zaMinivany są od kilku ładnych lat passe, ich sprzedaż nieustannie pikuje w dół, a oferta kurczy. Oczywiście wszystkiemu winne są SUV-y i crossovery, które skutecznie podbierają klientów segmentowi aut rodzinnych. Nic zatem dziwnego, że wielu producentów, w tym uchodzące za prekursora vanów w Europie Renault, zdecydowało się na roszady w gamach. Zamiast jednak wycofywać się z klasy minivanów, Francuzi poszli inną drogą i uczynili ze swoich minivanów modne a zarazem praktyczne crossovery. Mieliśmy okazję sprawdzić Renault Espace w topowej wersji Initiale Paris, które jednocześnie uchodzi za flagowy produkt francuskiej marki.
Renault Espace – parę słów o modelu
Obecna piąta już generacja Renault Espace zadebiutowała na rynku w 2014 roku, otwierając tym samym nowy rozdział w projektowaniu aut tej marki. Pod koniec 2019 roku samochód przeszedł facelifting, głównie o charakterze kosmetycznym. Wszystkie zmiany można ocenić jednoznacznie pozytywnie, jednak w praktyce to dopasowanie tego minivana do obecnych standardów. Zresztą o tym, co się zmieniło i jak owe usprawnienia wypadają w praktyce, przekonacie się w dalszej części testu.
Pierwsze wrażenie
Pomimo kilku lat na karku Renault Espace wciąż wygląda atrakcyjnie i świeżo. Jego dynamiczna, dość futurystyczna sylwetka crossovera, wyższy prześwit i masywne nadwozie mogą się podobać. W ramach liftingu zmieniono m.in. grill, zderzaki czy reflektory, pojawiły się też nowe wzory felg oraz więcej chromowanych elementów. Na uwagę zasługują adaptacyjne matrycowe reflektory LED (kamera rozpoznaje obiekty do 550 m przed autem), które po zmroku dają niezły pokaz świetlny przy odpalaniu auta. Nasz niepokój wzbudziły natomiast parujące lampy tylne (nie powinny w prawie nowym aucie).
Ogólnie rzecz biorąc nadwoziu tego niemałego przecież samochodu (mierzy on bowiem 4,86 m długości) nie brakuje smaczków stylistycznych. Oprócz wspomnianych wcześniej przednich reflektorów ciekawie prezentuje się grill z dużym logo marki oraz napisem Initiale, zwężająca się ku tyłowi chromowana listwa podkreślająca dość oryginalną linię boczną, tylne lampy w kształcie bumerangów czy wyjątkowo duże drzwi tylne. Warto jeszcze wrócić do chromowanej listwy, gdyż jej przednia część również jest ciekawie zakończona, a w dalszej części płynnie przechodzi w dolną obudowę lusterek bocznych.
Nadwozie pełne ciekawostek wizualnych
To jednak nie koniec ciekawostek wizualnych w testowanym Renault Espace. Z tyłu bowiem w oczy rzucają się dwie trapezoidalne końcówki układu wydechowego (szkoda, że atrapy), a klapę bagażnika i dolne partie drzwi zdobią chromowane listwy. O naturze crossovera świadczą m.in. plastikowe nakładki na progi i błotniki. Espace jest przyjemny dla oka również nocą, kiedy oprócz wspomnianych „pokazów świetlnych” raczy nas również podświetlanymi klamkami zarówno drzwi przednich jak i tylnych. Samochód wyróżniają także 20-calowe felgi o oryginalnym wzorze (3000 zł dopłaty). Lakier biały perłowy (za 3400 zł) świetnie pasował do zimowej aury, dodając autu szyku.
Renault Espace – wnętrze
Równie ciekawie prezentowało się wnętrze testowanego minivana (albo raczej crossovera). Przypomina ono pozostałe modele Renault, jak np. testowanego przez nas już parę razy Talismana. Kabinę Espace’a w najbogatszej odmianie Initiale Paris urządzono jednak bardziej na bogato (nawet na tle topowego Talismana). W oczy rzucają się m.in. przeszycia na desce rozdzielczej i boczkach drzwiowych, tapicerka z perforowanej skóry Nappa, wstawki z aluminium i drewna czy pikowane skórzane przeszycia na drzwiach i boczkach foteli. Zresztą same fotele również otrzymały kontrastowe szwy.
Wnętrze wykonano z dużą dbałością o detale a jakość materiałów jest dobra. Warto jednak odnotować, że po 20 tys. km przebiegu (tyle miał nasz egzemplarz) widać już było pewne wygniecenia na boczku fotela kierowcy, co nie najlepiej wróży na przyszłość. Dość nietypowo jak na samochód rodzinny Espace ma relatywnie niewielką powierzchnię szyb bocznych. Gdyby nie obecność dużego dachu panoramicznego, byłoby bowiem dość ciemno w kabinie. Taka jest zatem cena stylowego nadwozia.
Wykończenie i ergonomia
Za to pod względem ergonomii Espace wypadł przyzwoicie. W porównaniu do Talismana poprawiono wreszcie działanie systemu multimedialnego z 9.3-calowym dotykowym ekranem. Można nim sterować także za pomocą wygodnego pokrętła z przyciskami-skrótami. Choć nadal francuskie multimedia nie należą do doskonałych, to widać już progres. W końcu da się je normalnie użytkować. Wyposażono je w funkcje Android Auto i Apple CarPlay oraz system obsługi głosowej, który o dziwo działał całkiem sprawnie.
Wirtualne zegary z 10.2-calowym wyświetlaczem okazały się całkiem czytelne, choć w niektórych trybach przedstawiały zbyt dużo informacji naraz. Można było je swobodnie personalizować i działały one dosyć płynnie, choć nie aż tak jak w Volkswagenach (aczkolwiek lepiej niż w grupie PSA). Ekran head-up także okazał się czytelny, choć trochę szkoda, że dane wyświetlały się na szybce pleksi. Na uwagę zasłużyły także wygodna perforowana kierownica z podgrzewaniem (grzana tylko perforowana część) oraz po dwa porty USB z przodu oraz w drugim rzędzie siedzeń.
Poczucie jakości z paroma wyjątkami
Dodajmy do tego jeszcze miękko wyściełane schowki w drzwiach czy bogate wyposażenie testowanego egzemplarza, a otrzymamy prawdziwy produkt flagowy… W tych całych zachwytach jest jednak łyżka dziegciu. Otóż jakość spasowania niektórych elementów nie jest godna samochodu za ponad 200 tys. zł. Jako przykład podamy podłokietniki na drzwiach wraz z panelem do sterowania szybami – nie dość, że trzeszczą, to jeszcze pod naciskiem latają tak, jakby miały zaraz odpaść. Trochę słabo jak na produkt flagowy. Było jednak coś bardziej irytującego.
Pewien zgrzyt w zakresie funkcjonalności
Otóż trzyczęściowy panoramiczny dach (opcja za 4000 zł) co prawda dobrze doświetlał kabinę i zwiększał poczucie przestrzeni, jednak ciągle dawał o sobie znać. Nawet na równej drodze potrafił trzeszczeć, o dziurawej już nie wspominając. Sterowanie nim za pomocą pokrętła również potrafiło drażnić, gdyż łatwo przez przypadek otworzyć dach na mrozie zamiast zasunąć roletę, co może skończyć się na dłuższą metę uszkodzeniem mechanizmu. Prawdziwego zniesmaczenia doznaliśmy jednak, kiedy okazało się, że w drugim rzędzie siedzeń w aucie rodzinnym nie ma uchwytów na kubki ani środkowego podłokietnika.
Praktyczność na przyzwoitym poziomie
Przydałyby się też stoliki w oparciach przednich siedzeń. W końcu crossover Renault z założenia miał zapewniać funkcjonalność minivana… Mimo wszystko pod tym względem jest całkiem przyzwoicie (nie licząc wspomnianych zasadniczych braków). Mamy bowiem bardzo wygodne, elektrycznie regulowane fotele przednie z wysuwanym podnóżkiem, masażem, podgrzewaniem i wentylacją oraz niezłym podparciem bocznym. Drugi rząd siedzeń z trzema oddzielnymi, przesuwanymi fotelami zapewnia wręcz ogromną przestrzeń na nogi a same siedziska są wygodne (skrajne są nawet podgrzewane).
Komfort poprawia płaska podłoga, pod którą ukryto schowek z zestawem naprawczym do kół. Zresztą mówiąc o schowkach, warto też wspomnieć o tych z przodu, zwłaszcza o tym przed pasażerem. Ma on bowiem postać pojemnej szuflady, która wysuwa się po dotknięciu odpowiedniego przycisku. Całkiem głęboki jest też schowek w podłokietniu, mogący pomieścić w pionie 1,5-litrową butelkę z wodą. Ciekawostką jest „lewitująca” konsola środkowa, pod którą znalazły się półka oraz ładowarka indukcyjna na telefon.
Trzeci rząd siedzeń naprawdę awaryjny
Testowany samochód wyposażono w pakiet Clima (opcja za 5000 zł). Obejmuje on 2-strefową automatyczna klimatyzację z dodatkowym modułem sterowania dla pasażerów drugiego rzędu oraz trzeci rząd siedzeń. Ostatni rząd należy jednak traktować naprawdę awaryjnie – jest on bowiem tak ciasny, że nawet dzieci będą miały problem tam jechać. Choć nawet tam pojawiły się skórzane podłokietniki i osobne nawiewy. Już samo dostanie się do ostatniego rzędu jest wyzwaniem (odsuwanie foteli drugiego rzędu wymaga siły). Minus za brak specjalnego schowka na roletę.
Na szczęście składanie siedzeń zarówno trzeciego jak i drugiego rzędu to już czysta przyjemność. Odbywa się ono bowiem elektrycznie za pomocą specjalnego panelu w lewej części przestrzeni bagażowej. Wystarczy raptem jedno przyciśnięcie i możemy złożyć dowolny fotel… albo wszystkie pięć, otrzymując równą powierzchnię o pojemności aż 2035 litrów. Przy trzech rzędach bagażnik liczy tylko 246 l, a po złożeniu ostatnich foteli rośnie do przyzwoitych 614 l. Za to rozwiązanie projektantom Renault należą się zatem wielkie brawa.
Bogate wyposażenie
Sporo dobrego (i trochę niedobrego) można powiedzieć o wyposażeniu testowanego Renault. Na pokładzie oprócz wymienionych wcześniej elementów znalazły się bowiem nawigacja 3D z możliwością wyświetlania mapy na ekranie zegarów, całkiem przyzwoity (choć bez szału) system audio Bose, kamera cofania z widokiem 360 stopni (dość przeciętny obraz), czujniki parkowania z przodu i z tyłu, żaluzje przeciwsłoneczne w tylnym rzędzie, oświetlenie ambiente (na tunelu środkowym oraz słupkach B i C) z możliwością regulacji natężenia i wyboru spośród kilku kolorów czy liczne systemy bezpieczeństwa.
Wśród owych systemów znalazły się m.in. aktywny tempomat (działał dość agresywnie), układ utrzymywania pasa ruchu czy monitorowanie martwego pola. Oprócz tego auto wyposażono w pakiet Zimowy Plus (1800 zł), obejmujący spryskiwacze reflektorów przednich, podgrzewane boczne fotele w drugim rzędzie oraz podgrzewanie szyby i kierownicy.
Irytujący system Keyless
Nie wszystkie opcje jednak działały jak należy. Najbardziej irytujący był system bezkluczykowego dostępu do pojazdu. Wystarczyło bowiem zbliżyć się na 3 m od auta, a samochód już się otwierał. Po zrobieniu paru kroków i zbliżaniu się do auta ono znowu się zamykało… I tak w kółko – nawet, jak staliśmy blisko auta z kartą Renault Hands Free w kieszeni, nie mając zamiaru wsiadać do auta, ono wciąż tylko się otwierało i zamykało. Co za nonsens – za parę lat elektronika może totalnie zwariować w takim samochodzie. Jednak jest to typowa „cecha” francuskich samochodów, nie tylko od Renault. Z kolei karta Renault Hands Free potrafiła się przylepić do telefonu i wypaść niepostrzeżenie (łatwo ją zgubić). Lepszy byłby tradycyjny pilot.
Renault Espace – wrażenia z jazdy
Czas zatem przejść do wrażeń z jazdy. Renault Espace stawia na komfort, co zresztą pasuje do jego rodzinnego charakteru. Pod maską znalazł się 2-litrowy turbodiesel o mocy 200 KM i maksymalnym momencie obrotowym 400 Nm. Stanowił on dobry napęd dla ważącego blisko 2 tony minivana, choć nie zapewniał on oszałamiających osiągów. Zapewne sporą część winy za ograniczone osiągi ponosi 6-biegowa dwusprzęgłowa przekładnia EDC, która działała dość ospale i niekiedy szarpała, aczkolwiek podczas płynnej, spokojnej jazdy się sprawdzała.
Nietypowa specyfika pracy joysticka zmiany biegów
Trochę irytował jej joystick, gdyż jest on co prawda wygodny i ma bardzo atrakcyjny kształt, lecz nie zawsze się sprawdza. Niekiedy trzeba bowiem wykonać szybkie manewry, jak np. szybko się wycofać i ruszyć, by nie tamować ruchu. Wtedy bowiem owo rozwiązanie nie sprawdza się, gdyż po wybraniu danego trybu trzeba odczekać chwilę, aż skrzynia go „załapie” i samochód ruszy – można w międzyczasie wciskać nawet gaz do oporu i nic to nie da – trzeba na nią po prostu zaczekać. W przypadku klasycznych wybieraków nie ma tego problemu.
Ile pali ten kolos?
Wróćmy do silnika. Wyróżniał się on bowiem wysoką kulturą pracy oraz dobra elastycznością. Spalanie można uznać za umiarkowane, choć wahało się ono w zależności od warunków na drodze. Podczas wietrznej i zimnej aury zasięg dosłownie ubywał w oczach (mówimy tu ciągle o przepisowych prędkościach). Natomiast przy dogodnych warunkach atmosferycznych i płynnej, spokojnej podróży jednostka odwdzięczała się spalaniem na poziomie 6,5 litra. Średnio w trakcie testu auto spaliło 7,4 litra, co należy uznać za przyzwoity wynik. Przy baku liczącym 62 litry daje to zasięg przekraczący 800 km.
Układ jezdny
Jeszcze kilka słów o układzie jezdnym. Testowane Renault Espace wyposażono bowiem w adaptacyjne amortyzatory z trzema trybami pracy: Comfort, Sport i Normal. Jedyne, co nieco zaburzało komfort, to 20-calowe felgi z oponami o profilu 45, choć i tak był on całkiem przyzwoity jak na takie koła. Prowadzenie tego kolosa okazało się całkiem przyjemne za sprawą tylnej osi skrętnej. Układ 4Control znacząco ułatwiał manewrowanie crossoverem. Renault Espace okazało się wygodnym samochodem na trasy.
Multi Sense – do wyboru do koloru
Na tunelu środkowym znalazł się przycisk Multi Sense, pozwalający na dostrojenie pracy poszczególnych podzespołów, w tym działania układu 4Control, pracy układu kierowniczego, amortyzatorów, oświetlenia ambiente, masażu czy nawet dźwięku silnika. Owszem, można było wybrać wysokie lub niskie tony albo wyłączyć go całkowicie. Przypominał on wówczas odgłos pracy rasowego diesla V8, jednak po pewnym czasie woleliśmy tę funkcję wyłączyć, bo brzmiała ona zbyt sztucznie. Ogólnie rzecz biorąc ustawień było całkiem sporo.
Renault Espace – ile kosztuje ta przyjemność?
Na koniec pozostaje kwestia ceny… Hmm, tu już dochodzimy więc do półki premium. Standardowy Espace w wersji Initiale Paris z testowanym silnikiem to bowiem wydatek rzędu 200 tys. zł. Testowany wariant wyceniono natomiast na 211 000 zł. Co więcej, obecnie Renault oferuje ten model ze 190-konnym dieslem 2.0. Koszt analogicznie wyposażonego egzemplarza z tego roku wyniósłby bowiem już 222 300 zł. Nie jest to mało, jednak za tę kwotę otrzymujemy kompletnie wyposażony i praktyczny samochód z przestronną kabiną, choć niepozbawiony wad.
Renault Espace Initiale Paris 2.0 dCi 200 EDC – podsumowanie
Renault Espace 2.0 dCi EDC Initiale Paris
-
Wygląd zewnętrzny
-
Wnętrze
-
Przyjemność z jazdy
-
Multimedia
-
Wyposażenie
-
Jakość materiałów
-
Zawieszenie
-
Silnik
-
Spalanie
-
Cena w stosunku do jakości
Podsumowanie
Renault Espace dał się poznać jako przestronny i wygodny samochód, który stanowi świetny środek lokomocji dla rodzin z dziećmi. Samochód pozwala się wyróżnić, rozpieszcza wyposażeniem i oryginalnymi rozwiązaniami. Wszystko jednak ma swoję cenę i nie mamy tu na myśli wyłącznie kosztów zakupu, które są dosyć wysokie. Za ponad 200 tys. dostaniemy bowiem lepiej wykonane samochody, z bardziej stabilną elektroniką. Nie będą one jednak tak stylowe jak Espace. Renault pokazało, że przemiana minivana w crossovera może wyjść na dobre. Trzeba jednak dopracować parę irytujących drobiazgów i wyjdzie wtedy bardzo dobry samochód. Póki co jest „tylko” dobry.