Ubiegłoroczna edycja Verva Street Racing odbyła się w Tauron Arenie w Krakowie i bardzo przypadła mi do gustu. Była zorganizowana tak jak przystało na imprezę masową – w przystosowanym do tego miejscu, zdolnym pomieścić całe gromady widzów. Dzięki temu niemal każdy miał okazję zobaczyć efektowne pokazy i obejrzeć wszystkie atrakcje eventu. Wszystkie strefy były też logicznie zlokalizowane. Zadbano także o przedstawicieli mediów, którym zapewniono własny pokój prasowy z poczęstunkiem i materiały prasowe.
Spore oczekiwania…
Mając w pamięci VSR 2018 byłem nastawiony na jeszcze lepsze wrażenia, zważywszy także na szumne zapowiedzi dotyczące jubileuszowej 10. edycji Verva Street Racing. Główną gwiazdą tegorocznej edycji był Robert Kubica. Nie dziwi więc fakt, że na event przybyły prawdziwe tłumy. Dodatkowo wstęp był bezpłatny, a sama impreza odbywała się w centrum Gdyni – przy Skwerze Kościuszki i plaży miejskiej. Mimo akredytacji postanowiłem wcielić się w rolę przeciętnego widza i sprawdzić, ile z zaplanowanych atrakcji rzeczywiście uda się obejrzeć.
Miały być wielkie pokazy, mnóstwo znanych kierowców, kilka stref, w tym „tor F1”, „tor Dakar” na plaży w Gdyni, tor Action czy strefa Pit Party oraz wystawy aut sportowych i klasycznych. Trzeba przyznać, że ilość i rodzaj zaplanowanych atrakcji robiły wrażenie – przynajmniej w przypadku tych osób, którzy mieli widok na tor, chociażby z trybun czy bezpośrednio zza barier. Cała reszta jedynie mogła usłyszeć jadące pojazdy i ewentualnie zobaczyć dym z opon. A tych szczęśliwców było stosunkowo niewielu. Kolejki do strefy kibica ustawiały się już na parę godzin przed rozpoczęciem imprezy.
I spore rozczarowanie
Przeciskanie się między tłumami – nawet dla przedstawicieli mediów – było nie lada wyzwaniem. Momentami aż odechciewało się chodzić po terenie imprezy. Żeby dostać się na trybuny, większość osób musiała stracić sporo czasu na stanie w kolejce, a i tak dobrym widokiem cieszyli się głównie wyżsi z nich. Z pewnością swoje zrobiły także dobra pogoda i lokalizacja imprezy, która łączyła się z głównym deptakiem w Gdyni, na którym – nawet w każdy inny weekend – są tłumy.
Mieszane uczucie budziła także organizacja biura prasowego. Był to zwykły namiot, w którym znalazły się napoje i drobne przekąski. Zabrakło jakichkolwiek materiałów prasowych, w tym mapy eventu, a lokalizacja biura powodowała, że dotarcie do niego wymagało sporo czasu.
Strefa MIX Zone
Docenić należy natomiast strefę MIX Zone, gdzie poszczególni dziennikarze (głównie fotografowie, ale nie tylko) mogli porozmawiać z kierowcami i zrobić im zdjęcia. Mieli też dobry widok na pokazy. Niestety dzień przed imprezą okazało się, że George Russell się nie pojawi. Pewnym rozczarowaniem była także obecność bolidu Lotusa z 2012 r. zamiast obecnego bolidu Williamsa. Niemniej jednak dźwięk wysokoobrotowej jednostki V8 i efektowne „bączki” kręcone przez Kubicę robiły wrażenie na widzach… przynajmniej tych, którzy je widzieli.
Do toru Dakar również ciężko było się dopchać, a w strefie samochodów sportowych i klasycznych większość pojazdów się powtarzała w stosunku do ubiegłorocznej edycji.
Winna głównie lokalizacja
Verva Street Racing 2019 mimo wielu szumnych zapowiedzi i potencjału okazała się być przereklamowana. Przede wszystkim pod względem organizacyjnym widać było niedomagania. Wolny wstęp oraz lokalizacja eventu okazały się być jej największymi wadami. Z jednej strony frekwencja była naprawdę wysoka, z drugiej jednak Skwer Kościuszki to nie jest miejsce do tego typu imprez. Zabrakło nawet parkingu dla przyjeżdżających autami. Osobiście uważam, że Ergo Arena w Gdańsku byłaby o wiele lepszym miejscem dla Verva Street Racing.