Parę miesięcy temu amerykański producent supersamochodów poinformował, że jego najnowszy model, czyli SSC Tuatara, pobił rekord prędkości, osiągając średnią 508 km/h dla przejazdów w obie strony. Swoje dokonanie uwiarygodnił oficjalnym nagraniem z przejazdu. Wkrótce potem okazało się, że owo nagranie wcale nie musi ukazywać stanu faktycznego. Po przeanalizowaniu filmu dokładnie wielu ekspertów motoryzacyjnych zaznaczyło, że źwięk nie zgrywa się z obrazem, punkty charakterystyczne wzdłuż trasy mijane są zbyt wolno a same suche wyliczenia również nie są zbyt precyzyjne.
SSC Tuatara – niespełnione marzenie o rekordzie prędkości?
Również samo oświadczenie Shelby SuperCars wspominające o błędach w edycji przy składaniu filmu oraz brak dokładnego sprawdzenia nagrania przed jego publikacją nie brzmią zbyt wiarygodnie. Dlatego też amerykańska firma postanowiła powtórzyć przejazd Tuatary. Kolejną próbę pobicia rekordu prędkości podjęto bowiem 13 grudnia na nieujawnionym wybiegu na Florydzie. Na wydarzenie zaproszono kilku liczących się Youtuberów, lecz tylko jeden z nich był świadkiem drugiego podejścia. Był nim Robert Mitchell.
Póki co SSC nie poinformowało oficjalnie o tej próbie, jednak w nagraniu opublikowanym przez Mitchella wyraźnie widać porażkę amerykańskiej firmy. Z racji, że opady deszczu dzień wcześniej nie pozwoliły na przeprowadzenie testów przygotowawczych dzień wcześniej, wszystko skumulowało się w niedzielę 13 grudnia. Problemem okazało się użycie samochodu z poprzedniej próby bicia rekordu. Kolejne sprinty do ponad 300 mph (482 km/h) doprowadziły bowiem do znacznego wzrostu temperatury jednostki napędowej.
Zawiodły elektronika i silnik
Samochód był wyposażony również w elektronikę i czujniki monitorujące prędkość, lokalizację i szereg innych parametrów silnika. Mitchell wspomina, że w użyciu było pięć różnych systemów GPS, w tym dwa układy Racelogic monitorowane przez urzędnika Racelogic w celu obiektywnej oceny przejazdu. Poniżej zamieściliśmy podsumowanie próby przejazdu przez Roberta Mitchella.
Jednak wszystkie te sprzęty i okablowanie doprowadziły do kolejnego problemu. Pokrywa silnika bowiem ciągle podskakiwała z racji biegnących tam i z powrotem przewodów do i z kokpitu. Doprowadziło to do odłączenia różnych urządzeń monitorujących temeperaturę jednostki napędowej. W konsekwencji wzrosła temperatura silnika, co poskutkowało awarią dwóch świec zapłonowych.
Do trzech razy sztuka
Mimo tych trudności SSC Tuatara zaimponowała. Przy zmniejszonym doładowaniu i dwóch niedziałających cylindrach samochód rozwinął prędkość 251 mph (404 km/h), wykorzystując zaledwie połowę pasa startowego. Tak więc Tuatara ma ogromny potencjał a sam Mitchell twierdzi, że jest ona w stanie pobić rekord prędkości dla samochodu produkcyjnego. SSC jednak się nie poddaje. Trzecia próba jest już bowiem planowana i prawdopodobnie odbędzie się w przyszłym roku. Jak to mówią – do trzech razy sztuka.
Zastępca redaktora naczelnego, wcześniej współzałożyciel power-car.pl. Student IV roku Dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Motoryzacja jest jego pasją od najmłodszych lat. Jest wielkim miłośnikiem amerykańskiej motoryzacji, a w szczególności muscle carów i wielkich SUV-ów. W samochodach najbardziej ceni niczym nieskrępowaną przyjemność z jazdy oraz piękne brzmienie silników, zwłaszcza V8.
- Paweł Bartochahttps://motohigh.pl/author/pbartocha/
- Paweł Bartochahttps://motohigh.pl/author/pbartocha/
- Paweł Bartochahttps://motohigh.pl/author/pbartocha/
- Paweł Bartochahttps://motohigh.pl/author/pbartocha/