. Był specyficzny, wywierał na ludzi wielką presję, a przy Maurizio nie zawsze był miły. Mimo różnych sprzeczności, myślę że Arrivabene ma naprawdę wielkie serce – zakończył Vettel.
Słowa te potwierdzają to, co było widać na torze. Arrivabene i Vettel wielokrotnie się ściskali, a gdy spotkali się po jakimś czasie na specjalnym wydarzeniu w Mediolanie z okazji 90-lecia Scuderii Ferrari, widać było po przywitaniu, że bardzo się lubią i cenią.