Pierwsza część kwalifikacji odbyła się bez większych sensacji, choć za sporą niespodziankę należy uznać dopiero 16. miejsce Kevina Magnussena. Kierowcy Mercedesa przejechali Q1 na ultramiękkiej mieszance opon, co było hazardowym zagraniem i mogło skończyć się bardzo źle. Ostatecznie jednak Lewis Hamilton zajął 14. miejsce, a dla innych popłynął jasny sygnał, że o awans do Q3 będzie można powalczyć tylko i wyłącznie na hipermiękkiej mieszance. Poza Magnussenem obyło się bez zaskoczeń – odpadli: Brendon Hartley, Stoffel Vandoorne, Siergiej Sirotkin i Lance Stroll.
Druga część kwalifikacji rozpoczęła się od nie mającej zupełnie sensu próby Ferrari wykonania dobrego okrążenia na ultramiękkich oponach. Kimi Raikkonen jednak dość szybko sprowadził wszystkich na ziemię, tłumacząc, że nie tędy droga i stajnia z Maranello na swoje szczęście porzuciła ten niezbyt dobry pomysł. Pozostała część tej sesji obyła się bez niespodzianek, choć w szybkim okrążeniu Sebastiana Vettela na hipermiękkim ogumieniu wyraźnie przeszkodził mu tłok na torze. Ostatecznie Niemiec jednak bez problemu awansował do Q3. Zgodnie z przewidywaniami w Q2 odpadli: Fernando Alonso, narzekający na swój bolid Carlos Sainz, Charles Leclerc, Marcus Ericsson i Pierre Gasly.
Przed trzecią częścią kwalifikacji wiadomo było, że walka o pole position rozegra się między dwoma kierowcami Ferrari i Lewisem Hamiltonem, jednak ta ostatnia opcja była znacznie mniej prawdopodobna. Brytyjczyk jednak już na początku sesji wykręcił okrążenie, które jego inżynier wyścigowy nazwał „epickim” – najszybsze kółko tego weekendu w Singapurze. Jak się potem okazało, wystarczyło to do zdobycia pierwszego pola startowego. Drugie miejsce sensacyjnie zajął Max Verstappen, który jeszcze podczas trzeciego treningu regularnie narzekał na swój bolid. Jak widać godzina wystarczyła mechanikom Red Bulla na znalezienie właściwych ustawień. Dopiero trzecie pole startowe zajmie Sebastian Vettel, który podczas swojego ostatniego okrążenia wykręcił rekord w pierwszym sektorze, ale nie był w stanie utrzymać dobrego tempa do końca, także poprzez ruch na torze, na który Niemiec narzekał już wcześniej przez radio, tłumacząc swojemu inżynierowi że przy pierwszym kółku został wypuszczony w złym momencie.
Stawka na starcie będzie jutro wymieszana bardziej niż zazwyczaj, co zapowiada wielkie emocje. Dziwić mogą jedynie znaczne różnice między zespołowymi partnerami – ok. 0,7s między Hamiltonem i Bottasem, a także Verstappenem i Ricciardo. Zwłaszcza w przypadku tej drugiej pary sytuacja jest mocno zaskakująca.