Zakaz reklamy samochodów spalinowych w Amsterdamie. Nie chcemy dyskutować o elektromobilności jako takiej, ale…
Nie będziemy w tym miejscu dyskutować o elektromobilności jako takiej. Z pewnością znajdą się tacy, którzy uważają że to zbawienie świata, ale też tacy, którzy uważają że to wątpliwa ekonomicznie i środowiskowo alternatywa.
Na moment skupimy się na tych drugich. Informują oni o brudnych tajemnicach produkcji akumulatorów, absurdalnie wysokich cenach czy skrajnym spadku wartości samochodu z powodu nieporównywalnie krótszej żywotności samochodów. Dodają, że sama natura odpowiada za 96,5% emisji CO2 na naszej planecie. A spośród 3,5% z działalności człowieka tylko 5,5% stanowi udział transportu pasażerskiego.
Dlaczego o tym piszemy? Czy jesteśmy zwolennikami elektromobilności czy też nie, wydaje się, że całkowity zakaz pojazdów spalinowych nie przyniesie znaczącej zmiany, a całkowite emisje spadną tylko o promil. Tymczasem obecnie mamy do czynienia z frontem walki z samochodami spalinowymi, tak jak gdyby były one groźnymi przestępcami.
To zamach na wolność słowa?
Wolność słowa jest jedną z najważniejszych wartości w każdym rozwiniętym społeczeństwie. Jak więc określić działania władz Amsterdamu, które zakazały reklamy samochodów spalinowych, które są legalne na całym świecie? Oczywiście, to tylko front walki i bezprecedensowe wypaczenie normalności.
„Bycie zielonym” to trend, który istnieje i ma się coraz lepiej, także w Holandii. Lokalne władze albo są jego zwolennikami albo szukają wyborców wśród takich osób, bo myślą że są one w większości. Mają do tego pełne prawo, bowiem Amsterdamem obecnie rządzi ugrupowanie GroenLinks (czy musimy to tłumaczyć?) reprezentowane przez burmistrza Femkę Halsemę.
To właśnie 55-latka wraz ze swoim ugrupowaniem zdecydowała się zakazać reklamowania samochodów spalinowych w mieście. Póki co tylko w amsterdamskim metrze i innych środkach transportu, które są własnością miasta.
Zakaz reklamy samochodów spalinowych w Amsterdamie jest absurdalny z wielu powodów
W komunikacie na oficjalnej stronie miasta amsterdam.nl napisano, że w miejskich stacjach metra od 3. maja nie będzie już reklam paliw kopalnych, a także pojazdów napędzanych paliwa kopalnymi. To więc uderzenie nie tylko w producentów samochodów, ale także koncerny paliwowe. Dodano wprost, że Amsterdam jest pierwszym miastem w Holandii, które chce „trzymać reklamy paliw kopalnych z dala od ulic”.
W komunikacie dodano, że właściwa komisja miejska zaczyna podpisywać porozumienia z operatorami reklamowymi w sprawie ograniczenia reklam produktów kopalnych w przestrzeni publicznej. A jak wiadomo, może użyć takich argumentów, z którymi trudno będzie negocjować.
Nie, nie jesteśmy przeciwnikami elektromobilności. Uważamy jednak takie działania za manipulację w najczystszej postaci. Regulacja reklamy całkowicie legalnych produktów wydaje się niedopuszczalna i naprawdę graniczy ona z ograniczeniami wolności słowa, co jest oczywiście niezgodne z większością najważniejszych przepisów prawnych w większości krajów świata.
Można dyskutować, że właściciel może w ramach swojej własności decydować o niej, ale mówimy o przestrzeni publicznej. Fakt, że należy ona do miasta niewiele zmienia. To naprawdę nie ma żadnego sensu. Co będzie dalej? Zakaz reklamowania restauracji, w których wolno palić, bo szkodzi to zdrowiu? Udawanie, że coś nie istnieje, jest tylko formą manipulacji, która nie powinna mieć miejsca w przyzwoitym, wolnym społeczeństwie.