Akcje Astona Martina wzrosły aż o 13% po informacji o możliwej transakcji. Stroll zamierza kupić duży pakiet akcji, który dałby mu kontrolę nad borykającą się z problemami brytyjską firmą. Pomimo ogromnego wzrostu akcje Astona Martina cały czas są warte tylko jedną trzecią kwoty, na które wyceniono je w momencie wejścia na londyńską giełdę w październiku 2018 r.
Problemy producenta luksusowych samochodów są doskonale znane – to słaba sprzedaż i niskie zyski, które niejako zmusiły go do wejścia do segmentu SUV-ów i crossoverów z modelem DBX. Do tego dochodzi spowolnienie gospodarki i niepewność wokół Brexitu.
Majątek Strolla, który jest przewodniczącym konsorcjum spółek kontrolujących zespół F1 Racing Point, jest wyceniany na ponad 2,6 miliarda dolarów. Kanadyjczyk ma udziały w markach takich jak Pierre Cardin, Ralph Lauren czy Tommy Hilfiger.
Cała transakcja z pewnością miała by wpływ na obecny układ stawki F1, choć ciężko ocenić jak znaczący. Aston Martin jest związany obecnie sponsoringiem tytularnym z zespołem Red Bulla, ale w przypadku przejęcia przez Strolla ta współpraca mogła by zostać zakończona. Mogła by, bowiem kiedy w grę wchodzą wielkie pieniądze, nie ma co przesądzać. Dodatkowo aerodynamiczny guru ekipy z Milton Keynes, Adrian Newey, maczał palce w konstrukcji najnowszych hipersamochodów Astona Martina – Valkyrie i Valhalli.
Można natomiast z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że w przypadku dopięcia transakcji kierowany przez Strolla Racing Point zostałby fabryczną ekipą Astona Martina. W tym przypadku zespół raczej nie zmieniłby silników, które obecnie dostarcza im Mercedes – niektóre modele brytyjskiego producenta także są przecież napędzane silnikami od Mercedesa-AMG.