Jeszcze kilkanaście lat temu samochody miejskie nadawały się praktycznie tylko do miasta, a ich ciasne wnętrza i słabe silniki znacząco dawały się we znaki podczas dłuższych wypraw. Czasy się jednak zmieniły, przedstawiciele segmentu B znacznie urośli (mierzą najczęściej ponad 4 m długości), a ich układy napędowe radzą sobie także w trasie. Mimo to ich naturalnym środowiskiem wciąż jest miasto. Dotyczy to zwłaszcza hybryd, które wydają się być wręcz stworzone do miejskiej dżungli. Udowodniła to już ładnych kilka lat temu Toyota z hybrydowym Yarisem. Teraz jednak wyrósł jej poważny konkurent w postaci Renault Clio E-Tech, które również okazało się dopracowaną konstrukcją i to nie tylko w warunkach miejskich. Czas na test!
Renault Clio E-Tech Intens – stylowa hybryda
Na pierwszy rzut oka V generacja francuskiego mieszczucha niewiele różni się od poprzednika. Nadwozie utrzymano w podobnym stylu, przez co przypomina ono bardziej modernizację Clio IV. Nie jest to jednak wada, gdyż nadal wygląda ono świeżo i atrakcyjnie. Z przodu mamy do czynienia z nowymi LED-owymi reflektorami w kształcie litery C, z charakterystycznymi dla marki „wąsami”. Zresztą testowane Renault Clio E-Tech w bogatej wersji Intense już z daleka rzucało się w oczy. Wszystko za sprawą świetnego niebieskiego (a właściwie turkusowego) lakieru Celadon (opcja za 2200 zł), który ożywiał samochód zarówno w słoneczne jak i pochmurne dni.
Przód Clio wygląda dosyć agresywnie nie tylko za sprawą wspomnianych reflektorów. Swoje robi też wydatne logo marki oraz ukryte w chromowanych obwódkach światła przeciwmgłowe. Wchodzą one w skład pakietu Widoczność za 1200 zł. Zawiera on też funkcję automatycznej zmiany świateł drogowych na mijania (żyły własnym życiem) oraz światła przednie Full LED „C Shape” z efektem oczu. Odbiór auta poprawiały także dwukolorowe felgi aluminiowe Philia o rozmiarze 16 cali, z czarnymi akcentami. Clio mierzy 4,05 m długości, 1,8 m szerokości oraz 1,44 m wysokości. Liczy przy tym 2,58 rozstawu osi. Jest to więc całkiem sporo jak na przedstawiciela segmentu B.
Nadwozie wpada w oko
Zresztą nadwoziu Clio nie brakuje smaczków stylistycznych. Wystarczy tu wspomnieć chociażby o chromowanych listwach na rantach drzwi z napisem CLIO czy o zgrabnie ukrytych w słupkach C klamkach drzwi tylnych, co akurat znamy już z Clio IV. Renault Clio E-Tech wyróżniają także emblematy z nazwą wersji zarówno na słupkach B, jak i na klapie bagażnika. Ciekawostką jest też sprytnie wkomponowana w logo i nachylona pod kątem kamera cofania. Nowoczesny odbiór tylnej części nadwozia nadają także światła tylne Pure LED Vision w kształcie litery C, wchodzące w skład pakietu City Plus (2400 zł), obejmującego także kamery 360 stopni oraz system wspomagania parkowania przód/tył.
Zaglądamy teraz do kabiny miejskiego Renault… i nasze wrażenie sympatycznego autka do miasta nie słabnie, a wręcz utwierdza się. Wita nas nowoczesne, lifestylowe wnętrze z licznymi jasnymi akcentami w postaci miękkiego pasa na desce rozdzielczej czy miękkich wykończeń tunelu środkowego oraz boczków drzwi przednich i tylnych wraz z podłokietnikami (opcja za 600 zł). Kabinę ożywiają też opcjonalne pomarańczowe wstawki na kratkach łączących nawiewy oraz wokół masywnej dźwigni skrzyni biegów (400 zł). Miłym zaskoczeniem było też oświetlenie ambientowe wnętrza z aż ośmioma kolorami do wyboru. Jest to bowiem dość nietypowe jak na auto miejskie.
Kabina w Renault Clio E-Tech – sympatyczna i estetyczna
Ogólnie rzecz biorąc kabina Clio E-Tech jest estetyczna i wykończona dobrej jakości materiałami. Na pochwały zasługuje też spasowanie elementów – nawet wystający ekran systemu infotainment nie lata, podobnie jak aluminiowa wstawka na skórzanej wielofunkcyjnej kierownicy z wygodnym, grubym wieńcem (300 zł). O samych multimediach wspomnę w następnym akapicie. Również ergonomia nie pozostawiała wiele do życzenia – wszystko było pod ręką (może poza zbyt nisko umieszczonymi uchwytami na napoje). Bardzo wygodnie sterowało się zwłaszcza automatyczną klimatyzacją (za pomocą dużych i estetycznych pokręteł i przycisków-skrótów). Zresztą kilka przycisków, w tym do ogrzewania foteli czy włączania trybu EV, umieszczono w wygodnym miejscu – tuż pod dotykowym ekranem. Również zestaw wirtualnych zegarów był czytelny i łatwy w obsłudze.
Multimedia do poprawy
Dobra, były pochwały, teraz jednak czas na łyżczkę dziegciu. Otóż największą wadą Clio okazał się niezbyt dopracowany system multimedialny Easy Link z 9.3-calowym dotykowym ekranem, nawigacją oraz funkcją rozpoznawania znaków drogowych i ostrzeganiem o nadmiernej prędkości (pakiet MULTIMEDIA 9,3″ za 3700 zł). Najbardziej irytująca była reakcja ekranu na dotyk, która następowała dopiero po kilku sekundach niczym w telefonach sprzed dekady. Dodajmy do tego problemy ze sparowaniem telefonu przez Bluetooth, zawieszanie się systemów i niedopracowaną obsługę głosową. Naprawdę można więc odżałować tych 3700 zł (standardowy ekran ma 7 cali). Na plus przyzwoite audio i wiele funkcji ukrytych w ekranie, na minus brak pokrętła do regulacji głośności. Cóż, elektronika – jak to we francuskim aucie – lubi sobie czasem „poszaleć”.
Bogato wyposażony mieszczuch, choć nie na „maxa”
Pod względem wyposażenia testowane Clio E-Tech Hybrid naprawdę nie miało się czego powstydzić. Mieliśmy bowiem wspomniany system multimedialny, pakiet asystentów parkowania z kamerą 360 stopni (przeciętna jakość), LED-owe oświetlenie, tempomat, oświetlenie ambiente, pakiet KOMFORT zawierający elektrochromatyczne lusterko wsteczne, podkłokietnik centralny (wysuwany) i automatyczny hamulec postojowy z funkcją Auto-Hold (1500 zł), przednie i tylne czujniki parkowania, system monitorowania martwego pola czy dojazdowe koło zapasowe (600 zł), zmniejszające bagażnik do 284 l (z zestawem naprawczym 304 l). Oprócz tego mieliśmy do dyspozycji ładowarkę indukcyjną oraz dwa wejścia USB.
Do pełni szczęścia brakowało adaptacyjnego tempomatu i opcjonalnego audio Bose. Irytowało także działanie systemu dostępu bezkluczykowego, który otwierał się i zamykał, gdy tylko staliśmy obok auta. Zresztą tę samą przypadłość miał testowany w lutym Espace.
Przestronność – przyzwoicie, choć bez szału
Pod względem przestronności Renault Clio E-Tech to typowy samochód miejski. Zresztą w środku poznamy je po napisie E-Tech przy dźwigni skrzyni biegów, wspomnianym przycisku EV oraz wskazaniu naładowania akumulatora obok wirtualnych zegarów. Kabina pomieści w miarę wygodnie dwóch dorosłych pasażerów oraz ich bagaże. Osoby siedzące z tyłu nie mają już takich luksusów, a za sprawą małych okien mogą się wręcz czuć klaustrofobicznie. Jeśli jednak „dogadają się” z podróżującymi z przodu, także im będzie dosyć wygodnie, choć nie mają co liczyć na centralny podłokietnik. Wnętrze należy też pochwalić za wygodne przednie fotele oraz przyjemną w dotyku tapicerkę a’la welur.
Układ napędowy – (nie)typowa klasyczna hybryda
Na pochwały zasługuje układ napędowy hybrydowego Clio. Renault poszło trochę własną drogą, wykorzystując swoje doświadczenie ze świata motorsportu. Bazą jest co prawda prosta, wolnossąca jednostka 1.6 R4 z wtryskiem pośrednim, rozwijająca 91 KM oraz 144 N. Jednakże już sama skrzynia biegów jest dość nietypowa. Działa ona bowiem niczym przekładnia bezstopniowa, jednak ma aż 15 przełożeń sterowanych komputerowo. Jest to bowiem skrzynia kłowa, którą napędza jednak osobny silnik elektryczny. Drugi z silników elektrycznych wspomaga zaś jednostkę spalinową, w efekcie czego łączna moc układu wynosi 140 KM.
Układ ten zapewnia ważącemu 1323 kg Renault Clio E-Tech całkiem dobre osiągi. Co prawda na papierze nie robią one jakiegoś mega wrażenia (w 9,9 s do 100 km/h i prędkość maksymalna 180 km/h), jednak w praktyce w zupełności wystarczają. W mieście Clio idzie momentami jak hot hatch, zwłaszcza w trybie Sport. System My Sense oferuje bowiem tryby Eco, Comfort i Sport. W trasie natomiast miejski hatchback bez problemu rozwija przepisowe 140 km/h, spalając przy tym całkiem umiarkowane 6,5-7 l/100 km.
Renault Clio E-Tech – dobre osiągi w parze z niskim spalaniem
Przy 120 km/h spalanie nie przekracza 6 l/100 km. Średnio w teście samochód zużył natomiast 5,5 l/100 km. Jest to całkiem przyzwoita wartość. Mimo to wydaje się nam, że Toyota robi trochę bardziej oszczędne i dopracowane hybrydy (doświadczenie w końcu zobowiązuje). W mieście natomiast Clio E-Tech paliło tym mniej, im większe były korki (rekordowo nawet 3,7 l w warszawskich korkach). W Gliwiach natomiast, gdzie korki należą do rzadkości, było to około 5 l/100 km. Warto też wspomnieć, że akumulatory mają specjalne otwory wentylacyjne po bokach oparć tylnej kanapy.
Działanie skrzyni biegów wymaga przyzwyczajenia
Jednak do działania układu hybrydowego w Clio trzeba się przyzwyczaić. Co prawda Renault Clio E-Tech jest klasyczną hybrydą z małą baterią o pojemności zaledwie 1,2 kWh (stąd tak szybko ubywa, ale i równie szybko się ładuje). Jednak działanie przekładni kłowej sprawia, że – zwłaszcza na początku – możemy być zaskoczeni, dlaczego auto tak często wkręca się na wysokie obroty, by ładować baterie. Otóż układ hybrydowy w Clio właśnie tak zestrojono, co ma związek z charakterystyką pracy przekładni, W mieście i w większości sytuacji na co dzień działa ona sprawnie, gładko i płynnie. Jednak w sytuacji, gdy trzeba podładować akumulatory, wkręca ona silnik spalinowy na obroty, po to, by jak najszybciej móc korzystać z prądu.
Poczatkowo wydaje się to trochę bezsensowne, jednak w końcowym rozrachunku wypada całkiem korzystnie. Przy baku liczącym 42 litry można zatem przejechać ponad 600 km. Warto też korzystać, szczególnie w mieście oraz w górach, z wydajnego trybu rekuperacji. Natomiast podczas jazdy drogą ekspresową skrzynia potrafiła trochę nieprzyjemnie poszarpywać bez powodu (nawet jadąc z jednostajną prędkością). Z kolei zwykły tryb D okazywał się bardziej wydajny niż B (przy 120 km/h potrafił się odpalać niekiedy silnik elektryczny). W większości sytuacji jednak to elektryk pełni funkcję wspomagającą dla jednostki spalinowej.
Renault Clio E-Tech – komfortowe i zwarte nie tylko w mieście
Pod względem komfortu jazdy i stabilności Clio zasłużyło na pochwały. Zapewnia ono komfort nawet na dziurawych miejskich drogach, w czym zapewne zasługa wysokich opon o profilu 55. Jednocześnie okazuje się zwarte i zwinne w zakrętach i na ciasnych uliczkach, a parkowanie nim to czysta przyjemność. Podobnie zresztą jak jazda. Nawet na autostradzie przy 140 km/h auto zachowuje stabilność, a hałas nie daje się we znaki. Tym samochodem jedzie się po prostu dobrze, niezależnie od warunków. Takie auta lubimy!
Jak wypada cenowo hybrydowe Clio? No cóż… nie jest to okazja cenowa, jednak też nie odstrasza. Bazowa wersja hybrydowa Zen E-Tech startuje z pułapu 89 900 zł, zaś testowana Intens to wydatek od 93 900 zł. Nasz egzemplarz z kilkoma dodatkami oznacza już wydatek rzędu 108 000 zł. Jak na auto miejskie jest to całkiem sporo. Konkurencja jednak w postaci Toyoty Yaris Hybrid czy Hondy Jazz Hybrid kosztuje podobnie. Oba wspomniane auta mają jednak mniejszą utratę wartości i uchodzą za niezawodne. Nie są jednak tak stylowe jak Clio.
Renault Clio E-Tech 140 Hybrid Intens – podsumowanie
Renault Clio E-Tech Intens 140 Hybrid
-
Wygląd zewnętrzny
-
Wnętrze
-
Przyjemność z jazdy
-
Multimedia
-
Wyposażenie
-
Jakość materiałów
-
Zawieszenie
-
Silnik
-
Spalanie
-
Cena w stosunku do jakości
Podsumowanie
Renault Clio E-Tech okazało się bardzo przyjemnym samochodem, nie tylko pod kątem estetyki zewnętrznej i kabiny, ale także w codziennej eksploatacji. Francuska marka pokazała, że nie tylko potrafi robić bardzo dobre auta miejskie, ale także porządne hybrydy. Przy okazji Renault Clio E-Tech udowodniło, że samochody hybrydowe są wszechstronne i nadają się nie tylko do miasta, ale również na trasy, w tym także po drogach szybkiego ruchu. Małe, zwinne, przyjemne dla oka i jednocześnie zapewniające dobrą dynamikę i ekonomię – takie właśnie jest Renault Clio E-Tech. To naprawdę udany samochód i ciekawa propozycja w segmencie B. Dopracować trzeba jedynie elektronikę, zwłaszcza multimedia.