Netflix w marcu wypuścił na rynek 10-odcinkowy serial dokumentalny o Formule 1. Zbiera on raczej pozytywne opinie, głównie za zakulisowe fragmenty oraz niecodzienne podejście do pokazywania tego sportu. Scuderia Ferrari i Mercedes jako jedyne dwa zespoły nie wpuściły jednak ekipy filmowej do swoich garażów, co oznaczało także brak udziału kierowców tych stajni w nagraniach.
Lewis Hamilton – z racji, że prowadzi barwne życie poza padokiem F1 – jest bardzo interesującą osobą z punktu widzenia producentów filmowych, reżyserów itd. Nic dziwnego, że zanim powstał „F1: Drive to Survive”, to Brytyjczyk był obiektem zainteresowań Netfliksa.
Przy okazji rozmowy o tym serialu sam zainteresowany przyznał, że dawno temu i on miał propozycję wzięcia udziału w tworzeniu własnego serialu na Netfliksie, ale także ją odrzucił. – Miałem szansę z nimi pracować dawno temu, zanim to wszystko [seria „F1: Drive to Survive” – przyp. red.] wyszło na jaw. To były indywidualne rozmowy, jednak ostatecznie się nie porozumieliśmy – wyznał Lewis Hamilton.
– Później zespół [Mercedes – przyp. red.] zamierzał coś z nimi kręcić, ale to także się nie powiodło. Aż w końcu Formuła 1 podpisała z nimi umowę – dodał pięciokrotny mistrz świata.
– Słyszałem różne recenzje, jednak większość z nich była bardziej pozytywna. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że to dobre dla sportu. Głównie dla ludzi, którzy tego [F1 – przyp. red.] nie rozumieją i zastanawiają się, dlaczego oglądasz wyścigi F1. Obejrzą serial na Netfliksie i może zmienią zdanie – myślę, że to dobre [dla F1 – przyp. red.] – powiedział Brytyjczyk.
– Mam nadzieję, że nadal będą kręcić ten serial, nawet jeśli go jeszcze nie widziałem. Czekam z niecierpliwością na drugi sezon i to jak to będzie kontynuowane – zakończył kierowca Mercedesa.